Interwencja wobec posłanki Gajewskiej. Jak tłumaczy się policja, a co stanowi prawo

Źródło:
Konkret24
Były podoficer KSP o interwencji wobec posłanki: czynności niewspółmierne do zagrożenia
Były podoficer KSP o interwencji wobec posłanki: czynności niewspółmierne do zagrożeniaTVN24
wideo 2/4
Były podoficer KSP o interwencji wobec posłanki: czynności niewspółmierne do zagrożeniaTVN24

Zakłócanie legalnego zgromadzenia publicznego, nielegalne użycie megafonu - takie zarzuty wobec posłanki Kingi Gajewskiej wysuwają przedstawiciele rządu, komentując wydarzenia w Otwocku. Policja przyczyny swojej interwencji uzasadnia podobnie. Jak jednak wskazują eksperci, nie ma prawnego uzasadnienia do tego, jak postąpili w Otwocku funkcjonariusze.

19 września w Parku Miejskim w Otwocku funkcjonariusze policji siłą doprowadzili i wciągnęli do radiowozu posłankę Koalicji Obywatelskiej Kingę Gajewską. Później przekonywali, że tylko doprowadzili ją do radiowozu w celu wylegitymowania. Według policji nie było mowy o zatrzymaniu posłanki. Prawnicy mają jednak wątpliwości zarówno co do wyjaśnień policji, jak i samej przyczyny interwencji.

Policjanci podejrzewali, że Gajewska zakłóciła porządek publiczny. W jaki sposób? Niedaleko miejsca, gdzie zaplanowano wiec z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego, Gajewska w towarzystwie posła Pawła Zalewskiego i garstki zwolenników wykrzykiwała przez megafon hasła o imigrantach sprowadzonych w ostatnich latach do Polski. Przebieg zdarzenia zarejestrowała m.in. kamera TVN24. Ale też i w mediach społecznościowych szybko pojawiły się filmy osób, które były na miejscu i dokumentowały sytuację. Jeszcze tego samego dnia Komenda Stołeczna Policji opublikowała komunikaty na platformie X (dawniej Twitter) i jedno (pocięte na trzy części) nagranie z kamery jednego z funkcjonariuszy.

"To jest pani posłanka, co wy robicie?" Co pokazuje nagranie z interwencji policji

Na pierwszym z policyjnych nagrań słychać Gajewską mówiącą przez megafon: "250 tysięcy uchodźców i imigrantów...". Widać, jak podchodzi do niej policjant, chwyta za ramię i mówi: "Zapraszamy na boczek". Drugi policjant mówi do posłanki: "Podejrzenie wykroczenia z artykułu 51 kw., proszę o okazanie dokumentu tożsamości policjantom. Nie można używać urządzeń nagłaśniających, bo nie ma zgromadzenia zgłoszonego. Doskonale pani o tym wie, tak? Pani przejdzie z policjantami". Gajewska wygląda na zaskoczoną: "Nie, nie, nie [niezrozumiałe]. Nie nagrywajcie mnie, proszę" - mówi. "Zapraszam [niezrozumiałe] panią tutaj na bok. Będziemy legitymowali. Proszę wykonywać polecenia, dobrze? Żebym nie musiał używać siły" - mówi policjant. Gajewska milczy, po około dziesięciu sekundach policjant mówi do niej: "Proszę z nami". Dwaj funkcjonariusze zaczynają siłą prowadzić ją w kierunku radiowozu. W pewnym momencie Gajewska mówi: "Dobra, jestem posłem, zostaw [niezrozumiałe] proszę mnie nie szarpać".

Na drugim policyjnym nagraniu słychać ludzi głośno informujących policjantów, że Kinga Gajewska jest posłanką. Już przed radiowozem Gajewska mówi: "Jestem posłem, oświadczyłam to". "Dobrze, okaże pani legitymację i [niezrozumiałe] - odpowiada policjant". W tle słychać krzyk kobiety: "To jest pani posłanka, co wy robicie?". Policjanci ignorują te głosy, siłą wciągają Gajewską do radiowozu i zamykają drzwi.

Na trzecim z nagrań widać, co się dzieje w radiowozie. Gajewska tłumaczy, że chciała okazać legitymację, ale policjanci trzymali ją za ręce. Zaznacza, że kilkakrotnie powiedziała, iż jest posłanką. Jeden z policjantów przekonuje jednak, że Gajewska nie chciała się wylegitymować i nie okazała funkcjonariuszom dokumentu. Po chwili Gajewska okazuje policjantom legitymację poselską w aplikacji mObywatel i wychodzi z radiowozu.

