Według rosyjskich mediów i prorosyjskich propagandzistów w centrum Warszawy powstał mural 3D złośliwie przedstawiający Wołodymyra Zełenskiego. Zdjęcie z nim krąży w internecie - nie tylko polskim. Sprawdziliśmy: nie ma ani muralu, ani śladów, że w ogóle był.
Na rozsyłanym w mediach społecznościowych zdjęciu widać namalowaną na chodniku przerysowaną, zdeformowaną twarz Wołodymyra Zełenskiego, który "wyłania się" spod płyt chodnikowych. Olbrzymie palce chwytają się ich krawędzi, jakby prezydent Ukrainy chciał sam się wyciągnąć spod ziemi. Do jego szeroko otwartych ust wpadają worki z dolarami, euro i pojedyncze banknoty. Obok tego malowidła wykonanego w technice 3D klęczy młody mężczyzna ubrany na czarno, w okularach przeciwsłonecznych i bejsbolówce, w dłoni trzyma kredę. Na zdjęciu widać też rozstawione obok mężczyzny spraye, które sugerują, że to autor owego trójwymiarowego obrazu (to tzw. mural 3D lub inaczej: graffiti 3D na płaskiej powierzchni).
Karykatura prezydenta Ukrainy miała powstać w centrum Warszawy. W tle jest Pałac Kultury i Nauki oraz centrum handlowe Złote Tarasy. Na ulicy widać normalny ruch, jeżdżą samochody, skutery, obok muralu 3D przechodzą piesi - jeden z spogląda w dół, jakby patrzył na dzieło.
Ukraina jako "czarna dziura" - Rosjanie wykorzystują wpadkę amerykańskiej stacji
Rosyjska propaganda często powtarza przekaz o ogromnej pomocy, jakiej wciąż potrzebuje Ukraina, podczas gdy kraje zachodnie i ich mieszkańcy rzekomo nie chcą już jej dłużej udzielać, mają niby dosyć wspierania Ukrainy. Zdjęcie z muralem jakoby stworzonym w Warszawie w ten przekaz się wpisuje.
Niemal we wszystkich komentarzach na kontach publikujących tę fotografię pisze się o "czarnej dziurze" zasysającej pieniądze. To dziurą ma być Ukraina. To prawdopodobnie nawiązanie do wpadki, jaka przydarzyła się prezenterom w amerykańskiej lokalnej stacji WDIV z Detroit. W trakcie programu 17 października zapowiedzieli, że odtworzą widzom dźwięk czarnej dziury zarejestrowany przez NASA. Przez pomyłkę wyświetlono jednak fragment wystąpienia Wołodymyra Zełenskiego. Wpadkę podchwyciły prorosyjskie i antyukraińskie profile, których autorzy udostępniali nagranie z komentarzem: "Zełenski = czarna dziura pochłaniająca pieniądze".
"Polscy artyści uliczni namalowali w Warszawie Graffiti 3D z czarną dziurą Zeleńskiego. I zażądali zaprzestania 'pożerania ich pieniędzy' - brzmiał jeden z polskojęzycznych komentarzy do omawianej fotografii (pisownia wszystkich wpisów oryginalna), opublikowany 3 listopada. "Genialne"; "popieram brawo"; "Zapomnieli domalować grudki koksu w nozdrzach"; "Zawsze ceniłam grafitti" - to inne wpisy po polsku. Zdjęcie jest rozpowszechniane i komentowane także na wielu zagranicznych kontach w mediach społecznościowych, między innymi po angielsku i czesku: "Znak czasów w Warszawie. Zełenski pożera aktywa Zachodu"; "Oto ilustracja informacji, że Polacy są już zmęczeni Ukraińcami" (tłum. red.).
Na niektórych profilach opublikowano zrzut ekranu instagramowego konta - to na nim 3 listopada zamieszczono omawiane zdjęcie. Ten anglojęzyczny profil o nazwie @typicalopticac ma według opisu należeć do "jeszcze nieznanej szerzej grupy polskich artystów", którzy są "nowym promieniem światła w królestwie ciemności". Konto ma zaledwie 32 obserwujących i do tej pory opublikowano tam jedynie to jedno zdjęcie. Towarzyszy mu komentarz po angielsku: "Hej, hej czarna dziuro @zelenskiy_official. Przestań pożerać nasze pieniądze. Dziękujemy!" i data "27.10.2022".
