Sławomir Mentzen zaczął już swoją kampanię jako kandydat na prezydenta w wyborach w 2025 roku. Prowadząc taką autopromocję czy prekampanię, polityk Konfederacji wykorzystuje - zdaniem ekspertów - "szarą strefę polskiej polityki". A raczej polskiego prawa, bo żadne przepisy tego nie zakazują i żadne nie przewidują kar.
Jeden z liderów Konfederacji Sławomir Mentzen na konwencji zorganizowanej 31 sierpnia 2024 roku oficjalnie ogłosił swój start w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Zrobił to, mimo że same wybory nie zostały jeszcze nawet zarządzone przez marszałka Sejmu, a tym samym nie rozpoczęła się kampania wyborcza, która zgodnie z prawem rusza z dniem ogłoszenia postanowienia o zarządzeniu wyborów.
"Sławomir Mentzen wystartował ze swoją kampanią wyborczą łamiąc prawo. Dlaczego Premier @donaldtusk pozwala na pogwałcenie prawa i nadużycie władzy przez polityka?!"; "Kampania oficjalnie się nie zaczęła, a Mentzen już ją rozpoczął, jednocześnie łamiąc prawo" - to niektóre komentarze internautów w serwisie X. Ale były również takie: "Oficjalna kampania się nie rozpoczęła, nie ma komitetu wyborczego a to jego finanse podlegać będą rozliczeniu"; "Nie ma komitetu, nie ma nic. Tylko Mentzen za własne środki. Może nazwać to prekampanią" (pisownia postów oryginalna).
Głos w dyskusji zabrała też w serwisie X posłanka Lewicy Anna-Maria Żukowska. W odpowiedzi na post Mentzena, który 31 sierpnia napisał, że "zaprasza na transmisję ze startu swojej kampanii prezydenckiej #Mentzen2025", Żukowska stwierdziła: "Następni w kolejce proszą się o ukaranie za naruszenie przepisów kodeksu wyborczego. Potem będą płakać coś o Białorusi". Załączyła zrzut ekranu z komunikatu Państwowej Komisji Wyborczej o tym, że "przedwczesne rozpoczęcie kampanii wyborczej może zostać uznane za naruszenie zasad finansowania kampanii, a w konsekwencji doprowadzić do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego oraz odpowiedzialności karnej".
Następnego dnia Sławomir Mentzen zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie billboardu zawieszonego na jednym z bloków w Warszawie ze swoim wizerunkiem na tle biało-czerwonej flagi i napisem: "Mentzen 2025". "Z pozdrowieniami dla Anny Marii Żukowskiej :) #Mentzen 2025" - skomentował. "Pan się jeszcze chwali naruszaniem przepisów?" - ripostowała posłanka Lewicy.
Warianty Mentzena: "kampania wyborcza", "kampania niewyborcza", "jakakolwiek kampania"
Jednak już 2 września polityk Konfederacji łagodził swoje oświadczenia o starcie kampanii. W radiu RMF FM najpierw mówił:
W tym momencie jako jedyny prowadzę kampanię wyborczą. Jestem jedynym zgłoszonym kandydatem, w związku z czym... nawet nie wyborczą, przedwyborczą.
Lecz gdy prowadzący rozmowę Robert Mazurek zauważył: "Jak pan powie teraz serio (...), że pan prowadzi kampanię wyborczą, to jest pytanie na przykład, kto zapłaci za te kilkanaście spotkań, które pan już zaplanował we wrześniu" - Mentzen odpowiedział: "Ja się przejęzyczyłem. Ja nie mogę nawet prowadzić kampanii wyborczej, to z mocy prawa, bo ta jeszcze się nie zaczęła. W związku z czym nie da się jej prowadzić". Lecz chwilę później znowu stwierdził: "Jestem jedyny i mogę jako jedyny prowadzić jakąkolwiek kampanię".
W dalszej części rozmowy wyjaśnił, że obecne działania finansuje z własnych środków i zapewniał, że "mojej kampanii takiej ogólnej, niewyborczej, to ja nie muszę z nikim rozliczać". Dopytany o ewentualne późniejsze sprawozdanie finansowe składane do Państwowej Komisji Wyborczej, odparł:
Sprawozdanie składa komitet wyborczy, którego nie ma, no bo jeszcze nie ma kampanii wyborczej. W tym momencie trwa moja kampania niewyborcza.
Czy polityk Konfederacji mógł ogłosić start swojej kampanii wyborczej? A kampanii "niewyborczej"? Czy PKW może go za to ukarać? Jak się okazuje, prawo niby jest jasne, lecz jego naginanie trudno egzekwować.