Policja: legitymowanie i doprowadzenie, ale nie zatrzymanie

19 września Komenda Stołeczna Policji opublikowała na platformie X trzy komunikaty. Brzmiały kolejno (pogrubienia od redakcji):

1. "Policjanci, podejmując interwencje w Otwocku, wobec jednej z osób nie mieli świadomości, że mają do czynienia z Panią Poseł. Niezwłocznie po okazaniu legitymacji poselskiej czynności legitymowania zaprzestano". 2. "Ta interwencja jest przedmiotem wyjaśnień Wydziału Kontroli. Podkreślamy, że policjanci nie znają wszystkich osób posiadających immunitet. Niezbędną wiedzę uzyskują dopiero po okazaniu legitymacji". 3. "Podkreślamy, że dzisiejsza interwencja nie miała charakteru zatrzymania. Polegała ona na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania. Zaprzestano czynności niezwłocznie po okazaniu legitymacji".

Komunikaty Komendy Stołecznej Policji z 19 września 2023 roku opublikowane na platformie Xx.com

Zwróćmy uwagę: policja podkreśla, że nie zatrzymała posłanki. W ramach interwencji miano przeprowadzać jedynie "czynności legitymowania" po doprowadzeniu do radiowozu.

Następnego dnia pytany o tę interwencję w Radiu Zet minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński, przekonywał, że policja działa na podstawie przepisów prawa i tak było również w przypadku posłanki Gajewskiej. Mówiąc o interwencji w Otwocku, używał tej samej terminologii, którą znamy z policyjnych wyjaśnień. "Trudno się dziwić, że policjant nie poznaje twarzy osoby dla niego anonimowej, a ta pani odmówiła wylegitymowania się. Nie została zatrzymana, tylko została doprowadzona do radiowozu w celu wylegitymowania. W momencie kiedy się wylegitymowała, że jest posłanką, w radiowozie, została wypuszczona. To cała sprawa" - tłumaczył Mariusz Kamiński.

"Zakłóca legalne zgromadzenie", "nielegalne użycie megafonu" - politycy władzy o zachowaniu posłanki

W Radiu Zet Mariusz Kamiński był pytany również o przyczynę policyjnej interwencji. Na nagraniu słychać, jak policjant poinformował Kingę Gajewską o podejrzeniu popełnienia przez nią wykroczenia z artykułu 51 Kodeksu wykroczeń. Przepis ten mówi o zakłóceniu spokoju lub porządku publicznego. Minister Kamiński przekonywał, że zadaniem policji w czasie kampanii wyborczej jest uniemożliwienie oponentom politycznym jakiejkolwiek konfrontacji fizycznej oraz zapewnienie swobody wypowiedzi. "Tu mieliśmy do czynienia z sytuacją absurdalną, że poseł przychodzi, zakłóca legalne zgromadzenie, spotkanie wyborcze swoim oponentom politycznym, używa megafonu, odmawia wylegitymowania się" - mówił Kamiński.

Podobnie 20 września w Polsat News argumentował wiceminister obrony narodowej Marcin Ociepa. "W tym przypadku mamy do czynienia z zakłócaniem zgromadzenia legalnego publicznego przez nielegalne użycie megafonu. No mówiąc w skrócie: coś takiego, co przeszkadza. Czy to jest coś strasznego w kampanii wyborczej? Nie. Tylko proszę nie krytykować policji za to, że próbuje egzekwować prawo" - mówił.

Czy użycie przez posłankę megafonu rzeczywiście mogło być potraktowane jako zakłócenie porządku publicznego? Czy policjanci mogli siłą doprowadzić Gajewską do radiowozu, mimo że byli informowani, że jest posłanką? Kiedy zgodnie w prawem następuje legitymowanie, kiedy zatrzymanie, a kiedy doprowadzenie? Zapytaliśmy prawników.

Zgromadzenie spontaniczne - nie trzeba zgłaszać. Jeśli niczego nie zakłóca, nie ma powodów do jego rozwiązania

Każdy obywatel zgodnie z Konstytucją RP ma prawo do wyrażania swoich poglądów i uczestniczenia w zgromadzeniach. Artykuł 54 ust. 1 konstytucji stanowi: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji". Zaś jeden z kolejnych brzmi:

Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa.

Ustawa prawo o zgromadzeniach definiuje zgromadzenie jako: "zgrupowanie osób na otwartej przestrzeni dostępnej dla nieokreślonych imiennie osób w określonym miejscu w celu odbycia wspólnych obrad lub w celu wspólnego wyrażenia stanowiska w sprawach publicznych". Takie zgromadzenie musi być zgłoszone organowi gminy nie wcześniej niż na 30 dni i nie później niż na sześć dni przed planowaną datą zgromadzenia. 

