FAŁSZ

Kaleta: Polska wpłaca do budżetu UE więcej, niż dostaje. "Dowód ekonomicznej niewiedzy"

Źródło:
Konkret24
Co ze środkami dla Polski?
Co ze środkami dla Polski?Fakty TVN
wideo 2/4
Co ze środkami dla Polski?Fakty TVN

Zdaniem wiceministra sprawiedliwości Sebastiana Kalety Polska wpłaca do budżetu Unii Europejskiej więcej, niż dostaje, a Polska jest już płatnikiem netto UE. Dane nie potwierdzają jego tezy. Według ekspertów ta wypowiedź jest "dowodem ekonomicznej niewiedzy".

30 października wiceminister sprawiedliwości Sebastian Kaleta gościł w programie "Kwadrans polityczny" w TVP1. Przestrzegał przed konsekwencjami zmian w traktatach europejskich, po czym stwierdził: "Będą Polacy - ja uważam - w najbliższych kilkunastu miesiącach mamieni tym, że nam jakaś manna z nieba spada z Unii Europejskiej, a de facto my jesteśmy już płatnikami netto w Unii Europejskiej. Toteż o tym powinniśmy głośno mówić: że tylko patrząc na składkę i opłatę klimatyczną, którą Polska wnosi, to Polacy więcej wpłacają do budżetu Unii i budżetów państw zachodnich, niż z tego budżetu fiskalnie dostajemy (prawdopodobnie chodziło o słowo "finalnie" - red.), a będzie nam się wmawiało, że my dostajemy mannę z nieba, że Unia tylko dla nas chce dobrze, a tak naprawdę, no Niemcy chcą nas sobie podporządkować" - przekonywał wiceminister.

Czy rzeczywiście Polska wpłaca do budżetu UE więcej, niż dostaje? Czy Polska jest już płatnikiem netto UE? Czy można sumować składkę członkowską UE z - jak to określił polityk - "opłatą klimatyczną"? Eksperci, których Konkret24 poprosił o analizę tej wypowiedzi, wyjaśniają, dlaczego mało w niej sensu. A Komisja Europejska przypomina: "budżet UE nie jest grą o sumie zerowej".

Ile Polska wnosi do budżetu UE, a ile z niego dostaje?

Polska jako państwo członkowie Unii Europejskiej co roku płaci składki do wspólnego budżetu UE. W 2022 roku suma składek członkowskich od wszystkich państw unijnych wyniosła 129,9 mld euro - stanowiło to prawie 53 proc. budżetu UE na dany rok (cały: 245,3 mld euro). Budżet UE opiera się na zasadzie, że wydatki muszą odpowiadać dochodom. Pieniądze z budżetu wydawane są na realizację unijnych celów priorytetowych, finansują również duże projekty infrastrukturalne i badawcze oraz umożliwiają UE wspieranie mniej zamożnych państw członkowskich w ich rozwoju gospodarczym. Ponadto pomagają finansować reakcje na wyzwania wykraczające poza granice UE takie jak pandemia COVID-19, skutki zmiany klimatu i zagrożenie terroryzmem - wyjaśnia Komisja Europejska. Wydatki są zatwierdzane wspólnie przez Radę i Parlament Europejski.

Ministerstwo Finansów publikuje na stronie roczne zestawienie transferów finansowych pomiędzy Polską a budżetem unijnym (wyrażone w euro). Pełne dane są dostępne za lata 2004-2022; dane za rok 2023 obejmują okres do końca września. Jak wyjaśnia resort, zestawienia dzielą się na główne części:

  • transfery z budżetu UE do Polski (w podziale na ich główne źródła);
  • wpłaty Polski do budżetu UE (głównie składka członkowska);
  • saldo rozliczeń (różnica między transferami z budżetu UE i wpłatami Polski do budżetu UE).

Dodatkowo MF podaje, ile pieniędzy Polska zwróciła do budżetu UE w danym roku.

Przypomnijmy: jeśli saldo rozliczeń danego państwa z budżetem UE jest dodatnie, oznacza to, że otrzymało z unijnego budżetu więcej niż wyniosła wpłacona składka członkowska. Taki kraj nazywa się płatnikiem brutto UE. Jeśli saldo jest ujemne, a więc otrzymana z budżetu UE kwota jest mniejsza niż wpłacona przez państwo składka - jest ono płatnikiem netto. Na wykresie poniżej przedstawiamy saldo rocznych rozliczeń między Polską a budżetem UE od maja 2004 roku do końca września 2023 roku. Jak widać, Polska od początku członkostwa w UE ma dodatnie saldo rozliczeń, a to znaczy, że wciąż pozostaje płatnikiem brutto.