Przed zarządzeniem wyborów nie można robić kampanii wyborczej. Ale promować się można
Jak piszemy wyżej, Kodeks wyborczy w art. 104 określa, że kampania wyborcza "rozpoczyna się z dniem ogłoszenia aktu właściwego organu o zarządzeniu wyborów (w wyborach prezydenckich to marszałek Sejmu - red.) i ulega zakończeniu na 24 godziny przed dniem głosowania".
Już w następnym artykule kodeks definiuje natomiast agitację wyborczą. Jest to "publiczne nakłanianie lub zachęcanie do głosowania w określony sposób, w tym w szczególności do głosowania na kandydata określonego komitetu wyborczego". Zgodnie z Kodeksem wyborczym agitację można prowadzić "od dnia przyjęcia przez właściwy organ zawiadomienia o utworzeniu komitetu wyborczego na zasadach, w formach i w miejscach, określonych przepisami kodeksu".
Z tym że coś takiego jak prekampania - czyli promowanie kandydatów jeszcze przed zarządzeniem wyborów i oficjalnym startem kampanii - nie jest niczym nowym. To zjawisko pojawia się praktycznie przed każdymi wyborami - czy to na szczeblu krajowym, czy samorządowym. Czy więc mimo że w prawie jasno określono termin rozpoczęcia kampanii wyborczej, kandydaci mogą zacząć się promować wcześniej?
Zapytany o obecne działania Sławomira Mentzena Wojciech Hermeliński, były prezes PKW, odpowiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową: "Jeżeli Mentzen chciałby już prowadzić kampanię prezydencką, to nie może jej jeszcze prowadzić. Musi poczekać na ogłoszenie marszałka". Jego zdaniem w tym wypadku należy raczej mówić o prekampanii, którą "politycy nagminnie rozpoczynają jeszcze przed wyznaczeniem daty wyborów, jednak nie spotykają ich z tego tytułu żadne konsekwencje, ponieważ brak przepisów, które by tego wprost zabraniały".
Również dr Mateusz Radajewski, prawnik z Uniwersytetu SWPS, w odpowiedzi na pytania Konkret24 tłumaczy, że rozpoczynanie oficjalnej kampanii wyborczej przed zarządzeniem wyborów "stanowi obejście przepisów Kodeksu wyborczego". Ale dodaje: "Należy jednak pamiętać, że z agitacją w ścisłym sensie mamy do czynienia jedynie, gdy dochodzi do nakłaniania lub zachęcania do głosowania na określonego kandydata w danych wyborach. Samo podejmowanie działań mających na celu np. zwiększenie rozpoznawalności danej osoby nie będzie więc jeszcze agitacją".
Czyli jeśli Sławomir Mentzen nie zachęca do głosowania, a jedynie promuje siebie na konwencji, plakatach bądź hasztagiem #Mentzen2025, może bronić się przed ewentualnymi zarzutami, twierdząc, że jedynie zwiększa swoją rozpoznawalność. A to m.in. zdaniem dr. Mateusza Radajewskiego nie jest agitacją wyborczą, która w Kodeksie wyborczym jasno łączy się z prowadzeniem kampanii wyborczej.
Sam kandydat Konfederacji jest tego świadomy, bo w RMF FM mówił: "Jeżeli wieszam taki wielki baner na całą ścianę wieżowca w Warszawie, gdzie jest napisane 'Mentzen 2025', to nie wiadomo, co to jest. To może być reklama mojej twarzy, może być reklama mojej spółki, jakiegoś mojego nowego produktu albo mojego nowego pomysłu, którego jeszcze nie ogłosiłem".
Wróćmy jednak do stwierdzenia, którego użył sam Mentzen w serwisie X: o "starcie kampanii prezydenckiej". Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego, odpowiada - podobnie jak dwaj wyżej cytowani eksperci - że Sławomir Mentzen "teoretycznie nie może" rozpocząć takiej kampanii już teraz. Po czym dodaje: - Teoretycznie. Bo nic za to mu nie grozi.
Zakaz jest, możliwości egzekwowania nie ma
I tu pojawia się problem dziurawego prawa. Bo skoro nie można zaczynać kampanii przed zarządzeniem wyborów, to czy za takie czyny jak wystąpienie Mentzena na konwencji Konfederacji grozi jakaś kara?
Wojciech Hermeliński w rozmowie z PAP przyznał, że to "obejście prawa" i że nie ma przepisów, które zakazywałyby prekampanii oraz przewidywałyby za to jakiekolwiek sankcje. Były szef PKW podsumował: "Nawet jeśli lider Konfederacji mówi o kampanii prezydenckiej, to ja nie dopatruję się przepisów karnych, czy też jakichkolwiek innych przepisów, które mogłyby go za to ukarać".
