W środę Mateusz Morawiecki dostał od posłów wotum zaufania. Przed głosowaniem w ponad godzinnym przemówieniu premier wymieniał sukcesy swojego rządu. Sprawdzamy niektóre jego fragmenty.
Premier Mateusz Morawiecki zwrócił się w środę o wotum zaufania dla rządu, ubiegając planowany przez opozycję wniosek o głosowanie nad wotum nieufności dla jego gabinetu. Jak tłumaczył, po to, żeby "Wysoka Izba mogła wyrazić swoje zdanie, czy ma być kontynuowany program reform". Marszałek Sejmu przyjął do porządku obrad ten punkt, po czym premier rozpoczął swoje wystąpienie.
Postanowiliśmy wybrać i sprawdzić kilka danych i informacji, które się w nim pojawiły. Wybór dokonany został przypadkowo - przede wszystkim w tych częściach, w których premier powoływał się na twarde dane - bez założenia, że mogą one być nieścisłe.
Maleje poziom nierówności
Premier Morawiecki w swoim wystąpieniu odniósł się m.in. do poziomu nierówności. Mierzy się go tzw. wskaźnikiem Giniego - stosowanym do liczbowego wyrażania nierównomiernego rozkładu dóbr, zwłaszcza dochodu na przykład gospodarstw domowych. Im jest on mniejszy, tym nierówności w dochodach w danym kraju są mniejsze.
- W trakcie naszych rządów zmalał on o 2 punkty, z 31 do 29 mniej więcej, i to jest duża zmiana - mówił premier.
Według najnowszych danych Eurostatu, wskaźnik Giniego w 2017 roku wyniósł 29,2, czyli tyle, ile wymienił premier. Gdy Prawo i Sprawiedliwość obejmowało rządy, wynosił 30,6. Zmalał więc dokładnie o 1,4, a nie o 2 punkty, jak powiedział Mateusz Morawiecki.
Choć poziom współczynnika Giniego spada od 2015 w całej Unii Europejskiej, należy zauważyć, że w Polsce w 2016 r. po raz pierwszy spadł poniżej 30. Gdy PiS po raz pierwszy obejmował władzę w 2005 r. wynosił 35,6, rok później - 33,3. W okresie rządów Platformy Obywatelskiej spadł z 32,2 do 30,6.
Polska dołącza do krajów rozwiniętych
- FTSI Russell, jedna z agencji, przesunęła nas z grupy krajów rozwijających się do grupy krajów rozwiniętych - mówił premier Morawiecki. Z kolei na Twitterze jego Kancelaria napisała, że "Polska jest w gronie 25 najlepiej rozwiniętych rynków świata".
Rzeczywiście agencja indeksowa FTSE Russell zadecydowała, że we wrześniu tego roku Polska została przekwalifikowana z rynków rozwijających się do rozwiniętych. Decyzja agencji oznacza, że Polska znalazła się w grupie 25 najbardziej rozwiniętych światowych rynków, do których zaliczane są m.in.: Niemcy, Francja, Japonia, Australia i Stany Zjednoczone. "To pierwszy przypadek zakwalifikowania do tego grona kraju z Europy Środkowo-Wschodniej" - napisała w komunikacie po tej decyzji Giełda Papierów Wartościowych.
Podczas rewizji klasyfikacji FTSE Russell bierze pod uwagę m.in. otoczenie regulacyjne, infrastrukturę i jakość rynku kapitałowego, kształt systemu depozytowo-rozliczeniowego czy rozwój rynku instrumentów pochodnych.
Rośnie czy nie rośnie?
Rację miał również premier Morawiecki, mówiąc o tym, że "jedna z agencji ratingowych, która parę lat temu obniżyła nam rating na początku naszych rządów, podniosła nam rating z powrotem z BB+ do A-". O ocenach Polski przez trzy największe światowe agencje pisaliśmy na Konkret24.
Mateuszowi Morawieckiemu zapewne chodziło o agencję S&P Global Ratings. Podwyższyła ona w październiku długoterminowy rating ryzyka kredytowego zadłużenia dla Polski w walucie obcej do A- z poziomu BBB+. Perspektywa ratingów została wówczas zmieniona z pozytywnej na stabilną.
"Podwyższenie ratingu odzwierciedla silną ścieżkę zrównoważonego wzrostu gospodarczego Polski i ostrożności fiskalnej, jak również dywersyfikację i konkurencyjność jej gospodarki. W szczególności eksport Polski stanowił 55 proc. PKB w tym roku wobec 27 proc. w 2000 r., ukazując stopień otwartości nietypowy dla tak dużych gospodarek" - napisała wówczas w komunikacie agencja.
