"Szykuje się nowy podatek!" - alarmują internauci, rozsyłając zrzut ekranu tytułu tekstu jednego z serwisów. Postom towarzyszą komentarze o "eurokołchodzie" i "goleniu frajerów". Tłumaczymy, z czym związana ma być opłata za ogrzewanie węglem i gazem - bo zaplanowano ją dopiero za kilka lat, nie będą jej ponosić właściciele lokali, a jej wysokość wciąż nie jest znana.
Artykuł, a często tylko screen strony z tytułem "Będzie nowy podatek od ogrzewania. Tyle wyniesie opłata za ogrzewanie węglem i gazem" jest w ostatnich dniach rozsyłany w mediach społecznościowych, wzbudzając pytania i komentarze. Na jednym z rozsyłanych zrzutów ekranu można przeczytać, że "w ramach działań Unii Europejskiej mających na celu ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, planowane jest wprowadzenie opłat za ogrzewanie" oraz że "nowa taryfa uderzy w użytkowników węgla, gazu, ekogroszku i oleju opałowego" i "upubliczniono już wysokość przewidywanych stawek za ogrzewanie".
Posty z takimi informacjami generują zainteresowanie internautów. Wpis z 7 lutego o wulgarnej treści: "Co k***a??!! Podatek od ogrzewania??" ma ponad 125 tys. wyświetleń na platformie X. Postów na ten temat było jednak więcej. "Gotowi na nowy podatek od ogrzewania, który eurokołchoz chce wprowadzić za 3 lata ??? Najlepsze jest to, że wg dyrektywy ETS2 najpierw za emisję CO2 zapłacisz w cenie węgla, gazu czy ekogroszku, a potem drugi raz w formie tego podatku. Golenia frajerów ciąg dalszy"; "'Tanio już było' nabiera rozpędu. Będziesz k***a płacił podatek od ogrzewania!"; "Szykuje się nowy podatek! Osoby, które ogrzewają budynki węglem lub gazem zapłacą nowy podatek. Wejdzie on w życie za cztery lata i wyniesie 45 euro za tonę CO2" - pisali internauci w serwisie X i na Facebooku.
Najbardziej rozpowszechniany tytuł z frazą "tyle wyniesienie opłata za ogrzewanie węglem i gazem" pochodzi z artykułu opublikowanego na portalu Eska.pl. Napisano w nim, że nowy podatek będzie wynikał z rozszerzenia systemu handlu uprawnień do emisji dwutlenku węgla (tzw. EU-ETS lub krócej ETS). W tekście podano konkretne kwoty, o jakie mają wzrosnąć rachunki osób ogrzewających domy węglem lub gazem. "Zakładając, że gospodarstwa domowe emitują przeciętnie 6 ton CO2 w ciągu roku, szacuje się, że opłata będzie wynosić około 45 euro za tonę, co po przeliczeniu daje kwotę około 1200 złotych" - napisano. Zaznaczono, że "kwoty nie są jeszcze znane i najpewniej zostaną ogłoszone w lipcu 2026 roku, tuż przed wprowadzeniem nowego podatku". W ten sposób podana informacja pod chwytliwym tytułem o "nowym podatku" wprowadzała internautów w błąd.
Wyjaśniamy: ogrzewanie domów paliwami kopalnymi zostanie włączone w system handlu emisjami CO2 (tzw. ETS 2), ale - wbrew sensacyjnemu nagłówkowi - nieprawdą jest, że znamy już wysokość tych opłat. Ponadto nie zostało przesądzone, kiedy ten system zacznie działać, bo ustalone są dwie możliwe daty: 2027 lub 2028 rok.
Co to jest ETS
Unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 (z ang. Emission Trading System, EU-ETS) funkcjonuje w Unii Europejskiej już od 2005 roku. Pierwotnie miał być krokiem do realizacji celu obniżenia do 2012 roku emisji dwutlenku węgla o 5 proc. względem poziomu z 1990 roku - do czego państwa UE zobowiązały się w Porozumieniu z Kioto. Obowiązuje jednak do dzisiaj, a jego obecna perspektywa finansowa kończy się w 2030 roku, gdy emisje CO2 mają się zmniejszyć już o 55 proc. zgodnie z założeniami planu Gotowi na 55 (z ang. Fit for 55).
