Jeżeli 10 maja nie odbędą się wybory prezydenckie, Sąd Najwyższy nie będzie miał podstaw do orzeczenia o ważności bądź nieważności wyborów - bo nie będzie ich wyniku. W opiniach dla Konkret24 prawnicy-konstytucjonaliści przestrzegają, że Sąd Najwyższy nie będzie miał ani formalnych, ani merytorycznych podstaw do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia.
Prawnicy-konstytucjonaliści analizują wspólne oświadczenie Prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i lidera Porozumienia Jarosława Gowina z 6 maja. Politycy podpisali dokument, w którym zapisano: "Po upływie terminu 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu RP ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie".
Bez żadnego trybu
- Na chwilę obecną mamy sytuację, że dwóch panów "bez żadnego trybu" umówiło się, że wyborów nie będzie, więc nie będzie żadnego głosowania ani ustalania jakichkolwiek wyników – stwierdza proszony o opinię dla Konkret24 dr Marcin Krzemiński z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Patrząc na realia, 10 maja nie dokona się żaden wybór – dodaje.
Z kolei dr Bogna Baczyńska, konstytucjonalistka z Uniwersytetu Szczecińskiego, zwraca uwagę, że władze publiczne są związane zasadą legalizmu (art. 7 konstytucji), która oznacza, że organy państwa muszą robić wyłącznie to, co jest im nakazane. - Tym samym nieprzeprowadzenie wyborów 10 maja stanowi przestępstwo, delikt konstytucyjny – podkreśla konstytucjonalistka.
Jej zdaniem wszelkie porozumienia polityczne, a więc w tym przypadku przesunięcie wyborów, muszą się mieścić w odpowiednich ramach prawnych. - Jedyną możliwością wybrnięcia z sytuacji jest ogłoszenie stanu klęski żywiołowej w nieprzekraczalnym terminie do 9 maja. I potem postępowanie zgodnie z terminami wskazanymi w konstytucji – podkreśla dr Baczyńska.
Sąd Najwyższy orzeka o wyniku wyborów
O ważności wyborów parlamentarnych, europejskich i prezydenckich orzeka Sąd Najwyższy. W przypadku wyborów prezydenckich zastosowanie mają dwa przepisy. Pierwszy to art. 129 ust. 1 konstytucji:
Ważność wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej stwierdza Sąd Najwyższy. art. 129 ust. 1 Konstytucji RP
Drugi przepis jest w Kodeksie wyborczym:
Sąd Najwyższy na podstawie sprawozdania z wyborów przedstawionego przez Państwową Komisję Wyborczą oraz po rozpoznaniu protestów rozstrzyga o ważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej. art. 324 par. 1 Kodeksu wyborczego
- Jeśli wybory się nie odbędą, to nie będzie ich wyniku, zatem nie będzie o czym orzekać – stwierdza dr Marcin Krzemiński z UJ. - Sąd Najwyższy, tak samo jak każdy inny organ władzy publicznej, musi działać na podstawie i w granicach prawa (art. 7 Konstytucji). Nie może więc wydawać uchwały odnośnie "wyborów", bo nie ma takiej kompetencji – podkreśla prawnik.
Konstytucjonalistka Anna Rakowska-Trela, profesor Uniwersytetu Łódzkiego, zwraca uwagę, że jeśli nie będzie głosowania ani wyniku wyborów, to nie będzie sprawozdania PKW ani też protestów wyborczych. - Sąd Najwyższy musi mieć merytoryczną (w postaci przeprowadzonych wyborów) i formalną (w postaci sprawozdania PKW i protestów wyborczych) podstawę do rozstrzygania o ważności wyborów - zaznacza.
Jak podkreśla prof. Rakowska-Trela, w sytuacji, jaka zaistniała, SN nie będzie miał w oparciu o co stwierdzać ważności wyborów. Co więcej, nigdy nie zacznie biec 30-dniowy termin do podjęcia uchwały SN o ich ważności (też biegnie od daty ogłoszenia wyników wyborów). - Mówiąc kolokwialnie: orzekanie o ważności wyborów, które nie zostały przeprowadzone do końca, de facto się nie odbyły, to jak wskrzeszanie nieboszczyka. Jest niemożliwe i moralnie przynajmniej wątpliwe - stwierdza prof. Rakowska-Trela.
W izbie kontroli
Rozstrzygnięcie w sprawie nieodbytych wyborów będzie musiała podjąć Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Jej prezes, sędzia Joanna Lemańska, powiedziała w rozmowie z TVN24, że "z pewnym zdziwieniem przyjęła czynione apriorycznie założenie co do przyszłego orzeczenia Sądu Najwyższego odnośnie ważności wyborów".
Jak mówiła, sędziowie są niezawiśli i niezależni. "Tylko od składu orzekającego zależy, jaka będzie treść podjętego orzeczenia. Wszelkie spekulacje, które pojawiają się w mediach w tym zakresie, traktuję jako element dyskursu publicznego bez żadnego wpływu na orzeczenia, które zapadają w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych" - zapewniała.
Ale prof. Anna Rakowska-Trela przypomina uchwałę trzech połączonych izb Sądu Najwyższego: Izby Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych z 23 stycznia. Stwierdziły w niej, że jeśli w składzie Sądu Najwyższego zasiada osoba rekomendowana na sędziego SN przez nową KRS, skład jest nieprawidłowo obsadzony. - Wszyscy sędziowie Izby, która ma orzekać o ważności wyborów, są powołani w tym właśnie trybie, a więc wszyscy powinni wstrzymać się od orzekania – stwierdza prof. Rakowska-Trela.
- Niezależnie bowiem od treści rozstrzygnięcia izby Sądu Najwyższego, za jej postanowieniem będzie się ciągnęła niesława orzekania w składzie niespełniającym wymogów niezależności i niezawisłości, co w przypadku tak istotnej dla państwa i społeczeństwa sprawy jest niebezpieczne i wysoce niepożądane – podkreśla konstytucjonalistka.
Inny punkt widzenia prezentuje dr Krzemiński z UJ. - To nie ma żadnego znaczenia. Skoro brak jest kompetencji do wydania uchwały, to kwestia obsadzenia organu, który działałby bezprawnie, niczego nie zmienia – uważa.
Dr Bogna Baczyńska ostrzega, że znajdujemy się w niebezpiecznym punkcie: - PIS-owi i akolitom pękają hamulce w łamaniu prawa, możemy się więc liczyć z dalszymi i coraz głębszymi naruszeniami konstytucji, traktatów międzynarodowych i innych aktów prawa – uważa konstytucjonalistka.
Autor: Piotr Jaźwiński, Jan Kunert / Źródło: Konkret24; zdjęcie: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24