Warto jednak zwrócić uwagę, że w tym samym komunikacie S&P stwierdziła - czego premier Morawiecki nie przytoczył, że - "osłabienie niezależności sądownictwa w Polsce będzie ograniczać długoterminowy potencjał polskiej gospodarki, a niepewność instytucjonalna może tłumaczyć osłabienie inwestycji wśród mniejszych przedsiębiorstw". I dodała: "ostatnie decyzje osłabiające niezależność oraz autorytet Trybunału Konstytucyjnego oraz innych organów sądowniczych mogą ciążyć na długoterminowych perspektywach wzrostu w Polsce poprzez działanie na szkodę potencjalnej percepcji praworządności wśród inwestorów".
Co także warte zauważenia, od 2007 roku Polska miała według agencji S&P niezmiennie rating A-. Aż do początku 2016 roku, gdy zdecydowała o jego obniżeniu do poziomiu BBB+. Jako przyczyny obniżenia oceny wiarygodności Polski podała wtedy m.in., że rząd PiS naruszył równowagę instytucjonalną w Polsce zmianami w Trybunale Konstytucyjnym oraz tzw. małą ustawą medialną. Wyraziła obawy o to, że nowe ustawy pozwalają rządowi na naruszenie struktury służby cywilnej w Polsce. „W naszym przekonaniu, te środki osłabiają siłę polskich instytucji i daleko wykraczają poza oczekiwania wynikające ze zmiany, jaka dokonała się w wyborach” – stwierdzili autorzy raportu.
Podwyższenie ratingu, o którym mówił premier w Sejmie, jest zatem powrotem do poprzedniej oceny, którą agencja wskazywała od 2007 do 2016 roku.
Obniżki i podwyżki VAT
Szef rządu mówił w Sejmie między innymi o obniżeniu stawek VAT na niektóre towary oraz CIT do 9 procent. - Mamy wiele działań związanych z obniżką podatków. To propozycje niezwykle ważne, też takie, o które walczyliśmy od lat i wywalczyliśmy w negocjacjach z Komisją Europejską - powiedział w środę.
Premier wskazał na obniżkę VAT do 5 proc. między innymi na żywność dla niemowląt, pieluchy, cytrusy czy wyroby piekarnicze i ciastkarskie. - Dzisiaj te stawki są 23, 8 i 5 procent, to jest dość skomplikowane dla przedsiębiorców - mówił.
Projekt nowych matryc VAT, który pozwala ustalić, jaką stawką objęte są poszczególne kategorie produktów, na początku listopada skierowało do konsultacji Ministerstwo Finansów. Stawki na produkty, które wymienił premier, mają być obniżone. W projekcie znalazły się jednak i produkty, które będą objęte wyższym VAT-em niż dotychczas. Są wśród nich m.in. soki z owoców i warzyw innych niż tak zwane 100 procent, czy skorupiaki - homary, ośmiornice czy kraby - mają być objęte 23 proc. stawką VAT (dotychczas - 5 proc.).
Największe kontrowersje wywołała jednak propozycja dotycząca leków dla zwierząt. Po burzy, jaką wywołała planowana podwyżka, wiceminister finansów Filip Świtała zapewnił, że stawka VAT na leki dla zwierząt pozostanie na niższym poziomie 8-procentowym, tak jak jest obecnie.
Pod koniec listopada br. posłowie przyjęli nowelizację ustawy zakładającą wydłużenie obowiązywania dotychczasowych stawek VAT. Stawki 23 i 8 procent będą obowiązywać do końca 2019 roku.
Niższy CIT
W trakcie środowego wystąpienia premier Mateusz Morawiecki mówił także o obniżeniu podatku dla małych i średnich firm.
- Powiedzieliśmy, że będziemy obniżać podatki dla małych i średnich firm. I to się zadziało. Mamy najniższe od stycznia podatki w Unii Europejskiej dla małych i średnich firm - CIT na poziomie 9 procent - wskazał szef rządu.
Rzeczywiście, od nowego roku Polska będzie miała najniższą główną stawkę podatku dochodowego od osób prawnych w UE - taką samą, jaką od 2017 r. mają Węgry. Jak zwraca jednak uwagę portal TVN24BiS, część krajów stosuje niższe stawki podatkowe w odniesieniu do mniejszych firm charakteryzujących się niższymi przychodami. Tak jest choćby na Litwie, gdzie małe przedsiębiorstwa i przedsiębiorstwa rolne, zamiast głównej 15-procentowej stawki, mogą być objętą stawką w wysokości 0 lub 5 procent.