Posłanka Kinga Gajewska była w towarzystwie posła Pawła Zalewskiego i kilkunastu czy kilkudziesięciu zwolenników opozycji. Z rozmów, jakie przeprowadziliśmy z prawnikami, wynika, że takie zgromadzenie można uznać za zgromadzenie spontaniczne. Jego definicję wprowadzono do ustawy Prawo o zgromadzeniach w 2015 roku. Jest to: "zgromadzenie, które odbywa się w związku z zaistniałym nagłym i niemożliwym do wcześniejszego przewidzenia wydarzeniem związanym ze sferą publiczną, którego odbycie w innym terminie byłoby niecelowe lub mało istotne z punktu widzenia debaty publicznej". I takiego zgromadzenie nie trzeba nigdzie zgłaszać.

- Nie ma bardziej szczegółowej definicji niż ta, o której mówi artykuł 3 ustęp 2 ustawy o zgromadzeniach (cytujemy go właśnie wyżej - red.) - mówi w rozmowie z nami dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Warszawskiego. - Potrzeba dwóch, trzech osób, wspólnej więzi, wspólnego celu wyrażenia stanowiska, a ich reakcja na dane wydarzenie musi być nagła, szybka - wyjaśnia.

Uczestnicy zgromadzenia spontanicznego nie mogą tylko zakłócać przebiegu zgromadzenia niespontanicznego. Jeśli tak się dzieje, policja może je wówczas rozwiązać. Może to zrobić między innymi także, gdy: jego przebieg powoduje poważne zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku publicznego; powoduje istotne zagrożenie bezpieczeństwa lub porządku ruchu drogowego na drogach publicznych; jego przebieg narusza przepisy Prawa o zgromadzeniach albo przepisy karne. Jak wynika z relacji osób, które były na miejscu, aktywność posłanki Gajewskiej nie odpowiadała tym warunkom.

Nielegalne użycie megafonu? Prawo o zgromadzeniach nic o tym nie mówi. Wyroki sądów potwierdzają

Policja zakwestionowała użycie przez posłankę Gajewską megafonu. Jeden z funkcjonariuszy poinformował ją o podejrzeniu popełnienia wykroczenia z art. 51 Kodeksu wykroczeń, który mówi o zakłócaniu spokoju lub porządku publicznego:

Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny albo wywołuje zgorszenie w miejscu publicznym, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

W ostatnich latach pod tym pretekstem funkcjonariusze wielokrotnie podczas różnych zgromadzeń rekwirowali protestującym sprzęt nagłaśniający, na przykład podczas protestów Obywateli RP odbywających się 10. dnia każdego miesiąca w pobliżu pl. Piłsudskiego w Warszawie, gdy politycy PiS składali kwiaty przed pomnikiem Lecha Kaczyńskiego.

Sprzęt nagłaśniający został także odebrany w lipcu 2017 roku, gdy protestujący, a wśród nich Obywatele RP, zebrali się przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie. Wobec 10 osób skierowano wnioski do sądu. Policja stwierdziła, że naruszyli art. 51 Kodeksu wykroczeń. Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji podkreślał wówczas w rozmowie z portalem tvnwarszawa.pl, że zgromadzenie spontaniczne ma prawo się odbywać, ale na określonych zasadach. "Uczestnicy takiego zgromadzenia nie mogą blokować dróg i nie mogą utrudniać ruchu, jak również nie mogą naruszać porządku publicznego" - tłumaczył Mrozek.

Protest przy Nowogrodzkiej
Protest przy NowogrodzkiejTVN24

- Ja o zakazie używania megafonów podczas niezajestrowanych zgromadzeń w ogóle nie słyszałem. Prawo o zgromadzeniach nic o tym nie mówi. Zresztą, co to za dziwne rozróżnienie? - pyta dr Kładoczny, odnosząc się do słów jednego z policjantów do posłanki Gajewskiej. Podkreśla, że zarówno na zgromadzeniach uprzednio zarejestrowanych, jak i tych spontanicznych jest oczywiste, że używa się sprzętu nagłaśniającego. - Taka jest specyfika zgromadzeń - zauważa. Jego zdaniem z natury rzeczy zgromadzenia zaburzają normalny porządek publiczny, ponieważ jest głośno, czasem jest zablokowany ruch samochodowy czy piesi nie mogą się przemieszczać. - Trudno z tego tytułu wyciągać jakieś konsekwencje prawne - dziwi się prawnik. - Gdyby podczas zgromadzeń nie można było używać megafonów, to oznaczałoby równie dobrze zakaz głośnego mówienia w czasie takich zgromadzeń czy wykrzykiwania haseł, a to byłby absurd i naruszenie naszego prawa do wolności wyrażania poglądów - uważa dr Kładoczny.

