"Polscy najemnicy" na froncie rosyjskiej propagandy


Polscy żołnierze zostali wysłani do walki w Donbasie – taką informację podał na oficjalnej konferencji prasowej przedstawiciel Milicji Ludowej samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej. Tego typu doniesienia pojawiają się w rosyjskojęzycznych mediach od samego początku walk na wschodzie Ukrainy. Łączy je nie tylko powtarzający się motyw „polskich najemników”, ale także fakt, że są nieprawdziwe. Prześledziliśmy historię tej dezinformacji.

„Ukraińskie Siły Zbrojne (ros. Вооружённые Силы Украины – ВСУ) przerzuciły w okolice Trechizbienki (ukr. Трьохізбенка - red.) polskich najemników” – tak zatytułowany film pojawił się w rosyjskojęzycznym kanale „News-Front” w serwisie YouTube. Jest to zapis trzyminutowej konferencji prasowej Andrieja Maroczko – „oficjalnego przedstawiciela Milicji Ludowej Ługańskiej Republiki Ludowej” – z połowy października, podczas której ubrany w wojskowy mundur mężczyzna porusza kilka tematów poświęconych sytuacji na wschodnioukraińskim froncie.

Poza informacją o konflikcie w szeregach ukraińskiej armii mówi też o wymienionych w tytule filmu najemnikach. – Zgodnie z naszymi ustaleniami, 14 października w okolice Trechizbienki, w strefę kontrolowaną przez 53. zmechanizowaną brygadę USZ przybyło do trzydziestu żołnierzy wyposażonych w broń NATO i rozmawiających po polsku – doprecyzowuje Maroczko. Informację podchwyciło kilka rosyjskojęzycznych portali.

„Nie ma tam obcokrajowców”

Podważenia i obalenia informacji o Polakach podjął się portal „StopFake”, zajmujący się weryfikacją informacji o wydarzeniach na Ukrainie. Dziennikarze skontaktowali się z centrum prasowym Zjednoczonych Sił Operacyjnych, stworzonych do działań na zajętych przez separatystów terenach, i zapytali o prawdziwość informacji o polskich żołnierzach. „Możemy powiedzieć jedno: na obszarze przeprowadzania operacji ZSO znajdują się wyłącznie żołnierze ukraińscy. Nie ma tam żadnych obcokrajowców” – brzmiała odpowiedź.

fałsz

Interesujące informacje przynosi także analiza zdjęcia dołączonego m.in. do artykułu portalu „Noworosja”. Tekstowi zatytułowanemu "Ukraińskie Siły Zbrojne przerzuciły w granice Ługańskiej Republiki Ludowej polskich najemników w ekwipunku NATO" towarzyszy zdjęcie mężczyzn w mundurach polskiego wojska. Po wprowadzeniu fotografii do wyszukiwarki Google Grafika można dowiedzieć się, że zdjęcie zostało prawdopodobnie pobrane z bazy agencji Getty Images lub AFP.

W opisie w serwisie fotograficznym napisano, że widnieje na nim „polski żołnierz komunikujący się przez radio podczas międzynarodowych ćwiczeń wojskowych sił litewskich, polskich i ukraińskich „Maple Arch 2012”. Fotografia została wykonana we wrześniu 2012 w okolicach litewskiego miasta Święciany, nie ma zatem nic wspólnego z walkami na wschodzie Ukrainy.

prawda

Analiza zdjęcia w Google Grafika i Yandex Grafika pokazuje również, że temat „polskich najemników” walczących na ukraińskiej wojnie nie jest w sieci żadną nowością. Zdjęcie, o którym mowa, zostało wykorzystane np. we wrześniu 2014 roku na jednym z rosyjskich portali w tekście zatytułowanym „Polscy najemnicy złapani przez milicję”. Pojawiło się także w rosyjskojęzycznym intrenecie w lipcu 2016 r., tym razem z opisem "Kijów tworzy armię najemników w regionie ługańskim. Przetransportowano tam Polaków". Takie doniesienia są rozpowszechniane od początku konfliktu w 2014 roku i powracają co jakiś czas jak bumerang.

Firma ministra i „szakale”

Już w maju 2014 roku, a więc miesiąc po rozpoczęciu działań w Donbasie, polski portal zmianynaziemi.pl alarmował, że „w mediach rosyjskich pojawiają się też informacje, że w starciach pod Słowiańskiem dowodzenie wspomagali polscy wojskowi. Wszystko to zaczyna się składać w bardzo niebezpieczny scenariusz”.

