Premier Mateusz Morawiecki nazywa dziś polską ustawę wiatrakową "jedną z najbardziej restrykcyjnych na świecie". To duża zmiana rządowej narracji na ten temat. Prześledziliśmy, jak i kiedy się zmieniła.
"Dzisiejsza regulacja jest jedną z najbardziej restrykcyjnych na świecie. Chcemy ją uwolnić, chcemy ją zliberalizować dla dobra polskiej gospodarki, dla dobra Polaków" - tak o obowiązującej od 2016 roku ustawie regulującej zasady budowania lądowych farm wiatrowych mówił 14 stycznia w RMF FM Mateusz Morawiecki. I podkreślał, że jest zwolennikiem odnawialnych źródeł energii. "Chciałbym, żeby było więcej wiatraków, ale w taki sposób usytuowanych, ulokowanych, aby nie przeszkadzały ludziom w życiu, aby szanowały mir domowy" - mówił Morawiecki. Powtórzył to 16 stycznia na konferencji prasowej.
Kto śledził politykę rządu Zjednoczonej Prawicy dotyczącą energetyki wiatrowej, zna uchwaloną w 2016 roku ustawę i wypowiedzi polityków PiS na temat farm wiatrowych - mógł się zdziwić ostatnimi wypowiedziami Mateusza Morawieckiego na ten temat. Bo najważniejszym założeniem tzw. ustawy 10H z 2016 roku jest zakaz budowania wiatraków w odległości mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości od zabudowań. Zdaniem Janusza Gajowieckiego, prezesa Polskiego Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej (PSEW), reguła ta wykluczyła 99,7 proc. powierzchni Polski spod możliwości ich zabudowy turbinami wiatrowymi. A rząd był głuchy na propozycje zmian w tej ustawie.
Teraz zaś Morawiecki podkreśla, że po wejściu nowelizacji ustawy pod obrady Sejmu - co według niego ma nastąpić w najbliższych dniach - rząd skieruje wniosek do Komisji Europejskiej o wypłatę środków z Krajowego Planu Odbudowy. Zmiana zasad budowy wiatraków jest bowiem ostatnim z określonych w lipcu 2022 roku kamieni milowych, które warunkują wypłatę pieniędzy dla Polski. Deklaracja premiera to więc zwrot o 180 stopni w wiatrakowej polityce PiS. Przypominamy, co rządzący mówili o lądowej energetyce wiatrowej i uchwalonej przez siebie ustawie w ostatnich latach.
2014 rok, Jarosław Kaczyński o wiatrakach: "zaczynają być przekleństwem polskiej wsi"
W kampanii przed wyborami parlamentarnymi w 2015 roku zmiana prawa dotyczącego wiatraków była na sztandarach Prawa i Sprawiedliwości. "Zaczynają być nie źródłem energii, tylko przekleństwem polskiej wsi" - tak 15 lutego 2014 roku mówił o wiatrakach prezes Jarosław Kaczyński. PiS odpowiadał w ten sposób na protesty mieszkańców wsi, którzy sprzeciwiali się budowie tych instalacji w bezpośredniej okolicy zabudowań.
2016 rok, Beata Szydło o ustawie: "cywilizowane zasady"
Po wygranych wyborach PiS zaproponował ustawę zakładającą, że wiatraki mogą być stawiane w odległości nie mniejszej niż dziesięciokrotność ich wysokości od zabudowań. Zwykle to od około półtora do dwóch kilometrów. Już na etapie prac parlamentarnych opozycja i przedstawiciele branży wiatrowej bili na alarm. Ostrzegali, że nowe rozwiązania mogą na lata zahamować rozwój energetyki wiatrowej. Ale rządzący mówili o obronie interesów obywateli i realizacji obietnic wyborczych. "W takiej gminie, gdzie powstaje farma wiatrowa, to jest pierwsza i ostatnia inwestycja, a jednocześnie spadek (wartości - przyp. red.) nieruchomości jest taki, że nie można sprzedać ani hektara, ani jednego domu" - argumentowała 20 maja 2016 roku w sejmowej debacie na tematu ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych Anna Zalewska z PiS.
Przeglądając archiwalne wypowiedzi rządzących sprzed siedmiu lat, nie znaleźliśmy nawiązań do restrykcyjności ustawy - o czym teraz mówi premier. 3 czerwca 2016 roku premier Beata Szydło wyjaśniała, że celem nowego prawa jest troska o interesy i zdrowie obywateli. "Mamy nadzieję, że na tych zasadach, jak w innych państwach europejskich będzie to mogło normalnie funkcjonować" - przekonywała (cytat za rynekinfrastruktury.pl). Na konferencji prasowej mówiła:
Chcemy, by zasady, na których funkcjonują farmy wiatrowe w Polsce, były zasadami cywilizowanymi.
2018 rok, rządowy projekt: "nie przewiduje się dynamicznego wzrostu udziału tej technologii"
Wypowiedzi i decyzje rządzących z kolejnych lat nie wskazywały, by polityka rządu wobec lądowej energetyki wiatrowej się zmieniła. 23 listopada 2018 roku Ministerstwo Energii zaprezentowało projekt "Polityki energetyczna Polski do 2040 roku". Resort zapowiedział w nim rezygnację z rozbudowy wiatraków na lądzie - lądową energetykę wiatrową miała zastąpić fotowoltaika, a od 2026 roku - offshore, czyli wiatraki morskie.
Nie przewiduje się tak dynamicznego wzrostu udziału tej technologii (lądowej energetyki wiatrowej - przyp. red.) w bilansie energetycznym jak w latach poprzednich. Istotnym utrudnieniem w wykorzystywaniu energetyki wiatrowej na lądzie jest brak zależności między ich pracą a zapotrzebowaniem na energię, dlatego tempo ich rozwoju powinno być zależne od kosztów i możliwości bilansowania.
Z rządowego dokumentu wynikało, że ilość mocy wytwarzanej przez lądowe elektrownie wiatrowe będzie jeszcze przez kilka lat rosła, ale potem zacznie spadać. W rezultacie do roku 2040 wiatraki miały niemal zniknąć z polskiego krajobrazu. Rezygnację z wiatrowej energetyki lądowej minister Tchórzewski tłumaczył sprzeciwami społecznymi i realizacją wyborczych obietnic PiS.
2019-2020, Porozumienie zabiega o liberalizację ustawy. Bezskutecznie
Tak zwana ustawa 10H budziła kontrowersje jeszcze przed jej uchwaleniem. Propozycje nowelizacji pojawiły się tuż po jej wejściu w życie. O liberalizację zabiegali politycy Porozumienia. W 2021 roku serwis Energetyka24.com wyliczył, że od października 2019 roku do sierpnia 2020 roku ówczesna minister rozwoju Jadwiga Emilewicz aż trzykrotnie zapowiadała nowelizację ustawy. W lutym 2021 roku liberalizację kontrowersyjnych rozwiązań zapowiadał nawet ówczesny wicepremier Jarosław Gowin.
Listopad 2022, minister Moskwa broni ustawy: "w wielu państwach europejskich jest też to ograniczenie"
Kilkuletni impas zakończył się w połowie 2022 roku i zbiegł się z decyzją Komisji Europejskiej z 1 czerwca o pozytywnym zaopiniowaniu polskiego Krajowego Planu Odbudowy, czyli programu wsparcia w związku z konsekwencjami pandemii COVID-19. Wypłaty w ramach KPO będą odbywać się w transzach, a jako warunek otrzymania każdej z nich określone zostały przez Unię konkretne wymagania - tak zwane kamienie milowe - które beneficjent musi wcześniej spełnić. Dopiero po weryfikacji, że zrealizowane zostały wskazane kamienie milowe, uruchamiane będą kolejne transze unijnych pieniędzy dla Polski.
I właśnie jednym z kamieni milowych - musi zostać spełniony, by Polska otrzymała pierwszą transzę środków z KPO - w ramach reformy dotyczącej poprawy warunków dla rozwoju odnawialnych źródeł energii jest "wejście w życie nowelizacji, która usunie formalne bariery dla inwestycji onshore". (Zauważmy: warunkiem jest wejście w życie nowelizacji - a premier zapowiedział skierowanie wniosku o wypłatę środków z KPO od razu po wejściu ustawy pod obrady Sejmu, nie czekając na jej uchwalenie).
5 lipca 2022 roku rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych - poinformowała na konferencji prasowej minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Projekt rzeczywiście dopuścił możliwość powstania nowej elektrowni wiatrowej w odległości od istniejącego budynku mieszkalnego mniejszej niż przewiduje zasada 10H, ale nie mniej niż 500 metrów.
Tylko że debata publiczna wokół kamieni milowych koncentrowała się na uzgodnieniach z Bruskelą dotyczących praworządności. W listopadzie 2022 roku losy nowelizacji ustawy wiatrakowej wciąż były niejasne. Gdy o jej przyszłość zapytano podczas rozmowy w RMF FM minister klimatu i środowiska Annę Moskwę - jej odpowiedź przeczyła temu, co dziś mówi premier Morawiecki. Według niej ustawa wiatrakowa nie odbiega bowiem od praw obowiązujących w innych państwach:
Na dzisiaj rzeczywiście ta zasada 10H obowiązuje i my nie jesteśmy tu odosobnieni. W wielu państwach europejskich jest też to ograniczenie 10H.
Słowa szefowej resortu klimatu zweryfikowaliśmy w Konkret24 jako mocno naciągane. Zasada 10H działa bowiem jedynie w Polsce, Bawarii i Saksonii. Zasady w innych krajach są dość różnorodne.
Grudzień 2022-styczeń 2023, rząd zabiega o liberalizację "restrykcyjnej ustawy"
Ale w grudniu prace nad nowelizacją ustawy wiatrakowej jednak przyspieszyły. 1 grudnia premier spotkał się z parlamentarnym zespołem ds. odnawialnej energii, by zabiegać o wsparcie dominującego tam Polskiego Stronnictwa Ludowego o wsparcie noweli. 13 grudnia rząd przyjął autopoprawkę do projektu noweli. Co najmniej 10 proc. mocy zainstalowanej elektrowni wiatrowej ma być przekazane mieszkańcom gminy. 13 stycznia marszałek Sejmu Elżbieta Witek nadała ustawie wiatrakowej numer druku, co otworzyło drogę do jej opracowania w parlamencie.
A w styczniu - jak pisaliśmy na początku - premier Morawiecki zaczął przekonywać, że jednak uchwalona w 2016 roku ustawa "jest jedną z najbardziej restrykcyjnych na świecie". I że rząd chce ją zliberalizować "dla dobra polskiej gospodarki, dla dobra Polaków".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: miszaszym / Shutterstock