Takiego zdania są też sądy. Na przykład opisanym wyżej protestem przed siedzibą PiS zajmował się warszawski sąd rejonowy. Sprawę umorzył. W postanowieniu wydanym w styczniu 2018 roku, a opublikowanym przez OKO.press stwierdził, że zgromadzenie było spontaniczne, a protestujący działali legalnie. "Należy zaznaczyć, że żaden przepis ustawy Prawo o zgromadzeniach ani też przepisy innych ustaw nie ograniczają możliwości wykorzystywania w trakcie zgromadzeń sprzętu nagłaśniającego (...)" - pisze sąd w uzasadnieniu. Dalej tłumaczy, że z definicji zgromadzenie jako takie jest nastawione na generowanie hałasu i nie pozostaje w sprzeczności z zasadami współżycia społecznego. Sąd zwraca uwagę, że sprzęt nagłaśniający jest przydatny także do utrzymywania porządku czy też ogłoszenia uczestnikom o jego rozwiązaniu. "Gdyby inaczej interpretować art. 51 par. 1 k.w. dopuszczalne byłyby jedynie tzw. marsze milczenia, a nie taka z pewnością była intencja ustawodawcy" - czytamy w uzasadnieniu sądu.

Podobnie w podobnej sprawie orzekł Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze w styczniu 2023 roku. Wyrok opisał portal Czasopismo.legeartis.org. Proces dotyczył kobiety, która w centrum miasta, podczas publicznego protestu, głośno puszczała muzykę z megafonu. Policja uznała to za wykroczenie z art. 343 ust. 1 ustawy Prawo Ochrony Środowiska w związku z art. 156 ust. 1 tej ustawy. Stanowi on: "Zabrania się używania instalacji lub urządzeń nagłaśniających na publicznie dostępnych terenach miast, terenach zabudowanych oraz na terenach przeznaczonych na cele rekreacyjno-wypoczynkowe", ale w punkcie 2 dopuszcza się kilka wyjątków (m.in. okazjonalne uroczystości, legalne zgromadzenia).

Sąd uznał, że zgromadzenie, w jakim brała udział kobieta, było spontaniczne i w pełni legalne. A co za tym idzie, nie złamała prawa. Czyli zdaniem jeleniogórskiego sądu, jeśli zgromadzenie jest legalne, można w jego trakcie używać sprzętu nagłaśniającego. "Skoro żaden przepis a priori nie delegalizuje zgromadzeń spontanicznych, to oznacza, że mają one charakter zgromadzeń legalnych a co za tym idzie, dozwolone jest w trakcie ich przebiegu używanie instalacji lub urządzeń nagłaśniających" - napisał sąd w uzasadnieniu.

Natomiast Rzecznik Praw Obywatelskich w raporcie pt. "Wolność zgromadzeń w Polsce w latach 2016-2018" podkreślał: "Podejmowane przez Policję działania wobec uczestników zgromadzeń publicznych powinny być adekwatne do stwierdzonych naruszeń. Nie może zatem karać manifestantów za wyrażanie swoich poglądów w formie okrzyków, za pomocą transparentów, megafonów, jeżeli przybierają one postać pokojowego manifestowania".

Legitymowanie: "nie widzę sensu, by w celu legitymowania wciągać na siłę do radiowozu"

Komenda Główna Policji w poście stwierdziła, że wobec posłanki Gajewskiej "interwencja nie miała charakteru zatrzymania", tylko "polegała na doprowadzeniu osoby podejrzanej o wykroczenie do radiowozu celem legitymowania".

W jednym wpisie zawarto trzy prawne terminy: zatrzymanie, doprowadzenie i legitymowanie. Te czyności różnią się znaczeniem:

Legitymowanie - czynność administracyjno-porządkowa, podczas której nie dochodzi do naruszenia godności ludzkiej ani praw człowieka. Podstawą prawną legitymowania jest ustawa o Policji, a dokładnie art. 15 ust. 1 pkt 1, który stanowi, że policjanci podczas przeprowadzania czynności operacyjno-rozpoznawczych, dochodzeniowo-śledczych i administracyjno–porządkowych mają prawo do legitymowania osób w celu ustalenia ich tożsamości. Zgodnie z rozporządzeniem Rady Ministrów z lipca 2005 roku w sprawie sposobu postępowania przy wykonywaniu niektórych uprawnień policjantów, przystępując do legitymowania, każdy funkcjonariusz jest obowiązany podać swój stopień, imię i nazwisko w sposób umożliwiający odnotowanie tych danych, a także podstawę prawną i faktyczną podjęcia czynności służbowej.

