Prezydent porównuje komisję do badania rosyjskich wpływów z tworem "lex Tusk". Manipuluje

Źródło:
Konkret24
"Lex Tusk". Sondaż: komisja ds. rosyjskich wpływów ma przede wszystkim wyeliminować Donalda Tuska z życia publicznego
"Lex Tusk". Sondaż: komisja ds. rosyjskich wpływów ma przede wszystkim wyeliminować Donalda Tuska z życia publicznegoJakub Sobieniowski/Fakty TVN
wideo 2/6
"Lex Tusk". Sondaż: komisja ds. rosyjskich wpływów ma przede wszystkim wyeliminować Donalda Tuska z życia publicznegoJakub Sobieniowski/Fakty TVN

Według prezydenta Andrzeja Dudy zapowiadana teraz przez premiera Donalda Tuska komisja do badania wpływów rosyjskich jest "taką", jaką stworzono specustawą za rządów Zjednoczonej Prawicy. Wyjaśniamy, dlaczego to porównanie jest nieuprawnione i wprowadza opinię publiczną w błąd.

Prezydent Andrzej Duda 18 maja 2024 roku był gościem Telewizji Republika. Podczas wywiadu zapytano go m.in. o zapowiedzianą przez premiera Donalda Tuska komisję ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich. Będzie to komisja rządowa badająca lata 2004-2024. Na jej czele stanie szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Jarosław Stróżyk. Prezydent zapytany, czy popiera stworzenie takiej komisji, odpowiedział: "Tak, popieram cały czas stworzenie komisji. Popierałem stworzenie komisji wtedy, kiedy pan Donald Tusk organizował demonstracje uliczne przeciwko temu". Po czym kontynuował:

Ja przypominam, proszę państwa, że przecież myśmy rok temu w Polsce mieli demonstracje uliczne przeciwko powstaniu takiej komisji, w obronie pana premiera Donalda Tuska. 

"Pan premier Donald Tusk tak bardzo bał się wtedy powstania takiej komisji (...), która rzeczywiście pokazałaby, jak wyglądała ta współpraca jego i jego rządu wtedy z Rosjanami, jak wyglądał ten reset z Rosją, jakie były oblicza tego resetu z Rosją, która [komisja] być może wyjaśniłaby ten cały szereg znaków zapytania, które są" - dodał prezydent. "Ale w efekcie, kiedy powstała, mimo tych wszystkich wtedy wściekłych protestów, no to w pierwszych swoich działaniach wydobyła od razu z archiwum właśnie ten dokument, tą umowę pomiędzy służbami podległymi Donaldowi Tuskowi a rosyjską FSB" - podsumował.

Porównywanie tworzonej teraz komisji do tamtej, która powstała za rządów Zjednoczonej Prawicy, to manipulowanie opinią publiczną. Obu ciał i ich prawnych uwarunkowań nie można zestawiać - a to z powodów, z których właśnie protestowano w 2023 roku. Przypominamy, jakie były zarzuty do owej komisji, którą "wtedy popierał" Andrzej Duda.

Ustawa "lex Tusk" i zarzuty niekonstytucyjności

W kwietniu 2023 roku, pół roku przed wyborami parlamentarnymi, Sejm głosami posłów PiS, Kukiz'15 i koła Polskie Sprawy przyjął ustawę powołującą Państwową Komisję do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007-2022. Ustawę szybko nazwano potocznie "lex Tusk", ponieważ już w jej uzasadnieniu pisano, że "rząd Donalda Tuska w latach 2007-2014 (...) realizował politykę resetu w relacjach z Rosją", co mogło wskazywać, kim przede wszystkim miałaby zajmować się komisja.

