Ogromne rabaty miejskiej spółki MZA dla kandydatów Koalicji Obywatelskiej w czasie ostatnich wyborów samorządowych? Radni PiS właśnie zawiadomili w tej sprawie prokuraturę. Jak jednak ustalił Konkret24, o żadnej specjalnej zniżce tylko dla komitetu KO za reklamy na tyłach autobusów nie może być mowy. Rabaty były zgodne z cennikiem dla komitetów wyborczych. Nie był on jednak publicznie dostępny.
Z publikowanych pod koniec marca zdjęć faktur wystawionych komitetowi wyborczemu Koalicji Obywatelskiej przez warszawskie Miejskie Zakłady Autobusowe miało wynikać, że kandydujący z list tego komitetu otrzymali bardzo duże rabaty. Adnotacje na fakturach miały mówić nawet o 80 procentach.
Na zorganizowanej wówczas w Sejmie konferencji prasowej poseł Prawa i Sprawiedliwości Paweł Lisiecki mówił, że takie zniżki spowodowały straty "setek tysięcy złotych" dla budżetu miasta i MZA. - Będziemy domagali się od pana Rafała Trzaskowskiego wyjaśnienia tej sprawy - oświadczył. PiS - jak mówił Lisiecki - chce wiedzieć między innymi, czy Trzaskowski sam korzystał ze zniżek i czy wśród pracowników MZA są byli kandydaci Koalicji Obywatelskiej w wyborach samorządowych lub członkowie ich rodzin.
PiS: "Działanie na szkodę spółki"
- Ta sprawa ma wiele pytań w zakresie prawidłowości finansowania kampanii, niezgodnego z prawem finansowania kampanii przez spółkę komunalną, ma rożne elementy dotyczące zarządzania mieniem spółki - mówił Sebastian Kaleta, radny PiS, i podkreślał, że MZA jest spółką prawa handlowego należącą do miasta, ale rygor odpowiedzialności karnej za wyrządzenie szkody takiej spółce spoczywa na organach tej spółki.
Zdaniem Kalety, PO i MZA powinny przedstawić raport z tego, ile komitetów zapłaciło MZA za reklamy w kampanii wyborczej. - To jest taka ekskluzywna usługa MZA wykonywana po kosztach, a wydaje mi się, że zarząd ma obowiązek wypracować zyski dla spółki, a nie oferować niemal darmowe usługi politykom - komentował.
- Ja startuję do Parlamentu Europejskiego i złożę do MZA zapytanie, czy za 200 złotych moje plakaty wyborcze będą mogły jeździć na autobusach miejskich przez okres kampanii wyborczej. Złożę dzisiaj wniosek o udostępnienie czy rezerwację 50 autobusów na czas dwóch ostatnich tygodni kampanii, po tym cenniku, który mieli politycy PO - zadeklarował.
Miasto: "bonifikaty takie same dla wszystkich"
Do jego zapowiedzi o złożeniu do prokuratury zawiadomienia odniósł się wówczas rzecznik stołecznego Ratusza. - Moim zdaniem pan Kaleta nie ma do tego podstaw. Bonifikaty były dla wszystkich takie same. Cztery różne komitety z nich skorzystały. Może z jakiegoś powodu kandydat PiS nie chciał być na tych samych nośnikach, na nośnikach MZA, co inni kandydaci. Trudno mi powiedzieć. Moim zdaniem to jest cały czas rozdrapywanie rany, która nazywa się klęską Patryka Jakiego i PiS w wyborach samorządowych w Warszawie. Tak się nazywa ta frustracja - komentował w rozmowie z PAP Kamil Dąbrowa.
Rafał Trzaskowski pytany wtedy o tę sprawę podkreślił, że takie zniżki oferowane są każdemu. - Zawsze zniżki są dla wszystkich. Przy kolejnych kampaniach wyborczych - jeżeli są zniżki, a rzeczywiście one są przy każdej kampanii wyborczej - taka oferta jest kierowana do wszystkich komitetów wyborczych - powiedział.
- W tym przypadku, z tego co wiem, skorzystały cztery komitety wyborcze i trzeba po prostu tylko i wyłącznie mieć taką wolę - podkreślił. Jak dodał, obok Koalicji Obywatelskiej było to SLD, a także komitet wyborczy Jana Śpiewaka i Bezpartyjni Samorządowcy. - Nie może tu być mowy i nigdy nie będzie mowy o preferencji dla jednej partii politycznej - zaznaczył.
Konkret24 przeanalizował wszystkie trzydzieści faktur wystawionych przez Miejskie Zakłady Autobusowe za reklamy na tyłach pojazdów. tzw. fullback. Efekt? O żadnym specjalnym traktowaniu kandydatów Koalicji nie może być mowy. Co ciekawe, komitet przepłacił ponad 500 zł, w tym za plakaty ze zdjęciem kierownika działu promocji i reklamy MZA, który jest jednocześnie radnym Platformy Obywatelskiej kolejną kadencję.
