Jarosław Kaczyński mówił w Kielcach, że według badań Eurostatu za 72 procent inflacji odpowiada wojna w Ukrainie. Tylko że wśród publikacji Eurostatu takich badań nie znaleźliśmy. Dotarliśmy do artykułu naukowców z podobną tezą, ale on nie dotyczył jednak Polski.
Władimir Putin i wywołana przez niego wojna w Ukrainie odpowiada za tak wielką inflację w Polsce i Europie - to stała narracja polityków Zjednoczonej Prawicy w odpowiedzi na padające zarzuty dotyczące galopujących cen i braku koniecznych działań. Prawo i Sprawiedliwość ukuło nawet termin "putininflacja", by obywatelom lepiej utrwalił się przekaz, że za podwyżki odpowiada Putin, a nie polski rząd. To, jak PiS szukał winnych rosnących cen, przeanalizowaliśmy w Konkret24 w 2022 roku.
Prezes PiS nadal wykorzystuje ten przekaz, podając jako "dowody" na jego prawdę różne źródła. Tak też było 3 września na konwencji PiS w Kielcach (Jarosław Kaczyński startuje tam do parlamentu z pierwszego miejsca na liście). Na spotkaniu z wyborcami prezes PiS chwalił się, że dzięki rządowi Zjednoczonej Prawicy wzrosły pensje. "Postawiliśmy na podnoszenie płac. I metodami administracyjnymi, czyli podnoszenie tej minimalnej stawki (...) i - z drugiej strony - właśnie przez walkę z bezrobociem" - mówił. "To oczywiście prowadzi do podwyżek płac. I rzeczywiście te podwyżki w ciągu tych lat były znaczne. Także w czasie inflacji. Tej inflacji, która - to wykazały badania Eurostatu - w 72 procentach jest wynikiem wojny. Jest putininflacją" - stwierdził. Po czym przekonywał, że w wielu miesiącach pensje rosły szybciej niż ceny.
O których badaniach Eurostatu mówił prezes Kaczyński? Spróbowaliśmy ich poszukać.
Wzrost inflacji w Polsce jeszcze przed wojną
W drugiej połowie 2020 roku inflacja w Polsce utrzymywała się na poziomie 2,5 proc. W styczniu 2021 roku wynosiła 2,6 proc., ale pod koniec roku już 8,6 proc. A więc duży wzrost nastąpił jeszcze przed wojną w Ukrainie. Rok 2022, po rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, przyniósł kolejne wzrosty. W październiku 2022 roku inflacja w Polsce była już na poziomie 17,9 proc. W lutym 2023 roku wyniosła 18,4 proc. i od tego momentu spada.
A przypomnijmy, że od 2004 roku określony przez Narodowy Bank Polski cel inflacyjny wynosi 2,5 proc. r/r z symetrycznym przedziałem odchyleń o szerokości ±1 punktu procentowego w średnim okresie.
W połowie sierpnia 2023 roku Eurostat podał, że inflacja w lipcu w Polsce wyniosła 10,3 proc. - był to trzeci najwyższy wynik w Unii Europejskiej. Było to również niemal dwa razy więcej niż w strefie euro, dla której wskaźnik wzrostu cen sięgnął 5,3 proc. Natomiast w całej UE inflacja była na poziomie 6,1 proc.
Pod koniec sierpnia Główny Urząd Statystyczny poinformował, że ze wstępnych danych wynika, iż inflacja w Polsce w sierpniu wyniosła 10,1 proc., czyli mniej więcej tyle samo co w lipcu (10,8 proc.).
To nie są badania Eurostatu
Czy rzeczywiście - jak mówił Kaczyński - badania Eurostatu pokazują, że za tak duży wzrost inflacji w 72 proc. odpowiada Putin i wywołana przez niego wojna? Nie znaleźliśmy takich danych opublikowanych przez Eurostat. Zapytaliśmy o nie biuro prasowe Eurostatu, ale do publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Kierując się jednak wartością 72 proc., trafiliśmy na opracowanie, gdzie podano ją w odniesieniu do inflacji - jednak nie jest to raport ani badanie Eurostatu. Na źródło naprowadził nas Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju, który 1 sierpnia w wątku na platformie X informował: "Nowy raport ECB (De Santis, Tornese) o wpływie szoków energetycznych na inflacje, wskazuje, że szantaż energetyczny Rosji odpowiadał aż za 72 proc. (!) inflacji w strefie Euro w połowie 2022. Inflacja wyniosłaby 2,3 proc. zamiast 8,3 proc. gdyby nie Putin. Był to największy szok od 3 dekad".
Te dane za szefem PFR powtarzały potem rządowe media.
To nie jest raport Europejskiego Banku Centralnego
Wygląda na to, że prezes Kaczyński mógł pomylić Europejski Bank Centralny z Eurostatem. Zajrzeliśmy więc do opracowania, w którym w analizie inflacji wymieniono owe 72 proc. Liczy kilkadziesiąt stron, jest po angielsku. Nosi datę 31 lipca 2023 roku. Nie jest to jednak raport EBC, tylko artykuł naukowy wydany przez EBC w ramach Working Paper Series pt. "Energy supply shocks' nonlinearities on output and prices". Na stronie tytułowej zastrzeżono, by nie traktować go jako raportu banku; wyjaśnienie przetłumaczone na polski brzmi: "Niniejszy artykuł nie powinien być przedstawiany jako reprezentujący poglądy Europejskiego Banku Centralnego (EBC). Wyrażone poglądy są poglądami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy EBC" (tłum. red.).
Analiza dotyczy nie Polski, tylko strefy euro
Autorami wspomnianego artykułu są dwaj ekonomiści: A. De Santis i Tommaso Tornese. Ten pierwszy pracuje w EBC.
- Autorzy analizują transmisję szoków wynikających z ograniczania podaży energii w strefie euro na inflację, PKB i produkcję przemysłową w zależności od tego, czy przed szokiem podażowym inflacja w badanych gospodarkach była wysoka czy niska, a także jaka była koniunktura gospodarcza przed szokiem. Czyli chcieli sprawdzić, w jakim stopniu szok cenowy wywołany ograniczeniem podaży surowców energetycznych wpłynął na inflację w strefie euro - wyjaśnia w rozmowie z Konkret24 dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego. I dodaje: - Model wykazał, że gdyby nie ograniczenia podaży, które wpłynęły na ceny energii (popyt na energię jest mało elastyczny, co przy ograniczeniu podaży prowadzi do wzrostu ceny), inflacja w strefie euro byłaby o 5 punktów procentowych niższa.
Jak pisał na początku sierpnia 2023 roku portal Obserwatorgospodarczy.pl, autorzy artykułu "oszacowali, że przy braku wstrząsu w dostawach energii roczna inflacja HICP (miara inflacji stosowana w Unii Europejskiej) w czerwcu 2022 r. wyniosłaby 2,3 proc. zamiast obserwowanych 8,3 proc". "Zatem szok energetyczny wywołany wybuchem wojny na Ukrainie odpowiadał za 70 proc. inflacji w Eurolandzie w połowie ubiegłego roku. Gdyby nie ów szok zewnętrzny, inflacja w strefie euro pozostawałaby w okolicach celu EBC wynoszącego 2 proc." - pisał portal.
Artykuł ekonomistów i stawiana przez nich teza, co odpowiada za 72 proc. inflacji, dotyczy więc strefy euro - do której Polska nie należy; te analizy do naszej sytuacji nie mogą się odnosić. Tymczasem Jarosław Kaczyński w Kielcach mówił o sytuacji w Polsce.
- Warto zwrócić uwagę, że autorzy artykułu nie badali po prostu struktury inflacji (udziału poszczególnych komponentów na wysokość inflacji), ale to, w jaki sposób/jak silnie przekładał się energetyczny szok cenowy na inflację (i PKB, i produkcję przemysłową) w sytuacji, gdy wyjściowy (przed szokiem) poziom inflacji był niski lub wysoki - podkreśla dr Starczewska-Krzysztoszek.
Ekonomista: w Polsce inflacja wciąż wyższa niż w strefie euro
Marek Zuber, ekonomista z Akademii WSB, też podkreśla, że autorzy omawianego artykułu oparli swoje wyliczenia na modelach ekonometrycznych i że dotyczą one eurolandu, a nie Polski. - A w strefie euro inflacja była i jest nawet dwa razy niższa niż w Polsce - zauważa ekspert w rozmowie z Konkret24. - Wnioski autorów nie są przełomowe i pokrywają się z tym, co zgodnie uważają ekonomiści: że za dwie trzecie czy trzy czwarte inflacji w strefie euro odpowiada wojna w Ukrainie - dodaje Zuber. Jego zdaniem wcześniej można było jeszcze szacować, że w Polsce wojna odpowiada za 60 proc. inflacji, a czynniki wewnętrzne za 40 proc. - Ale teraz ta propotcja znacząco się odwróciła. Mamy cały czas wysoką inflację, za której 75 procent odpowiadają działania rządu - stwierdza ekonomista.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Zdjęcia organizatora