Największe kontrowersje, które spowodowały protesty opozycji i wielu prawników, wywołał jednak nie sam fakt powstania komisji, ale nadane jej w ustawie bardzo szerokie i niespotykane wcześniej uprawnienia. Przede wszystkim chodziło o tzw. środki zaradcze, które komisja mogła zarządzić wobec osób, którym udowodniła działanie pod wpływem rosyjskim. Główne obawy budziła możliwość cofnięcia na 10 lat poświadczenia bezpieczeństwa, czyli odebranie dostępu do tajnych dokumentów oraz 10-letni zakaz pełnienia funkcji związanych z dysponowaniem środkami publicznymi. Stwarzało to niebezpieczeństwo, że komisja swoją arbitralną decyzją mogła pozbawić kogoś możliwości kandydowania w wyborach lub obejmowania najważniejszych stanowisk państwowych, np. ministra czy premiera.

CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Dorwać Tuska. Czy ustawa "lex Tusk" to umożliwi?

Ale przede wszystkim według prawników konstytucjonalistów, z którymi rozmawiał Konkret24, ustawa o komisji naruszała łącznie 17 artykułów Konstytucji RP. Senat, odrzucając w całości ustawę, wskazywał nawet na 23 naruszone artykuły. Chodziło między innymi o artykuł dotyczący trójpodziału władzy w Polsce, ponieważ - zdaniem prawników, a także Rzecznika Prawa Obywatelskich Marcina Wiącka - możliwość stosowania środków zaradczych wchodziła w obszar władzy sądowniczej i tym samym komisja zastępowała i oskarżyciela, i sąd. Naruszane miały być także m.in. konstytucyjne prawa osób, które stałyby się przedmiotem działań komisji, do: obrony, domniemania niewinności, zaskarżenia orzeczeń i decyzji wydanych w pierwszej instancji czy sprawiedliwego i jawnego procesu sądowego.

Ponadto komisja mogła wzywać na świadków osoby zobowiązane do zachowania tajemnic zawodowych: adwokatów, radców prawnych, lekarzy i dziennikarzy oraz domagać się od nich ujawniania informacji objętymi tymi tajemnicami, gdy zostałoby to uznane za "niezbędne do ochrony ważnych interesów Rzeczypospolitej Polskiej lub ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego".

Dodatkowo w ustawie wymieniono szeroką grupę instytucji - w tym ABW, CBA czy sądy powszechne - które na wniosek przewodniczącego komisji musiały zapewnić dostęp do wszystkich posiadanych przez siebie informacji, włącznie z informacjami niejawnymi i strzeżonymi tajemnicami przedsiębiorstw. Komendant Główny Policji mógł natomiast na wniosek tej komisji udostępniać dane telekomunikacyjne, pocztowe i internetowe, które oceniłby jako "niezbędne do zweryfikowania wpływów rosyjskich na działalność osób".

CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Które artykuły Konstytucji RP narusza ustawa "lex Tusk"

Te właśnie uprawnienia komisji krytykowali przedstawiciele środowisk prawniczych i obrońcy praw człowieka, a nawet środowisko biznesu. "Każdy prawnik, który widzi tę ustawę, nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że nie powinna wejść w życie" - oceniał profesor Maciej Gutowski z Uniwersytetu imienia Adama Mickiewicza w Poznaniu. "Komisja, która jest jednocześnie instytucją śledczą, prokuraturą i sądem. Czegoś takiego świat nie widział od dziesięcioleci, a nawet stuleci, od czasów rewolucji październikowej czy inkwizycji" - komentował Wojciech Kostrzewa, prezes Polskiej Rady Biznesu. "Lex Tusk łamie podstawowe prawa człowieka" - pisała w oświadczeniu organizacja Amnesty International.

Prezydent podpisuje i zgłasza nowelizację

Mimo tych zastrzeżeń zgłaszanych z wielu stron prezydent Andrzej Duda 29 maja 2023 roku poinformował, że podpisze ustawę i skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego. "Transparentność wyjaśniania ważnych kwestii publicznych, politycznych ma dla mnie czołowe znaczenie. Opinia publiczna powinna sama sobie wyrabiać opinię na temat tego, w jaki sposób działają różni jej przedstawiciele" - argumentował Duda na konferencji w sprawie ustawy. "Mam świadomość tego, że są zgłaszane zastrzeżenia, także natury konstytucyjnej. Dlatego korzystam z tych instrumentów, które daje prezydentowi konstytucja" - uzasadniał przesłanie ustawy do kontroli przez TK. Najważniejszy był jednak jego podpis, ponieważ dzięki niemu ustawa weszła w życie 31 maja 2023 roku.

