FAŁSZ

Mueller o referendum: da legitymację, by nie wykonywać przepisów UE. Eksperci: to nieprawda

Źródło:
Konkret24
Mueller o pytaniach w referendum
Mueller o pytaniach w referendumTVN24
wideo 2/4
Mueller o pytaniach w referendumTVN24

Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że polski rząd nie będzie musiał wykonywać żadnych przepisów paktu migracyjnego, jeśli Polacy w referendum wyrażą swój przeciw, a referendum będzie wiążące. Nie jest to prawdą. Według prawników aktem politycznym chce się zniweczyć działanie prawa unijnego. Przestrzegają: jedyną sytuacją, w której Polska może nie wykonywać prawa Unii Europejskiej, jest wyjście ze wspólnoty.

Wraz z wyborami do Sejmu i Senatu 15 października przeprowadzone zostanie referendum, którego jedno z pytań brzmi: "Czy popierasz przyjęcie tysięcy nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską?".

"Przymusowy mechanizm relokacji" według polskiego rządu ma wynikać z dyskutowanego w Unii Europejskiej paktu migracyjnego, czyli szeregu przepisów dotyczących kwestii azylu i migracji do Europy. Jego kluczowym elementem jest tzw. rozporządzenie kryzysowe, które zostało przyjęte 4 października na posiedzeniu ambasadorów krajów członkowskich UE i teraz będzie przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim. Rozporządzenie wprowadza mechanizmy solidarnościowe: każdy kraj będzie mógł wybrać, czy chce przyjąć pewną liczbę migrantów, czy wesprzeć finansowo lub operacyjnie (np. wysyłając własnych strażników granicznych) kraje poddane presji migracyjnej. Unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson zapewniała kilkukrotnie, że Polska ze względu na przyjętych uchodźców z Ukrainy i napięcie na granicy polsko-białoruskiej będzie zwolniona z konieczności uczestnictwa w mechanizmach przewidzianych w rozporządzeniu.

Ylva Johansson, unijna komisarz: Polska nie będzie zmuszana do przyjmowania jakichkolwiek migrantów
Ylva Johansson, unijna komisarz: Polska nie będzie zmuszana do przyjmowania jakichkolwiek migrantówMichał Tracz/Fakty po Południu TVN24

Mimo tego rząd Zjednoczonej Prawicy przekonuje, że polski rząd nie będzie musiał wykonywać żadnych przepisów paktu migracyjnego, jeśli Polacy w referendum wyrażą swój przeciw, a referendum będzie wiążące (czyli frekwencja w referendum wyniesie ponad 50 proc.). Powtarzał to w ostatnich dniach kampanii kilka razy rzecznik rządu Piotr Mueller.

Na przykład 6 października Mueller został zapytany w RMF FM, "co się stanie, jeśli pakiet migracyjny po prostu wejdzie w życie? Jak zachowa się Polska?". Odpowiedział: "My dlatego potrzebujemy wiążącego charakteru referendum, które jest w czasie wyborów 15 października, bo wtedy mamy legitymację społeczną do tego, aby nie wykonywać tych przepisów, które będą przyjęte przez UE". Dopytany, czy w takiej sytuacji Polska nie będzie musiała płacić za każdego nieprzyjętego migranta, dodał: "Nie będziemy płacić. Ani nie będziemy płacić, ani nie będziemy przyjmować nielegalnych imigrantów, ponieważ w naszym porządku konstytucyjnym referendum, jeżeli ma powyżej pięćdziesięciu procent, ma charakter wiążący dla władzy w Polsce. W związku z tym jeżeli Polacy zdecydują w referendum, żeby nie przyjmować się tego pakietu, to po prostu go nie będziemy realizować".

Trzy dni później rzecznik rządu w Radiu Gdańsk poszedł dalej i stwierdził, że wiążące referendum poza społeczną legitymacją do niewykonywania przepisów unijnych da rządowi także legitymację prawną. Zapewniał:

Jeżeli referendum będzie wiążące, a do tego potrzeba pięćdziesiąt procent głosów, wtedy będzie można tę legitymację demokratyczną położyć na stole, a my będziemy mieli legitymację prawną, żeby nie wykonywać rozporządzenia unijnego.

