W sieci pojawił się fragment kodu, który ma świadczyć o tym, że tak zwana aplikacja Mateckiego miała być podłączona do serwerów PKW. Nieznających się na programowaniu może wprowadzać w błąd. Tłumaczymy.
Część zwolenników Rafała Trzaskowskiego i polityków obozu rządzącego przekonuje w sieci, że podczas drugiej tury wyborów prezydenckich doszło do całej masy nieprawidłowości, a nawet fałszerstw. Ich zdaniem wpłynęło to na wynik głosowania i wyborów na niekorzyść prezydenta Warszawy. Sympatycy prezydenta elekta Karola Nawrockiego przekonują zaś, że to on z pewnością wygrał wybory.
W czasie tych gorących dyskusji jeden z anonimowych internautów opublikował w serwisie X fragment kodu napisany w języku programowania C++. Tak go skomentował (pisownia oryginalna): "Nie pojechałem do Poznania bez powodu - czas ujawnić prawdę. Prowadziłem niezależne, dziennikarskie śledztwo, w sprawie aplikacji posła @DariuszMatecki, podpiętej pod PKW, dzięki której ludzie związani z PiS na żywo widzieli, ile głosów zostało oddanych na konkretnego kandydata. Dzięki temu wiedzieli, ile głosów należy 'doprodukować', oczywiście na korzyść Pana Nawrockiego. Spotkałem się z moim informatorem Samuelem G., który jest działaczem PiS oraz informatykiem i brał udział w pisaniu aplikacji. Poniżej przedstawiam państwu niezbity dowód, wycinek kodu z tej aplikacji z danymi Pana Mateckiego. Mam nadzieję, że poseł @GiertychRoman pociągnie sprawę dalej. Pozdrawiam wszystkich cieplutko i nie zapomnijcie o #mzakras!".
Widać, że w kodzie "zaszyte" są między innymi dane posła Mateckiego, adres jego biura poselskiego, adres mailowy, a także takie wyrażenia jak "serwer_PKW" i "PKW_liczymy".
Wpis ma ponad 460 tysięcy wyświetleń. Część internautów uwierzyła w prawdziwość zarówno fragmentu kodu i dołączonego do niego przekazu. Oznaczali w swoich wpisach urzędujących ministrów, posłów i media, by zainteresować ich tematem. Pisali przykładowo: "Codziennie nowe przekręty! Codziennie nowe informacje!"; "Panie ministrze, tu jest ciąg dalszy tematu podpięcia aplikacji Mateckiego pod serwer PKW".
Był jednak szereg wpisów wytykających nieprawidłowości w opublikowanym fragmencie kodu. Część internautów zareagowała rozbawieniem, zdając sobie sprawę z tego, co zobaczyli. A zobaczyli... internetowy trolling.
Aplikacja Mateckiego. Co wiemy
Przekaz o tzw. aplikacji Mateckiego, czyli aplikacji rzekomo stworzonej przez posła Suwerennej Polski Dariusza Mateckiego był jednym z najczęściej rozpowszechnianych w kontekście nieprawidłowości czy fałszerstw wyborczych. Dyskusja o niej rozgrzała internet w dniu drugiej tury wyborów prezydenckich. Z tym że to był jeszcze moment, gdy to opozycja i jej zwolennicy alarmowali o możliwych fałszerstwach (przy pomocy zaświadczeń o prawie do głosowania), a nie jak teraz - część polityków obozu rządzącego i ich sympatycy (przy pomocy zamiany głosów na kandydatów).
Tak naprawdę to nie była aplikacja, a strona internetowa stworzona przez kojarzone z Prawem i Sprawiedliwością Stowarzyszenie RKW – Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy. Już nie jest aktywna. Działała w ten sposób, że członek komisji wprowadzał do niej numer zaświadczenia wyborcy o prawie do głosowania wraz ze swoim numerem telefonu. Gdy zaświadczenie zostało już wykorzystane w lokalu wyborczym, pojawiał się numer telefonu do innego członka komisji, który ten numer zaświadczenia wprowadził.
Organizacja na swojej stronie napisała szczegółową instrukcję, jak korzystać z aplikacji. Powielali ją później w mediach społecznościowych m.in. parlamentarzyści PiS, w tym Dariusz Matecki. Nie wiadomo o żadnych innych powiązaniach polityka z tą aplikacją. Posłużyła ona wówczas politykom PiS do rozpowszechniania nieprawdziwych przekazów odnośnie przebiegu wyborów, co opisywaliśmy w Konkret24.
Aplikacja przyczyniła się podczas wyborów do poważnych incydentów. Były sygnały o odmowach wydania karty do głosowania przez członków komisji. Już po ogłoszeniu wyników wyborów pojawił się przekaz o tym, że aplikacja miała być podłączona pod serwery PKW, tak by było wiadomo, ile trzeba głosów "dosypać". Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego złożyła w sprawie aplikacji zawiadomienie do prokuratury. Jednym z badanych dwóch wątków jest naruszenie ochrony danych osobowych.
Nie wiadomo, czy za jej pomocą odkryto próby wielokrotnego głosowania przez tę samą osobę/osoby przy pomocy zaświadczeń.
Eksperci: trolling, nieudolna próba dezinformacji, niezbyt dopracowany żart
Ale wróćmy do internetowego wpisu z fragmentem kodu. Dla osób znających się na programowaniu to oczywisty żart. Jednak dla wielu, którzy nie mają o tym pojęcia - może wprowadzać błąd.
Ten fragment kodu, który krąży w sieci, po prostu nie ma sensu. Niektórzy internauci fachowym językiem informowali o tym, co się nie zgadza. Na naszą prośbę dwóch programistów również to zrobiło.
"Trolling" - skomentował krótko Tomasz Zieliński, prowadzący czasopismo internetowe Informatyk zakładowy. Dodał, że kod nie działa.
"To abstrakcyjny fragment kodu, prawdopodobnie stworzony za pomocą narzędzi generatywnej sztucznej inteligencji. Jego jedyną funkcją będzie wyświetlenie na ekranie danych pana Mateckiego, a sama treść zawiera oczywiste błędy jak np. miesiąc o numerze 18, czy adres IP kończący się wartością "748", podczas gdy wartość maksymalna to "255" - ocenił z kolei Adam Heartle, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa z serwisu Zaufana Trzecia Strona. "Wygląda to albo na nieudolną próbę dezinformacji, ale niezbyt dopracowany żart" - konkluduje.
W kolejnych wpisach internauta, który opublikował fragment kodu, potwierdził, że to jego żart i śmiał się z innych, którzy wzięli go na serio i wytykali nieścisłości i błędy. 22 czerwca Ministerstwo Cyfryzacji poinformowało w serwisie X, że "aplikacja Mateckiego" nie miała żadnego dostępu do Centralnego Rejestru Wyborców. "Tego typu sugestie są nieprawdą" - napisano.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Krzysztof Ćwik/PAP