System ETS opiera się na zasadzie "kto emituje, ten płaci": celem jest uwzględnienie kosztu emisji CO2 w produkcji energii czy innych produktów przemysłowych. Ma skłonić przedsiębiorstwa do szukania mniej emisyjnych i bardziej ekologicznych alternatyw, których koszt - również przez brak obowiązku kupowania uprawnień do emisji CO2 - będzie mniejszy. ETS działa na podstawie uprawnień. Każde przedsiębiorstwo działające w branży objętej systemem i emitujące dwutlenek węgla musi kupić uprawnienie na każdą jego wyemitowaną tonę.
Cena uprawnień waha się w zależności od podaży i popytu na nie. Jak tłumaczyliśmy w Konkret24, uprawnieniami w ramach systemu ETS handlują ze sobą m.in. państwa członkowskie, które mogą sprzedawać niewykorzystane uprawnienia z własnej puli lub kupować z puli innych krajów na specjalnej giełdzie. Dla przykładu 6 lutego 2024 roku uprawnienie do emisji jednej tony CO2 w systemie ETS kosztowało 63,60 euro, ale na początku 2024 roku było to ponad 80 euro.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kowalski: na handlu uprawnieniami do emisji CO2 "straciliśmy 33 miliardy złotych". Czego nie mówi?
Rozszerzenie ETS, czyli ETS 2
Co mają jednak wspólnego firmy emitujące CO2 i mieszkania ogrzewane paliwami kopalnymi - w przypadku Polski głównie gazem, węglem lub olejem opałowym? Otóż jak dotychczas system ETS, tzw. ETS 1, obejmował wyłącznie przedsiębiorstwa wytwarzające energię elektryczną, produkujące i przetwarzające metale, przemysł mineralny i przemysł papierniczy. Na każdą tonę CO2 wyemitowaną w produkcji tych dóbr firma musi kupić unijne uprawnienie. Tym samym obywatele UE już pośrednio ponoszą koszty systemu ETS, które zawarte są m.in. w rachunkach z prąd czy w cenach niektórych materiałów budowlanych.
Państwa członkowskie UE zobowiązały się jednak do dalszego ograniczania emisji gazów cieplarnianych, o 55 proc. do 2030 roku, w związku z czym podjęto decyzję o rozszerzeniu systemu ETS na kolejne branże i gałęzie przemysłu. Dlatego w 2021 roku zapowiedziano powstanie tzw. systemu ETS 2. Po dwuletnich negocjacjach ustalono, że obejmie on transport drogowy, żeglugę i budownictwo, w tym właśnie ogrzewanie domów i mieszkań paliwami kopalnymi. Decyzja w tej sprawie już zapadła, a szczegóły zapisano w unijnej dyrektywie z 10 maja 2023 roku. Czy oznacza to, że wiemy, ile wyniesie opłata za ogrzewanie węglem i gazem, jak sugeruje udostępniany w mediach społecznościowych tekst? Nie, takie twierdzenia wynikają z błędnej interpretacji kwoty 45 euro zapisanej w dyrektywie.
Skąd się wzięło 45 euro
Jak cytujemy wyżej, w tekście na portalu Eska.pl napisano z jednej strony, że "opłata będzie wynosić około 45 euro za tonę, co po przeliczeniu daje kwotę około 1200 złotych", a jednocześnie, że "kwoty nie są jeszcze znane". Bo rzeczywiście wysokości opłat wciąż nie są znane. Wiadomo jedynie, że podobnie jak w dotychczasowym systemie ETS ceny uprawnień nie będą narzucone odgórnie, lecz będą wynikać z praw podaży i popytu.