W tamtym czasie zaplanowany był już na 4 czerwca marsz organizowany w Warszawie przez Platformę Obywatelską. Donald Tusk zapowiedział go 15 kwietnia 2023 roku, czyli dzień po przegłosowaniu ustawy "lex Tusk" w Sejmie. Podpisanie ustawy przez prezydenta jeszcze bardziej zmobilizowało zwolenników opozycji do uczestnictwa w "Marszu 4 czerwca".

Dlatego też 2 czerwca, dwa dni przed planowaną demonstracją, Andrzej Duda raz jeszcze zwołał konferencję, na której zapowiedział nowelizację kontrowersyjnej ustawy. Główne zmiany miały dotyczyć likwidacji tzw. środków zaradczych, czyli m.in. 10-letniego zakazu pełnienia funkcji publicznych; braku posłów i senatorów w komisji oraz możliwości odwołania się od decyzji komisji do sądu apelacyjnego. "Jest wokół komisji wiele dyskusji, jest wokół komisji wiele protestów, jest wokół komisji też i wiele nieprawd, które się pojawiły w mediach" - mówił Duda. Już po "Marszu 4 czerwca" Małgorzata Paprocka, minister z kancelarii prezydenta, mówiła w rozmowie z "Rzeczpospolitą", że w zapowiedzi nowelizacji "chodziło także o uspokojenie sytuacji, ze względu na manipulacje i nieprawdy, które pojawiły się w przestrzeni publicznej".

"Frekwencję zwiększył polityczny spór o komisję antyrosyjską"

Mimo zapowiedzi prezydenta 4 czerwca, w dniu marszu w Warszawie, wciąż obowiązującą ustawą o komisji była ta oskarżana o niekonstytucyjność. To właśnie ona zdaniem niektórych zagranicznych mediów zmotywowała zwolenników opozycji do wzięcia udziału w demonstracji.

"Część manifestujących mówiła, że do przyjazdu do Warszawy zmotywowała ich zaproponowana przez PiS ustawa dotycząca rosyjskich wpływów w Polsce" - pisała agencja Reuters. "Frekwencję zwiększył polityczny spór o komisję antyrosyjską" - przekazywał brytyjski dziennik "Financial Times". Natomiast w relacji francuskiego "Le Figaro" pisano, że protestujących zmotywował fakt, że "za chwalebnymi intencjami [rządzących] kryje się zupełnie inna rzeczywistość", ponieważ "według obserwatorów mająca szerokie uprawnienia komisja miałaby dążyć do zdyskredytowania kandydatury Donalda Tuska w wyborach parlamentarnych".

CZYTAJ WIĘCEJ W TVN24: Marsz 4 czerwca w Warszawie. Zagraniczne media komentują

Prezydencki podpis pod ustawą sprawił też, że do "Marszu 4 czerwca" dołączyli przedstawiciele Trzeciej Drogi, czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego i Polski 2050 Szymona Hołowni. "Gdy prezydent podejmuje fatalną decyzję, okropną i haniebną, podpisując się pod bolszewicką komisją, nikt, kto chce być i żyć w Polsce, nie będzie przechodził obok tego obojętnie. Zapisy tej ustawy łamią zasady demokratycznego państwa prawa, przyzwoitości" - komentował wtedy szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.