Natomiast w Programie I Polskiego Radia 11 października Piotr Mueller do legitymacji społecznej i prawnej dodał jeszcze polityczną: "Dlatego tak ważne dla nas jest referendum w ten weekend, bo ono da silną legitymację polityczną, społeczną i będzie dla nas wiążące jako dla władz państwowych, jeżeli będzie przekroczone pięćdziesiąt procent". I jeszcze raz zapewnił:

To głosowanie w weekend daje szansę na to, żeby ten pakiet (migracyjny - red.) po prostu nie mógł w Polsce skutecznie obowiązywać.

Tego samego dnia o tę kwestię był pytany w TVP 1 minister ds. Unii Europejskiej Szymon Szynkowski vel Sęk. Prowadzący rozmowę zapytał go: "Czy jeśli referendum byłoby ważne lub wiążące, w sensie że wziąłby w nim udział ponad połowa obywateli, czy one będzie też wiążące dla przyszłego rządu, a po drugie dla instytucji europejskiej? Może mogą sobie powiedzieć, że to jest jakiś tam rodzaj sondażu, ale relokacje muszą być obowiązkowe i koniec?". Minister odpowiedział: "Konstytucja mówi jasno: władza zwierzchnia należy do narodu, a naród wypowiada się instrumentem demokracji bezpośredniej, tym takim najbardziej oczywistym, jakim jest referendum. I także mowa jest o tym, że referendum powyżej pięćdziesiąt procent frekwencji jest wiążące, to trzeba te słowa literalnie brać na serio. Jeżeli jest wiążące, to znaczy, że ma znaczenie prawne, a skoro ma znaczenie prawne, to zobowiązuje każdy rząd, żeby rozwiązań, które zakwestionowali potencjalni obywatele w tym referendum, nie wprowadzać".

Zapytaliśmy prawników, specjalistów od prawa europejskiego, czy rzeczywiście referendum da rządowi prawną legitymację, "żeby nie wykonywać rozporządzenia unijnego".

"Referendum nie można uzasadnić niestosowania prawa unijnego. Po prostu nie ma takich mechanizmów"

Na nasze pytania odpowiedzieli: dr hab. Magdalena Słok-Wódkowska z Katedry Prawa Europejskiego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego; prof. Robert Grzeszczak, kierownik Centrum Badań Ustroju Unii Europejskiej WPiA UW; prof. Artur Nowak-Far z Katedry Integracji i Prawa Europejskiego Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

Wszyscy zgodnie twierdzą: wiążący wynik referendum, w którym większość odpowiedziałaby negatywnie na pytanie o mechanizm relokacji, nie da rządowi legitymacji do niewykonywania przepisów rozporządzenia unijnego. Prof. Robert Grzeszczak stwierdza wprost:

To oczywiste, że rząd nie będzie miał takiej legitymacji. To populizm polityczny. Tutaj nie ma problemu prawnego i nie ma niejasności. Od początku naszego członkostwa w Unii Europejskiej zasada jest taka: żadnym orzeczeniem sądu, nawet Trybunału Konstytucyjnego, jak także żadną inną krajową procedurą, jak na przykład referendum, nie można uzasadnić niestosowania prawa unijnego. Po prostu nie ma takich mechanizmów.

Wątpliwości nie ma też prof. Artur Nowak-Far:

Referendum nie daje legitymacji, żeby nie wykonywać rozporządzeń unijnych, bo nawet sama taka intencja jest sprzeczna z prawem Unii Europejskiej. Mamy po prostu obowiązek stosowania rozporządzeń.

- Logika rządu jest tu mniej więcej taka, czytana przez prawnika, że aktem w zasadzie politycznym chce się zniweczyć jakieś działanie prawa unijnego. Ale to stoi przecież w sprzeczności ze zobowiązaniami traktatowymi Polski, bo one są tutaj bardzo jasne - kontynuuje prawnik. - Przy okazji trzeba pamiętać, że tym aktem politycznym chce się tutaj uratować swoją nieskuteczność w negocjowaniu prawa unijnego - dodaje.

Artur Nowak-Far i Magdalena Słok-Wódkowska zwracają uwagę, że obowiązek wykonywania rozporządzeń unijnych wynika chociażby z zasady lojalnej współpracy zapisanej w art. 4 Traktatu o Unii Europejskiej. Czytamy w nim: "Państwa Członkowskie ułatwiają wypełnianie przez Unię jej zadań i powstrzymują się od podejmowania wszelkich środków, które mogłyby zagrażać urzeczywistnieniu celów Unii".

