Poseł Marek Suski prezentuje listę zarzutów wobec nowych władz Sejmu. Mówi o "łamaniu demokracji" i "PRL-u". A pytany o niezrealizowaną przez PiS obietnicę wprowadzenia pakietu demokratycznego, przekonuje, że takiej nie było. Przypominamy, dlaczego nie ma racji.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski ma całą litanię zarzutów wobec nowych władz Sejmu. "Uchwałą prezydium Sejmu zmieniono zasady pracy wbrew regulaminowi" - utyskiwał 24 listopada w Radiu Zet. Chodziło o niedawną uchwałę prezydium w sprawie wykładni dotyczącej zabierania głosu przez członków rządu. Prowadzący rozmowę Bogdan Rymanowski dopytywał: "A może marszałek Hołownia przywraca porządek, jaki ma być?". "Jaki był w PRL-u" - odparł Suski, a do listy zarzutów dodał ten, że PiS nie ma wystarczającej reprezentacji w prezydium Sejmu, a partii "odmawia się" powołania wicemarszałka.
"Czujecie się ofiarami dzisiaj, tak?" - dopytywał Rymanowski. "To jest po prostu łamanie demokracji" - ripostował Marek Suski. "Może po prostu koalicja odpłaca wam tym, co robiliście przez osiem lat?" - ciągnął dziennikarz. "Przepraszam bardzo, ale co takiego było?" - dopytywał Suski. Rymanowski odparł, że chodzi na przykład o 30 sekund limitu wypowiedzi z mównicy sejmowej dla posłów. Suski odparł, że rozwiązanie to wprowadził już przed laty Bronisław Komorowski. "Ale wy mieliście wprowadzić pakiet demokratyczny, panie pośle. Pamiętam, osiem lat temu pomysł posła Ujazdowskiego" - zauważył Rymanowski. Suski odpowiedział:
Nie, nie mieliśmy wprowadzić pakietu demokratycznego, tylko normalne zasady funkcjonowania sejmu. Dzisiaj jest cenzura prewencyjna, którą uskutecznia marszałek Hołownia.
Poseł się myli: PiS rzeczywiście zapowiedziało wprowadzenie pakietu demokratycznego, czyli rozwiązań prawnych wzmacniających pozycję ugrupowań opozycyjnych w Sejmie. I plany te wykraczały ponad "normalne zasady funkcjonowania sejmu". Pakiet demokratyczny zapowiedziano w programie wyborczym partii z 2014 roku, potem jego obietnica pojawiała się w zapowiedziach liderów PiS - w tym Jarosława Kaczyńskiego. Deklaracje te nie zostały spełnione.
Obrady Sejmu współorganizowane przez opozycję. Obietnica niezrealizowana
O konieczności wprowadzenia pakietu demokratycznego PiS mówił zresztą od ponad dekady - omówiliśmy to w cyklu Konkret24 "Obietnice minus". W programie PiS z 2014 roku i w wypowiedziach liderów partii pakiet demokratyczny przedstawiano jako zapewnienie opozycji możliwości dialogu z rządem i wprowadzenia jednego tematu obrad na posiedzeniu Sejmu. Sejmowa zamrażarka miała zostać zlikwidowana.
Istotnym elementem reformy debaty publicznej powinna być odbudowa debaty parlamentarnej, m.in. poprzez przyznanie opozycji parlamentarnej niezbywalnych praw do wolnej, parlamentarnej debaty oraz wpływu na porządek obrad parlamentu, wzmocnienie funkcji kontrolnej Sejmu i Senatu oraz liberalizację tzw. zamrażarki parlamentarnej. Prawo i Sprawiedliwość od lat postuluje wprowadzenie do polskiego systemu legislacyjnego tzw. 'pakietu demokratycznego'.
Musimy wprowadzić pakiet demokratyczny. Musimy pokazać, że polskie życie publiczne może wyglądać zupełnie inaczej. Może wyglądać tak, że będziemy z niego dumni.
Stosowny projekt zmian w regulaminie Sejmu wpłynął do laski marszałkowskiej już w pierwszych dniach nowej kadencji: 8 grudnia 2015 roku. Zakładał między innymi, że nie będzie można odrzucać w pierwszym czytaniu obywatelskich projektów ustaw, a opozycji przysługiwałoby prawo zadawania pytań szefowi rządu i ministrom na pierwszym posiedzeniu Sejmu w każdym miesiącu. PiS zaproponowało też skrócenie czasu między złożeniem projektu a jego pierwszym czytaniem do maksymalnie czterech miesięcy. To rozwiązanie zlikwidowałoby tak zwaną sejmową zamrażarkę. PiS chciało również, żeby kluby opozycyjne zgłaszały do porządku dziennego jeden punkt - niezależnie od porządku dziennego ustalanego przez marszałka Sejmu.
Pierwsze czytanie odbyło się 10 lutego 2016 roku w Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych. Oprócz projektu PiS, komisja zajęła się dwoma innymi projektami zmian w sejmowym regulaminie autorstwa posłów Platformy Obywatelskiej - ich autorzy nie ukrywali, że kopiują rozwiązania proponowane uprzednio przez PiS. Po dyskusji wszystkie te trzy projekty skierowano do powołanej siedmioosobowej podkomisji. Tam 25 lutego 2016 roku odbyła się dyskusja.
I to była ostatnia aktywność poselska PiS związana z tym projektem.
Przywileje dla szefa opozycji. Obietnica niezrealizowana
Chcielibyśmy, żeby szef opozycji (...) miał pewne uprawnienia, nawet można mówić tutaj o pewnych przywilejach. Żeby opozycja miała też pewne uprawnienia w Sejmie, tak żeby ten element pozytywnej krytyki, przedstawiania innego zdania, mógł być spokojnie prezentowany.
Kolejny pomysł, by w Sejmie rządzonym przez większość PiS opozycja miała większa prawa, pojawił się pod koniec 2016 roku - po głośnym wydarzeniu, kiedy to opozycyjni posłowie zablokowali mównicę w sali plenarnej. 16 grudnia 2016 roku podczas posiedzenia w Sali Kolumnowej uchwalono wówczas ustawę budżetową, a opozycja twierdziła, że odbyło się to niezgodnie z prawem. 21 grudnia 2016 roku Jarosław Kaczyński zaproponował, że powinna istnieć instytucja szefa opozycji. Jako przykład wskazał model parlamentarny z Wielkiej Brytanii. Zaznaczył, że w tamtejszym parlamencie co piąte posiedzenie ma porządek dzienny układany przez opozycję.
Również tych zapowiedzi nie spełniono, nie pojawiły się w żadnym projekcie zmiany regulaminu izby zaproponowanym przez PiS.
Projekty zmian w regulaminie Sejmu, które powtarzały rozwiązania PiS-owskiego pakietu demokratycznego, forsowała za to opozycja. Pierwszy taki projekt zgłosił klub Koalicji Polskiej 10 stycznia 2020 roku, dwa lata później – 12 stycznia 2022 roku - pod projektem podpisali się przedstawiciele wszystkich opozycyjnych klubów i kół. Oba projekty utknęły w komisji regulaminowej, która nie podjęła nad nimi prac.
Źródło: Konkret24