Reklamowały się cztery komitety. Nie wszyscy kandydaci ze zniżką
W czasie kampanii samorządowej w 2018 roku z usług Miejskich Zakładów Autobusowych - spółki należącej do miasta, skorzystali kandydaci z czterech komitetów. Reklamowali się na tyłach pojazdów komunikacji miejskiej oraz w ich środku - na monitorach LCD oraz w ramkach reklamowych.
Kandydaci dwóch komitetów wyborczych: SLD Lewicy Razem i Koalicji Obywatelskiej reklamowali się na tyłach pojazdów tzw. reklamami fullback.
Lewica za promowanie kandydatów na tyłach autobusów zapłaciła 56 tys. zł, Koalicja Obywatelska - 48 tys. zł. Ten pierwszy komitet płacił za ekspozycję reklam oraz ich produkcję. KO tylko za ekspozycję reklam fullback.
Anna Barańska Wróblewska z Komitetu Wyborczego Wyborców Bezpartyjni Samorządowcy oraz Piotr Kempa z Komitetu Wyborczego Wyborców Wygra Warszawa reklamowali się z wykorzystaniem nośników MZA w inny sposób. Ich jednak obowiązywały też inne stawki, choć ze zniżkami, ale nie takimi jak dla komitetów. Dlaczego? Korzystali z pośrednictwa dwóch agencji reklamowych.
Spółka daje rabat
Według dostępnego dzisiaj i także w zeszłym roku oficjalnego cennika opublikowanego na stronie MZA, reklama na autobusach Solaris, MAN, Solbus, Mercedes kosztuje za 30 dni ekspozycji 1199 zł netto, czyli 1474,77 brutto.
Jak poinformował nas rzecznik Miejskich Zakładów Autobusowych Adam Stawicki, inną stawkę miały jednak w czasie kampanii samorządowej komitety wyborcze.
Uchwała MZA z 12 września 2018 roku mówi o tym, że spółka "postanawia o wprowadzeniu cen specjalnych do obowiązujących cenników na sprzedaż powierzchni reklamowych dla Komitetów Wyborczych startujących w wyborach samorządowych (..)". Jak można przeczytać w dokumencie, za 30 dni ekspozycji cena wynosiła 400 zł netto za reklamę fullback. Ponadto komitety miały zniżkę na ramki reklamowe oraz monitory LCD. Uchwała nie jest dostępna w sieci. Dostaliśmy ją od rzecznika MZA.
I właśnie o tej zniżce - 799 zł netto (czyli 66 proc.) za miesiąc ekspozycji dla każdego komitetu - w odpowiedzi na zarzuty samorządowców PiS informowali prezydent Warszawy oraz rzecznik miasta. Nie jest jednak prawdą, że z takiej zniżki skorzystały cztery komitety. Dwoje kandydatów, którzy reklamowali się w autobusach za pośrednictwem dwóch agencji reklamowych dostali standardową, komercyjną ofertę, wprawdzie ze zniżką, ale niższą niż ta, z której prawo miały skorzystać komitety. Dodatkowo, agencje nie mogły zapłacić za mniej niż siedem dni ekspozycji.
Cennika dla komitetów brak
Samorządowcy PiS pisali także w mediach społecznościowych, że gdy chcieli się reklamować na autobusach, to nikt ze spółki im nie mówił o ewentualnych zniżkach. Radny Warszawy Błażej Poboży napisał na Twitterze: "W swojej kampanii szukałem możliwości reklamowania się na autobusach lub wiatach przystankowych. Przy tzw. limicie nie mogłem pozwolić sobie na taką formę reklamy. W tej samej cenie miałbym 1 nośnik, a kandydat PO aż 5. #AferaAutobusowa mogła wpłynąć na wynik wyborów".
- Ludzie z mojego komitetu wyborczego zwracali się o cenniki dotyczące miejsc reklamowych w warszawskich autobusach. Nikt nigdy nie powiedział nam o żadnych zniżkach. Zrezygnowaliśmy, bo ceny było za wysokie - mówił pod koniec marca Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości i jednocześnie kontrkandydat obecnego prezydenta Warszawy w ostatnich wyborach samorządowych.
Co na takie zarzuty odpowiada miejska spółka?
- Każdy klient zgłaszający się do nas jest informowany o przysługujących mu zniżkach, a oferta jest konstruowana po zapoznaniu się przez MZA z formą prawną pytającego - stwierdza Stawicki. Rzecznik nie odpisał, czy istnieje na to dowód w postaci wymiany pism.
Zapytaliśmy Ewę Popowską, pełnomocnika wyborczego Koalicyjnego Komitetu Wyborczego SLD Lewica Razem, skąd jej komitet wiedział o rabatach w MZA. Odesłała nas do Sebastiana Wierzbickiego, szefa stołecznego SLD.
- Zawsze w jakichś rozmowach handlowych najpierw rozmawia się o dostępności, cenach, zniżkach. Mieliśmy wiedzę, że taka uchwała o rabatach była. Ktoś z naszego sztabu dzwonił do MZA i wrócił do mnie z taką informacją, ale myślę, że to była wiedza powszechna. Zresztą to nie pierwszy raz, gdy reklamowaliśmy się w taki sposób - mówi Wierzbicki w rozmowie z Konkret24.