"Jedyny moment, w którym możemy nie wykonywać prawa Unii Europejskiej, to jest po wyjściu z niej"

Magdalena Słok-Wódkowska dodaje, że poza zobowiązaniem wynikającym wprost z traktatów europejskich także polska konstytucja mówi, że Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego (artykuł 9). - Referendum na pewno nie może pozwolić komuś nie wykonywać prawa unijnego. Nie może unieważnić prawa - tłumaczy. - Referendum może być tylko wskazówką co do tego, co można robić dalej - wyjaśnia.

Prawniczka stwierdza też, że jedyną sytuacją, w której Polska może nie wykonywać prawa Unii Europejskiej, jest wyjście ze wspólnoty. - Jeśli referendum byłoby wiążące i jeśli wynikałoby z niego, że przy frekwencji powyżej pięćdziesięciu procent większość opowiada się za niewykonywaniem rozporządzeń unijnych, to jedyna droga jest taka, żeby wyjść z Unii Europejskiej - mówi dr hab. Słok-Wódkowska. - Zresztą taką drogę dość wyraźnie podpowiedział Trybunał Konstytucyjny w 2005 roku, w jednym z dwóch pierwszych orzeczeń dotyczących traktatu akcesyjnego, w którym stwierdził, że jeśli nie da się pogodzić konstytucji z prawem UE, to są trzy drogi: albo zmiana konstytucji, albo dyskusyjna próba zmiana prawa unijnego, albo wyjście z unii. Jedyny moment, w którym możemy nie wykonywać prawa Unii Europejskiej, to jest po wyjściu z niej - podsumowuje.

"Można to zaskarżyć do TSUE, ale tam jest już dyskusja na argumenty"

Troje prawników, z którymi rozmawiał Konkret24, stwierdziło, że jedyną instytucją, która może uznać rozporządzenie unijne za wadliwe i w konsekwencji go unieważnić, jest Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Skargę do TSUE może złożyć każdy kraj członkowski. - Jeżeli państwo ma jakiekolwiek zastrzeżenia do aktu prawnego, może go wyłącznie zaskarżyć do TSUE i tylko ten trybunał może uznać akt unijny jak rozporządzenie za wadliwy czy przyjęty bez właściwej kompetencji, a w efekcie unieważnić. Więc wszystko inne to jest demagogia - mówi prof. Robert Grzeszczak. - Nie można więc powołać się na wynik referendum i na przykład zawiesić stosowania rozporządzenia. Jedyną ścieżką może być skarga na nieważność rozporządzenia. Referendum nie może się wypowiadać co do stosowania prawa unijnego - podkreśla. Przypomina, że do momentu wydania wyroku przez TSUE zaskarżony akt nadal jest w obrocie prawnym, a więc skarga nie ma wpływu na obowiązek jego stosowania.

Potwierdza to dr hab. Magdalena Słok-Wódkowska: - Rząd może tylko zaskarżyć rozporządzenie unijne, czyli próbować wykazywać, że ono narusza jakieś przepisy traktatowe. Natomiast to jest droga przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej i artykuł 263, który daje państwu prawo do złożenia skargi o stwierdzenie nieważności prawa wtórnego. Sama skarga nie oznacza jednak czasowego unieważnienia takiego rozporządzenia. To sytuacja analogiczna do tego, jak działa ocena konstytucyjności polskich ustaw przez Trybunał Konstytucyjny.

Wspomniany przez prawniczkę art. 263 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej stwierdza m.in., że:

Trybunał jest właściwy do orzekania w zakresie skarg wniesionych przez Państwo Członkowskie, Parlament Europejski, Radę lub Komisję, podnoszących zarzut braku kompetencji, naruszenia istotnych wymogów proceduralnych, naruszenia Traktatów lub jakiejkolwiek reguły prawnej związanej z ich stosowaniem lub nadużycia władzy.

O możliwości złożenia skargi do TSUE prof. Artur Nowak-Far mówi: - Można to zaskarżyć do TSUE, ale tam jest już dyskusja na argumenty. A jak się nie ma argumentów, to się chwyta takiej brzytwy jak mówienie, że referendum pozwoli nie stosować przepisów unijnych. Jeśli rząd nie będzie respektował przepisów rozporządzenia, powołując się na referendum, to naraża się na karę.