Skąd więc w przekazach medialnych bierze się kwota 45 euro? To ustalony przez Unię Europejską górny pułap cenowy: jeśli w ciągu pierwszych trzech lat działania nowego systemu cena za wyemitowanie jednej tony CO2 przekroczy tę kwotę, do sprzedaży zostanie uwolniona dodatkowa pula uprawnień ze specjalnej rezerwy, co ma obniżyć cenę z powrotem poniżej 45 euro. To samo stanie się, jeśli cena uprawnień będzie rosła "zbyt szybko" (dokładne warunki opisano w dyrektywie). Ten górny pułap cenowy to jedna z podstawowych różnic między nowym a starym systemem ETS, gdzie takiej granicy nie przewidziano. Górnego pułapu nie było w pierwotnej wersji projektu o ETS 2, ale taką poprawkę zgłosili polscy europosłowie: Jerzy Buzek i Adam Jarubas.
Oczywiście ceny za emisję CO2 nie będą nakładane bezpośrednio na właścicieli domów ogrzewanych gazem, węglem lub olejem opałowym. Dlatego nie będzie to "nowy podatek" jak np. VAT. Uprawnienia do emisji będą musiały kupować firmy dostarczające paliwa do odbiorców. Należy się jednak spodziewać, że będą przerzucać ten koszt na konsumentów i doliczać cenę zakupionych uprawnień do rachunków za ogrzewanie. Dlatego jeśli ktoś po wejściu w życie systemu nadal będzie ogrzewać dom paliwami kopalnymi, powinien się przygotować na to, że będzie płacić więcej. Warto też pamiętać, że w przypadku ogrzewania węglem dopłata będzie wyższa, bo emituje on więcej dwutlenku węgla niż gaz czy olej opałowy.
Łagodny start i fundusz klimatyczny
A kiedy system ETS 2 wejdzie w życie? Komisja Europejska przygotowała tzw. łagodny start. W unijnej dyrektywie datę ustalono na 1 stycznia 2027 roku, ale zastrzeżono, że jeśli w 2026 roku ceny gazu przekroczą określony pułap, wdrożenie zostanie przesunięte na 2028 rok. Ponadto w pierwszym roku na rynek zostanie przekazane 30 proc. więcej uprawnień do emisji, co ma wpłynąć na ich niższą cenę.
Warto również przypomnieć, że środki, które przedsiębiorstwa przeznaczą na zakup uprawnień do emisji CO2 w ramach ETS 2, podobnie jak w poprzednim systemie ETS 1, będą trafiać do polskiego budżetu. Według dyrektywy należy wykorzystywać je na działania klimatyczne, czyli np. na dofinansowania do mniej emisyjnego ogrzewania domów lub jako środki społeczne. Te drugie dotyczą przede wszystkim Społecznego Funduszu Klimatycznego, który został stworzony razem z ETS 2. W założeniu pieniądze za uprawnienia do emisji mają trafiać do funduszu, z którego państwa członkowskie będą dofinansowywać np. inwestycje w renowacje energetyczną budynków czy wymianę systemów ogrzewania dla najbardziej narażonych grup, "takich jak gospodarstwa domowe dotknięte ubóstwem energetycznym".
Według danych Ministerstwa Klimatu i Środowiska w latach 2013-2021 z tytułu handlu uprawnieniami do emisji CO2 wpłynęło do polskiego budżetu 51 mld zł.
Jak wyliczył Polski Instytut Ekonomiczny, w latach 2021-2027 Polska dostanie z UE 26,6 mld euro na transformację energetyczną. Będzie największym beneficjentem tych środków. Dlatego właśnie eksperci (m.in. Joanna Flisowska z think tanku Instytut Reform w rozmowie z "Gazetą Wyborczą") mówią, że do momentu wprowadzenia ETS 2 jest jeszcze czas i są środki na termomodernizację budynków mieszkalnych, dzięki której można będzie uniknąć wyższych opłat za ogrzewanie. Bo o ile wiadomo już, że po 2027 lub 2028 roku te opłaty w przypadku gazu, węgla czy oleju opałowego wzrosną, to nie wiadomo jeszcze, o ile.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock