Po zdecydowanej reakcji policji podczas protestu przedsiębiorców w Warszawie w internecie krąży informacja, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości policja kupiła system LRAD - czyli broń akustyczną do tłumienia demonstracji. Rzeczywiście, dysponuje sześcioma pojazdami z tym systemem, ale kupionymi wcześniej i mogą służyć jedynie jako głośniki do podawania komunikatów.
Samochody policyjne z ogromnymi głośnikami użyte w maju w Warszawie podczas protestów przedsiębiorców zwróciły uwagę niektórych. "Takie zabaweczki PIS zakupił w ramach integracji ze społeczeństwem Polskim... system LRAD" - napisał na Twitterze jeden z użytkowników. Dołączył krótkie wideo, na którym widać, jak ten system został użyty przez funkcjonariuszy do tłumienia zgromadzonych na ulicach protestujących. Autor tweeta nie wskazał, skąd jest nagranie.
"Dobre na KOD (Komitet Obrony Demokracji - red.)"; "Socjalizm bez cenzury i terroru długo wytrzymać nie może"; "Jeśli milicja w Polsce poważy się na użycie tego to my jej to spalimy!" - komentowali internauci.
Część z komentujących tweet wskazywała, że załączone wideo nie pochodzi z Polski. Scenę nagrano w Pittsburghu w Stanach Zjednoczonych. To tam pod koniec września 2009 roku amerykańska policja po raz pierwszy użyła systemu LRAD, by rozgonić protestujących w czasie szczytu G20. Zdjęcie z tym samochodem, zrobione w tym samym miejscu, znaleźliśmy na kilku internetowych portalach.
"Film nie pochodzi z Polski. Takie manipulowanie obrazem dla wywołania efektu, jakoby Polska Policja miała wykorzystywać LRAD w ten sposób, uważam za nieodpowiedzialne i godzące w dobre imię funkcjonariuszy pełniących służbę niejednokrotnie z narażeniem życia" - odpisał na pytanie Konkret24 insp. Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Policji.
Co to jest LRAD?
LRAD - Long Range Acoustic Device - to broń akustyczna, urządzenie emitujące dźwięk o bardzo wysokiej głośności i częstotliwości. Ma wywołać w odbiorcach nieprzyjemną reakcję, która skłoni ich do oddalenia się z danego miejsca. LRAD służy do rozpędzenia protestów i manifestacji. Taki system ma kilkadziesiąt państw na świecie, m.in. USA, Wielka Brytania, Hiszpania, Izrael, Rumunia.
Niektórzy internauci komentujący przytoczony wpis zauważali, że to nie w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości polska policja kupiła system LRAD, tylko za czasów koalicji Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
6 sztuk za 780 tys. zł. NIK zawiadamia prokuraturę
Sześć pojazdów wyposażanych w system LRAD pojawiło się w Polsce pod koniec grudnia 2010 roku. Kupił je Komendant Główny Policji gen. insp. Andrzej Matejuk za 780 tys. zł (130 tys. zł za sztukę). Były wykorzystywane przez funkcjonariusze, ale bez użycia dolegliwych sygnałów dźwiękowych.
Jeszcze w listopadzie 2012 roku ówczesny rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Sokołowski przekonywał, że nie będą one wykorzystywane jako środek przymusu bezpośredniego. Podkreślał, że policja zdecydowała się na tę inwestycję, bo potrzebowała dobrych urządzeń nagłaśniających. "Przy licznych manifestacjach i zgromadzeniach policja potrzebuje systemu nagłośnienia, który pozwala na dotarcie do tysiąca ludzi. Stary system już nie spełniał swojej roli" - wyjaśniał. Dodatkowe funkcje tych urządzeń nie są i nie będą wykorzystywane, ponieważ nie pozwala na to prawo" - zapewniał.
W 2012 roku Najwyższa Izba Kontroli negatywnie oceniła "przygotowanie i realizację przez Komendanta Głównego Policji zakupu mobilnych urządzeń rozgłaszających dużej mocy - LRAD". Izba zarzuciła m.in., że policja przed zakupem nie przetestowała sprzętu, został on tylko jej zaprezentowany bez uruchomienia emitera dźwięku. Tą prezentację negatywnie ocenił Główny Sztab Policji KGP. Pomimo tego 4 stycznia 2010 roku Komendant podjął decyzję o kupnie pięciu urządzeń, a 15 października jeszcze jednego.
Dodatkowo, zdaniem NIK, wartość zamówienia zawyżono "około dwukrotnie", "opis przedmiotu zamówienia został dokonany w sposób ograniczających konkurencję", "faktyczny sposób dokonanego odbioru zakupionych urządzeń nie gwarantował sprawdzenia poprawności wywiązania się przez wykonawcę z obowiązków określonych w umowie". Jak podała NIK, część zestawów miała zbyt krótkie kable zasilające i zbyt małe pokrowce. Wprawdzie wykonawca zapłacił karę umowną 65 tys. zł, ale za część brakującego wyposażenia i tak musiała zapłacić polska policja.
NIK skierowała sprawę do prokuratury. Ta wszczęła śledztwo, ale sprawę umorzyła. Jej decyzję podtrzymał w 2013 roku sąd. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Jabłoński, na podstawie informacji Komendy Głównej Policji, tłumaczył wtedy: "Zakup miał na celu uzyskanie nowoczesnych urządzeń rozgłaszających, które mają być wykorzystywane do przekazywania komunikatów, informacji i ostrzeżeń podczas akcji i operacji policyjnych prowadzonych w związku z klęskami żywiołowymi, katastrofami, awariami technicznymi oraz innymi zdarzeniami o charakterze nadzwyczajnym".
Mogą służyć tylko jako zwykłe głośniki
Kontrolerzy NIK zarzucili także, że "przeprowadzono również badań i analiz, czy użycie tej funkcji (wysyłania modulowanego sygnału wysokiej częstotliwości - red.) może być traktowane jako środek przymusu bezpośredniego". Zwrócili uwagę, że polska policja może używać tylko środków przymusu bezpośredniego, które są określone w rozporządzeniu Rady Ministrów w sprawie określenia przypadków oraz warunków i sposobów użycia przez policjantów środków przymusu bezpośredniego. "Rozporządzenie to nie wymienia użycia urządzeń akustycznych generujących sygnał modulowany wysokiej częstotliwości, który według dostępnych informacji może wywoływać silny ból, którego celem jest zmuszanie osoby poddanej jego działaniu na przykład do ucieczki" - napisali kontrolerzy NIK.
Również dzisiaj przepisy nie przewidują użycia systemu LRAD jako środka przymusu bezpośredniego.Nie wymienia go ustawa z 24 maja 2013 roku o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej. Wymienia takie środki, jak: siła fizyczna, kajdanki, kaftan bezpieczeństwa, pas obezwładniający, siatka obezwładniająca, kask zabezpieczający, pałka służbowa, wodne środki obezwładniające, pies służbowy, koń służbowy, pociski niepenetracyjne, chemiczne środki obezwładniające, przedmioty przeznaczone do obezwładniania osób za pomocą energii elektrycznej, cela zabezpieczająca, izba izolacyjna, pokój izolacyjny, kolczatka drogowa i inne środki służące do zatrzymywania oraz unieruchamiania pojazdów mechanicznych, pojazdy służbowe, środki przeznaczone do pokonywania zamknięć budowlanych i innych przeszkód, w tym materiały wybuchowe, środki pirotechniczne o właściwościach ogłuszających lub olśniewających.
Dezaktywacja przycisków
Nie dotarliśmy do żadnych informacji o tym, by w Polsce system LRAD zakupiony w 2010 roku był użyty zgodnie ze swoim przeznaczeniem - choć pojazdy z zamontowanym systemem pojawiały się przez dziesięć lat przy okazji różnych zgromadzeń publicznych, m.in. na kontrmanifestacjach smoleńskich, Marszu Równości, protestach przedsiębiorców. Taki radiowóz jeździł ostatnio po Krakowie. Z głośnika zachęcano do pozostania w domu w czasie pandemii COVID-19.
"Urządzenia do chwili obecnej ani razu nie zostały wykorzystane do rozpędzania tłumów (nie korzystano z nich do emitowania dźwięków o wysokiej częstotliwości)" - informuje nas insp. Ciarka. Odnosząc się do komentarza internauty, zapytaliśmy jeszcze, czy po 2010 roku ponownie polska policja kupiła pojazdy z LRAD. Inspektor Mariusz Ciarka zaprzeczył.
- Policja nie kupowała po 2010 roku takiego systemu. To są zakupy za poprzedniego rządu (PO-PSL - red.). Nie planujemy również takich zakupów w przyszłości. Ktoś celowo wprowadza w błąd, że zakupy za poprzednich rządów mają miejsce teraz - przekazał nam rzecznik.
"Urządzenia typu LRAD stosowane są do przekazywania komunikatów, informacji i ostrzeżeń celem uzyskania pewności zrozumienia wydawanych przez funkcjonariuszy poleceń w związku ze zgromadzeniami publicznymi, klęskami żywiołowymi, katastrofami, awariami technicznymi oraz innymi zdarzeniami o charakterze nadzwyczajnym. W związku z powyższym, używanie i wykorzystywanie ww. sprzętu sprzyja prawidłowemu wykonywaniu zadań przez Policję" - informował w 2017 roku w odpowiedzi na interpelację ówczesnego marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.
Jak podał NIK w 2012 roku, policja dezaktywowała przycisk uruchamiający sygnał o wysokiej częstotliwości "w celu przerwania niczym nieuzasadnionych spekulacji medialnych o zakupie". Zapłaciła za to 24 tys. zł.
Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Wojtek Łaski/East News