Pięć dni później samozwańczy mer Słowiańska Wiaczesław Ponomariow poinformował, że wśród ofiar antyterrorystycznej akcji na wschodzie Ukrainy (ATO) znaleźli się agencji FBI i CIA oraz 6 członków polskiej firmy ASBS Othago. Skrót pochodzi od nazwiska byłego polskiego ministra spraw wewnętrznych, który „Analizy Systemowe Bartłomiej Sienkiewicz” założył w 2002 roku. Informacje o udziale kogokolwiek z ASBS w akcjach na Ukrainie dementował wtedy na łamach „Rzeczpospolitej” rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, na czele którego stał Sienkiewicz. - Jest to fragment rosyjskiej maszyny propagandowej, którą Federacja Rosyjska traktuje tak samo jak broń, czołgi czy samoloty – mówił Paweł Majcher.

Doniesienia o udziale najemników z ASBS były tym bardziej nieprawdopodobne, że jak wspomniał rzecznik w tamtym wywiadzie, „ASBS Othago zakończyła swoją działalność gospodarczą w 2013 roku”, a więc jeszcze przed rozpoczęciem działań wojennych w Donbasie. Nie przeszkadzało to jednak ogólnoświatowej stacji Russia Today wspomnieć o Polakach w dużym materiale na temat zagranicznych najemników walczących z separatystami.

Informacje rozpowszechnione przez RT zyskały światowy rozgłos. Zostały podane dalej na niszowych portalach m.in. w Czechach, na Słowacji, czy na Węgrzech. Temat był żywy do końca 2014 roku m.in. za sprawą pełniącego obowiązki ministra bezpieczeństwa państwowego samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Leonida Baranova, który donosił aż o 105 polskich „psach wojny”. W Polsce o jego rewelacjach pisał m.in. „Fakt”.

W 2015 roku, kiedy intensywność działań wojennych nieco wygasła, zmniejszyła się też częstotliwość publikowania materiałów na temat „polskich najemników”. Jednak już rok później liczba takich doniesień rosła wprost proporcjonalnie do liczby strzałów oddawanych na ukraińskim froncie. Telewizja „Biełsat” informowała w styczniu, że separatyści twierdzą, że najpierw w Ługańskiej Republice Ludowej widziano Polaków z biało-czerwonymi naszywkami, „przemieszczających się samochodami z napisem „Szakale” i logotypem w kształcie wilczej łapy”, a dwa dni później Eduard Basurin, zastępca dowódcy sztabu generalnego DRL, podał do wiadomości, że w pobliżu miejscowości Szyrokino przebywają obywatele Polski i Turcji, po czym dodał, że w przyległych miastach odnotowano fakty porywania kobiet, które są „tuszowane przez ukraińskie władze”.

Polskie najemniczki

Innym wątkiem w opowieści o „polskich najemnikach” są historie mówiące o „polskich najemniczkach”. Zgodnie z informacjami zebranymi przez portal dziennikarzy śledczych VSquare informacje na temat Polek-snajperek krążą w sieci i mediach, podobnie jak w przypadku samych żołnierzy, praktycznie od samego początku konfliktu. W kwietniu ubiegłego roku powróciły za sprawą Andrieja Maroczko, rzecznika Milicji Ludowej Ługańskiej Republiki Ludowej, który przekazał prasie informację o przybyłej na Donbas grupie snajperek, w większości kobiet z Polski, Litwy i Łotwy. To ten sam Maroczko, który w październiku tego roku mówił o 30 polskich najemnikach.

fałsz

Rok temu wideo z wypowiedzią Maroczko na swoim profilu w serwisie YouTube opublikował kanał informacyjnej stacji rosyjskiej telewizji publicznej Rassija24, który śledzi ponad 2,3 miliona internautów. Nagranie zostało zatytułowane „Polskie kobiety-snajperki walczą na Ukrainie”.

Trzy miesiące wcześniej o polskich snajperkach mówił też Eduard Barusin, zastępca naczelnika sztabu armii samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej, który informował już w przeszłości o walczących „obywatelach Polski i Turcji”. Barusin, powołując się na informacje wywiadu wojskowego, donosił o przerzuceniu 20-osobowego kobiecego oddziału na przedmieścia Doniecka.

Oprócz słów na temat snajperek, nie padały żadne inne dowody na działania Polek w strefie konfliktu. Większość artykułów dotyczących tego tematu opatrzona jest zdjęciami uzbrojonych mężczyzn.

MON dementuje

O obecność polskich żołnierzy w Donbasie zapytaliśmy w Ministerstwie Obrony Narodowej. Przesłana odpowiedź jest jednoznaczna. - Od początku konfliktu w Donbasie, tj. od 2014 roku, Siły Zbrojne RP nie uczestniczyły w żadnej misji pokojowej czy stabilizacyjnej – informuje Biuro Prasowe MON.

- Informacje przekazywane przez różnego rodzaju media i portale internetowe (głównie rosyjskie) o rzekomym zaangażowaniu polskich żołnierzy, których dla wzmocnienia negatywnego przekazu nazywa się „najemnikami”, w konflikt na wschodzie Ukrainy, są nieprawdziwe. Są elementem prowadzonych celowych działań dezinformacyjnych – dodał MON.

- Służy to uwiarygodnianiu własnego (rosyjskiego – red.) przekazu, który brzmi tak: Donbas jest broniony przed Zachodem, który wykorzystuje Ukrainę – komentuje działania dezinformacyjne Kamil Basaj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń, zajmującej się zjawiskiem obcego oddziaływania informacyjnego, dezinformacji i propagandy. Dodaje, że w narracji użyto akurat polskich żołnierzy, by "pokazać, że po pierwsze nasz kraj jest ubezwłasnowolniony przez Stany Zjednoczone, a do tego że celem polskich sił zbrojnych jest zaatakowanie najpierw Donbasu, a potem Rosji".

Długofalowa dezinformacja trafia do społeczeństwa

- To zrozumiałe, że takie informacje pojawiają się od początku konfliktu, ponieważ w przypadku dezinformacji krótkookresowe działania nie przynoszą rezultatu - tłumaczy Basaj. - Dopiero długofalowe trafiają do społeczeństwa. Najlepiej działa to na wewnętrznym rynku rosyjskim, gdzie popularna jest narracja o Rosji jako „oblężonej twierdzy”.

Ekspert doradza też, jak bronić się przed dezinformacją. – Powinno pojawiać się dementi ze strony MON-u, do którego mogliby się odwoływać zwykli obywatele. Oczywiście oni też muszą wyrobić w sobie potrzebę weryfikacji, ale na takie sygnały najlepiej działać instytucjonalnie. Obojętnie, czy będzie to oficjalna strona ministerstwa, ich strona na Facebooku, czy profil na Twitterze.

Swoje standardy działania w takich sytuacjach przekazał Konkret24 także sam resort. - Ministerstwo Obrony Narodowej wielokrotnie dementowało tego rodzaju fałszywe informacje. Natomiast wdawanie się w polemikę z portalami internetowymi, które prawdopodobnie zostały utworzone i są przeznaczone wyłącznie do takich działań, może powodować odwrotny efekt, czyli wzmocnienie fałszywych informacji i ich szerszego wydźwięku w przestrzeni publicznej. Z tego względu, decyzje o ewentualnej reakcji na dezinformację MON podejmuje odrębnie po analizie każdego przypadku – zapewniło biuro prasowe resortu obrony.

Kilku Polaków walczy na Ukrainie

W lutym tego roku podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. służb specjalnych posłowie zapoznali się z informacjami Służby Wywiadu Wojskowego, Agencji Wywiadu i Ośrodka Studiów Wschodnich na temat obecności Polaków w Donbasie. - Kilku Polaków walczy na Ukrainie po stronie separatystów, około dziesięciu po stronie ukraińskiej – powiedział po posiedzeniu przewodniczący komisji Marek Opioła. - Ze strony realnych władz ukraińskich i batalionów ochotniczych sprawa jest trudna do zweryfikowania, bo są to osoby, które są mniejszością ukraińską w Polsce, czy studiowały w Polsce, mają polskie paszporty - mówił. - Oblicza się, że może to być około dziesięciu osób - dodał.

Te informacje ciężko jednak uznać za sensacyjne. Już w 2015 roku Kacper Rękawek – ekspert ds. terroryzmu z Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych – w swojej pracy opartej na wielu rzetelnych źródłach pisał o 16 wojownikach, z których dziesięciu walczy po stronie ukraińskiej.