Zatrzymanie - to ingerencja w konstytucyjne prawo do wolności. Polega na krótkotrwałym jej pozbawieniu, co oznacza, że zatrzymany nie może się swobodnie przemieszczać ani kontaktować z innymi osobami. Policja może zatrzymać osobę: podejrzaną o popełnienie przestępstwa czy wykroczenia: gdy nie można ustalić jej tożsamości; w celu przywrócenia bezpieczeństwa; stwarzającą w sposób oczywisty bezpośrednie zagrożenie dla życia lub zdrowia ludzkiego, a także dla mienia.

Doprowadzenie - gdyby przyjąć definicję z Zarządzenia Komendanta Głównego Policji z dnia 26 marca 2009 roku w sprawie metod i form wykonywania przez policjantów konwojów i doprowadzeń, jest to: "zespół czynności związanych z przemieszczaniem osoby pozbawionej wolności lub nietrzeźwej do siedziby jednostki organizacyjnej Policji lub innego miejsca wskazanego przepisami prawa lub określonego przez uprawniony organ". Tę definicję przytoczyła m.in. prokurator Ewa Wrzosek, komentując wyjaśnienia policji na platformie X. Jednak zdaniem prawników, z którymi rozmawialiśmy, w tym wypadku policja mogła użyć tego słowa w potocznym znaczeniu. Czyli jako doprowadzenie kogoś w jakieś miejsce w przypadku odmowy okazania dokumentu tożsamości, że osoba legitymowana może zostać doprowadzona do jednostki Policji w celu ustalenia jej tożsamości. Funkcjonariusze mogą też doprowadzić osobę do sądu czy zakładu karnego.

- Granica między legitymowaniem a zatrzymaniem jest niezwykle cienka - ocenia w rozmowie z Konkret24 dr Witold Zontek, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Podkreśla, że legitymowanie ma być szybkie, sprawne i nie może polegać na jakimkolwiek pozbawieniu wolności. Nie temu przecież służy. - Nie widzę sensu, by w celu legitymowania kogoś przytrzymywać, ciągnąć, wciągać na siłę do radiowozu. Może to być przekroczenie uprawień policjantów, ponieważ gdy brak jest podstawy do przewidzianego w ustawie o policji zatrzymania, a do takowego faktycznie dochodzi, mamy do czynienia z zachowaniem bezprawnym - podkreśla ekspert.

Jako przykład podaje zatrzymywanie przez policję kierowców, którzy przekroczyli prędkość. - Zazwyczaj nikt ich nigdzie nie ciągnie. Podczas czynności siedzą w swoim aucie. A dochodzi tutaj przecież faktycznie do zatrzymania osoby popełniającej wykroczenie. Jednak do głowy nikomu nie przyjdzie stosować tak drastycznych środków jak przy "legitymowaniu" posłanki - zauważa. Przykład z polskich dróg przytoczył również w rozmowie z TVN24 adwokat Zbigniew Roman. "Wyobraźmy sobie, że ktoś jest podejrzany o przekroczenie prędkości na autostradzie i zanim uda mu się wylegitymować, jest wyciągany z samochodu i od razu wrzucany do samochodu policyjnego, trzymany za ręce" - mówił.

- Czasami trudno rozróżnić legitymowanie od zatrzymania, bo formalne legitymowanie przeradza się w zatrzymanie - przyznaje dr Kładoczny. Zaznacza, że legitymowanie powinno trwać krótko, lecz jeśli trzeba wylegitymować 150 osób, może to trwać nawet kilka godzin, a osoby jeszcze niewylegitymowane nie mogą się oddalić. - Znane są sytuacje, że policja okrążała protestujących, tworząc tak zwane kotły i bez jedzenia, picia, załatwienia się legitymowała godzinami - przypomina ekspert. Wtedy mamy do czynienia już z zatrzymaniem.

Również zdaniem dr. Kładocznego legitymowanie nie wymagania ciągnięcia kogoś czy przeprowadzania w jakieś miejsce.

Mecenas Zbigniew Roman o interwencji policji wobec posłanki Gajewskiej
Mecenas Zbigniew Roman o interwencji policji wobec posłanki Gajewskiej

Immunitet poselski: "policja powinna w inny sposób potwierdzić, że to parlamentarzysta"

W przypadku interwencji policji w Otwocku dochodzi jeszcze kolejna kwestia: Kinga Gajewska jest posłanką. Zgodnie z konstytucją posła i senatora chroni immunitet formalny. Oznacza to między innymi, że nie można go zatrzymać:

5.  Poseł nie może być zatrzymany lub aresztowany bez zgody Sejmu, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa i jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania. O zatrzymaniu niezwłocznie powiadamia się Marszałka Sejmu, który może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego.