Polska 2050 i PSL wezmą udział w Marszu Wolności 4 czerwca. To reakcja na podpisanie przez Dudę "lex Tusk"
Polska 2050 i PSL wezmą udział w Marszu Wolności 4 czerwca. To reakcja na podpisanie przez Dudę "lex Tusk"Arleta Zalewska/Fakty TVN

Prezydencką nowelizację 16 czerwca przegłosował Sejm, a Andrzej Duda podpisał ją 31 lipca. Usunięto w niej m.in. możliwość pozbawiania praw publicznych na 10 lat, ale komisja wciąż mogła wydawać decyzje administracyjne stwierdzające, że ktoś działał pod wpływem rosyjskim i "rekomendować niepowierzanie stanowisk związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa". Dzięki nowelizacji od takiej decyzji przysługiwało odwołanie do sądu apelacyjnego. Ponadto w komisji nie mogli już zasiadać parlamentarzyści i usunięto konieczność publikacji pierwszego raportu 17 września 2023 roku.

30 sierpnia Sejm powołał dziewięciu członków komisji: wszystkich wskazało Prawo i Sprawiedliwość. Dokładnie dwa miesiące później, 30 października - już po przegranych przez PiS wyborach - przewodniczący komisji Sławomir Cenckiewicz wydał komunikat, w którym poinformował, że do tego czasu "komisja odbyła ponadto pięć spotkań plenarnych oraz liczne spotkania w grupach roboczych", oraz "planuje odbycie przesłuchań świadków".

Nie wiadomo, czy do przesłuchań rzeczywiście doszło, ponieważ 29 listopada nowa większość sejmowa zdecydowała o odwołaniu wszystkich dziewięciu członków komisji. Tego dnia na stronie kancelarii premiera opublikowano więc raport komisji, w którym zapisano między innymi, że "w odniesieniu do byłego premiera Donalda Tuska oraz ministrów Jacka Cichockiego, Bogdana Klicha, Tomasza Siemoniaka i Bartłomieja Sienkiewicza Komisja rekomenduje niepowierzanie im zadań, stanowisk i funkcji publicznych związanych z odpowiedzialnością za bezpieczeństwo państwa". Dwa tygodnie później prezydent Andrzej Duda zaprzysiągł nowy rząd Donalda Tuska. Sama ustawa o powołaniu komisji znowelizowana przez prezydenta nie została uchylona i obowiązuje do dziś.

Jak będzie działać komisja rządowa

Trudno więc robić jakiekolwiek porównania komisji powołanej na podstawie "lex Tusk" do tej, która ma zostać powołana teraz.

Zapowiedziana przez Donalda Tuska komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich jest bowiem konstruowana inaczej. Przede wszystkim nie ma tych uprawnień speckomisji powołanej w 2023 roku, które wywołały najwięcej kontrowersji. Nie została powołana ustawą, tylko zarządzeniem premiera i tym samym będzie komisją rządową.

Jak wyjaśniono w komunikacie Ministerstwa Sprawiedliwości, które odpowiada za przygotowanie komisji, do prac w niej zostaną powołani "eksperci z różnych dziedzin" rekomendowani przez siedmiu ministrów. Nie będą mogli wzywać żadnych świadków, a tym samym zwalniać ich z tajemnicy zawodowej, co zarzucano poprzedniej komisji. Będą bazować jedynie na analizie dostarczonych jej dokumentów i materiałów.

Najpierw komisja opublikuje raport cząstkowy, który ma się ukazać po wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 roku (przypomnijmy, że raport speckomisji z ustawy "lex Tusk" miał być opublikowany już 17 września 2023 roku: na miesiąc przed wyborami parlamentarnymi). Końcowym efektem prac komisji "będą najprawdopodobniej wnioski do prokuratury i opinie na temat tego, dlaczego zaniechano badania wpływu na bezpieczeństwo Polski służb rosyjskich i białoruskich w poprzednich latach". Nie będzie więc ona miała uprawnień do zakazywania pełnienia funkcji publicznych lub odbierania dostępu do informacji niejawnych. Takie decyzje będą podejmować już po przeprowadzeniu własnych śledztw prokuratura i sądy, a od ich postanowień będą przysługiwały odwołania przewidziane w polskim prawie.

Dlatego właśnie na konferencji prasowej 21 maja premier Donald Tusk zapewniał:

Naprawdę naszym zadaniem, tej komisji, nie jest szukanie i śledzenie ludzi: kto jest winny. Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby efektem pracy tej komisji był na przykład zakaz kandydowania Jarosława Kaczyńskiego do parlamentu. To w ogóle nie o to chodzi.