Taka liczba nie ma jednak nic wspólnego z tym, co przez cztery ostatnie lata podawały rosyjskie media. Dla porównania, tylko w lipcu zeszłego roku znany z informowania o cudzoziemcach w Donbasie Andriej Moroczko donosił o 120 polskich najemnikach, a cztery miesiące wcześniej rosyjska agencja prasowa RIA-Novosti donosiła o „setkach” Polaków zabitych w czasie działań wojennych na wschodzie Ukrainy. Nie jest także prawdą informacja podawana przez przedstawicieli samozwańczych republik i rosyjskie media, że na froncie walczą polscy żołnierze.

Polacy nie mogą służyć w obcej armii. Taki czyn zagrożony jest karą więzienia od 3 miesięcy do lat 5.

Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; StopFake, VSquare; zdjęcie tytułowe: Alexander Ermochenko | PAP/EPA

Pozostałe wiadomości

Po głośnej imprezie w hotelu poselskim Łukasz Mejza tłumaczył z mównicy sejmowej, że w nocy bronił "tradycji polegających na wspólnym, chóralnym śpiewaniu". A w rozmowie z TVN24 tłumaczył się całodniową pracą w sejmowych komisjach i na posiedzeniach. Sprawdziliśmy więc aktywność parlamentarną tego posła PiS. Nie jest to długa analiza.

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Źródło:
Konkret24

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski uważa, że nikt nie będzie mógł go zastąpić, jeśli zostanie zawieszony po ewentualnym postawieniu przed Trybunałem Stanu. Przestrzega, że nie będzie komu podpisywać dokumentów, a rynek medialny zostanie wręcz "zatrzymany", tak jak i działania koncesyjne. Prawnicy oceniają, że przewodniczący KRRiT się myli.

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Źródło:
Konkrtet24

To nie ściema kampanijna - tłumaczył minister nauki Dariusz Wieczorek, pytany o obiecane przez Lewicę tysiąc złotych dla studenta. I wyjaśniał, że nie była to obietnica, że "to jest pewien błąd, który wszyscy popełniamy". Przypominamy więc, kto z Lewicy publicznie obiecywał to w kampanii wyborczej.

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Źródło:
Konkret24

"Wystarczy spojrzeć na dane historyczne i zobaczyć, że zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i Platforma Obywatelska, to frekwencja jest niższa" - przekonywał dzień po drugiej turze wyborów samorządowych szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek. Dane PKW o frekwencji nie potwierdzają jego słów.

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości forsują w mediach przekaz, że wraz z powrotem Donalda Tuska na fotel premiera źle się dzieje na ryku pracy. Mateusz Morawiecki jako "dowód" pokazuje mapę z firmami, które zapowiedziały zwolnienia grupowe. Jak sprawdziliśmy, takich zwolnień nie jest więcej, niż było za zarządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci tłumaczą, czego są skutkiem.

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Ukraińcy mają większe prawa w Polsce niż Polacy" - stwierdził jeden z internautów, który rozsyłał przekaz o przyjęciu przez Senat uchwały "o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi". Posty te zawierają szereg nieprawdziwych informacji.

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

"Coś się szykuje" - przekazują zaniepokojeni internauci, rozsyłając zdjęcie zawiadomienia o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie samochodu jako świadczenia na rzecz jednostki wojskowej. Uspokajamy: dokument wygląda groźnie, lecz nie jest ani niczym nowym, ani wyjątkowym.

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Źródło:
Konkret24

Po pogrzebie Damiana Sobola, wolontariusza, który zginął w izraelskim ostrzale w Strefie Gazy, internauci zaczęli dopytywać, co wokół jego trumny robiły swastyki i czy były prawdziwe. Sprawdziliśmy.

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Tysiące wyświetleń w mediach społecznościowych ma fotografia dwóch mężczyzn jedzących coś na ulicy przed barem. Jeden to prezydencki doradca Marcin Mastalerek, drugi stoi bokiem, twarzy nie widać. Internauci informują, że to prezydent Duda, który podczas pobytu w Nowym Jorku poszedł ze swoim doradcą na pizzę do baru. Czy na pewno?

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

Według krążącego w sieci przekazu po zmianie prawa Ukraińcom łatwiej będzie uzyskać u nas kartę pobytu na trzy lata. A to spowoduje, że "do Polski będą ściągać jeszcze większe ilości Ukraińców". Przekaz ten jest manipulacją - w rzeczywistości planowane zmiany mają uniemożliwić to, by wszyscy Ukraińcy mogli uzyskiwać karty pobytu i pozostawać u nas trzy lata.

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

Źródło:
Konkret24

Ponad milionowe zasięgi generuje w polskiej sieci przekaz, że od początku lipca nie będzie można w Niemczech w weekendy jeździć samochodami osobowymi. Powodem ma być troska o środowisko. Uspokajamy: nie ma takich planów.

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

Źródło:
Konkret24

Czy Amerykański Czerwony Krzyż nie przyjmuje krwi od osób zaszczepionych przeciw COVID-19? Taką teorię, na podstawie pytań z formularza tej organizacji, wysnuli polscy internauci. Kwestionariusz jest prawdziwy, teoria już nie.

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Źródło:
Konkret24

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Sceptycy pandemii COVID-19 i przeciwnicy wprowadzonych wtedy obostrzeń szerzą ostatnio narrację, jakoby "niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii". Wiele wpisów z taką informacją krąży po Facebooku i w serwisie X. Nie jest to jednak prawda.

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawiły się dramatyczny zbiór nagrań, rzekomo z potężnej burzy, która przeszła nad Dubajem. Niektóre z nich nie mają jednak nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Wyjaśniamy.

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Źródło:
Konkret24

Posłanka PiS Joanna Lichocka zaalarmowała swoich odbiorców, że we Wrocławiu powstał "ruchomy meczet". W poście nawiązała do kwestii nielegalnych migrantów, Donalda Tuska i Unii Europejskiej. Posłanka mija się z prawdą. Pokazujemy, co rzeczywiście stoi przy Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska.

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

Źródło:
Konkret24

"Głosują, jak im patroni z Niemiec każą", "lista hańby europosłów", "komu podziękować za pakiet migracyjny" - z takimi komentarzami rozsyłane jest w sieci zestawienie mające pokazywać, jak 25 polskich europosłów rzekomo głosowało "w sprawie pakietu migracyjnego". Tylko że grafika zawiera błędy i nie przedstawia, jak rzeczywiście ci europosłowie głosowali. Wyjaśniamy.

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

Źródło:
Konkret24

Według posłanki PiS Marleny Maląg proponowane przez obecny rząd "babciowe" oznacza likwidację programu wprowadzonego przez rząd Zjednoczonej Prawicy. "Znów oszukali?", "będą zabierać?" - pytała była minister rodziny. To manipulacja. Wyjaśniamy, czy rodzice rzeczywiście stracą na nowym świadczeniu.

Maląg: "babciowe" oznacza likwidację rodzinnego kapitału opiekuńczego. Co pominęła była minister?

Maląg: "babciowe" oznacza likwidację rodzinnego kapitału opiekuńczego. Co pominęła była minister?

Źródło:
Konkret24

Sugerując się tekstami niektórych serwisów internetowych, polscy internauci gratulują Słowakom, że "odrzucili pakt migracyjny" i piszą, że rząd Donalda Tuska powinien zrobić to samo. Sęk w tym, że Słowacja nic nie odrzuciła, a Polska - i Węgry - przyjmują takie samo stanowisko. Wyjaśniamy, na czym polega rozpowszechniany w internecie manipulacyjny przekaz.

Słowacja "odrzuca unijny pakt migracyjny, a Polska?" Uproszczenie i manipulacja

Słowacja "odrzuca unijny pakt migracyjny, a Polska?" Uproszczenie i manipulacja

Źródło:
Konkret24

Salon kosmetyczny z eksperymentalną terapią odchudzającą komarami jakoby działał w Gdańsku. Uchodźczyni z Ukrainy, która go prowadziła, miała na tym zarobić ponad milion złotych - wynika z rzekomego materiału stacji Euronews. Rozpowszechniają go w sieci prorosyjskie konta. Jest sfabrykowany.

Terapia odchudzająca komarami, fałszywe dokumenty i Ukrainka z milionem złotych. Nic tu nie jest prawdą

Terapia odchudzająca komarami, fałszywe dokumenty i Ukrainka z milionem złotych. Nic tu nie jest prawdą

Źródło:
Konkret24

W 2023 roku pierwszy raz od trzech lat spadła liczba osób, wobec których zarządzono kontrolę operacyjną. Wśród nich były też inwigilowane Pegasusem. Cały czas jest to jednak więcej niż przed objęciem rządów przez Zjednoczoną Prawicę.

Nie tylko Pegasus. Ile osób służby inwigilowały w 2023 roku?

Nie tylko Pegasus. Ile osób służby inwigilowały w 2023 roku?

Źródło:
Konkret24