Rosyjska propaganda pisze o muralu w Warszawie
Zdjęcie rzekomego graffiti spotkało się w rosyjskiej sieci ze sporym zainteresowaniem. Pisały o nim nie tylko rosyjskie agencje informacyjne - takie jak Riafan.ru czy Ukraina.ru - ale też jeden z najbardziej znanych rosyjskich propagandzistów Władimir Sołowjow. W artykułach informowano, że "polscy artyści" namalowali w centrum Warszawy graffiti z "Zełenskim pożerającym pieniądze" i cytowano komentarze na ten temat z rosyjskiej sieci. "Czy Europa naprawdę zaczęła coś rozumieć? Nie tylko zjada ich pieniądze, ale także pochłania ludzi, nie tylko swoich, ale także obcych"; "Zełenski cieszy się tylko obcymi pieniędzmi. Cieszy się pomocą z Europy i USA, tylko na tym rośnie! Trzeba było jeszcze dorysować rakiety i czołgi, które również pożera" - mieli pisać Ilja R. i Natalia P., cytowani przez portal Mosregtoday.ru.
Władimir Sołowjow udostępnił zdjęcie 3 listopada na swoich kanałach w Telegramie i VK.com z komentarzem: "W Warszawie znaleźli 'czarną dziurę' imienia Zełenskiego i poprosili ją, by nie zjadała wszystkich pieniędzy Polaków".
Zdjęcie z rzekomym muralem 3D opublikowano także na rosyjskojęzycznym Twitterze. Autor jednego z wpisów komentował: "A oto ilustracja do wiadomości o tym, że Polacy są zmęczeni karmieniem Ukraińców". Tak więc fotografia znowu posłużyła do udowadniania popularnej tezy o zmęczeniu Polaków utrzymywaniem ukraińskich uchodźców.
Ani śladu po muralu
Z łatwością można zlokalizować miejsce wykonania zdjęcia. To chodnik przy skrzyżowaniu alei Jana Pawła II i ulicy Złotej. Nie ustaliliśmy, kiedy dokładnie fotografia powstała, lecz widać na niej wyremontowane jezdnie i chodniki, a remont ulicy zakończył się w grudniu 2020 roku. Zdjęcie zostało opublikowane na instagramowym profilu @typicaloptical 3 listopada 2022 roku o godz. 15.25. Kolor liści na drzewie po drugiej stronie ulicy i odzież przechodniów wskazują, że zdjęcie zrobiono jesienią.
Miejsce, gdzie miał powstać rzekomy mural, to ścisłe centrum Warszawy. Bezpośrednie sąsiedztwo Dworca Centralnego. Niedaleko jest Pałac Kultury i Nauki. Przechodzi tędy dziennie tysiące ludzi - mieszkańców, podróżnych, turystów. Nie znaleźliśmy jednak żadnego innego zdjęcia tego muralu 3D - zrobionego przez kogoś innego, pod innym kątem, z innej perspektywy. W sieci krąży tylko ta jedna fotografia. O powstającym muralu nie informowały żadne polskie media - lokalne i ogólnopolskie. Nie trafiliśmy na żadną wiarygodną informację o tym, że taki mural kiedyś powstał.
4 listopada pojechaliśmy na miejsce, które widać na rozsyłanym zdjęciu. Malowidła na chodniku nie było. Ani też żadnych śladów (farby, kredy), które by wskazywały, że było tu kiedykolwiek takie graffiti. Nie było też śladów mycia płyt.