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

"Czym ci biedni ludzie mają palić"? - komentują internauci, którzy uwierzyli w rzekomy nowy zakaz planowany w Unii Europejskiej. Krążący w sieci przekaz jest skutkiem sugestii zbudowanej na bazie tytułu jednego z tekstów w specjalistycznym serwisie. Uspokajamy: w UE nie ma takich planów.

Nowy "zakaz Unii Europejskiej" dotyczy ogrzewania pelletem i drewnem? Wyjaśniamy

Nowy "zakaz Unii Europejskiej" dotyczy ogrzewania pelletem i drewnem? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

 W Kanadzie za "mówienie dobrze o samochodach spalinowych" grozi "dwa lata odsiadki", bo to "propaganda antyklimatystyczna" - twierdzą bohaterowie nagrań, które mają tysiące wyświetleń w sieci. Po pierwsze, to nieprawda. Po drugie, internauci mylą promowanie paliw kopalnych z chwaleniem samochodu.

W tym kraju nie wolno mówić "fajna fura" o aucie spalinowym? Nieporozumienie

W tym kraju nie wolno mówić "fajna fura" o aucie spalinowym? Nieporozumienie

Źródło:
Konkret24

Polscy policjanci będą od maja sprawdzać legalność pobytu w Polsce Ukraińców w wieku poborowym i jeśli trzeba, "eskortować" ich do ukraińskiej ambasady - taki przekaz rozpowszechniają polscy internauci. Nie jest to prawda, a film pokazywany jako rzekomy dowód jest klasyczną fałszywką.

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń w mediach społecznościowych ma nagranie pokazujące, jak mężczyzna podbiega do zatkniętej w polu flagi Autonomii Palestyńskiej, kopie ją - i tym samym aktywuje ukrytą bombę. Czy to się zdarzyło naprawdę? Czy film jest prawdziwy? Czy on przeżył? Internauci pytają, a udzielane odpowiedzi są rozbieżne. Wyjaśniamy więc.

"Przeżył?". "Fejk jak byk". Odpowiedzi są dwie. Różne

"Przeżył?". "Fejk jak byk". Odpowiedzi są dwie. Różne

Źródło:
Konkret24

Wielu internautów wierzy w rozpowszechniany w sieci przekaz, jakoby środki z Krajowego Planu Odbudowy zostały nam wypłacone po bardzo zawyżonym kursie i że Polska będzie spłacała to przez pół wieku. Tyle że to nieprawda.

Pieniądze z KPO według kursu 7,43 zł za 1 euro? Błąd w liczeniu

Pieniądze z KPO według kursu 7,43 zł za 1 euro? Błąd w liczeniu

Źródło:
Konkret24

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski uważa, że nikt nie będzie mógł go zastąpić, jeśli zostanie zawieszony po ewentualnym postawieniu przed Trybunałem Stanu. Przestrzega, że nie będzie komu podpisywać dokumentów, a rynek medialny zostanie wręcz "zatrzymany", tak jak i działania koncesyjne. Prawnicy oceniają, że przewodniczący KRRiT się myli.

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Źródło:
Konkrtet24

Po głośnej imprezie w hotelu poselskim Łukasz Mejza tłumaczył z mównicy sejmowej, że w nocy bronił "tradycji polegających na wspólnym, chóralnym śpiewaniu". A w rozmowie z TVN24 tłumaczył się całodniową pracą w sejmowych komisjach i na posiedzeniach. Sprawdziliśmy więc aktywność parlamentarną tego posła PiS. Nie jest to długa analiza.

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Źródło:
Konkret24

To nie ściema kampanijna - tłumaczył minister nauki Dariusz Wieczorek, pytany o obiecane przez Lewicę tysiąc złotych dla studenta. I wyjaśniał, że nie była to obietnica, że "to jest pewien błąd, który wszyscy popełniamy". Przypominamy więc, kto z Lewicy publicznie obiecywał to w kampanii wyborczej.

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Źródło:
Konkret24

"Wystarczy spojrzeć na dane historyczne i zobaczyć, że zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i Platforma Obywatelska, to frekwencja jest niższa" - przekonywał dzień po drugiej turze wyborów samorządowych szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek. Dane PKW o frekwencji nie potwierdzają jego słów.