Policjanci tłumaczyli jednak, że nie wiedzieli, iż Gajewska jest posłanką. - Policjant nie jest zobowiązany do interesowania się polityką i do znajomości każdego parlamentarzysty. Jeśli jest rzeczywisty powód jego wylegitymowania, to funkcjonariusz powinien go poprosić o przedstawienie legitymacji. Jeśli jej nie przedstawia, policja powinna w inny sposób potwierdzić, że to parlamentarzysta, na przykład znajdujący się obok poseł może to poświadczyć - wyjaśnia w rozmowie z Konkret24 dr Kładoczny. Przypomnijmy: z Kingą Gajewską był poseł Paweł Zalewski, który wielokrotnie informował policjantów o tym, że jest ona parlamentarzystką. Zdaniem dr. Kładocznego policja mogłaby zatrzymać Gajewską tylko w przypadku złapania jej na gorącym uczynku po popełnionym przestępstwie. A - przypomnijmy - policjant informował ją o możliwości popełnienia wykroczenia, nie przestępstwa.

Adwokat Zbigniew Roman w TVN24 zwracał uwagę, że zatrzymaniem jest każda czynność, która pozbawia lub ogranicza wolność. Według prawnika takim ograniczeniem może być również siłowe doprowadzenie do radiowozu. "Wszelkie tłumaczenia, które pojawiają się w przestrzeni publicznej mówiące o tym, że policja reagowała, aby uniknąć konfrontacji z premierem; że doszło do zakłócenia zgromadzenia publicznego; że doszło ewentualnie do zakłócenia spokoju, o tym też mówi artykuł 51 [kodeksu wykroczeń], w mojej ocenie tutaj nie miały miejsca" - komentował w TVN24 mecenas Roman. Jego zdaniem fakt, że posłanka wypowiadała się sto metrów od miejsca, gdzie występował premier, nie daje podstaw do podejrzeń, iż uniemożliwiała zgromadzenie. "Nie ma moim zdaniem podstaw właściwych do tego, że w jakikolwiek sposób zakłóca czy spokój czy wydarzenie publiczne" - zaznaczał prawnik.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

Politycy opozycji utrzymują, że polski rząd nie przedstawia prawdziwych danych o liczbie migrantów "przerzucanych" z Niemiec do Polski, podczas gdy według władz niemieckich są to "duże liczby, tysiące w skali jednego miesiąca". Publikujemy więc najnowsze statystyki otrzymane z niemieckiej policji - nie potwierdzają takich twierdzeń.

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Szef MSZ oferuje Karolowi Nawrockiemu "możliwość zbriefowania" go, jeśli chodzi o politykę zagraniczną rządu. W odpowiedzi przyszły rzecznik kancelarii prezydenta poucza, co należy do prerogatyw głowy państwa. Tak więc w nowej politycznej rzeczywistości wróci stary spór, a konstytucja się przecież nie zmieniła. Wyjaśniamy.

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

Źródło:
Konkret24

W kancelarii prezydenta Nawrockiego ma pozostać przynajmniej jeden minister z czasów obecnego prezydenta. A reszta? I co się stanie obecnymi doradcami Andrzeja Dudy? Wyjaśniamy.

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Źródło:
Konkret24

Poszukujący Tadeusza Dudy policjanci jakoby nawet nie potrafią nosić broni, a sam poszukiwany rzekomo zamieszcza w sieci nagranie obozowiska; na dodatek miał też sfilmować policyjny śmigłowiec, a nagranie zamieścił w sieci. Akcja w okolicach Limanowej stała się pretekstem do drwienia z policjantów biorących w niej udział lub zwiększania zasięgów i popularności w sieci. Pokazujemy przykłady krążących wokół niej fake newsów.

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

Źródło:
Konkret24

Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, stwierdziła, że dla jej partii istotna jest objęcie funkcji wicepremiera w planowanej rekonstrukcji rządu, bo "wicepremier może więcej niż minister". A co na to akty prawne?

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Źródło:
Konkret24

Komentując "patrole obywatelskie" na granicy polsko-niemieckiej, politycy opozycji mówią po raz kolejny o "tysiącach migrantów przerzucanych przez Niemców". Dane o rzeczywistych przekazaniach są jednak dużo niższe. Wyjaśniamy.

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki zamieścił wykres, który miał pokazywać, jak bardzo za rządów PiS rosły dochody budżetu państwa, gdy podczas rządów PO-PSL i obecnej koalicji wzrosty nie są tak znaczące. Ekonomiści tłumaczą, co były premier pomija.