W 2022 roku saldo rozliczeń wynosiło 11,3 mld euro. Saldo za styczeń-wrzesień 2023 roku wynosiło 6,3 mld euro. W ciągu tych dziewięciu miesięcy wpłaciliśmy do budżetu UE 4,8 mld euro, a otrzymaliśmy 11,1 mld euro.

Najwyższe saldo rozliczeń z budżetem unijnym Polska miała w 2020 roku: 13,2 mld euro; w 2014 roku wyniosło prawie 13 mld euro, a w 2012 - 11,9 mld euro. Najniższe saldo rozliczeń z UE mieliśmy w pierwszym roku członkostwa (niepełnym, 2004): 1,2 mld euro. Niskie saldo, ale dodatnie, było też w 2005 roku - 1,6 mld euro i w 2006 - 2,7 mld euro.

"Opłata klimatyczna" - określenie wytrych w polskiej polityce

Wiceminister Kaleta mówił, że Polska jest "de facto" płatnikiem netto, czyli więcej do unijnego budżetu wpłaca, niż z niego dostaje, jeśli weźmiemy pod uwagę "składkę i opłatę klimatyczną, którą Polska wnosi".

Warto podkreślić, że jako określenie "opłata klimatyczna" w polskich mediach wymiennie funkcjonują trzy daniny. I tak: opłatą klimatyczną często określa się dwie opłaty pobierane przez gminy w niektórych miejscowościach o szczególnych walorach przyrodniczych i uzdrowiskowych, tj. opłata miejscowa i uzdrowiskowa (ustanawiane na mocy art. 17 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych). Pieniądze żadnej z nich nie trafiają do budżetu unijnego, tylko zasilają budżet lokalnego samorządu.

Na początku 2022 roku w wielu miejscach Polski stanęły banery o treści "Opłata klimatyczna Unii Europejskiej to aż 60 proc. kosztów produkcji energii". Była to prowadzająca w błąd kampania billboardowa zainicjowana przez koncerny energetyczne: PGE, Enea, Tauron i PGNiG. Wtedy pod określeniem "opłata klimatyczna" krył się unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ang. Emissions Trading System, ETS) - wyjaśniał to w rozmowie z TVN24 Jakub Wiech, redaktor naczelny serwisu Energetyka24. - Nie ma czegoś takiego jak opłata klimatyczna (w kontekście energetyki - red.). Opłata klimatyczna to jest coś, co jest pobierane w miejscowościach uzdrowiskowych. W przypadku Unii Europejskiej i jej polityki klimatycznej mówimy o kosztach handlu emisjami, które faktycznie przyczyniają się do wzrostów kosztów generacji energii - mówił.

ETS to kluczowe narzędzie UE do realizacji wspólnotowej polityki na rzecz walki ze zmianą klimatu oraz jej podstawowym narzędziem służącym do zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. System działa już od 2005 roku, przez pierwsze lata uprawnienia do emisji CO2 były przydzielane za darmo. W 2013 roku rozpoczął się handel prawami do emisji.

"System ETS polega na tym, że wytwórcy energii, którzy emitują dwutlenek węgla do atmosfery, muszą kupować specjalne pozwolenie na tę emisję, czyli płacą pewien rodzaj podatku. Celem tego jest uprzywilejowanie odnawialnych źródeł produkujących energię elektryczną" - wyjaśniał w czerwcu prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej w rozmowie redakcją Money.pl. I to właśnie o ETS najprawdopodobniej chodziło wiceministrowi Kalecie.