Szef rządu wyjaśniał także: "Ta komisja to nie jest komisja śledcza, ona nie ma uprawnień śledczych, ona nie będzie nikogo wzywała. To jest analiza materiałów analiza, dokumentów: tych dokumentów, które są w dyspozycji wszystkich służb specjalnych, prokuratury, analiza mediów".

Dlatego teza prezydenta Andrzeja Dudy, że "myśmy rok temu w Polsce mieli demonstracje uliczne przeciwko powstaniu takiej komisji", jest wprowadzaniem opinii publicznej w błąd.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: Radek Pietruszka/PAP

Pozostałe wiadomości

Nowa ustawa spowoduje, że polski gaz będzie magazynowany w Niemczech - alarmują politycy opozycji i prawicowe media. To fałszywa narracja zbudowana na wielostopniowej manipulacji. W jej przypadku szczególnie istotne jest, jak powstała.

"Polski gaz u Niemca"? Tekst Obajtka i ustawa z czasów PiS

"Polski gaz u Niemca"? Tekst Obajtka i ustawa z czasów PiS

Źródło:
Konkret24

Wizualizacje remontowanych kamienic we Wrocławiu wywołały poruszenie w sieci. Na budynkach widać bowiem szyldy w językach polskim i niemieckim. Czy rzeczywiście tam wiszą? My sprawdziliśmy, a inwestor wyjaśnia.

Niemieckie szyldy na kamienicach we Wrocławiu? "Charakter ilustracyjny"

Niemieckie szyldy na kamienicach we Wrocławiu? "Charakter ilustracyjny"

Źródło:
Konkret24

Po rocznicy rzezi wołyńskiej w sieci pojawiło się zdjęcie, które rzekomo przedstawia szczątki ofiar w zbiorowej mogile. Drastyczny opis informuje o "10 000 czaszkach małych dzieci". Fotografia nie ma jednak nic wspólnego z ludobójstwem na Wołyniu. Wyjaśniamy, co wiadomo o grobie i ofiarach, które się w nim znajdują.

"10 000 czaszek małych dzieci" zabitych podczas rzezi wołyńskiej? Co widać na zdjęciu

"10 000 czaszek małych dzieci" zabitych podczas rzezi wołyńskiej? Co widać na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

"To jest mocne" - napisał rzecznik rządu Adam Szłapka, publikując w mediach społecznościowych "wyciąg z systemu wizowego", który miał udowadniać, że za rządów Zjednoczonej Prawicy nie kontrolowano migracji do Polski. Tylko że akurat nie te dane to pokazują.

Adam Szłapka pokazuje dane o "niekontrolowanej migracji". Manipuluje

Adam Szłapka pokazuje dane o "niekontrolowanej migracji". Manipuluje

Źródło:
Konkret24

"Biurokratyczny zamordyzm w plastikowym wydaniu" - grzmiał w Sejmie poseł Konfederacji Witold Tumanowicz, twierdząc, że szwedzka fundacja wykazała wzrost liczby wyrzucanych nakrętek po tym, jak Unia Europejska nakazała przytwierdzać je do butelek. Tylko że to nieprawda.

"Unijne nakrętki". Konfederacja cytuje szwedzki raport. Oto jak zmyśla

"Unijne nakrętki". Konfederacja cytuje szwedzki raport. Oto jak zmyśla

Źródło:
Konkret24

Podczas gdy polski polityk wprost podważa zbrodnie popełnione w Auschwitz-Birkenau, w sieci rozpowszechniane są grafiki AI, które mają imitować autentyczne obrazy pokazujące sceny z tego obozu zagłady. Powstają często na bazie prawdziwych, zachowanych zdjęć. "Manipulowanie takim obrazem dla rozrywki bezcześci go" - przestrzega muzeum. Apeluje o niepodawanie dalej takich postów.