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Źródło:
Konkret24

Po tragedii w Starej Wsi, podczas policyjnej obławy pojawiło się zdjęcie, które ma pokazywać ulicę przed domem, gdzie dokonano zbrodni. Jest rozpowszechniane z twierdzeniem, że podejrzany Tadeusz Duda uciekł stamtąd na motocyklu. Oba przekazy są nieprawdziwe.

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawił się fragment kodu, który ma świadczyć o tym, że tak zwana aplikacja Mateckiego miała być podłączona do serwerów PKW. Nieznających się na programowaniu może wprowadzać w błąd. Tłumaczymy.

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

Źródło:
Konkret24

Nagranie z kilkudziesięcioma bocianimi gniazdami na słupie wysokiego napięcia przyciągnęło uwagę tysięcy internautów. Jedni twierdzą, że to Polska, inni wskazują na zagranicę. Sprawdziliśmy, co wiadomo o tym materiale.

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

Źródło:
Konkret24

Były wicepremier Jacek Sasin pytał w wywiadzie radiowym, gdzie są pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i czy "ktoś odczuł jakąś poprawę z tego względu". Pokazujemy więc, na co do tej pory przeznaczono te środki: od pracowni AI, przez żłobki, po oczyszczalnie ścieków i modernizacje linii kolejowych.

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Mimo zawieszenia przyjmowania wniosków o azyl na granicy polsko-białoruskiej, polskie służby wciąż przyjmują ich ponad tysiąc miesięcznie. Internauci komentują, że "Donald Tusk okłamał Polaków", bo "granica jest nieszczelna". Wyjaśniamy, dlaczego te dane o tym nie świadczą.

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji i internauci komentują, że wyborcy masowo wysyłali do Sądu Najwyższego protesty wyborcze według wzoru przygotowanego przez posła Romana Giertycha i z jego numerem PESEL. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska dolała oliwy do ognia, mówiąc, że takich protestów jest kilka tysięcy. Inne zdanie ma jednak rzecznik prasowy instytucji. Wyjaśniamy, co wiemy.

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

Źródło:
Konkret24

Prokurator generalny Adam Bodnar wnioskuje o ponowne przeliczenie głosów z niemal 1,5 tysiąca komisji wyborczych, bowiem w kilkunastu przypadkach, w których przeliczono już głosy, wykazano nieprawidłowości. Monitorujemy na bieżąco, w jakich komisjach sprawdzono jeszcze raz oddane głosy i z jakim wynikiem, oraz stan prokuratorskich śledztw.

Komisje, w których przeliczono ponownie głosy. Ile miał Trzaskowski, ile Nawrocki

Komisje, w których przeliczono ponownie głosy. Ile miał Trzaskowski, ile Nawrocki

Źródło:
Konkret24

Rzecznik rządu Adam Szłapka jako sukces koalicji rządzącej wymienił wzrost punktualności pociągów do niemal 95 procent. Sprawdziliśmy więc dane.

Rzecznik rządu o punktualności pociągów. Dane nie potwierdzają

Rzecznik rządu o punktualności pociągów. Dane nie potwierdzają

Źródło:
Konkret24

Internauci z rozbawieniem komentują materiał pochodzący rzekomo z rosyjskiej telewizji. Przedstawia on reportera, który zachwala nowo wybudowaną drogę w Woroneżu, ale asfalt okazuje się być tylko ogromnym kawałkiem tkaniny. "Propaganda sukcesu" - podsumowują. Tyle że nagranie nie jest autentyczne.

Reporter mówi, asfalt "się podnosi"? Nie, to nie Rosja

Reporter mówi, asfalt "się podnosi"? Nie, to nie Rosja

Źródło:
Konkret24

Do sieci powraca zdjęcie, które jest podstawą antyimigranckiego przekazu. "Stop migracji", "straszny widok", "koszmar" - komentują internauci widoczną na fotografii grupę ciemnoskórych, młodych mężczyzn, czekających na przystanku autobusowym. Co o zdjęciu wiadomo?

Imigranci w Nadarzynie? Powraca zdjęcie ze zmanipulowanym przekazem

Imigranci w Nadarzynie? Powraca zdjęcie ze zmanipulowanym przekazem

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS Marcin Przydacz, broniąc nieautoryzowanej aplikacji do weryfikacji zaświadczeń wyborczych, stwierdził, że sama PKW zezwoliła na stosowanie "tego typu instrumentów", a aplikacja miała uchronić przed turystyką wyborczą. Oba argumenty są nietrafione.