"'Podatek' ETS to opłata za prawo do emisji dodatkowych zanieczyszczeń gazów cieplarnianych, głównie CO2 (tj. możliwość emisji tych zanieczyszczeń powyżej ustalonych na poziomie UE limitów), ponad bezpłatną (ale z roku na rok malejącą) pulę uprawnień otrzymywanych przez około 700 firm energetycznych i przemysłowych w Polsce (ok. ponad 11 tys. instalacji w sektorze energetycznym i przemysłowym na obszarze UE)" - wyjaśnia w analizie dla Konkret24 prof. dr hab. Elżbieta Kawecka-Wyrzykowska z Katedry Integracji i Prawa Europejskiego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Jak tłumaczy, uprawnienia te są przydzielane firmom, które najbardziej zanieczyszczają atmosferę i z reguły są zbyt niskie w stosunku do emitowanych zanieczyszczeń. Dlatego rządy państw UE sprzedają dodatkowe uprawienia na rynku aukcji, a więc ich cena zależy od podaży uprawnień i popytu na nie.

Do 2021 roku z tytułu sprzedaży ETS do budżetu Polski trafiło 51,2 mld zł

Gdzie trafiają pieniądze z ETS? "Aukcje organizuje Komisja Europejska, a dochody z tych aukcji są przekazywane państwom członkowskim po potrąceniu drobnej opłaty za sprzedaż dla giełdy" - wyjaśniał w 2021 roku w wywiadzie dla portalu Energetyka24.pl Marcin Kowalczyk z WWF Polska.

"Wpływy ze sprzedaży powinny być, zgodnie z unijnym prawem, przynajmniej w połowie wykorzystywane na restrukturyzację sektora energii (w kierunku rozwoju mniej emisyjnych źródeł energii, w tym zwłaszcza odnawialnych źródeł energii - OZE). Dochody te mają więc służyć finansowaniu transformacji energetycznej" - uściśla prof. dr hab. Elżbieta Kawecka-Wyrzykowska.

To, że pieniądze z ETS trafiają do polskiego budżetu, potwierdzają rządowe dane i komunikaty. "W ramach EU ETS Polska otrzymuje dochody z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji gazów cieplarnianych. Od początku aukcyjnej sprzedaży uprawnień do emisji budżet państwa zasiliło ok. 20,5 mld zł" - chwaliło się w kwietniu 2020 roku ówczesne Ministerstwo Klimatu (od października 2020 roku funkcjonuje w ramach Ministerstwa Klimatu i Środowiska - red.). I szacowało, że w ciągu kolejnej dekady "wpływy z mechanizmów w ramach EU ETS będą znacznie wyższe i szacuje się, że przekroczą 100 mld zł".

"Z tytułu aukcyjnej sprzedaży uprawnień do emisji w ramach systemu handlu uprawnieniami do emisji EU ETS Polska uzyskała w latach 2013-2021 łączne wpływy w wysokości ok. 59 752 mln zł (z czego 51 188 mln zł – do budżetu państwa), z czego prawie połowa tych środków uzyskana została w 2021 r., co świadczy o bezprecedensowej sytuacji na rynku uprawnień do emisji w chwili obecnej" - przekazał w lutym 2022 roku w odpowiedzi na interpelację poselską Dariusza Rosatiego wiceminister klimatu i środowiska Adam Guibourgé-Czetwertyński. Tak więc w tym czasie trafiło do budżetu 51,2 mld zł. Różnica łącznych wpływów i wpływów do budżetu państwa wynika z tego, że część pieniędzy przeznaczono na m.in. na Fundusz Rekompensat Pośrednich Kosztów Emisji oraz funkcjonowanie Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE), co również wiceminister Guibourgé-Czetwertyński wykazał w odpowiedzi na interpelację.

W 2022 roku na handlu emisjami polski budżet zarobił ponad 22 mld zł - podał w grudniu tego samego roku portal Wysokienapięcie.pl na podstawie informacji przekazanych mu przez KOBiZE.

"Wypowiedź jest ekonomiczną bzdurą, płynącą z braku wiedzy i zrozumienia danych"

O komentarz do słów wiceministra Kalety poprosiliśmy ekonomistów: prof. dr hab. Elżbietę Kawecką-Wyrzykowską z SGH i prof. dr hab. Witolda Orłowskiego z Akademii Vistula i Politechniki Warszawskiej.

"Wypowiedź jest ekonomiczną bzdurą, płynącą z braku wiedzy i zrozumienia danych" - przekazał nam w komentarzu prof. Witold Orłowski. Zauważa, że na stronie Ministerstwa Finansów polski rząd podaje dokładne, coroczne dane o rozliczeniach Polski z UE. "W roku 2022 Polska otrzymała z UE transfery 18,7 mld euro, zapłaciła składkę 7,4 mld euro, dodatnie dla Polski saldo wyniosło 11,3 mld euro. Podobnie dodatnie saldo ma Polska co roku" - podkreśla ekspert, potwierdzając podane przez nas powyżej dane.