Ponadto eksperci zwracali wcześniej uwagę, że choć obniżka CIT do 9 procent brzmi dobrze, to skorzystają z niej nieliczni, którzy prowadzą działalność gospodarczą jako spółki prawa handlowego.
- Nie więcej niż 20 tysięcy podatników CIT mogłoby realnie skorzystać z obniżonych stawek - mówił w programie "Bilans" w TVN24 BiS Marek Kolibski z firmy Doradcy Podatkowi Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy.
Ważny dzień dla podatników
Premier mówił o wielu kategoriach prawa podatkowego, ale wskazał, że jego zdaniem "jest jedna miara, która jest zrozumiała dla wszystkich" - dzień wolności podatkowej. - Zbiera się wszystkie podatki razem i określa się, jak długo zwykły obywatel musi płacić w ciągu roku te podatki, a od kiedy zarabia już tylko dla siebie - tłumaczył Mateusz Morawiecki.
Określił, że ta miara jest "miażdżąca" dla obecnej opozycji. - W waszych czasach tym dniem na przykład w 2011 roku był 24 czerwca, a w naszych czasach w 2018 roku to jest 6 czerwca, czyli ponad dwa tygodnie wcześniej - mówił premier. - To jasno i dobitnie wskazuje, że my obniżamy podatki. Bardziej twarde dane trudno sobie wyobrazić - dodał.
Dzień wolności podatkowej rokrocznie określa Centrum im. Adama Smitha. Jak tłumaczy Centrum, ten dzień "to symboliczna data, od której przestajemy przymusowo pracować na potrzeby rządu, a zaczynamy zarabiać wyłącznie dla siebie i swoich rodzin".
Rzeczywiście, zgodnie ze słowami premiera dzień wolności podatkowej został w tym roku wyznaczony na 6 czerwca i od 1994 r. nie wypadał tak wcześnie. Prawdą także jest, że w 2011 roku ten dzień był 24 czerwca. Premier wybrał jednak datę skrajną z okresu rządów PO - były bowiem wówczas lata, gdy te dni wypadały wcześniej. Przykładowo w 2008, 2009 i 2014 roku miało to miejsce 14 czerwca, a w 2015 - 11 czerwca.
Z kolei najodleglejsze dni - 24 czerwca były wskazane zarówno za PO w 2011 roku, jak i za pierwszego roku rządów Prawa i Sprawiedliwości w 2006 roku.
Mało stron, ale za dużo zmian
- Obiecałem w swoim expose, że będziemy redukować biurokrację, że będzie mniej papierologii - mówił premier. Wskazał, że w 2015 roku zostało wydanych 29,5 tys. stron ustaw i rozporządzeń. W 2018 roku ma to być około 14 tys. - Czyli ponad 50 procent mniej. Udało nam się realnie zmniejszyć obciążenia biurokratyczne dla obywateli.
Liczbę stron aktów prawnych, które weszły w życie w poszczególnych latach, mierzy prywatna firma Grant Thornton. Jak wskazuje, "jest nadzieja na przełom", ponieważ w pierwszych trzech kwartałach 2018 r. uchwalono ponad 11 tys. stron ustaw i rozporządzeń, czyli o 48,7 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Jeśli ta dynamika utrzyma się też w drugiej połowie roku, w 2018 roku w życie wejdzie 13,9 tys. stron aktów prawnych, co byłoby najniższym wynikiem od 2008 roku.
Według danych firmy, najwięcej stron aktów prawnych od 1990 roku powstało w latach 2015-2017 - od 27 do prawie 32 tys. Rekordowy był przede wszystkim jednak nie wymieniony przez premiera 2015 r., a 2016 r. - liczba stron wyniosła wówczas 31,9 tys.
Jednak w innym miejscu raportu "Barometr prawa" ta sama firma zauważa, że "Polska ma obecnie najbardziej zmienne prawo ze wszystkich państw Unii Europejskiej". Jak wynika z jej obliczeń, w latach 2012-2014 Polska produkowała średnio w roku prawie 56-krotnie więcej przepisów niż Szwecja, 11-krotnie więcej niż Litwa i 2-krotnie więcej niż Węgry. "Oznacza to, że w żadnym innym kraju unijnym rzeczywistość prawna dla obywateli i przedsiębiorców nie jest tak chwiejna i nieprzewidywalna jak w Polsce" - stwierdza firma.