Nieautentyczne obrazy o Auschwitz. Muzeum apeluje do internautów

Nieautentyczne obrazy o Auschwitz. Muzeum apeluje do internautów

Źródło:
Konkret24

Iga Świątek pokonała Amandę Anisimovą w finale Wimbledonu, przechodząc do historii tenisa. Jej zwycięstwo skomentował premier Donald Tusk, lecz nie ustrzegł się przy tym wpadki.

Tusk o Świątek: "jeszcze nikt nigdy" nie wygrał tak finału Wimbledonu. Wygrał

Tusk o Świątek: "jeszcze nikt nigdy" nie wygrał tak finału Wimbledonu. Wygrał

Źródło:
Konkret24

W gorącej dyskusji na temat migrantów "przerzucanych" przez niemiecką granicę politycy opozycji stawiają za wzór Danię i Luksemburg. Według nich te dwa kraje mają nie przyjmować żadnych migrantów z Niemiec. Sprawdziliśmy więc, jak to jest. Publikujemy najnowsze niemieckie statystyki.

Nie tylko do Polski. Do których krajów Niemcy zawracają migrantów. Mamy dane

Nie tylko do Polski. Do których krajów Niemcy zawracają migrantów. Mamy dane

Źródło:
Konkret24

Te historie poruszają. Szczególnie tych rodziców, którzy stracili dzieci, a teraz widzą zdjęcia nastolatków i czytają, że zginęli w wypadkach, lecz ich organy posłużyły do przeszczepów. Autorzy takich wpisów "błagają o udostępnienia" - a my ostrzegamy: to fake newsy.

"Odszedł z tego świata". Fałszywe zdjęcia i prawdziwe żerowanie na uczuciach

"Odszedł z tego świata". Fałszywe zdjęcia i prawdziwe żerowanie na uczuciach

Źródło:
Konkret24

Poseł PiS postanowił zaalarmować o wzroście bezrobocia wśród młodych ludzi w Polsce. Choć posłużył się wiarygodnymi danymi, to przedstawił je w taki sposób, że czytelnik może wyciągać błędne wnioski. Wyjaśniamy.

Poseł PiS zrobił wykres wzrostu bezrobocia. Co policzył, a czego nie?

Poseł PiS zrobił wykres wzrostu bezrobocia. Co policzył, a czego nie?

Źródło:
Konkret24

Opozycja krytykuje rząd za wprowadzenie zakazu lotów dronami nad zachodnią granicą. Według niej ten zakaz ułatwi "przerzucanie" migrantów z Niemiec. A ponadto politycy opozycji twierdzą, że nie ma podstawy prawnej tej decyzji. Wyjaśniamy.

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Źródło:
Konkret24

Posłowie Konfederacji grzmią, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski postanowił przeznaczyć 700 tysięcy złotych na postawienie na Placu Zbawiciela tęczy. Instalacja ma być symbolem społeczności LGBTQ+. Politycy - a za nimi internauci - zarzucają prezydentowi Warszawy marnowanie pieniędzy. Tylko że on nie ma z tym nic wspólnego.

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

Źródło:
Konkret24

"Grok zerwał się z łańcucha", "Grok zwariował" – przestrzegają użytkownicy platformy X należącej do Elona Muska. Rzeczywiście, chatbot oparty na sztucznej inteligencji obraża Tuska i Giertycha, a pozytywnie pisze o Braunie czy Hitlerze. O co chodzi z tym Grokiem? 

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Źródło:
TVN24+

"Germanizacja w pełni" - tak internauci i niektóre media komentują rzekomą zmianę nazwy mostu Grunwaldzkiego we Wrocławiu z polskiej na niemiecką. Konserwator zabytków i urząd miasta zaprzeczają, a my tłumaczymy, skąd wziął się ten fałszywy przekaz.

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

Źródło:
Konkret24

Wygląda jak lokalny serwis, ale nim nie jest. Zamiast informować, strona ta szerzy antymigrancki hejt. W rzekomej trosce o bezpieczeństwo mieszkańców karmi ich strachem. Promują ją politycy, a firmuje człowiek z komitetu poparcia Karola Nawrockiego. Portal Gazeta Zielonogórska to modelowe źródło dezinformacji niemedialnej. Na czym polega to zjawisko? 

