Po ataku na polską fabrykę w Winnicy w sieci pojawił się przekaz, jakoby wiceprzewodnicząca ukraińskiego parlamentu Ołena Kondratiuk wezwała Polskę do tego, byśmy wysłali samoloty do obrony Ukrainy. Wyjaśniamy, czego dotyczył jej komentarz.
W nocy z 15 na 16 lipca 2025 roku rosyjskie drony uderzyły w fabrykę polskiej Grupy Barlinek w Winnicy w środkowej Ukrainie. Nie było ofiar śmiertelnych, dwóch pracowników doznało poważnych poparzeń. Następnego dnia w polskim internecie pojawiły się przekazy o tym, że Ukraina "chce naszego lotnictwa". Tego dnia serwis nczas.info opublikował bowiem tekst zatytułowany "Ukraina wzywa Polskę do bezpośredniego włączenia się do ich wojny z Rosją. Chcą naszego lotnictwa". Tytuł głosił więc, że Ukraina domaga się od Polski militarnego zaangażowania się w wojnę z Rosją, w tym wysłania polskich samolotów.
Na początku tekstu anonimowy autor stwierdza, że "Ukraina wzywa Polskę do włączenia się do wojny". A jako dowód cytuje tylko słowa, które miała rzekomo powiedzieć wiceprzewodnicząca Rady Najwyższej Ukrainy Ołena Kondratiuk: "Polska powinna nie tylko podrywać swoje myśliwce podczas rosyjskich ataków na ukraińskie miasta, ale także pomóc Ukrainie ochronić przestrzeń powietrzną przed rosyjskimi dronami i rakietami".
Temat szybko zaistniał w mediach społecznościowych. "Mimo że Ukraina jest już rozebrana przez syjono-chazarów, jej politycy nadal szukają wśród Polaków naiwniaków, którzy będą bronić tego rozgrabionego kraju" - napisał 16 lipca jeden z użytkowników X. I dodał: "Od początku wielu pisało, że na Ukrainie nie da się nic ugrać, ponieważ zbyt wiele rąk grabi tam w swoją stronę. To do polskich polityków jednak słabo dociera, bo gdyby nie opór społeczny, już dawno wplątaliby nas bezpośrednio w tę wojnę". I zamieścił link do wspomnianego artykułu w nczas.info
Dłuższy komentarz opublikował w serwisie X Tomasz Piekielnik, ekonomista, który na swoim kanale w YouTube komentuje politykę polską i zagraniczną. "Polska ma wejść do wojny?! Ukraina żąda naszego udziału militarnego! Wiceprzewodnicząca parlamentu Ukrainy wezwała Polskę do bezpośredniego włączenia się do wojny z Rosją. Chcą naszego lotnictwa, naszej armii… chcą dla nas wojny?" - pytał w poście opublikowanym 22 lipca. Opisywał, że w Ukrainie "porywają ludzi z ulic jak mięso armatnie". "Czy to już niedługo czeka również Polaków?" - straszył. "Nasz rząd milczy. Zamiast stanowczo odrzucić to szaleństwo – ciągle idzie na rękę Kijowowi" - oceniał.
Do wpisu dodał grafikę z własnym zdjęciem i hasłem: "Wciągają nas w wojnę. Rosja prze do przodu - Pokrowsk pada!". Ten post wyświetlono niemal 25 tys. razy
Sprawdziliśmy, skąd się wzięła ta narracja.
Czego dotyczył apel Kondratiuk
Jak się okazuje, podstawą dla powyższych tez stał się emocjonalny wpis wiceprzewodniczącej Rady Najwyższej Ukrainy Ołeny Kondratiuk opublikowany 16 lipca na jej koncie na Facebooku. Był reakcją na atak rosyjskich dronów na polską fabrykę w Winnicy. Kondratiuk wyraziła współczucie dla poszkodowanych i podkreśliła, że rosyjskie działania nie były przypadkowe. Zwróciła się z apelem do polskich władz o zwiększenie zaangażowania w pomoc Ukrainie, szczególnie w zakresie obrony powietrznej: "Dlatego nieustannie apeluję do naszych polskich kolegów i partnerów - samo podrywanie myśliwców w powietrze podczas kolejnego rosyjskiego ataku na ukraińskie miasta to za mało. Trzeba pomóc Ukrainie zamknąć niebo przed rosyjskimi dronami i rakietami za pomocą niezawodnej tarczy. Przynajmniej nad zachodnią częścią naszego kraju. To kwestia ochrony polskich firm i instytucji działających w Ukrainie" - napisała (tłum. red.).
Dalej Kondratiuk argumentowała, że obrona ukraińskiego nieba to dziś także kwestia bezpieczeństwa dla Polski - zarówno jej obywateli, jak i polskich firm działających na terytorium Ukrainy. Oznaczyła w poście kilku polskich polityków, w tym premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego.
Po pierwsze więc, choć wpis ma ton dramatyczny, polityczka nie wzywa do bezpośredniego udziału Polski w wojnie z Rosją i wysłania naszego lotnictwa na Ukrainę. Po drugie, na pewno post ten nie daje podstaw do tezy, że "Ukraina chce naszego lotnictwa". To osobista wypowiedź ukraińskiej polityczki, a nie oficjalne stanowisko rządu czy parlamentu. Kondratiuk odwołała się do wspólnoty interesów Polski i Ukrainy w zakresie bezpieczeństwa oraz konieczności dalszego wsparcia wojskowego ze strony Zachodu.
Wymyślona na podstawie jej wpisu teza przyczynia się do szerzenia antyukraińskiej dezinformacji. Nie znaleźliśmy wiarygodnych przekazów, które potwierdzałyby, że Ukraina zwróciła się do Polski z apelem o wysłanie za wschodnią granicę wojska, w tym lotnictwa. Na naszą prośbę o komentarz do rozpowszechnianego przekazu Ministerstwo Obrony Narodowej odpowiedziało: "Strona polska pozostaje w stałym dialogu ze stroną ukraińską w zakresie bieżącego i długoterminowego wsparcia dla naszego walczącego sąsiada. Z uwagi na wrażliwość szeregu zagadnień poruszanych w kontaktach z przedstawicielami Ministerstwa Obrony i Sił Zbrojnych Ukrainy, nie udzielamy szczegółowych informacji na ten temat".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Gzell/PAP