Podobnie prof. Kawecka-Wyrzykowska oceniła wypowiedź wiceministra Kalety: "Jest to zdecydowanie nierzetelna wypowiedź". I również przytacza dane Ministerstwa Finansów: "od początku akcesji (1.05.2004) do końca września 2023 Polska otrzymała z budżetu UE 243,2 mld euro. Jednocześnie w tym czasie wpłaciła do budżetu UE 82 mld euro. Tak więc transfery netto do Polski (po odliczeniu wpłat do budżetu UE) wyniosły od początku akcesji 161 mld euro. Średniorocznie (pomijając przepływy z niepełnego roku 2023) było to 154 mld: 19 lat = ok. 8,1 mld euro netto. Nie uważam, że było to 'mamienie' polskiego społeczeństwa".

Ekspertka przypomina: "Ze środków unijnych sfinansowano wiele inwestycji o charakterze infrastrukturalnym (drogi, modernizacja kolei, budowa regionalnych portów lotniczych, jakkolwiek niektóre z nich trudno uznać za 'trafione' inwestycje), z zakresu ochrony środowiska, zrewitalizowano wiele miast, obiektów sakralnych, zmodernizowano zakłady przetwórcze itp.".

"Ponadto większość środków, jakie rolnicy otrzymują w formie płatności bezpośrednich (wsparcie ich dochodów), jak też na rozwój (na zakup maszyn, tworzenie zakładów usługowych, rozwój bioróżnorodnej produkcji rolnej itp.) pochodzi z budżetu unijnego, a nie z budżetu krajowego" - podkreśla. I konkluduje: "Tak więc beneficjentami transferów z unijnego budżetu są zarówno szczebel centralny państw UE (środki na inwestycje o charakterze krajowym, np. na budowę autostrad), jak też regiony (województwa), konkretne przedsiębiorstwa, pojedynczy rolnicy".

Profesor Orłowski pytany o to, czy prawidłowe jest sumowanie składki członkowskiej i podatku ETS przy określaniu wkładu danego kraju do UE, stwierdził: "Pan minister prawdopodobnie nie wie, że podatek ETS nie trafia do budżetu UE, ale do polskiego budżetu. Powinien być przeznaczony na inwestycje w transformację energetyczną, choć w ostatnich latach rząd przeznaczał go na inne cele (np. dopłaty do cen energii). Dodawanie go do składki jest pozbawione ekonomicznego sensu".

Podobnie odpowiedziała prof. hab Elżbieta Kawecka-Wyrzykowska: "Nie można sumować naszych wpłat do budżetu UE ('składki') z dochodami ze sprzedaży uprawnień ETS. Polskie wpłaty są przekazami z polskiego budżetu (są wyliczane wg jednolitych unijnych zasad i pochodzą z kilku różnych źródeł)".

"Tak więc pieniądze te na pewno nie są 'opłatą klimatyczną, którą Polska wnosi' do UE. Budżet unijny (lub jakakolwiek instytucja UE) nic nie otrzymuje z tych wpływów. Prawdą natomiast jest, że opłata ta, podobnie jak cały system ETS, ma służyć stopniowemu odchodzeniu od najbardziej emisyjnych źródeł energii poprzez zachęcanie firm do przechodzenia na 'czyste' źródła energii, w tym OZE. Te ostatnie nie emitują zanieczyszczeń, tym samym nie są objęte systemem ETS i nie generują opłat (umożliwiają produkcję tańszej energii, tańszych produktów energochłonnych itp.)" - wyjaśnia ekspertka z SGH.

Czy więc wypowiedź wiceministra Kalety wprowadza w błąd? "'Polacy więcej wpłacają do budżetu Unii i budżetów państw zachodnich' – to jest dopiero wmawianie rzeczy, które nie mają miejsca. Do budżetu UE oczywiście wpłacamy składkę jak inni członkowie. Ale nie do budżetów państw zachodnich (w domyśle 'członkowskich')!" - odpowiada prof. Kawecka-Wyrzykowska. "Wypowiedź nie tyle wprowadza w błąd, co jest raczej dowodem ekonomicznej niewiedzy pana ministra" - to z kolei odpowiedź prof. Orłowskiego.

