Posłanka Mirosława Stachowiak-Różecka w radiowej dyskusji powtórzyła jeden z częstych przekazów Prawa i Sprawiedliwości, że za rządów tej partii limity przyjęć na studia medyczne w Polsce wzrosły o połowę. Owszem, wzrosły - ale mniej.
Podczas audycji "7. dzień tygodnia" w Radiu Zet w niedzielę 6 lutego poseł Paweł Zalewski z koła poselskiego Polska 2050, mówiąc o braku ustawy o testowaniu pracowników na COVID-19, zarzucił politykom Prawa i Sprawiedliwości, że narażają zdrowie i życie Polaków w pandemii z chęci utrzymania większości sejmowej. "To, co robicie, jest niezwykle cyniczne" - odpowiedziała mu posłanka PiS Mirosława Stachowiak-Różecka. "Nie chcę już wracać do historii, że były szpitale covidowe tymczasowe otwierane. Państwo tymczasem krzyczeliście jednym głosem, że po co, że nic się nie dzieje. Nie wspomnę, że doprowadziliście do tego, że brakuje w Polsce lekarzy i pielęgniarek (...). I dlatego otworzyliśmy 40-50 procent więcej miejsc na kierunkach medycznych dla pielęgniarek i lekarzy".
Przekaz, że to dzięki rządom Zjednoczonej Prawicy nastąpiło 50-proc. zwiększenie limitów przyjęć na studia medyczne, pojawił się nie po raz pierwszy. To częsty argument wysuwany przez członków PiS w dyskusjach o sytuacji opieki zdrowotnej w Polsce - nie do końca prawdziwy.
"Kształcimy dwa razy więcej lekarzy" - w kółko powtarzane
Przypomnijmy wypowiedzi polityków PiS o większych limitach na studia medyczne, na które zwracaliśmy już uwagę w Konkret24: 2 października 2019 roku Stanisław Karczewski, ówczesny marszałek Senatu, powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24: "Będzie większa liczba lekarzy, ponieważ przez pięć lat zwiększyliśmy o 50 procent limity przyjęć na studia lekarskie". Także w październiku 2019 roku w debacie przed wyborami parlamentarnymi w programie "Czas decyzji" w TVN24 poseł PiS Marcin Horała mówił, że za rządu Prawa i Sprawiedliwości "wzrosła liczba miejsc na studiach medycznych z ponad sześciu tysięcy do prawie dziesięciu tysięcy". 16 maja 2021 roku w "7. dniu tygodnia" w Radiu Zet senator PiS Maria Koc, mówiąc o problemie braku lekarzy w Polsce, również powtarzała: "Kształcimy dwa razy więcej lekarzy niż w roku 2015. Kształcimy też więcej pielęgniarek, więc myślę, że to też będzie poprawa w jakości funkcjonowania służby zdrowia". Jak zweryfikowaliśmy, między rokiem akademickim 2015/2016 a 2020/2021 liczba miejsc na kierunku lekarskim wzrosła nie o 50, tylko o 34,3 proc.
Za rządów PO wzrost o 82 proc., za rządów PiS o 27 proc.
W lipcu każdego roku minister zdrowia w rozporządzeniu określa dla poszczególnych uczelni medycznych limit przyjęć na studia medyczne w kolejnym roku akademickim – na kierunku lekarskim i lekarsko-dentystycznym. Sprawdziliśmy, ile wynosiły limity przyjęć na kierunek lekarski (tu zawsze jest najwięcej miejsc) począwszy od roku akademickiego 2008/2009 - gdy pierwszy raz o limitach zdecydował rząd PO-PSL, a w zasadzie minister zdrowia w tym rządzie Ewa Kopacz.
Na rok 2008/2009 ustalono limit przyjęć na 3402 miejsc. Do roku akademickiego 2015/2016, kiedy po raz ostatni o wysokości limitów decydowali ministrowie zdrowia z PO-PSL, limity wzrosły o 2786 miejsc – do 6188, czyli o 81,9 proc.