Przydacz o "aplikacji Mateckiego". Dwa razy fałsz

Przydacz o "aplikacji Mateckiego". Dwa razy fałsz

Źródło:
Konkret24

Do Sądu Najwyższego wpłynęło już ponad 54 tysiące protestów wyborczych, a sąd ma czas na ich rozpatrzenie do 2 lipca. Sąd zarządził też oględziny kart i przeliczenie głosów w kilkunastu komisjach. Te same komisje były wytypowane w modelach, które badały wahnięcia w poparciu na korzyść kandydatów. Wyjaśniamy, czym są te modele i czy na ich podstawie można mówić o jakichś "nieprawidłowościach statystycznych" w wynikach wyborów.

"Nieprawidłowości statystyczne" w wynikach komisji. Co pokazują modele, a czego nie

"Nieprawidłowości statystyczne" w wynikach komisji. Co pokazują modele, a czego nie

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki, komentując domniemany gwałtowny wzrost przestępstw w 2024 roku, stwierdził, że to przez "10 tysięcy nielegalnych migrantów z Niemiec". W jednym zdanie zawarł dwa fałsze. Wyjaśniamy.

Morawiecki mówi o wzroście liczby przestępstw. Dwie nieprawdy

Morawiecki mówi o wzroście liczby przestępstw. Dwie nieprawdy

Źródło:
Konkret24

Wymiana poległych ukraińskich i rosyjskich żołnierzy stała się podstawą do prokremlowskiej dezinformacji wymierzonej w Ukrainę. A wykorzystano do tego sfabrykowany artykuł "The Wall Street Journal".

Ciała 6000 żołnierzy, dekret Zełenskiego i amerykańska gazeta. Co się nie zgadza

Ciała 6000 żołnierzy, dekret Zełenskiego i amerykańska gazeta. Co się nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Europosłanka Hanna Gronkiewicz-Waltz z Koalicji Obywatelskiej przekonuje, że prezydent Andrzej Duda złamał konstytucję, bo na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego zaprosił prezydenta elekta. Konstytucjonaliści oceniają to jednoznacznie.

"Prezydent Duda, zapraszając Nawrockiego jako prezydenta elekta, złamał konstytucję"? Eksperci nie mają wątpliwości

"Prezydent Duda, zapraszając Nawrockiego jako prezydenta elekta, złamał konstytucję"? Eksperci nie mają wątpliwości

Źródło:
Konkret24

Polacy rzekomo zostali zatrzymani przez ukraińską służbę bezpieczeństwa "za pokazywanie polskich symboli", jakoby oskarżono ich "o naruszanie integralności ukraińskich terytoriów i szerzenie idei separatystycznych". Dowodem ma być krótkie nagranie, które udostępniają niektórzy internauci. Według eksperta to przykład nieudolnej rosyjskiej prowokacji.

"Polacy zatrzymani na Ukrainie za pokazywanie polskich symboli"? Nic w tym filmie nie pasuje

"Polacy zatrzymani na Ukrainie za pokazywanie polskich symboli"? Nic w tym filmie nie pasuje

Źródło:
Konkret24

Najpierw za spłatę przez Polskę ukraińskich odsetek oberwało się premierowi Donaldowi Tuskowi. Potem tłumaczyć się z tego musiał były premier Mateusz Morawiecki. Zamieszanie - i jednocześnie akcję dezinformacyjną w internecie - wywołał jeden z posłów Konfederacji, ukrywając istotny szczegół w swoim przekazie.

"Polska spłaca ukraińskie odsetki". Poseł Konfederacji uderzył w Tuska, tłumaczy się Morawiecki

"Polska spłaca ukraińskie odsetki". Poseł Konfederacji uderzył w Tuska, tłumaczy się Morawiecki

Źródło:
TVN24+

Niemiecki czarnoskóry europoseł miał skrytykować Polskę i stwierdzić, że wybory prezydenckie zostały sfałszowane. Taka informacja, okraszona zdjęciem rzekomego polityka, wywołała w sieci antyunijne i rasistowskie komentarze. Tylko że na zdjęciu jest ktoś inny, przekaz miał być żartem - ale za prawdziwy wziął go nawet poseł PiS.

"Niemiecki europoseł" i "sfałszowane wybory". Miał być żart, jest hejt

"Niemiecki europoseł" i "sfałszowane wybory". Miał być żart, jest hejt

Źródło:
Konkret24

Rząd przygotowuje rzekomo ustawę, dzięki której nielegalni migranci będą przejmować mieszkania komunalne - tak twierdzą politycy PiS. Ministerstwo rozwoju ocenia ten przekaz dosadnie: jako "oderwany od rzeczywistości", nastawiony na "wzbudzanie niepokoju Polaków".

Mieszkania komunalne "dla nielegalnych migrantów"? "Kompletna bzdura"

Mieszkania komunalne "dla nielegalnych migrantów"? "Kompletna bzdura"

Źródło:
Konkret24