Komisja Europejska: "Budżet UE nie jest grą o sumie zerowej"

Zapytaliśmy Komisję Europejską, czy poprawne jest sumowanie składki członkowskiej i opłat związanych z ETS oraz jak ocenia wypowiedź polityka PiS. "Budżet UE nie jest grą o sumie zerowej. Wszyscy wygrywają na członkostwie w UE, ciesząc się podróżami bez granic, przystępnymi cenami połączeń telefonicznych z zagranicy i skoordynowaną reakcją UE na pandemię koronawirusa i jej konsekwencje. Wszystkie państwa członkowskie UE zyskują na byciu częścią jednolitego rynku, wspólnym stawianiu czoła wyzwaniom związanym z migracją oraz walce z terroryzmem i zmianami klimatu, a także na lepszych drogach, zmodernizowanych usługach publicznych i nowoczesnym leczeniu" - odpowiedziało biuro prasowe KE. Podkreśla, że narracja mówiąca o tym, ile każdy kraj UE otrzymuje z budżetu w zestawieniu z tym, ile do niego wnosi, jest błędna. "Nie uwzględnia ona korzyści, jakie państwa członkowskie czerpią z jednolitego rynku. Nie mierzy również możliwości biznesowych, jakie polityka spójności - główna polityka inwestycyjna UE - stwarza dla przedsiębiorstw z całej Unii. UE wnosi znaczący wkład w gospodarki swoich państw członkowskich, co jest całkowicie ignorowane w tych obliczeniach" - czytamy w odpowiedzi KE.

Ponieważ wiceminister Kaleta mówił też, jakoby "Polacy wpłacali do budżetów państw zachodnich", zapytaliśmy resort finansów, czy w ramach struktur UE były bezpośrednie transfery pieniędzy z Polski do członków UE w Europie Zachodniej, a jeśli tak, to kiedy, do jakich państw i jakiej wysokości były te transfery? Biuro prasowe w odpowiedzi poprosiło o doprecyzowanie pytania. Przesłaliśmy bardziej szczegółowe, pytając, czy w ostatnich 10 latach z polskiego budżetu wykonywano transfery do budżetów innych państw w Europie Zachodniej będących członkami UE, a jeśli tak to, kiedy, do jakich państw i jakiej wysokości.

Odpowiedź otrzymaliśmy już po publikacji tekstu. 9 listopada resort odpisał, że "nie dysponuje danymi w tym zakresie".

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Po zawetowaniu przez prezydenta ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy niektórzy zwracają uwagę na fakt, że Ukraińcy nie tylko korzystają z naszej pomocy, ale też zasilają polski budżet. Według dostępnych danych w 2024 roku tylko z podatków i składek przez nich płaconych wpłynęło ponad 18 miliardów złotych.

Miliardy złotych. Jak Ukraińcy zasilają polski budżet

Miliardy złotych. Jak Ukraińcy zasilają polski budżet

Źródło:
Konkret24

Jarosław Kaczyński na spotkaniach z elektoratem krytykuje rząd Donalda Tuska - między innymi za politykę obronną. Twierdzi, że kupujemy mniej czołgów, niż planowano, że wyłączono instalację antydronową, a Fundusz Wspierania Sił Zbrojnych "ma już nie funkcjonować". Jak jest naprawdę?

Kaczyński opowiada o "obcinaniu i ograniczaniu" armii. Trzy razy nieprawda

Kaczyński opowiada o "obcinaniu i ograniczaniu" armii. Trzy razy nieprawda

Źródło:
Konkret24

O powitaniu przez Ochotniczą Straż Pożarną w Lewiczynie na Mazowszu dwóch samochodów napisał pod koniec sierpnia marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik. Tyle że wozy trafiły do jednostki już jakiś czas temu.

Marszałek Struzik: "druhowie powitali dwa wozy". Tak, ale wcześniej

Marszałek Struzik: "druhowie powitali dwa wozy". Tak, ale wcześniej

Źródło:
Konkret24

Według medialnych doniesień ma się to wydarzyć już w 2026 roku: Chiny staną się pierwszym krajem, w którym roboty będą rodzić dzieci. Ma to być efekt pracy naukowców, a cena takiego robota ma sięgać 14 tysięcy dolarów. Sprawdziliśmy, o jaki projekt chodzi i co o nim wiadomo. Jak się okazuje, niewiele. W dodatku w Chinach obecnie nie można wprowadzić na rynek robota-surogatki.

W Chinach "robot urodzi dziecko". Ile w tym prawdy, ile science fiction

W Chinach "robot urodzi dziecko". Ile w tym prawdy, ile science fiction

Źródło:
TVN24+

Poseł Konfederacji Konrad Berkowicz twierdzi, że olimpijska medalistka w boksie Imane Khelif zakończyła karierę. Sprawdziliśmy, skąd te doniesienia i co na ten temat twierdzi sama zawodniczka.

Imane Khelif zakończyła karierę? Poseł Konfederacji nie ma racji

Imane Khelif zakończyła karierę? Poseł Konfederacji nie ma racji

Źródło:
Konkret24

Według rozpowszechnianego w sieci przekazu Ukrainiec zakładający firmę ma otrzymywać "na start" niemal 300 tysięcy złotych, a Polak - prawie sześć razy mniej. Informacja wzbudza oburzenie wśród internautów i krytykę polityki rządu - bezpodstawnie. Po pierwsze, kwoty zestawiono manipulacyjnie. Po drugie, dotyczą różnych etapów działalności. Po trzecie, Polacy otwierający firmy mogą liczyć na wiele wyższe wsparcie.

300 tysięcy złotych "na start" dla Ukraińca, dla Polaka mniej? Potrójna manipulacja

300 tysięcy złotych "na start" dla Ukraińca, dla Polaka mniej? Potrójna manipulacja

Źródło:
Konkret24

Pomoc przekazana Ukrainie i Ukraińcom przez Polskę według niektórych internautów jest zbyt dużym obciążeniem dla budżetu. To nie tylko manipulacja, ale i błędna interpretacja danych.

Pomoc dla Ukraińców. Aż niemal siedem procent PKB? Nie

Pomoc dla Ukraińców. Aż niemal siedem procent PKB? Nie

Źródło:
Konkret24

W dyskusji o rosyjskim dronie, który spadł na terytorium Polski, poseł Marek Suski skrytykował ministra obrony za jego rzekomą wypowiedź o tym, że "deszcz pada i też drony spadają". Tylko że te słowa pochodzą z przerobionego filmiku.

Suski: minister opowiada, że deszcz pada i drony też spadają. Na co się nabrał?

Suski: minister opowiada, że deszcz pada i drony też spadają. Na co się nabrał?

Źródło:
Konkret24

"Zakończyłem sześć wojen" - powtarza wielokrotnie prezydent USA Donald Trump podczas rozmów z szefami różnych państw. Analiza sytuacji w krajach wskazywanych przez Trumpa pokazuje jednak, że jego deklaracje są na wyrost. Obecnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych nie można odmówić jednak tego, że jako szef supermocarstwa ma świadomość posiadania narzędzi globalnej polityki.

(Nie)skończone wojny Trumpa. Jak mówi prezydent USA, a jak jest naprawdę

(Nie)skończone wojny Trumpa. Jak mówi prezydent USA, a jak jest naprawdę

Źródło:
TVN24+

Nagranie, na którym brytyjscy policjanci zatrzymują nastolatkę, obejrzało miliony osób. W sieci zawrzało - internauci twierdzili, że uczennicę zatrzymano za wejście po godzinie 17 do baru fast food. Jednak przyczyna była inna.

Nastolatka aresztowana za wejście do baru po godzinie 17? Internauci w szoku, rzeczywistość jest inna

Nastolatka aresztowana za wejście do baru po godzinie 17? Internauci w szoku, rzeczywistość jest inna

Źródło:
Konkret24, Reuters

Były premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że deficyt budżetowy jest o ponad 100 miliardów złotych wyższy, niż podaje rzecznik rządu Adam Szłapka. Alarmuje, że "cel deficytu na grudzień został osiągnięty niemal w całości w lipcu". To nieprawda.

157 czy 261 miliardów złotych? Ile wynosi polski deficyt

157 czy 261 miliardów złotych? Ile wynosi polski deficyt

Źródło:
Konkret24

Głodujące palestyńskie dziecko przedstawiane jako jazydka. Aktualne fotografie tłumaczone jako stare. Lokalizacje biolaboratoriów w Ukrainie, które nie istnieją. Fake newsy? Owszem, w odpowiedziach generowanych przez sztuczną inteligencję. Ośrodki wpływu próbują manipulować treściami, które trafiają do modeli językowych - przestrzegają eksperci. Oto jak się to robi.

"Ja nie wiem, co jest prawdą". Sztuczna inteligencja bije się w piersi - i nadal kłamie

"Ja nie wiem, co jest prawdą". Sztuczna inteligencja bije się w piersi - i nadal kłamie

Źródło:
TVN24+

Zamieszanie mogły wprowadzić pozornie sprzeczne komunikaty po konferencji Karola Nawrockiego. Strona rządowa pisze o "zawetowaniu tańszego prądu dla Polaków", a Kancelaria Prezydenta o "podpisaniu projektu zamrażającego ceny energii elektrycznej". A to dwie różne decyzje.

Zamrożenie cen energii. Co podpisał, a czego nie podpisał Nawrocki

Zamrożenie cen energii. Co podpisał, a czego nie podpisał Nawrocki

Źródło:
Konkret24

Prezydent Karol Nawrocki podpisał projekt ustawy o zwolnieniu rodziców co najmniej dwójki dzieci z podatku PIT. Według ministra Marcina Przydacza z kancelarii prezydenta jest to odpowiedź na kryzys demograficzny w Polsce, bo jesteśmy "najmniej dzietnym społeczeństwem w całej Unii Europejskiej". A co na to dane?

Przydacz: jesteśmy najmniej dzietnym społeczeństwem w UE. Sprawdzamy dane

Przydacz: jesteśmy najmniej dzietnym społeczeństwem w UE. Sprawdzamy dane

Źródło:
Konkret24

Minister finansów i gospodarki Andrzej Domański uważa, że rząd spełnia obietnice. Według niego "dowiezionych konkretów jest naprawdę bardzo, bardzo dużo" i już w czasie pierwszych stu dni rządzenia wiele z nich zrealizowano. Fakty temu przeczą.

Domański: "wiele ze 100 konkretów zostało zrealizowane". No nie

Domański: "wiele ze 100 konkretów zostało zrealizowane". No nie

Źródło:
Konkret24

Podczas gdy przywódcy europejskich krajów byli jeszcze w Białym Domu na spotkaniu z Donaldem Trumpem, w sieci furorę robiła już fotografia mająca pokazywać, jak wszyscy oni siedzieli grzecznie przed drzwiami, oczekując na to spotkanie. Publikujący zdjęcie kpili, że "widać na nim wyraźnie potęgę Unii Europejskiej". Fake newsa publikowali między innymi zwolennicy PiS, a także konta Kanału Zero. Popularność tego obrazu pokazała jednak co najwyżej potęgę rosyjskiej dezinformacji. Także w Polsce.

"Zdjęcie, które przejdzie do historii"? Tak, siły rosyjskiej propagandy

"Zdjęcie, które przejdzie do historii"? Tak, siły rosyjskiej propagandy

Źródło:
Konkret24

Dzień po rozmowach liderów europejskich krajów z Donaldem Trumpem zorganizowano spotkanie państw należących do tak zwanej koalicji chętnych. Ta grupa krajów Europy powstała kilka miesięcy temu. Jednak wbrew rozpowszechnianej teraz narracji nie wyłącznie po to, by wysyłać wojska do walczącej Ukrainy. Przedstawiamy, co wiadomo o celach tej politycznej inicjatywy.

Koalicja chętnych. Kto i w jakim celu się spotykał

Koalicja chętnych. Kto i w jakim celu się spotykał

Źródło:
Konkret24

Wojskowy pojazd szturmujący ukraińskie pozycje, a na nim zatknięte flagi Rosji i Stanów Zjednoczonych - taki film rozchodzi się w sieci, wywołując masę komentarzy. Rosyjska propaganda podaje, że ukraińska armia "zaatakowała amerykański transporter opancerzony z amerykańską flagą". Ukraińcy piszą o "maksymalnej bezczelności", a internauci pytają o prawdziwość nagrania.

Flagi Rosji i USA na transporterze. "Znak przyjaźni"?

Flagi Rosji i USA na transporterze. "Znak przyjaźni"?

