Janusz Kowalski przekonuje, że przez niestabilną energię z wiatru i jej wysokie koszty Niemcy "zmądrzeli", demontują wiatraki i wracają do węgla. Wyjaśniamy, jak jest naprawdę.
Janusz Kowalski, wiceminister rolnictwa i poseł Suwerennej Polski po lekturze artykułu z portalu Interia pt. "Niemcy rozbierają wiatraki. Będą wydobywać węgiel" (potem tytuł zmieniono na "Niemcy demontują farmę wiatrową. Będą wydobywać węgiel") skomentował go na Twitterze. "Węgiel jest paliwem przyszłości. Wydobycie węgla na świecie z roku na rok rośnie. Niemcy zniszczyli swoją energetykę stawiając na niestabilne i drogie wiatraki. Pod ciężarem drogiej energii z wiatraków zaczynają mądrzeć" - pisał. I dodał: "W Polsce stawiajmy na węgiel, atom i biomasowe OZE (pisownia oryginalna)".
Przekaz Kowalskiego jest więc następujący: Niemcy zmądrzeli i wracają do wydobywania węgla brunatnego, ponieważ produkcja energii wiatrowej jest nieprzewidywalna i zależna od warunków pogodowych, a na dodatek jest droga. Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, wskazują jednak, że przyczyna demontażu jednej elektrowni wiatrowej jest inna, a dane pokazują, że energii z wiatru jest w Niemczech coraz więcej.
Niemiecka spółka likwiduje wiatraki w jednym miejscu. Chce wydobywać więcej węgla
30 sierpnia portal Interia poinformował, powołując się na lokalne media, że "Niemiecki koncern energetyczny RWE rozpoczął prace demontażowe farmy wiatrowej, dzięki czemu możliwa będzie rozbudowa kopalni węgla brunatnego. (...) W Nadrenii Północnej-Westfalii w zachodniej części Niemiec koncern zdemontował już jedną z ośmiu turbin wiatrowych. Według niemieckich mediów pozbycie się farmy pozwoli na wydobycie do 20 mln ton węgla brunatnego więcej". Pierwsza z turbin została zdemontowana w zeszłym roku.
Jednak już w samym artykule można przeczytać o powodach takiej decyzji - "zamknięcie elektrowni jądrowych przez niemiecki rząd". Przypomnijmy, w kwietniu 2023 roku w Niemczech wyłączone zostały ostatnie trzy elektrownie jądrowe. W tekście czytamy też, że "Proces ten jest częścią porozumienia zawartego w ubiegłym roku między rządem federalnym a władzami Nadrenii Północnej-Westfalii. Zwiększenie wydobycia węgla strony argumentowały pełnoskalową rosyjską inwazją na Ukrainę i kryzysowi energetycznemu, który pojawił się po jej rozpoczęciu".
Pod koniec sierpnia 2023 roku Interia, jak i inne media wróciły do sprawy likwidacji niemieckich wiatraków. "Niemiecki gigant energetyczny RWE rozpoczął demontaż farmy wiatrowej, aby zrobić miejsce dla dalszej rozbudowy odkrywkowej kopalni węgla brunatnego w zachodnim regionie Nadrenii Północnej-Westfalii" - informował przykładowo ostatnio portal Euobserver.com.
Chodzi o kopalnię Garzweiler w Erkelenz. O planach RWE dotyczących likwidacji dziewięciu starych (powstałych w 2001 roku) turbin wiatrowych znajdujących się kilkaset metrów na zachód od osady Lützerath było głośno już w zeszłym roku. Kopalnia w przeszłości była miejscem protestów aktywistów przeciwko wydobywaniu węgla, a potem jeszcze przeciwko likwidowaniu wiatraków. W styczniu 2023 roku w Lützerath, które zamierzano zlikwidować, by zrobić miejsce na powiększenie kopalni odkrywkowej, doszło do starć między aktywistami i policją. Ekolodzy alarmowali, że węgiel brunatny węgiel jest szkodliwy dla klimatu. Rzucali w stronę funkcjonariuszy petardami i kamieniami. W manifestacjach uczestniczyła też szwedzka aktywistka Greta Thunberg. Koncern RWE wówczas argumentował, że "eksploatacja nowych złóż jest niezbędna, aby w środku kryzysu energetycznego zapewnić funkcjonowanie elektrowni". Podobnie tłumaczy się teraz. Media podają, że rozebranie wiatraków pozwoli na wydobycie 15-20 mln ton węgla brunatnego.
