Ponad milionowe zasięgi generuje w polskiej sieci przekaz, że od początku lipca nie będzie można w Niemczech w weekendy jeździć samochodami osobowymi. Powodem ma być troska o środowisko. Uspokajamy: nie ma takich planów.
"Od 1 lipca Niemcy wprowadzają całkowity zakaz jazdy w weekendy ze względu na CO2" - taka informacja widnienie na filmie pokazującym ruch samochody na jakiejś drodze. Film ten jest masowo rozpowszechniany przez polskich internautów, na jednym z polskich kont na TikToku ma ponad milion odsłon.
Internauci alarmują: "To dokręcanie śruby"
Pod tym nagraniem w komentarzach głosy krytykujące pomysł łączą się z wyrazami niedowierzania. "Brak mózgu się komuś aktywował"; "Czy ktoś może to potwierdzić ? Bo dla mnie to jest jakaś fantastyka!!!"; "Skąd ci ludzie biorą te pomysły?" - reagują internauci (pisownia postów oryginalna). Część z nich wpisuje ów rzekomy zakaz w szerszy kontekst teorii spiskowej o bezdusznych możnych tego świata, którzy krok po kroku, nie licząc się ze zwykłymi obywatelami, odbierają im podstawowe wolności. Ponadto w komentarzach jest też kontekst antyunijny.
"To, co jeszcze niedawno było nazywane spekulacją, dzisiaj jest wprowadzane w życie, bowiem Niemcy wymyślili sobie ochronę środowiska i CO2, i chcą wprowadzić od 1 lipca tego roku całkowity zakaz poruszania się zwykłym obywatelom samochodami osobowymi. I t nie tylko nam, Polakom, zabronią wjazdu do Niemiec na weekendy, ale także swoim obywatelom" - przekonuje na swoim TikToku jeden z polskich internautów. I dalej mówi: "To jest właśnie takie dokręcanie śruby i doprowadzenie do tego, by zwykły szary człowiek nie mógł się przemieszczać, nie mógł korzystać ze swojego samochodu". To nagranie ma już prawie 800 tys. odsłon.
Rzekomy zakaz jest łączony z fałszywi teoriami wokół idei 15-minutowego miasta, według których mieszkańcy będą w nich więzieni. "Powoli wprowadzaja miasta 15 minutowe.Zaczynaja od Weekendu. A ludzie nie wierzyli śmiało się że to nie możliwe"; "Zaczyna się od weekendów a skończy na miastach 15sto minutowych" - piszą internauci w sieci. Część jednak zwraca uwagę, że mieszkają w Niemczech, ale nic o nowym zakazie od 1 lipca nie słyszeli. Inni - że taki zakaz obowiązuje już od dawna. Jeszcze inni - że zakaz jeszcze nie wszedł w życie.
O rzekomym zakazie napisał też 17 kwietnia na platformie X Alex Jones, popularny amerykański tropiciel spisków. "Niemcy ogłosiły plan wprowadzenia zakazu jazdy samochodami w weekendy. Zanim ludzie się obudzą, samochody osobowe zostaną zakazane" - ocenił. Jego wpis ma ponad 300 tys. odsłon.
Obecnie w Niemczech obowiązuje zakaz jazdy samochodów - ale ciężarowych i to tylko w niedziele od północy do godziny 22, podczas świąt państwowych, zaś w wakacje na wybranych drogach także w soboty. Czy od 1 lipca 2024 roku wchodzi w życie podobne ograniczenie dla aut osobowych? Sprawdziliśmy.
Nie ma zmiany prawa. To tylko luźna sugestia ministra
Informacja, jakoby w Niemczech planowano wprowadzić zakaz jazdy samochodami osobowymi w weekendy, rozszedł się w mediach społecznościowych po tym, jak 12 kwietnia niemieckie media ujawniły treść listu, który minister cyfryzacji i transportu Niemiec Volker Wissing z FDP napisał do szefów grup parlamentarnych SPD, Zielonych i FDP. Ostrzegał w nim przed drastycznymi ograniczeniami dla kierowców, jeśli koalicja rządowa nie uzgodni reformy ustawy o ochronie klimatu. Jego zdaniem, aby sprostać celom obecnej ustawy klimatycznej, Niemcy "musiałyby natychmiast zaoszczędzić 22 mln ton emisji CO2". Według polityka takich oszczędności nie osiągnie się za pomocą ograniczenia prędkości lub innych środków, a jedynie poprzez doraźną rezygnację z jazdy samochodami osobowymi i ciężarowymi "na dwa dni w tygodniu". Wissing mówił o tym również tego samego dnia w radiu Deutschlandfunk.