Źródło:
Konkret24

Pielgrzymki na Jasną Górę jak co roku obfitowały wieloma zdjęciami i filmami publikowanymi w internecie. Szczególne zainteresowanie wzbudziła fotografia grupki pielgrzymów trzymających rzekomo obraz z Karolem Nawrockim. "Paranoja", "to się nie dzieje", "polska wersja katolicyzmu" - komentowali internauci. Bo wielu uwierzyło, że to prawda.

Obraz z Nawrockim na pielgrzymce? Niesłusznie uwierzyli

Obraz z Nawrockim na pielgrzymce? Niesłusznie uwierzyli

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń w internecie generuje informacja, jakoby Biały Dom miał zażądać od prezydenta Zełenskiego założenia garnituru na spotkanie z prezydentem USA - i że to był warunek odbycia tego spotkania. Przekaz ten w polskiej sieci szeroko rozpowszechniały anonimowe konta. To narracja zgodna z prorosyjską dezinformacją, której celem jest dyskredytowanie prezydenta Ukrainy. Jednak nie ma potwierdzenia, że Biały Dom postawił taki warunek.

Zełenski "musi założyć garnitur"? Propaganda reaguje na wizytę w Białym Domu

Zełenski "musi założyć garnitur"? Propaganda reaguje na wizytę w Białym Domu

Źródło:
Konkret24

"Czego amerykańskie media nie pokazały" - brzmi komentarz do rozpowszechnianego w mediach społecznościowych filmu. Ma przedstawiać scenę, gdy amerykańscy piloci "narysowali" na niebie gwiazdę dla Putina podczas szczytu na Alasce. Film robi wrażenie, ale nie wierzcie w te opisy - choć rosyjska propaganda bardzo próbuje nas do tego przekonać.

"Gwiazda" od Trumpa dla Putina? Tak głosi przekaz Kremla

"Gwiazda" od Trumpa dla Putina? Tak głosi przekaz Kremla

Źródło:
Konkret24

Prezydent Karol Nawrocki złożył projekt ustawy o ochronie polskiej wsi - w tym przed wyprzedażą ziemi obcokrajowcom. Teraz politycy przeciwnych opcji kłócą się, za których rządów sprzedano więcej polskiej ziemi. Obie strony jednak wprowadzają w błąd, prezentując dane albo wybiórczo, albo bez kontekstu. A ten jest istotny.

Nawrocki o "wyprzedaży polskiej ziemi", rząd podaje dane. Czego nie pokazują?

Nawrocki o "wyprzedaży polskiej ziemi", rząd podaje dane. Czego nie pokazują?

Źródło:
Konkret24

W sieci od lipca rozchodzi się przekaz, jakoby rolnicy byli karani "za korzystanie z własnej studni" - co wielu internautów rozumie jako sytuację nową, wymuszoną kolejnymi restrykcjami Unii Europejskiej. To manipulacja, choć kary rzeczywiście są - lecz za coś innego i nie od dzisiaj. Natomiast resort infrastruktury analizuje inny problem.

"Kary za korzystanie z własnej studni"? Ministerstwo: "trwa analiza problemu"

"Kary za korzystanie z własnej studni"? Ministerstwo: "trwa analiza problemu"

Źródło:
Konkret24

Przyznając odznaczenia na koniec swojej prezydentury, Andrzej Duda miał pośmiertnie uhonorować także matkę Lecha i Jarosława Kaczyńskich - taki przekaz rozpowszechniano w mediach społecznościowych. Ta informacja nie tylko nie jest, lecz nawet nie mogłaby być prawdziwa. Z kilku powodów.

Jadwiga Kaczyńska odznaczona Virtuti Militari? "To się nie dzieje"

Jadwiga Kaczyńska odznaczona Virtuti Militari? "To się nie dzieje"

Źródło:
Konkret24

W dyskusji na temat zasadności wydawania środków unijnych na jachty czy ekspresy do kawy pojawiła się sugestia, jakoby Donald Tusk kupił sobie posiadłość w Hiszpanii. Przekaz powiązano ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. Brzmi niedorzecznie, lecz może być brzemienny w skutkach. Przedstawiamy, jakie mechanizmy za nim stoją, a eksperci tłumaczą, co wystarczy zrobić, by część Polaków uznała absurdalną historię za prawdopodobną.

KPO, Tusk i hiszpańska posiadłość. "Przekaz spełnia wszelkie kryteria"

KPO, Tusk i hiszpańska posiadłość. "Przekaz spełnia wszelkie kryteria"

Źródło:
Konkret24