Eksperci od street artu punktują, dlaczego ten mural 3D nie mógł powstać
Zdjęcie rzekomego muralu 3D pokazaliśmy profesjonalistom. - Naszym zdaniem to stuprocentowy fejk, fotomontaż w programie graficznym - wyjaśniają w rozmowie z Konkret24 Łukasz Polak i Przemysław Wójciak z agencji muralowej Donutstudio.pl. Od siedmiu lat zawodowo zajmują się muralami i mappingiem, czyli łączeniem street artu z innymi technikami audiowizualnymi. - Przede wszystkim widać tutaj ustawione spraye, jakby na pokaz. Takimi sprayami jednak ciężko byłoby taki mural wykonać. One z uwagi na ciśnienie po prostu nie psikają w dół. Używa się ich do malowania po powierzchniach pionowych. Zazwyczaj takie murale rysuje się kredą. Wprawdzie widać ją na zdjęciu, ale nie widać, żeby ten mural był wykonany kredą - tłumaczą nasi rozmówcy. Mówią, że zrobienie takiego trójwymiarowego obrazu jest bardzo czasochłonne. Dwie osoby mogłyby pracować nad nim cały dzień, a jedna - co najmniej dwa dni. No i są duże problemy z późniejszym zmyciem takiego dzieła. Według Polaka i Wójciaka gdyby takie graffiti 3D rzeczywiście powstało, powinny zostać jakieś ślady na płytach. A nawet gdyby się udało wszystko zmyć, po płytach byłoby widać, że były czyszczone.
Na czas, jaki byłby potrzebny do stworzenia takiej pracy, zwraca też uwagę w rozmowie z nami Teresa Latuszewska-Syrda z fundacji Urban Forms, w której od 14 lat zajmuje się sztuką miejską. W sprawie popularnego zdjęcia konsultowała się z zaprzyjaźnionymi artystami. - To nie jest robota na pięć minut. Stworzenia takiego muralu trwałoby kilka dni. Trzeba zmierzyć powierzchnię, stworzyć odpowiedni szkic itd. Do tego potrzeba czasu - mówi. - Taki mural wprawdzie mógł zostać zrobiony kredą i byłoby to szybsze, ale po co w takim razie widoczne na zdjęciu spraye? - pyta. Zwraca uwagą na widoczną na zdjęciu nienaturalną czystość. Nigdzie nie widać plam, puszki są ładnie poustawiane, jakby nieużywane. Ubranie mężczyzny, który klęczy - domniemanego autora - też jest czyste. Jej zdaniem bardzo trudne byłoby usunięcie takiego muralu 3D, a i tak zostałby ślady. Byłoby widać miejsce, gdzie się znajdował.
Służby miejskie powinny wiedzieć - a nie dostały żadnych zgłoszeń
Latuszewska-Syrda w rozmowie z nami podkreśla, że realizacja takiego muralu nie mogłaby przejść niezauważona. - Po pierwsze, ludzie by wrzucali do sieci zdjęcia z realizacji. Po drugie, jest to pas drogowy. Zaraz by się pojawiły służby, żeby sprawdzić zgody na zajęcie pasa drogowego - wyjaśnia ekspertka.
Aleja Jana Pawła II leży w gestii warszawskiego Zarządu Dróg Miejskich. Jak nam przekazał rzecznik tej instytucji Jakub Dybalski, nikt nie zwracał się w sprawie o pozwolenie na zajęcie pasa drogowego - Od siebie dodam, że to moja codzienna droga do pracy i z pracy i nie kojarzę takiego rysunku. Kolega, który też tamtędy dojeżdża, również czegoś takiego nie widział - mówi Jakub Dybalski. Również instytucja, która dba o czystość w Warszawie - Zakład Oczyszczania Miasta - nic nie wie na ten temat. - Nie dotarły do nas zgłoszenia na temat takiego muralu, nie interweniowaliśmy też w jego sprawie. Sprawdziliśmy również, że aktualnie na chodniku w tym miejscu nie ma śladów rysunku ani pozostałości po farbie - przekazała nam Magdalena Niedziałek z Działu Organizacyjnego i Komunikacji Społecznej.
Tak więc na podstawie poszukiwań i powyższych ustaleń stwierdzamy, nie ma dowodów na to, jakoby w centrum Warszawy powstała karykatura prezydenta Ukrainy w formie muralu 3D, której zdjęcie jest tak popularne w mediach społecznościowych - szczególnie w rosyjskiej sieci. Krąży tylko jedna taka fotografia, a jej prawdopodobnym źródłem jest anonimowe, niedawno powstałe instagramowe konto rzekomo założone przez polskich artystów street artu.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Konkret24/Twitter