Były minister bezpieczeństwa publicznego Gruzji poinformował, że na terytorium jego kraju w finansowanych przez Amerykanów laboratoriach przeprowadza się eksperymenty na ludziach. Wspierany przez rosyjskie media informował, że kilkadziesiąt z nich "zakończyło się śmiercią moich rodaków". Najnowsze fakty pokazują jednak jasno: to nieprawda.
Na stronie internetowe samartali.net, prowadzonej przez lidera gruzińskiej partii Samartlianoba (Sprawiedliwość) Igora Giorgadze, 12 września pojawiło się 11 artykułów. Wszystkie dotyczyły działalności Laboratorium im. Lugara działającego na przedmieściach stolicy Gruzji – Tbilisi.
Do jednego z nich, zatytułowanego "Eksperymenty na ludziach", załączono skany 20 dokumentów i napisano: "Dokumenty potwierdzające użycie nieklinicznych leków przeciwwirusowych Harvoni i Sovaldi na ludności Gruzji. Zapisy w dokumentach pokazują, że w grudniu 2015 roku 30 obywateli gruzińskich zginęło podczas eksperymentów. Preparaty Harvoni i Sovaldi są wytwarzane przez amerykańską firmę farmaceutyczną Gilead Sciences. Jej największym udziałowcem jest były Sekretarz Obrony USA Donald Rumsfeld".
Wyszkolony przez KGB
Biografia Igora Giorgadze jest bogata i intrygująca. Urodzony w Kazachskiej SRR polityk ukończył wyższą szkołę KGB. Jako oficer elitarnej radzieckiej jednostki KGB "Kaskada" brał udział w inwazji na Afganistan. W książce "Afgańcy. Ostatnia wojna imperium" były ambasador Wielkiej Brytanii w Rosji Rodric Braithwaite pisał, że jednostka ta nie uczestniczyła jednak w rutynowych wojskowych operacjach - "byli zbyt cenni, żeby ich tracić". Po rozpadzie ZSRR i dojściu do władzy w Gruzji prorosyjskiego prezydenta Eduarda Szewardnadze został przez niego mianowany ministrem bezpieczeństwa publicznego.
Po dwóch latach został jednak oskarżony o dokonanie zamachu na głowę państwa, stracił stanowisko i zaczął być ścigany przez Interpol. Uciekł do Rosji, gdzie założył ruch "Anty-Soros" i partię "Sprawiedliwość", której 29 aktywistów zostało w 2006 roku aresztowanych przez gruzińskie służby w związku z przygotowywaniem zbrojnego zamachu stanu w Gruzji.
Z jednej strony broń biologiczna...
Opublikowane na stronie internetowej polityka dokumenty miały być udokumentowaniem tez, które dzień wcześniej Giorgadze sformułował podczas specjalnej konferencji prasowej zorganizowanej w Moskwie. W jej trakcie poinformował zebranych dziennikarzy o swoich podejrzeniach dotyczących "tworzenia broni biologicznej" przez "amerykańskich wojskowych" we wspomnianym Laboratorium im. Richarda Lugara pod Tbilisi.
"Szereg takich eksperymentów zakończył się śmiercią moich rodaków. Co więcej, zgodnie z dokumentami, 24 z 30 zgonów miało miejsce w ciągu jednego dnia. W kolumnie 'przyczyna śmierci' widnieje adnotacja: nieznana'" - mówił Giorgadze, cytowany przez portal internetowy telewizji Zwiezda. Kanał należący do Ministerstwa Spraw Zagranicznych Federacji Rosyjskiej postanowił nie poprzestać na tych doniesieniach i już cztery dni później opublikował reportaż poświęcony tym działaniom.
Można z niego dowiedzieć się między innymi, że w dwóch z czterech bloków laboratorium pracowali tylko Amerykanie, a wstęp dla innych osób był zabroniony. Dodatkowo Zwiezda dołączyła wywiady z mieszkańcami zabudowań otaczających placówkę, którzy mówili, że znają przypadki osób, które odczuwały bóle głowy w związku z "substancjami zawartymi w powietrzu". W materiale podano jednak także, że ani dziennikarzom stacji, ani niedookreślonej "agencji informacyjnej" nie udało się dostać do laboratorium, ani porozmawiać z jego pracownikami.