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości forsują w mediach przekaz, że wraz z powrotem Donalda Tuska na fotel premiera źle się dzieje na ryku pracy. Mateusz Morawiecki jako "dowód" pokazuje mapę z firmami, które zapowiedziały zwolnienia grupowe. Jak sprawdziliśmy, takich zwolnień nie jest więcej, niż było za zarządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci tłumaczą, czego są skutkiem.

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Ukraińcy mają większe prawa w Polsce niż Polacy" - stwierdził jeden z internautów, który rozsyłał przekaz o przyjęciu przez Senat uchwały "o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi". Posty te zawierają szereg nieprawdziwych informacji.

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

"Coś się szykuje" - przekazują zaniepokojeni internauci, rozsyłając zdjęcie zawiadomienia o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie samochodu jako świadczenia na rzecz jednostki wojskowej. Uspokajamy: dokument wygląda groźnie, lecz nie jest ani niczym nowym, ani wyjątkowym.

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Źródło:
Konkret24

Po pogrzebie Damiana Sobola, wolontariusza, który zginął w izraelskim ostrzale w Strefie Gazy, internauci zaczęli dopytywać, co wokół jego trumny robiły swastyki i czy były prawdziwe. Sprawdziliśmy.

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Tysiące wyświetleń w mediach społecznościowych ma fotografia dwóch mężczyzn jedzących coś na ulicy przed barem. Jeden to prezydencki doradca Marcin Mastalerek, drugi stoi bokiem, twarzy nie widać. Internauci informują, że to prezydent Duda, który podczas pobytu w Nowym Jorku poszedł ze swoim doradcą na pizzę do baru. Czy na pewno?

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

Według krążącego w sieci przekazu po zmianie prawa Ukraińcom łatwiej będzie uzyskać u nas kartę pobytu na trzy lata. A to spowoduje, że "do Polski będą ściągać jeszcze większe ilości Ukraińców". Przekaz ten jest manipulacją - w rzeczywistości planowane zmiany mają uniemożliwić to, by wszyscy Ukraińcy mogli uzyskiwać karty pobytu i pozostawać u nas trzy lata.

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

Źródło:
Konkret24

Ponad milionowe zasięgi generuje w polskiej sieci przekaz, że od początku lipca nie będzie można w Niemczech w weekendy jeździć samochodami osobowymi. Powodem ma być troska o środowisko. Uspokajamy: nie ma takich planów.

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

Źródło:
Konkret24

Czy Amerykański Czerwony Krzyż nie przyjmuje krwi od osób zaszczepionych przeciw COVID-19? Taką teorię, na podstawie pytań z formularza tej organizacji, wysnuli polscy internauci. Kwestionariusz jest prawdziwy, teoria już nie.

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Źródło:
Konkret24

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Sceptycy pandemii COVID-19 i przeciwnicy wprowadzonych wtedy obostrzeń szerzą ostatnio narrację, jakoby "niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii". Wiele wpisów z taką informacją krąży po Facebooku i w serwisie X. Nie jest to jednak prawda.

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawiły się dramatyczny zbiór nagrań, rzekomo z potężnej burzy, która przeszła nad Dubajem. Niektóre z nich nie mają jednak nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Wyjaśniamy.

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Źródło:
Konkret24

Posłanka PiS Joanna Lichocka zaalarmowała swoich odbiorców, że we Wrocławiu powstał "ruchomy meczet". W poście nawiązała do kwestii nielegalnych migrantów, Donalda Tuska i Unii Europejskiej. Posłanka mija się z prawdą. Pokazujemy, co rzeczywiście stoi przy Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska.

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

Źródło:
Konkret24

"Głosują, jak im patroni z Niemiec każą", "lista hańby europosłów", "komu podziękować za pakiet migracyjny" - z takimi komentarzami rozsyłane jest w sieci zestawienie mające pokazywać, jak 25 polskich europosłów rzekomo głosowało "w sprawie pakietu migracyjnego". Tylko że grafika zawiera błędy i nie przedstawia, jak rzeczywiście ci europosłowie głosowali. Wyjaśniamy.

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

Źródło:
Konkret24