Tego samego zdania są dr Mateusz Radajewski z Uniwersytetu SWPS i Krzysztof Izdebski z Fundacji Batorego. Doktor Radajewski pisze w odpowiedzi dla Konkret24:
Brak jest w polskim prawie norm wprost przewidujących kary za prowadzenie tak zwanej prekampanii.
A Krzysztof Izdebski przyznaje: - Generalnie jest to szara strefa polskiej polityki. PKW kilkukrotnie, w 2012 czy 2018 roku, zwracała uwagę, że istnieje zakaz agitacji poza komitetem wyborczym, ale mamy problem, jeżeli chodzi o jego egzekwowanie.
Sama PKW już w 2014 roku w odpowiedzi na pytania Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara pisała, że prowadzenie kampanii przed zarządzeniem wyborów "stanowi naruszenie prawa", ale jednocześnie przyznawała: "organy wyborcze nie mają środków innego oddziaływania niż oświadczenia i apele".
Takie apele PKW rzeczywiście publikuje. Fragment jednego z nich przytoczyła Anna-Maria Żukowska w odpowiedzi na wpis Sławomira Mentzena. Przed wyborami samorządowymi w 2018 roku PKW po raz kolejny przypominała: "podejmowanie w okresie poprzedzającym zarządzenie wyborów działań promujących przyszłych kandydatów jest niezgodne z zasadami prowadzenia kampanii wyborczej". Nie wskazała jednak konkretnych przepisów, które miałoby to naruszać; napisała jedynie, że "działania takie naruszają zasadę równości kandydatów i komitetów wyborczych, są sprzeczne z zasadami dobrze pojmowanej kultury politycznej i są powszechnie odbierane jako obejście prawa".
Odrzucenie sprawozdania przez PKW? "Lex imperfecta"
Jednocześnie PKW ostrzegła, że przedwczesne rozpoczęcie kampanii wyborczej "może zostać uznane za naruszenie zasad finansowania kampanii, a w konsekwencji doprowadzić do odrzucenia sprawozdania finansowego komitetu wyborczego oraz odpowiedzialności karnej". Zapewniła, że będzie brała pod uwagę takie działania przy analizie zasad finansowania kampanii.
Te zapewnienia nie wytrzymują jednak zderzenia z rzeczywistością. Jak zauważał już w 2019 roku Marcin Waszak w opracowaniu dla Fundacji Batorego:
W praktyce tego rodzaju konsekwencje nie zostały nigdy wyciągnięte, a przepisy Kodeksu wyborczego w tym zakresie pozostają klasycznym lex imperfecta (prawem niedoskonałym - red.).
"Partie polityczne mogą łatwo bronić się przed zarzutami o prowadzenie prekampanii, przekonując, że jest to zwykła działalność informacyjna, do której mają prawo" - dodawał Marcin Waszak. Podobnie Sławomir Mentzen mógłby tłumaczyć, że jego działania nie mają charakteru agitacji wyborczej, tylko są promocją własnej osoby.
Mateusz Radajewski przyznaje: "Hipotetycznie jest to możliwe i PKW w swoich wyjaśnieniach wskazywała już, że korzystanie z efektów prekampanii przez komitety wyborcze lub kandydatów może skutkować odrzuceniem sprawozdania finansowego" - ale od razu dodaje, że "w praktyce może to być jednak problematyczne, ponieważ prawo nie reguluje wprost kwestii związanych z wydatkowaniem środków na prekampanię".
Takich działań nie spodziewa się też Wojciech Hermeliński, który uważa, że "prekampanię powinno się włączyć do rozliczenia później przez PKW kampanii wyborczej", ale "nikt tak nie robi, a ustawodawca się tym nie przejmuje".
Krzysztof Izdebski uważa, że takie działania jak obecne Sławomira Mentzena (czyli przed oficjalnym startem kampanii) mogą być brane pod uwagę przez PKW przy analizie sprawozdania finansowego, ale sprawozdania składają przecież komitety, zaś tych jeszcze nie ma. - Dlatego, jeśli chodzi o sankcjonowanie, PKW nie za bardzo może to zrobić. Widzieliśmy to zresztą na przykładzie epopei ze sprawozdaniem finansowym PiS-u, gdy PKW brała pod uwagę wyłącznie wydatki poczynione w czasie trwania kampanii wyborczej - mówi ekspert. - Mamy rzeczywiście z tym problem, więc nie jest dla mnie oczywiste, jak potraktuje to PKW. Tym bardziej że sytuacja jest już dynamiczna przy tych przepisach, które teraz są - podsumowuje.
CZYTAJ WIĘCEJ: Co PKW uznała za nielegalną kampanię? Lista działań, za które odrzucono sprawozdanie komitetu PiS
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Tomasz Gzell/PAP