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Źródło:
TVN24+

Prawica rozpowszechnia przekaz o tysiącach "nielegalnych imigrantów" z Afryki, czy Bliskiego Wschodu zawróconych z Niemiec do Polski. Dane - także te najnowsze - pokazują coś zupełnie innego.

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji grzmią w mediach społecznościowych, że "ludzie Bodnara chcieli zapewnić sobie bezkarność". Jako dowód rozsyłają rzekomy zapis, który miał się znaleźć w ustawie przygotowywanej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Resort już się do tego odniósł, a my wyjaśniamy, co dało początek tej narracji.

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie wykonane nocą niedaleko granicy z Niemcami przez umieszczoną w lesie fotopułapkę wywołało oburzenie w sieci. Polityczka Konfederacji uznała bowiem, że kamera pokazała niemiecki patrol po polskiej stronie granicy. Wyjaśniamy, kogo naprawdę widać na fotografii.

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24

Po głośnym pożarze budynku w podwarszawskich Ząbkach w mediach społecznościowych pojawiły się teorie, że jego przyczyną były panele fotowoltaiczne. Jako potwierdzenie tej tezy publikowano nawet zdjęcia satelitarne. Straż pożarna dementuje ten przekaz.

Pożar w Ząbkach. Fotowoltaika jako "podajnik ognia"? Nie wierzcie w to

Pożar w Ząbkach. Fotowoltaika jako "podajnik ognia"? Nie wierzcie w to

Źródło:
Konkret24

"Wszyscy powinni bić na alarm", "dlaczego zbiorniki retencyjne są pełne", "nie spuszczają wody"... - takie komentarze pojawiły się w sieci po informacjach o zbliżających się ulewach. Internauci alarmują, że zbiorniki retencyjne są już zapełnione, a Wody Polskie na to nie reagują. Przedsiębiorstwo zarządzające zbiornikami odpowiada, że "tworzący alternatywne teorie" internauci nie mają racji.

Zbiorniki retencyjne "pełne po brzegi"? Internauci alarmują, Wody Polskie odpowiadają

Zbiorniki retencyjne "pełne po brzegi"? Internauci alarmują, Wody Polskie odpowiadają

Źródło:
Konkret24

Internauci dyskutują, czy na nagraniu z płonącym samochodem, które krąży w sieci, rzeczywiście płonie auto elektryczne. Sprawdzamy, więc co o całym zajściu wiadomo.

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

Źródło:
Konkret24

Kolejne państwa strefy Schengen przywracają kontrole graniczne, dlatego coraz częściej można usłyszeć głosy o "końcu" czy nawet "zabiciu Schengen". Eksperci wymieniają jednak zaskakujące powody, dla których ich zdaniem strefa nie tylko przetrwa, ale będzie się rozszerzać.

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Źródło:
TVN24+

Internauci, ale też poseł Marek Jakubiak oburzają się na zdjęcie polskiego policjanta, który na ramieniu ma naszywkę z flagą unijną. Wyjaśniamy, co to za naszywka.

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji utrzymują, że polski rząd nie przedstawia prawdziwych danych o liczbie migrantów "przerzucanych" z Niemiec do Polski, podczas gdy według władz niemieckich są to "duże liczby, tysiące w skali jednego miesiąca". Publikujemy więc najnowsze statystyki otrzymane z niemieckiej policji - nie potwierdzają takich twierdzeń.

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Szef MSZ oferuje Karolowi Nawrockiemu "możliwość zbriefowania" go, jeśli chodzi o politykę zagraniczną rządu. W odpowiedzi przyszły rzecznik kancelarii prezydenta poucza, co należy do prerogatyw głowy państwa. Tak więc w nowej politycznej rzeczywistości wróci stary spór, a konstytucja się przecież nie zmieniła. Wyjaśniamy.

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

Źródło:
Konkret24