Gdy jesienią 2015 roku PiS objął rządy, limit przyjęć na studia medyczne był już ustalony przez ministra z PO. Minister zdrowia z PiS pierwszy raz określił limit przyjęć na rok akademicki 2016/2017 - wyniósł 7100 miejsc. W kolejnych latach limity rosły, w roku akademickim 2021/2022 przewidziano 9039 miejsc.
Czyli liczba miejsc na kierunku lekarskim we wszystkich uczelniach medycznych w Polsce w czasie rządów PiS wzrosła w sumie o 1939 miejsc – to jest o 27,3 proc.
Absolwentów kierunków pielęgniarskich przybywało, lecz nie zawsze o 50 proc.
Posłanka Stachowiak-Różecka mówiła o wzroście liczby miejsc "na kierunkach medycznych dla pielęgniarek i lekarzy". Tylko że w przypadku pielęgniarek minister zdrowia nie określa - jak w przypadku lekarzy - limitów przyjęć na studia. Nie można więc mówić, że rząd "otworzył więcej miejsc na kierunkach medycznych dla pielęgniarek".
O liczbie tych miejsc decydują bowiem same placówki oświatowe, którym minister na podstawie rekomendacji Krajowej Rady Akredytacyjnej Szkół Pielęgniarek i Położnych wyda stosowną akredytację – pozwolenie na utworzenie kierunku studiów pielęgniarsko-położniczych. Takich placówek jest 118.
Ponieważ nie ma jednej bazy danych, ile w sumie takich miejsc w poszczególnych latach w całym kraju stworzono, sprawdziliśmy liczbę absolwentów dwóch kierunków: pielęgniarstwo i położnictwo. Dane otrzymaliśmy z Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych (NIPiP). Od 2005 roku, by zostać pielęgniarką lub położną, trzeba ukończyć naukę akademicką pierwszego stopnia (sześć semestrów), lub drugiego stopnia - studia magisterskie, czyli dodatkowe cztery semestry.
Przesyłając nam dane, wiceprezes NIPiP Mariola Łodzińska wyjaśniła, że łączenie liczb absolwentów nie będzie rzeczywistym odzwierciedleniem liczby pielęgniarek czy położnych, ponieważ wśród osób, które ukończyły studia magisterskie, są nie tylko te, które zaraz po studiach licencjackich zaczęły naukę na studiach drugiego stopnia, lecz będą też pielęgniarki i położne, które zdecydowały się na naukę, pracując już w zawodzie.
Z danych NIPiP wynika, że np. naukę pierwszego stopnia na kierunku pielęgniarskim w roku akademickim 2013/2014 ukończyło 5609 osób, a rok później 4383 - czyli w ostatnich dwóch latach rządów PO-PSL nastąpił spadek o 22 proc. Od roku akademickiego 2016/2017 liczba absolwentów studiów pierwszego stopnia stale rośnie - z 4090 do 5243 w roku 2019/2020. W tych latach rządów PiS nastąpił więc wzrost o 28 proc. Przybywało też absolwentów studiów pierwszego i drugiego stopnia na kierunku położnictwo, lecz również nie były to wzrosty 50-proc.
W danych o liczbie absolwentów studiów drugiego stopnia zwraca uwagę ponad dwukrotny wzrost w roku 2018/2019 w porównaniu do roku 2017/2018 - odpowiednio 7901 i 3607. Według wiceprezes Łodzińskiej był to efekt ustawy o płacy minimalnej w ochronie zdrowia (ustawy z 8 czerwca 2017 roku o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia zasadniczego niektórych pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych). Mariola Łodzińska w wyjaśnieniu dla Konkret24 tłumaczy: "Wyższe współczynniki [wynagradzania] dla magistrów ze specjalizacją był motorem napędowym dla pielęgniarek i położnych aby skończyć studia i znaleźć się w najwyższym współczynniku" (czyli mieć wyższe wynagrodzenie).
Liczba absolwentów nie przekłada się jednak na stan zatrudnienia pielęgniarek i położnych. Jak pisaliśmy w Konkret24, w 2019 roku zawód pielęgniarki wykonywało o 1724 osoby więcej niż rok wcześniej, a zawód położnej o 304 więcej. Pielęgniarki, położne i lekarze kolejny raz znaleźli się na liście zawodów deficytowych przygotowanej na zlecenie Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock