Internauci bulwersują się informacjami o rzekomym skandalu w szczecińskim oddziale ZUS. Pracująca tam Ukrainka jakoby miała opóźniać wydawanie decyzji o emeryturach. Tyle że kobieta wcale nie istnieje.
Setki tysięcy wyświetleń wygenerowały wpisy donoszące o rzekomej aktywności Ukrainki pracującej w szczecińskim ZUS-ie. Miała ona utrudniać załatwianie spraw polskich obywateli, niepotrzebnie przedłużając rozpatrywanie ich wniosków. "Ludzie do mnie piszą. Żeby nagłośnić, zainterweniować. Oto nowa sprawa" - napisał 4 listopada 2025 roku na X autor konta znanego z szerzenia antyukraińskiej dezinformacji. "Ukrainka z ZUS w Szczecinie z działu emerytur celowo opóźnia procedury Polakom (ma 30 dni, a sprawy załatwia po kilku miesiącach). Skarg na nią pełno, a nadal jest bezkarna" - kontynuował.
Jego post wygenerował ponad 330 tys. wyświetleń, a internauci komentowali: "Dla nich to powinni być sprzątanie kibli , zamiatanie ulic itp a nie k**** prace typu ZUS"; "Już dawno było dla mnie dziwne że w Polskim urzędzie, w obsłudze interesantów, pracuje obcokrajowiec, z którym nie można się porozumieć...."; "Ma zatem dostęp do wszystkich danych wrażliwych. W polskich urzędach muszą pracować tylko Polacy" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Internauci dopytują "jakim prawem tam pracuje"
To nie jedyny wpis powielający przekaz o ukraińskiej pracownicy. Od 5 listopada w sieci popularność zdobywa krótkie nagranie z lektorem, który mówi: "Skandal. Ukrainka zatrudniona w szczecińskim oddziale ZUS w dziale emerytur celowo przeciąga procedury Polakom. Choć zgodnie z przepisami powinna rozpatrywać sprawy w ciągu 30 dni, ona robi to dopiero po kilku miesiącach. Mimo licznych skarg składanych przez obywateli, wciąż pozostaje bez żadnych konsekwencji i nadal pracuje na swoim stanowisku". "Strach pomyśleć co będzie kiedy zaczną pracować w polskich sądach" - napisał jeden z internautów, który opublikował to nagranie, a jego post wygenerował 100 tys. wyświetleń.
"Dlaczego k**** obcokrajowiec zatrudniony jest na stanowisku w administracji. Przecież to śmierdzi wykradaniem danych obywateli przez szpiega"; "Jesteśmy już i jeszcze bardziej będziemy nie drugiej, nie trzeciej a najgorszej kategorii mniejszością we własnym kraju!!!"; "Jakim prawem tam pracuje ,nie ma zgody na zatrudnianie z obcymi paszportami w naszych urzędach .Won z urzędów i z Polski" - oburzali się internauci w komentarzach pod postem. Jednak część z nich nie uwierzyła w te doniesienia. "Fejk news"; "Putin będzie z was dumny!"; "Skąd piszecie? Moskwa czy Sankt-Petersburg?"; "Uwaga, ruska dezinformacja!" - pisali.
I to ci drudzy mieli rację, bo chociaż historia jest skandaliczna, to tak naprawdę nie miała ona miejsca.
ZUS prostuje nieprawdziwe informacje
Doniesienia o ukraińskiej pracownicy zdementował już sam ZUS. W serwisie X odpowiedział na jeden z postów:
To nieprawdziwa informacja. Kontrolujemy pracę naszych pracowników i nie jest możliwe, by któryś z nich mógł celowo przedłużać rozpatrywanie wniosków.
"Na czas obsługi wniosków ma wpływ ich liczba, stopień skomplikowania sprawy lub konieczność uzyskania dodatkowych dokumentów, lub odpowiedzi z innych instytucji" - wyjaśnił ZUS. Dodał także, że termin na wydanie decyzji liczy się nie od dnia złożenia wniosku, ale od "od momentu ustalenia ostatniej okoliczności, która jest niezbędna do jej wydania".
W odpowiedzi na inny z cytowanych postów ZUS tłumaczył także, z czego mogą wynikać opóźnienia w przyznawaniu świadczeń. "Notujemy od wielu miesięcy znacząco zwiększony wpływ wniosków o świadczenia emerytalne, co powoduje, że w niektórych sprawach zdarzają się w oddziale opóźnienia, za które klientów przepraszamy. Wypłata po terminie oznacza wypłatę z odsetkami".
ZUS zapewniał też, że pracownica opisywana w dezinformacyjnych postach nie istnieje.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Konkret 24