...z drugiej strony drony z komarami
Temat podchwyciły także największe rosyjskojęzyczne media, a gruzińskie laboratorium zyskało przydomek "laboratorium śmierci". Telewizja "Russia Today" skontaktowała się z Giorgadze, który poinformował, że posiada 100 tysięcy stron dokumentacji dotyczącej podstołecznego laboratorium. Wynikać z nich miało nie tylko, że prowadzono tam eksperymenty na ludziach, ale także, że planowano stworzenie specjalnych dronów, które byłyby w stanie przenosić zainfekowane komary i uwalniać je w celu zarażenia dużych grup ludzi.
W obszernym artykule na ten temat w internetowym wydaniu wysokonakładowego rosyjskiego "Izwiestia" dodano także, że finansowane przez USA laboratoria działają w większej liczbie krajów "otaczających Federację Rosyjską". W materiale Zwiezdy wymieniono je nawet bezpośrednio. Są to Ukraina, Mołdawia, Armenia, Azerbejdżan, Kazachstan, Uzbekistan, Kirgistan oraz Tadżykistan. Nie podano jednak więcej szczegółów dotyczących tamtejszych placówek.
4 października rosyjskie Ministerstwo Obrony zwołało specjalną konferencję prasową poświęconą temu tematowi. Dokładnie tego samego dnia, w którym Stany Zjednoczone wraz z Wielką Brytanią i Holandią oskarżyły GRU (Rosyjski Wywiad Wojskowy) o zorganizowanie cyberataków, mających zdestabilizować sytuację w zachodnioeuropejskich państwach.
Amerykańskie laboratorium epidemiologiczne
Występujące w tych doniesieniach sfinansowane przez USA laboratorium w miejscowości Aleksiejewka na obrzeżach Tbilisi otwarto w 2011 roku. Jego celem miało być "wykrywanie chorób zakaźnych i monitoring epidemiologiczny". Od samego początku działalności informowano, że w placówce pracować będzie zarówno gruziński, jak i amerykański personel cywilny i wojskowy. Laboratorium otrzymało imię amerykańskiego senatora Richarda Lugara, który pomógł w zabezpieczeniu sowieckiego arsenału atomowego po rozpadzie ZSRR. Na początku działalności ośrodka ambasador USA w Gruzji John R. Bass jednoznacznie zdementował pojawiające się już wtedy pogłoski, jakoby przeznaczeniem laboratorium były badania nad bronią biologiczną.
Żeby zweryfikować pojawiające się plotki i publikacje w rosyjskich mediach, do laboratorium udała się brytyjska stacja BBC. Jej moskiewski korespondent – Steve Rosenberg - pojechał do Tbilisi i spotkał się z głównymi bohaterami tej sprawy. Sprawdził także, jak wygląda samo laboratorium. Na konferencji prasowej rosyjskiego Ministerstwa Obrony Narodowej 4 października sugerowano, że dwa piętra budynku zajmuje wyłącznie amerykańska armia. Jak potwierdził Rosenberg, w ośrodku nie wyznaczono żadnych specjalnych miejsc dla amerykańskiej armii, a amerykańscy wojskowi badacze współpracują z gruzińskimi.
Cel programu: eliminacja wirusa
Kluczowym w podważeniu prawdziwości rosyjskich informacji okazało się spotkanie z Giorgim Kateliszwilim. W dokumencie, opublikowanym na stronie Giorgadzego, który podawał nazwiska 27 osób, którym podano lek Sovaldi, a które miały umrzeć jednego dnia - 30 grudnia 2015, był on właśnie wskazany jako osoba kontaktowa w tej sprawie. Kateliszwili pracował wtedy w gruzińskim Ministerstwie Zdrowia.
W rozmowie z dziennikarzem BBC Gruzin potwierdził, że dokumenty są autentyczne, a podanie pacjentom leku było częścią programu dążącego do wyeliminowania wirusa zapalenia wątroby typu C (HCV). Podkreślił jednak, że nazywanie tych działań "eksperymentami" jest kłamstwem, ponieważ stosowanie wspomnianego specyfiku jest oficjalnie zatwierdzone (w USA od 2013 roku, a w Unii Europejskiej od 2014 r.), a Światowa Organizacja Zdrowia umieściła go na liście leków podstawowych. Pacjenci w pierwszej kolejności zakwalifikowani do programu byli już w bardzo poważnym stadium choroby.
Obalił także tezę mówiącą, że wszyscy pacjenci zmarli jednego dnia. Wyjaśnił, że podane w raporcie daty są wyłącznie orientacyjnie, ponieważ statystyki o zgonach w ramach programu zbiera się zbiorczo co miesiąc. Przybliżył także skalę badań, którą pominęli twórcy zarzutów względem laboratorium. Zgodnie z danymi Kateliszwiliego, wzięło w nich udział około 36 tysięcy osób, z których zmarło około 200.