Grant Thornton zwraca także uwagę na pośpiech legislacyjny i pisze, że "polskie prawo produkowane jest nie tylko w wyjątkowo dużej ilości, ale też bardzo szybko, co odbija się na jego jakości".
Dobra koniunktura, spadek bezrobocia
Obszerny fragment wystąpienia premier poświęcił niskiemu wskaźnikowi bezrobocia i dobrej sytuacji na rynku pracy.
- Bezrobocie spada, zatrudnienie rośnie, to prawda, ale nie wynika to z działań rządu – komentuje dla Konkret24 ekonomista Marek Zuber. Witold Potwora z Wyższej Szkoły Zarządzania i Administracji w Opolu broni jednak prawa szefa rządu do chwalenia się pozytywnymi wskaźnikami. - Oczywiście, że jest dobra koniunktura i w Europie, i na świecie, ale można sobie wyobrazić, że mimo to podejmuje się błędne decyzje – zauważa.
Informacje o korzystnej sytuacji na rynku pracy Mateusz Morawiecki podsumował informacją z badania Eurobarometr. - 87 proc. osób wyraża zadowolenie ze swojej sytuacji – podkreślił.
Premier prawdopodobnie odnosił się do badań Eurobarometru, w których Polacy na pytanie o poziom zadowolenia z życia, odpowiedzieli w 15 proc. - bardzo zadowolony, a 72 proc. - dość zadowolony. Jednak tych samych badaniach na pytanie o ocenę sytuacji na rynku pracy w Polsce, 7 proc. ankietowanych odpowiedziało, że jest ona bardzo dobra, a 57 proc., że raczej dobra.
Pensje do góry
W dalszej części wystąpienia premier powiedział, że pensje Polaków w ciągu trzech ostatnich lat urosły o prawie 20 proc. - To jest dla nas podstawowy wyznacznik naszej polityki gospodarczej – podkreślił.
Rzeczywiście, w ciągu ostatnich trzech lat GUS zanotował znaczące średnie miesięczne wzrosty płac. Porównując średnie miesięczne wynagrodzenie z 2015 ze średnią z trzech pierwszych kwartałów 2018 r. Polacy zarabiali o ok. 15 proc. więcej. Dynamika wzrostu płac za czasów rządów poprzedniej ekipy była mniejsza.
- Pensje wzrosły, ale nie wynika to z działań PiS, tylko z koniunktury – uważa jednak Marek Zuber. - Jedynie w przypadku płacy minimalnej jest to efekt działań rządu.
Więcej na kulturę
Mateusz Morawiecki zapytał posłów, ile średnio miesięcznie polska rodzina wydaje na kulturę i odpowiedział, że jest to 74 zł. - W 2015 roku było 54 zł. A ile w 2007 roku? 50 zł. Przez osiem lat wzrosły wydatki rodzin polskich o 4 zł. Przez trzy lata naszych rządów wydatki na kulturę wzrosły o 20 zł - podkreślił premier. - Jestem z tego szczególnie dumny. To wyraża aspiracje Polaków. Chcemy, żeby przeciętną rodzinę było stać na dobra kultury, na pójście do kina, czy do teatru - wskazywał.
Rzeczywiście, jeśli sięgnąć do danych Głównego Urzędu Statystycznego, widać wzrost, o którym mówił Mateusz Morawiecki. Warto jednak zwrócić uwagę, że w 2011 roku przeciętne roczne wydatki na kulturę na jedną osobę w gospodarstwach domowych wyniosły 406 zł. Przez kolejne lata spadały. Wzrosły dopiero w 2016 r., a następnie ponownie w kolejnym roku - do 351 zł.
Podobnie jak w latach poprzednich, w 2017 r. najwyższe wydatki związane były z korzystaniem z mediów, szczególnie elektronicznych. Opłaty za korzystanie z urządzeń odbiorczych (abonament radiowy i telewizyjny) oraz za telewizję cyfrową i kablową (bez opłat za telewizję kablową w ramach pakietu usług telekomunikacyjnych) wyniosły 105,00 zł przeciętnie na 1 osobę w gospodarstwach domowych (o 4,7 proc. mniej w porównaniu z 2016 r.) i stanowiły 3/10 rocznych wydatków na kulturę w gospodarstwach domowych (29,9 proc. wobec 31,7 proc. w roku poprzednim).
Autor: redakcja Konkret24 / Źródło: Konkret24, tvn24BiS; zdjęcie tytułowe: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24