Nie tylko politycy opozycji, ale i koalicji rządzącej zarzucają Włodzimierzowi Czarzastemu, że jego pomysł stosowania "weta marszałkowskiego" to "niekonstytucyjna zamrażarka". Prawnicy potwierdzają, że to może to budzić wątpliwości.
Trzy dni po wyborze na stanowisko marszałka Sejmu Włodzimierz Czarzasty 21 listopada 2025 roku wygłosił swoje pierwsze orędzie. Przewodniczący Nowej Lewicy zapewnił, że w nowej roli będzie "strażnikiem praw parlamentu i demokratycznego ustroju państwa opisanego w naszej konstytucji". Jednocześnie podkreślił, że "polityczny problem tkwi nie w przepisach konstytucyjnych, tylko w działaniach środowisk, które chcą te zasady konstytucyjne łamać". "Te zasady są proste: prezydent reprezentuje, rząd rządzi" - dodał.
Po jego wystąpieniu szczególnie dużo komentarzy - w tym o "łamaniu konstytucyjnych zasad" - wywołała jednak zapowiedź stosowania "weta marszałkowskiego", które nowy marszałek opisał następująco:
Będę stosował marszałkowskie weto wobec szkodliwych projektów legislacyjnych służących populizmowi i rozregulowaniu zasad funkcjonowania państwa. Będę zawsze zwracał uwagę na to, czy projekty ustaw mają realne źródła finansowania, czy służą tylko grze politycznej i skłóceniu obywateli.
Następnego dnia posłanka Lewicy Anita Kucharska-Dziedzic w radiowej Trójce tłumaczyła, że takie weto miałoby polegać na wzywaniu wnioskodawców do pełnego uzasadnienia dla ustawy. "[Marszałek Sejmu] będzie zwracał do uzupełnienia, do uzasadnienia, żeby te projekty nie były świstkiem papieru, na którym jest napisane jakiś pomysł, na przykład: 'obniżamy, nie wiem, ceny energii o 30 procent, a niech to sobie rząd wykona'. Bo to jest kpina z obywateli, kpina z procesu legislacyjnego i kpina także z Sejmu jako władzy ustawodawczej" - argumentowała posłanka.
Zarzuty z obu stron
Szybko pojawiły się zarzuty o to, że instytucji "marszałkowskiego weta" nie ma w polskim prawie. Krytyka płynęła nie tylko od polityków opozycji, ale też ze strony koalicjantów Nowej Lewicy. Na koncie Polski 2050 - partii byłego marszałka Sejmu - napisano: "W polskiej konstytucji Marszałek nie ma prawa weta. O tym, które ustawy przechodzą, decydują wybrani przez Polaków posłowie. Nikt nie ma prawa cenzurować, co im wolno, a czego nie wolno głosować".
Wiceprzewodnicząca partii i ministra rozwoju Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz ironicznie stwierdziła: "Jak przestawić kilka liter w 'weto marszałkowskie' to wyjdzie 'niekonstytucyjna zamrażarka'".
Oskarżenia o niekonstytucyjność działań marszałka padły też ze strony Kancelarii Prezydenta. Szef Gabinetu Politycznego Paweł Szefernaker po orędziu zwrócił się bezpośrednio do Włodzimierza Czarzastego w mediach społecznościowych: "Dzisiaj stało się jasne, że nie tylko z poparciem wyborców ma Pan kłopoty, bo dodatkowo uwidocznił się problem ze znajomością Konstytucji" (pisownia oryginalna). Z kolei Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej mówił 25 listopada 2025 roku w Polsat News: "Nie ma czegoś takiego jak marszałkowskie weto. Marszałek tylko kieruje pracami Sejmu, także i tym procesem legislacyjnym w ramach izby polskiego parlamentu". Nawiązał później też do sejmowej zamrażarki, o której pisała Pełczyńska-Nałęcz.
Czarzasty: to nie wynika z przepisów
Sam Włodzimierz Czarzasty odniósł się do zarzutów dzień po orędziu podczas konferencji prasowej w Krakowie. Zapewnił, że zna Konstytucję RP oraz regulamin Sejmu, ale jednocześnie przyznał:
Wiem, że to [weto marszałkowskie] nie wynika z przepisów.
"To jest protest przeciwko rodzącemu się populizmowi" - kontynuował marszałek. - "Nie uważam za racjonalne takiej sytuacji, że jest zgłaszany projekt ustawy, który wymaga na przykład 100 miliardów złotych rocznie i ktoś mówi: jest świetny projekt, niech rząd znajdzie na to pieniądze. To znaczy - rząd ma zabrać ze służby zdrowia te środki? Rząd ma zabrać z obrony narodowej te środki? Rząd ma zabrać z polityki społecznej te środki? To czemu służy taki projekt takiej ustawy? (...) Jak ktoś sobie to prosto przekłada, że będzie zamrażarka, nie będzie zamrażarki" - dodawał.
"Zamrażarka" a "weto marszałkowskie"
Marszałek wspomniał o tzw. zamrażarce sejmowej, ponieważ zaczęto o niej mówić w kontekście zapowiadanego weta. Na przykład posłanka Polski 2050 Aleksandra Leo w "Śniadaniu w Trójce" w Polskim Radiu stwierdziła: "Wydaje mi się, że nie ma czegoś takiego jak weto marszałkowskie. Rozumiem, że jest to nazwa - mam nadzieję, że jednak nie, eufemistyczna - na zamrażarkę sejmową, którą Szymon Hołownia zlikwidował i przez dwa lata jej w Sejmie nie było".
Wytłumaczmy więc, czym jest tzw. zamrażarka sejmowa, a czym - według zapowiedzi - miało by być "weto marszałkowskie". Oba są ściśle związane z początkiem procesu legislacyjnego w Sejmie. Projekty ustaw - poselskie, rządowe czy prezydenckie - wraz z uzasadnieniem najpierw trafiają do marszałka Sejmu. Zgodnie z regulaminem Sejmu może on skierować projekt do analizy przez Biuro Legislacyjne i Biuro Analiz Sejmowych lub do konsultacji, np. z organizacjami pozarządowymi. Po otrzymaniu tych analiz marszałek powinien skierować projekt do pierwszego czytania na posiedzeniu Sejmu lub w komisjach sejmowych. Regulamin Sejmu nie określa jednak, w jakim terminie ma to zrobić, dlatego może zostawić projekt bez dalszego biegu przez długi czas. Wtedy właśnie potocznie mówi się o tzw. zamrażarce sejmowej.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: Konfederacja skarży się na sejmową zamrażarkę. Ile projektów w niej "utknęło"?
Zapowiadane "weto marszałkowskie" miałoby natomiast polegać na czymś innym. Po złożeniu projektu ustawy w Sejmie marszałek oceniałby - zgodnie ze swoimi słowami - "czy projekty ustaw mają realne źródła finansowania, czy służą tylko grze politycznej i skłóceniu obywateli". Projekty, które uzna za "populistyczne", zwracałby do wnioskodawców.
I o ile sama procedura odesłania projektu do wnioskodawców istnieje w regulaminie Sejmu, to marszałek może zastosować ją tylko, jeśli uzasadnienie projektu nie spełnia wymogów formalnych (art. 34 ust. 7). Chodzi przede wszystkim o podanie celu wydania ustawy, jej przewidywanych skutków i źródeł finansowania.
Do projektu ustawy dołącza się uzasadnienie, które powinno: 1) wyjaśniać potrzebę i cel wydania ustawy, 2) przedstawiać rzeczywisty stan w dziedzinie, która ma być unormowana, 3) wykazywać różnicę pomiędzy dotychczasowym a projektowanym stanem prawnym, 4) przedstawiać przewidywane skutki społeczne, gospodarcze, finansowe i prawne, 5) wskazywać źródła finansowania, jeżeli projekt ustawy pociąga za sobą obciążenie budżetu państwa lub budżetów jednostek samorządu terytorialnego, 6) przedstawiać założenia projektów podstawowych aktów wykonawczych, 7) zawierać oświadczenie o zgodności projektu ustawy z prawem Unii Europejskiej albo oświadczenie, że przedmiot projektowanej regulacji nie jest objęty prawem Unii Europejskiej.
Takie zwracanie nie byłoby niczym nowym, bo stosował je chociażby poprzednik Czarzastego, czyli Szymon Hołownia. Za każdym razem jednak jasno określał, jakie braki w projekcie wymagają uzupełnienia. Na przykład prezydencki projekt mający obniżyć ceny energii o jedną trzecią zwrócono do wnioskodawców, ponieważ nie zawierała wymaganej prawem oceny wpływu na mikro-, małych i średnich przedsiębiorców.
Konstytucjonalista: polskie prawo nie przewiduje takiego weta
W kontekście nowego pomysłu Włodzimierza Czarzastego kluczowe jest jednak, że poprawiony projekt musi być przekazany do dalszych prac w Sejmie. W przeciwnym razie doszłoby do "blokowania" projektu, a to może być uznane nie tylko za niezgodne z regulaminem tej izby, ale nawet z konstytucją. Podkreśla to w analizie przesłanej Konkret24 doktor Mateusz Radajewski, konstytucjonalista z Uniwersytetu SWPS.
"Polskie prawo nie przewiduje 'weta marszałkowskiego' rozumianego jako możliwość samodzielnego blokowania przez marszałka Sejmu projektów ustaw z przyczyn innych niż czysto formalne" - pisze dr Radajewski. "Punktem wyjścia do takiego stwierdzenia jest art. 112 Konstytucji RP, który stanowi, że to regulamin Sejmu określa porządek prac Sejmu oraz tryb działania jego organów. Takie 'weto marszałkowskie' musiałoby więc być przewidziane w regulaminie Sejmu. Aktualny regulamin jednak go nie przewiduje" - stwierdza.
A odnosząc się do konkretnych zapowiedzi marszałka Sejmu, dodaje:
Jeśli 'weto' miałoby dotyczyć projektów, które 'będą szkodliwe, kosztowne', będzie to działanie sprzeczne z prawem. Natomiast jeśli miałoby dotyczyć tylko projektów, które nie będą miały wykazanych wystarczających źródeł finansowania, to w takim wypadku marszałek może odesłać projekt wnioskodawcy w celu jego uzupełnienia. Jednak po uzupełnieniu nie może go dalej blokować.
Również doktor Piotr Chybalski, obecny wicedyrektor Biura Ekspertyz i Oceny Skutków Regulacji Kancelarii Sejmu, w wydanym w 2018 roku "Komentarzu do Regulaminu Sejmu" przypominał, że kompetencję marszałka Sejmu do zwracania projektów ustaw do wnioskodawców "można uznać za dopuszczalną konstytucyjnie wyłącznie wtedy, gdy kontrola uzasadnień projektów ogranicza się do kwestii czysto formalnych". Ta kontrola zdaniem doktora Chybalskiego nie powinna obejmować analizy merytorycznej uzasadnienia projektów.
Prawnik już wtedy ocenił argumentację, której teraz używa marszałek Włodzimierz Czarzasty. "Jeżeli wnioskodawcy wypowiadają się w uzasadnieniu co do skutków finansowych wykonania projektowanej ustawy, to marszałek nie może oceniać, czy wypowiedź ta jest trafna (...), lecz powinien uznać, że powyższy wymóg regulaminowy został spełniony" - pisał.
Tylko komisja może uznać niezgodność z prawem
Doktor Mateusz Radajewski dodaje jeszcze, że najbliższą "wetu marszałkowskiemu" instytucją opisaną w regulaminie Sejmu jest uznanie projektu za sprzeczny z prawem (art. 34 ust. 8). "Nie robi tego jednak sam marszałek, lecz Komisja Ustawodawcza i to większością 3/5 głosów, a zatem również z poparciem przynajmniej części opozycji. Tylko projektowi zaopiniowanemu negatywnie w ten sposób przez Komisję Ustawodawczą marszałek Sejmu może nie nadać dalszego biegu" - zaznacza konstytucjonalista.
O tym rozwiązaniu wspomniał też w komentarzu do regulaminu dr Piotr Chybalski, stwierdzając: "Regulamin Sejmu nie przewiduje jakichkolwiek innych możliwości weryfikacji projektu, poza oczywistym poddaniem go ocenie Sejmu". I dlatego właśnie Polska 2050 we wpisie krytycznym względem "weta marszałkowskiego" napisała: "O tym, które ustawy przechodzą, decydują wybrani przez Polaków posłowie".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Albert Zawada/PAP