"Jeśli nie ma dowodów, to w porządku"
Reporter BBC dotarł także do źródła całej sytuacji – Igora Giorgadze. Zapytał go, dlaczego na swojej stronie napisał o "eksperymentach na ludziach", bazując wyłącznie na dokumentach, w których takich informacji nie ma. Gruziński polityk zaczął się bronić. – To, co można przeczytać na stronie, to wnioski osób, które analizowały te dokumenty. Ja tego nie powiedziałem – odpowiedział Giorgadze. Dopytany, czy ma dowody rzekomych eksperymentów, stwierdził: "Ja nie chcę niczego dowieść. Chciałem tylko zadać pytania. Jeśli pan mówi, że nie ma dowodów, to w porządku. Teraz mamy jedną stronę, która mówi tak i drugą, która mówi inaczej".
Podobną retorykę zastosowała rzeczniczka rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Maria Zacharowa. – Chyba się pan ze mną zgodzi, że jeśli nie ma pan dowodów, to nie oznacza, że nie ma ich wcale – powiedziała w rozmowie z reporterem.
Reportaż BBC opublikowano 12 listopada, jednak oficjalne zaprzeczenia ze strony gruzińskiej, dotyczące oskarżeń o rzekomym tworzeniu broni biologicznej i eksperymentach na ludziach, pojawiły się zaraz po doniesieniach rosyjskich mediów. - W Ośrodku Badawczym Zdrowia Publicznego im. Richarda Lugara nie prowadzi się żadnych tajnych eksperymentów – mówił Zurab Abaszydze, specjalny pełnomocnik premiera Gruzji ds. kontaktów z Rosją, cytowany przez agencję informacyjną "Black Sea Press". Na ten temat wypowiedziała się także Ambasada USA w Gruzji, która nazwała doniesienia rosyjskich mediów "nonsensem".
O sprawie tej we wrześniu pisało między innymi Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego.
Polskojęzyczne media: Gruzini królikami doświadczalnymi?
O rewelacjach ogłoszonych przez Giorgadze pisały jednak nie tylko media w Rosji, ale i w Polsce. W tym samym dniu, w którym polityk opublikował na swojej stronie dokumenty, dwa artykuły na ten temat pojawiły się w polskojęzycznej wersji portalu Sputnik News, założonym dekretem Władimira Putina i należącym do rosyjskiego rządu. Pierwszy był relacją z moskiewskiej konferencji Giorgadze, a drugi, zakwalifikowany do działu "Opinie", pytał już w tytule: "Gruzini królikami doświadczalnymi Amerykanów?".
Ostrzeżenia o możliwych niejawnych działaniach prowadzonych przez Amerykanów we wspomnianym gruzińskim laboratorium nie są jednak nowością w polskim Internecie. W 2013 roku portal wolna-polska.pl (w październiku ok. 1,1 mln odwiedzin wg serwisu Similarweb) donosił o "tajnym ośrodku broni biologicznej w Gruzji". Powołując się na stronę rządowego rosyjskiego "Voice of Russia", który od 2014 funkcjonuje jako Sputnik News, w tekście pytano między innymi "dlaczego Ameryka musi przeznaczyć 270 mln dolarów na budowę laboratorium w innym kraju?" i odpowiadano: "Wielu podejrzewa, że USA miało dobry powód, aby dokonać tej inwestycji. Jednym z najbardziej rozpowszechnionych założeń jest to, że Amerykanie mogą produkować broń biologiczną i chemiczną w Gruzji".
Dezinformacja? Nie wiem
- Myślę, że to, co najbardziej poraziło mnie w historii o laboratorium to fakt, że ci, którzy zajmowali się tą dezinformacją, zupełnie nie czują się zobligowani do tego, żeby poprzeć swoje zarzuty twardymi dowodami – powiedział na zakończenie swojego materiału reporter BBC.
O to, czy mówienie o "eksperymentach na ludziach" bez podania twardych dowodów nie jest dezinformacją, reporter BBC zapytał samego Igora Giorgadze. Twórca zarzutów przeciw USA i Gruzji odpowiedział tylko: "nie wiem, nie wiem".
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; BBC News; zdjęcie: Louis Reed Unsplash
Źródło zdjęcia głównego: Unsplash | Louis Reed