Zdaniem ekspertów, z którymi rozmawialiśmy - wbrew przekazowi Janusza Kowalskiego - likwidacja wiatraków w Garzweiler nie oznacza wcale, że Niemcy wracają do paliw kopalnych przez "niestabilne i drogie wiatraki".
Eksperci: przyczyna jest inna
Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka24.pl podkreśla, że z jednostkowego przykładu likwidacji małej farmy wiatrowej, która nie ma znaczenia dla całego systemu, trudno wyciągać jakieś ogólniejsze wnioski. - Ta likwidacja wynika nie z powodu chęci powrotu do węgla brunatnego, a z tego, że Niemcy mają bardzo duże strukturalne problemy z prądem po zamknięciu wszystkich elektrowni atomowych i błędach, jakie w przeszłości popełnili, np. uzależniając się od gazu z Rosji - ocenia. Zaznacza, że trendem w Unii Europejskiej jest nadal wycofywanie się z wydobycia paliw kopalnych. - Najnowsze dane wskazują, że UE produkuje najmniej energii elektrycznej z paliw kopalnych w historii - mówi Wiech w rozmowie z Konkret24.
- To nie jest tak, że Niemcy dokonują teraz jakiegoś strukturalnego odwrotu od energii z wiatraków, To nie jest trend ani nawet początek trendu - dementuje ekspert. Wyjaśnia, że Niemcy mocy w turbinach wiatrowych mają tyle, ile my mamy mocy w całym naszym systemie elektroenergetycznym. Słowa eksperta potwierdzają dane ze strony Energy-charts.info, prowadzonej przez największy instytut badań nad energią słoneczną w Europie - Instytut Fraunhofera ds. Systemów Energii Słonecznej (ISE). Wynika z nich, że moc zainstalowana netto z niemieckich, naziemnych elektrowni wiatrowych od lat z roku na rok rośnie. W 2002 roku było to 14,38 GWh (gigawatogodzin). Dziesięć lat później było to już 32,97 GWh. A w 2023 roku aż 59,57 GWh. Jednocześnie moc zainstalowana w elektrowniach na węgiel brunatny utrzymuje się na względnie stałym poziomie - około 20 GWh.
Podobnie sprawę widzi Maciej Miniszewski, starszy doradca w zespole klimatu i energii Polskiego Instytutu Ekonomicznego. - Trend jest jeden i to nie tylko w Niemczech, ale i w Unii Europejskiej, a także w ogóle w polityce światowej - odchodzenie od paliw kopalnych. Ostatnie dane mówią o tym, że w pierwszej połowie bieżącego roku produkcja energii z paliw kopalnych spadła w Niemczech o więcej niż jedną piątą - komentuje w rozmowie z Konkret24. Dlaczego RWE zdecydowało o likwidacji wiatraków w Garzweiler? - To efekt odejścia Niemiec od atomu, co oceniam jako błąd. Gdyby tak się nie stało, nie rozmawialibyśmy teraz. W momencie kryzysu energetycznego Niemcy muszą więc importować energię z Francji i czasowo zwiększać produkcję energii elektrycznej z węgla - zauważa ekspert.
Miniszewski informuje, że zeszłoroczna umowa o likwidacji wiatraków była dobrze oceniana w kontekście ochrony klimatu, ponieważ spółka zobowiązała się w dokumencie, że przyspieszy swoje odejście od węgla z 2038 do 2030 roku. - Niestety w mediach wybrzmiewa głównie, że wiatraki zastępuje się węglem brunatnym. Trend pozostaje jednak jeden i spójny - koniec z węglem i zwiększanie inwestycji w transformację energetyczną - podkreśla Miniszewski.
Źródło: Konkret24