Jak wyjaśniał 12 kwietnia w serii wpisów na platformie X Michał Kędzierski, analityk z Zespołu Niemiec i Europy Północnej Ośrodka Studiów Wschodnich, przyjęta w 2019 roku ustawa wyznacza maksymalne roczne wartości emisji dla sektorów gospodarki (energetyki, przemysłu, transportu, budownictwa, rolnictwa oraz odpadów) do 2030 roku. Kędzierski napisał: "odpowiedzialność za ich egzekwowanie ponoszą właściwe ministerstwa. W przypadku niewywiązania się z rocznych celów (limitów emisji) nadzorujący dany sektor resort jest zobligowany do przygotowania w ciągu 3 miesięcy planu naprawczego, zawierającego instrumenty szybkiego zmniejszenia emisji, który miałby umożliwić powrót na ustawowo wyznaczoną ścieżkę redukcji".
"Liberałowie [z FDP] od początku chcieli zmienić ustawę tak, aby emisje były rozliczane łącznie, a nie sektorowo (np. żeby energetyka mogła 'rekompensować' transport), i aby przenieść odpowiedzialność i obowiązek wdrażania instrumentów szybkiej redukcji z poszczególnych resortów na cały rząd. To też zostało uzgodnione w umowie koalicyjnej i taki projekt został przygotowany, ale utknął w licznych koalicyjnych sporach" - tłumaczył analityk.
Krytyka nawet ze strony koalicjantów ministra
Jak informują niemieckie media, słów ministra Wissinga nie należy odczytywać jako zapowiedzi zmian. Miały tylko skłonić koalicjantów do przyśpieszenia prac legislacyjnych. Jednak zapowiedzi Volkera Wissinga spotkały się z krytyką nawet koalicjantów jego ugrupowania. "My, Zieloni, nie uważamy zakazu jazdy samochodami za sensowne rozwiązanie. Odpowiedzialny minister nie powinien wzbudzać nieuzasadnionych obaw" – tak o propozycji ministra wypowiedziała się liderka grupy parlamentarnej Partii Zielonych Katharina Droege. Wezwała ministra do przedstawienia rozsądnych sugestii dotyczących ochrony klimatu w transporcie. A wiceszef frakcji socjaldemokratów (SPD) Detlef Mueller powiedział: "Straszenie absurdalnymi propozycjami wcale nie pomaga w ochronie klimatu w sektorze transportu, wręcz przeciwnie".
Ekspertka Greenpeace Clara Thompson powiedziała agencji DPA, że minister transportu "bezwstydnie" próbuje odwrócić uwagę od własnych niepowodzeń. "Wissing zmarnował dwa lata na blokowanie każdego środka ochrony klimatu w ruchu drogowym - teraz wymyśla przerażające scenariusze, aby w przyszłości również nie musiał nic robić" - powiedziała. Federalna Agencja Środowiska podaje, że w 2023 roku sektor transportu był odpowiedzialny za wyemitowanie 146 mln ton CO2, co stanowi 22 proc. całkowitej emisji dwutlenku węgla w Niemczech. Jest to o 13 mln ton więcej niż przewidywano. Szef agencji Dirk Messner powiedział, że "nie ma potrzeby wprowadzania takiego zakazu, zresztą nie jest on poważniej rozważany, to straszenie ludzi bez powodu".
15 kwietnia okazało się, że niemieckie partie się dogadały. "FDP groziła zakazami jazdy samochodem w weekendy, wywołała burzę, zwiększyła presję na Zielonych i osiągnęła swój cel. Koalicja porozumiała się ws reformy ustawy o ochronie klimatu" - napisał 15 kwietnia na platformie X Michał Kędzierski z OSW, powołując się na wpis przewodniczącego FDP, ministra finansów Niemiec Christiana Lindnera. "Dla liberałów to uelastycznienie ustawy i rezygnacja z przepisów rodem z gospodarki centralnie planowanej, dla Zielonych - nadmierne złagodzenie ustawy (dlatego długo się opierali)"- skomentował Kędzierski.
Podsumowując: w Niemczech nie wprowadzono prawa zakazującego od 1 lipca 2024 roku poruszania się w weekendy samochodami osobowymi. Rozpowszechniany w sieci fałszywy przekaz to manipulacja powstała po słowach jednego z niemieckich ministrów, które nie miały żadnych skutków prawnych.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock