Czy Unia "zabroni papieru toaletowego"? Takie informacje można znaleźć na jednym z portali. Głosy sceptyczne w stosunku do używania tego środka higienicznego pojawiają się w debacie od lat. Do tej pory nie wychodziły jednak od organów UE, a publicystów. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Zmieni się natomiast dużo, jeśli chodzi o używanie w gospodarstwach domowych plastikowych produktów.
Jeden z portali, związany m.in. z Januszem Korwin-Mikkem, pyta czy "Unia zabroni papieru toaletowego?", sugerując od razu, że "eko-szaleńcy mają kolejnego wroga: 'Kloppapier'" (pisownia oryginalna; język niemiecki zna tylko słowo "Klopapier", czyli papier toaletowy - red.). Artykułowi towarzyszył też wpis w mediach społecznościowych, z komentarzem "antycywilizacja w natarciu" i "ich do reszty pokręciło".
Autor tekstu pisze, że "niemieccy eko-terroryści rozpoczęli kampania walki z tym produktem" (papierem toaletowym; pisownia oryginalna - red.) i że to także "dzięki naciskom 'niemieckich wrogów papieru toaletowego'" Unia Europejska "rozpoczęła walkę z patyczkami do uszu oraz plastikowymi widelcami".
Co z papierem?
Źródłem newsa na portalu był popularny tweet, który mówił o "nowym niemieckim pomyśle: 'Papier toaletowy musi zostać zniesiony'". Nie było w nim jednak żadnej informacji o Unii Europejskiej.
Nowy niemiecki pomysł: ”Papier toaletowy musi zostać zniesiony” Niemieckie gosp. domowe zużywa 93 rolki rocznie. W sumie miliard kg papieru. W 2018 Niemcy wydali na podcieranie się 2,5 mld €. Trzeba wzorem ”biedniejszych krajów” przejść na miski z wodąhttps://t.co/oaPWmz7fvW
— Adam Gwiazda (@delestoile) 29 stycznia 2019
Wpis odsyłał do artykułu z portalu jetzt.de, należącego do dziennika "Süddeutsche Zeitung", a skierowanego do osób w wieku 18-30 lat. Jego autorka wyraża w tekście swoją opinię na temat sensowności konsumpcji papieru toaletowego, kiedy znane są rozwiązania jej zdaniem higieniczniejsze i bardziej ekologiczne, takie jak... korzystanie z wody: w postaci używania bidetów czy tzw. shower toilets (toalety myjące). "Miskę, w której zanurza się palce" uznaje za nieprzekonującą dla zachodniego świata oraz za mało higieniczną.
Autorka uważa, że woda z mydłem jest środkiem zapewniającym większą czystość niż papier. Jej zdaniem korzystanie z wody ma być korzystniejsze dla skóry, gdyż papier potencjalnie może ją np. podrażniać czy alergizować. Na argument, że jakoby mycie się powodowało większe zużycie wody, odpowiada z kolei, że do produkcji i transportu papieru toaletowego również wodę się zużywa. Mówi o szacunkach, jakoby w Niemczech spuszczano z wodą miliard kilogramów papieru rocznie (dane, do których się odwołuje, mówią, że taki roczny poziom zużycia Niemcy osiągną w 2021 r.). Skala zjawiska jest bardzo duża.
Zachodnia prasa podejmowała te kwestie wielokrotnie, podobnie jak autorka tekstu z niemieckiego portalu, zwracając uwagę na wycinanie milionów drzew pod produkcję papieru toaletowego. "New York Times" pisał m.in. że zaledwie 2 proc. papieru toaletowego sprzedawanego gospodarstwom domowym w Stanach Zjednoczonych w 100 proc. ze zrecyklingowanego materiału.
W żadnym miejscu autorka opinii na stronie jetzt.de nie postuluje jednak prawnego zakazu używania papieru, stara się jedynie czytelników do swojego poglądu przekonać.
Co z plastikiem?
Prawdą w tekście opublikowanym przez "Najwyższy Czas!" jest jednak to, że Unia Europejska "rozpoczęła walkę z patyczkami do uszu oraz plastikowymi widelcami".
Historia tych legislacyjnych działań jest złożona. W styczniu 2018 r. Parlament Europejski wezwał w rezolucji Komisję Europejską do podjęcia działań prawodawczych w celu rozpoczęcia skutecznej walki z problemem zaśmiecenia mórz i oceanów plastikiem. Gdy te małe przedmioty działają w większej, zorganizowanej grupie stają się niezwykle niebezpieczne dla środowiska - w morzach i oceanach dryfuje ich 150 mln ton.
Czym zawiniły patyczki?
Problem narasta od wielu lat. Według danych KE, 80 proc. śmieci w morzach i oceanach to plastik. A ten bardzo wolno się rozkłada, co w połączeniu z szeregiem innych czynników prowadzi do jego kumulacji w tych zbiornikach i na ich obrzeżach. Do tego jego mniejsze fragmenty zjadane są przez morskie stworzenia, które mylą je z jedzeniem. W ten sposób plastik ląduje też w części na powrót na talerzach konsumentów. Powoduje nie tylko straty w branży turystycznej i rybołówstwie, ale i potencjalnie niekorzystne skutki dla organizmu człowieka.
W obliczu pojawiających się coraz częściej doniesień na temat obecności włókien plastiku w kolejnych produktach, które ludzie spożywają, jak np. woda z kranu (stwierdzono ich obecność w 83 proc. badanych próbek) czy 24 z 24 badanych marek niemieckiego piwa, ale i możliwości znajdowania się ich w powietrzu, intensyfikują się badania na temat wpływu plastiku na ludzkie zdrowie. W październiku upubliczniono badania przeprowadzone przez naukowców Uniwersytetu Medycznego w Wiedniu, którego wyniki pokazały, że mikroplastik może znajdować się w przewodach pokarmowych aż 50 proc. ludzi na świecie. Naukowcy analizują jak bardzo może to być dla zdrowia szkodliwe.