Radni i posłowie PiS zarzucali też, że informacji o rabatach nie ma na stronie MZA. Sprawdziliśmy. To prawda. Dlaczego?
- Na stronie internetowej opublikowany jest cennik podstawowy na nośniki reklamowe. Każdorazowo oferta jest konstruowana o aktualne zasady premiowania i ceny szczegółowe dla konkretnych usług. Nie praktykujemy publikowania na stronie internetowej schematów rabatowania oraz ofert specjalnych - odpowiedział nam rzecznik MZA.
- To zawsze jest kwestia polityki handlowej danej firmy, ale myślę, że przy wyborach ze względu na przejrzystość, informacja o rabatach na stronie MZA powinna się znaleźć - ocenia Wierzbicki.
Trwa wewnętrzna kontrola
Aby obliczyć wartość kampanii dla każdego kandydata i sprawdzić, czy otrzymał rabat, zwróciliśmy się do MZA o udostępnienie wzoru, za pomocą którego spółka takowy oblicza.
"Cena za fullback konstruowana była w oparciu o następujący wzór: 400 zł netto (stawka dla komitetu wyborczego na podstawie uchwały MZA - red.) / 30 dni * liczba dni ekspozycji * liczba nośników + VAT", odpisał nam rzecznik spółki.
Z naszych obliczeń wynika, że komitety za kampanię fullback w przypadku żadnego z kandydatów nie zapłaciły mniej niż powinny.
Komitet Koalicji Obywatelskiej najwięcej zapłacił za reklamę na tyłach autobusów z kandydującym wówczas Rafałem Trzaskowskim. Zgodnie z cennikiem dla komitetów wartość jego kampanii w tej formie wyniosła 15580 zł. Taka kwota została zapłacona miejskiej spółce.
W kilku przypadkach zdarzyły się błędy w wystawionych przez spółkę zleceniach. Chodzi o to, że wpisane tam dni ekspozycji reklam i liczby nośników nie zgadzały się z rzeczywistym czasem trwania kampanii i zastosowanymi nośnikami. Zdarzyło się tak w sześciu przypadkach. Poprawna była natomiast zapłacona kwota, czyli komitet zapłacił za to, co powinien.
Jak jednak ustaliliśmy, Komitet Wyborczy Koalicji Obywatelskiej zapłacił więcej niż powinien za reklamę czworga kandydatów. Chodzi o Renatę Niewitecką, Marię Łukaszewicz, Grzegorza Rogólskiego oraz Grzegorza Kuca i łączną kwotę ponad 600 zł.
Zapytaliśmy rzecznika MZA, dlaczego tak się stało.
- W tej chwili prowadzimy kontrolę wewnętrzną w Dziale Promocji i Reklamy. Kontrola wyjaśnia między innymi te kwestie - odpisał.
80 procent - wyjaśnienie
Na czterech fakturach, na co zwracali uwagę samorządowcy PiS, jest rzeczywiście adnotacja w nawiasie: "80 proc.", którą uznali oni za rabat przyznany przez spółkę kandydatom Koalicji Obywatelskiej.
W rzeczywistości jednak ten dopisek odnosi się do limitu określonego w art. 136 Kodeksu Wyborczego. Mówi on o tym, że komitety wyborcze nie mogą wydać na reklamę (w tym w prasie) więcej niż 80 procent łącznego limitu wydatków komitetu. Podczas zeszłorocznej kampanii wyniósł on dla Komitetu Koalicji Obywatelskiej 26,9 mln zł.
PiS zawiadamia prokuraturę
W czwartek radni PiS złożyli w tej sprawie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez pracowników MZA, a także kandydatów KO w wyborach samorządowych.
- Zdecydowaliśmy się na podstawie danych zgromadzonych przez posła Lisieckiego sporządzić zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa zarówno przez nieokreślonych pracowników MZA, ale również – być może - kandydatów Koalicji Obywatelskiej – powiedział Sebastian Kaleta przed złożeniem zawiadomienia. Jak mówił, wskazano w nim, że "mogło dojść do popełnienia przestępstwa działania na szkodę spółki i wyrządzenia jej szkody w znacznej wartości".
Kaleta podkreślił, że w przypadku niektórych osób takie działanie miałoby być motywowane "chęcią uzyskania korzyści osobistej". - Z tego powodu, że część pracowników MZA udzielających tych rabatów jest politykami PO – wskazał.
Zdaniem radnego PiS "tłumaczenia rzecznika prezydenta oraz spółki są niespójne i nie są zgodne ze zgromadzonymi dokumentami".
aktualizacja, 11.04.0219
Dodaliśmy fragment uchwały MZA w sprawie udzielania rabatów za reklamę w i na autobusach miejskich
Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24; tvnwarszawa; PAP; zdjęcie: Adam Burakowski/Reporter/EastNews