W 2018 r. KE postanowiła uzupełnić wcześniejsze regulacje, dotyczące np. zmniejszenia poziomu użycia torebek plastikowych, o te dotyczące np. "patyczków do uszu oraz plastikowych widelców", które mają zostać zastąpione innowacyjnymi substytutami.
Wejście w życie propozycji KE miałoby ograniczyć wielkie koszty zniszczenia środowiska - szacowane na 22 miliardy euro do 2030 roku, pozwolić uniknąć wyemitowania 3,4 miliona ton CO2 w tym samym okresie i ustrzec przed potencjalnymi szkodami zdrowotnymi.
Nie tylko patyczki
Wstępna propozycja KE z 28 maja 2018 r. zakładała wycofanie z rynku ("zakaz") dziesięciu najpopularniejszych jednorazowych plastikowych produktów (m.in. patyczków do uszu, sztućców, słomek) oraz rybackich sieci, które stanowią 70 proc. wszystkich plastikowych śmieci w obrębie mórz i oceanów, oraz ograniczenie konsumpcji reszty najpopularniejszych z nich. Badania, które stały się bazą dla tych propozycji, przeprowadzane zostały na zlecenie KE na reprezentatywnej grupie 276 plaż w 17 państwach członkowskich i w czterech morzach w 2016 r.
Ponadto Komisja zaproponowała, by wprowadzić mechanizm rozszerzonej odpowiedzialności producenta w stosunku do wytwarzanych przez niego jednorazowych plastikowych produktów. Model ten jest wcieleniem traktatowej zasady znajdującej się u podstaw systemu ochrony środowiska UE, a mianowicie - "kto zanieczyszcza, ten płaci". Został już zastosowany w tzw. dyrektywie śmieciowej.
Ponadto KE chciała obowiązku informowania konsumentów na temat problemu plastiku na opakowaniach np. balonów czy podpasek higienicznych, a także zobowiązać państwa członkowskie i producentów do prowadzenia odpowiednich kampanii edukacyjnych.
Do propozycji tej ustosunkowywało się przez rok wiele ciał. Opinie zgłaszały: Komitet Regionów, oraz Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny, zainteresowane organizacje. Nie zgłosiły ich parlamenty krajowe.
Do propozycji KE odniósł się 24 października 2018 r. Parlament Europejski, np. postulując rozszerzenie regulacji. Podobne do PE stanowisko zajęła Rada Unii Europejskiej. 6 listopada rozpoczęły się rozmowy trójstronne w celu uzgodnienia stanowiska między Radą UE i Parlamentem Europejskim z udziałem Komisji. 19 grudnia Rada UE porozumiała się z PE, zachowując większość wyżej wspomnianych elementów, a 18 stycznia 2019 r. ostatnią wersję przed ostatecznym odesłaniem do PE i KE przyjął Komitet Stałych Przedstawicieli przy Radzie.
Co zniknie z rynku?
Wersja, która będzie poddana pod głosowanie przez PE, a potem KE, przewiduje, że z rynku mają zostać wycofane jednorazowe plastikowe:
sztućce (widelce, noże, łyżki, wykałaczki),
talerzyki,
słomki,
mieszadła,
patyczki do balonów,
oraz te do uszu.
Zakaz ma objąć także wszystkie produkty z oksydegradowalnego (tzw. utleniającego się) plastiku oraz zrobione z rozszerzonego polistyrenu, takie jak opakowania na jedzenie "na szybko", opakowania na picie, kubeczki.
Dyrektywa zobowiązywałaby do ograniczenia konsumpcji plastikowych produktów jednorazowego użytku, w tym kubków razem z nakrętkami, przykrywkami czy pudełek na jedzenie "na szybko".
Wymagania w stosunku do produktów zwiększyłyby się w przypadku plastikowych pojemników na picie jednorazowego użytku o pojemności do trzech litrów - będą musiały mieć nakrętki lub pokrywki przyczepione na stałe. Te bowiem stanowią jeden z najbardziej zaśmiecających środowisko rodzajów produktów.
Jednorazowe mokre chusteczki, podpaski higieniczne, tampony, wyroby tytoniowe z filtrami z plastiku, kubeczki zawierające plastik miałyby być opatrzone odpowiednim oznakowaniem.
Producenci, zgodnie z projektem, mieliby pokrywać koszty m.in.: sprzątania, gromadzenia, transportowania, zarządzania śmieciami takimi jak wcześniej wymienione.
Dyrektywa zobowiązywałaby producentów niektórych produktów i państwa członkowskie do podjęcia szeregu inicjatyw podnoszących ekologiczną świadomość konsumentów.
Podsumowując, dyrektywa najprawdopodobniej zakaże większości z powszechnie używanych plastikowych produktów, które w intencji producentów i konsumentów nie służą do ponownego użycia. Takich, z których się coś je lub pije i od razu wyrzuca. Butelki plastikowe będą najprawdopodobniej musiały być zrobione w coraz większej części z materiału zrecyklingowanego oraz mieć doczepione na stałe nakrętki. Producenci mieliby pokrywać koszty zajmowania się śmieciami z niewycofanych z obrotu plastikowych jednorazowych produktów.
W planach unijnych nie ma jednak obecnie żadnej formalnej inicjatywy mającej na celu ograniczenie czy zakaz używania papieru toaletowego.
Autor: Oskar Breymeyer-Darski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Pixabay
Źródło zdjęcia głównego: Pixabay