Poseł Marcin Kierwiński stwierdził w radiowej dyskusji, że od objęcia rządów przez PiS wzrosła zależność Polski od importu surowców energetycznych. Sprawdziliśmy.
Poseł Koalicji Obywatelskiej był 2 kwietnia jednym z gości "Śniadania w Trójce" w Polskim Radiu. Rozmawiano m.in. o zapowiedzi polskiego rządu dotyczącej odejścia od importu rosyjskiego węgla, ropy i gazu w wyniku agresji Rosji na Ukrainę. Marcin Kierwiński krytykował rząd za to, że w przeciwieństwie do innych państw europejskich zbyt wolno wprowadza sankcje na Rosję i za późno decyduje się na blokadę importu rosyjskiego węgla. Przytaczał dane, z których wynikało, że import węgla z Rosji do Polski w ostatnich czterech latach jest dwukrotnie wyższy niż za rządów koalicji PO-PSL.
"Jest taki współczynnik uzależnienia Polski od importu surowców energetycznych. Zgadnijcie, o ile procent za waszej kadencji, za kadencji PiS ten współczynnik wzrósł? Jak obejmowaliście władzę, ten współczynnik wynosił 30 procent, teraz wynosi 42 procent, to jest wasza zasługa" – powiedział poseł KO do biorących udział w audycji przedstawicieli władzy.
Sprawdziliśmy, jaki współczynnik miał poseł Kierwiński na myśli i czy rzeczywiście w przypadku Polski wzrósł w ostatnich latach.
Stopień uzależnienia Polski: wzrost z 30,8 do 42,8 procent
Dane o stopniu uzależnienia od importu surowców energetycznych znaleźliśmy w statystykach Eurostatu - podaje współczynnik zależności energetycznej państwa pokazujący, w jakim stopniu jego gospodarka opiera się na imporcie surowców w celu zaspokojenia potrzeb energetycznych. Określa go na podstawie udziału importu surowców energetycznych netto w krajowym zużyciu energii brutto (czyli sumie wyprodukowanej energii i importu netto).
W 2020 roku - jak pokazują najnowsze dostępne dane - stopień uzależnienia całej Unii Europejskiej od importu surowców energetycznych wynosił 57,5 proc. Najbardziej zależne od importu były kraje, które nie mają własnych źródeł energii: Malta, Cypr i Luksemburg. Dla nich współczynnik zależności wynosił ponad 90 proc.
Najmniej zależne od importu surowców energetycznych były Szwecja, Rumunia i Estonia – ich zależność była poniżej 35 proc.
Dla Polski współczynnik zależności energetycznej w 2020 roku wyniósł 42,76 proc. – tak więc poseł Kierwiński miał rację.
Czy rzeczywiście w ostatnich latach wzrósł? Otóż według danych z 2000 roku ten współczynnik dla Polski wynosił 10,72 proc. i był pięciokrotnie niższy niż współczynnik dla całej UE. W kolejnych latach stopień uzależnienia polskiej gospodarki od importu surowców energetycznych jednak stale rósł: w roku 2008 – pierwszym pełnym roku rządów PO-PSL - wyniósł 30,86 proc. Na koniec rządów PO-PSL, w 2015 roku, wynosił 29,84 proc.
Po objęciu rządów przez Zjednoczoną Prawicę, w 2016 roku, współczynnik był na poziomie 30,76 proc., czyli - tak jak mówił poseł Kierwiński - był niższy niż potem, po pięciu latach rządów tej koalicji.
- To, że w przypadku Polski współczynnik zależności energetycznej rośnie, nie jest niczym zaskakującym ani niebezpiecznym - mówi w rozmowie z Konkret24 Jakub Wiech, zastępca redaktora naczelnego portalu Energetyka24.pl. - Trudno bowiem oczekiwać od państwa, które nie ma wystarczająco własnych surowców energetycznych, że nie będzie ich importować - stwierdza. Dodaje, że z Norwegii i poprzez terminal LNG w Świnoujściu będzie rósł import gazu; poza tym wzrastał będzie import ropy naftowej z USA, Nigerii czy Arabii Saudyjskiej oraz węgla z Australii. - Tak więc współczynnik zależności energetycznej będzie rósł do czasu zwiększenia udziału energii ze źródeł odnawialnych czy z technologii jądrowych - ocenia Jakub Wiech.
Rosja – największy dostawca surowców do UE
Kontekst wypowiedzi posła KO (wojna w Ukrainie, zakaz importu węgla, odejście od kupowania rosyjskiej ropy i gazu) mógłby sugerować, że podany współczynnik dotyczy stopnia uzależnienia się UE od importu z Rosji. Jednak ten współczynnik dotyczy importu surowców energetycznych od wszystkich państw je wydobywających - oprócz Rosji, kraje UE sprowadzają ropę m.in. z Iraku, Nigerii, Arabii Saudyjskiej; gaz ziemny z Norwegii, Algierii, Kataru; paliwa kopalne ze Stanów Zjednoczonych, Australii, Kolumbii.
Lecz rzeczywiście Rosja jest głównym dostarczycielem surowców energetycznych do państw Unii. W 2019 roku import ropy z Rosji stanowił 26,9 proc. całego importu ropy UE; w przypadku gazu ziemnego było to 41,1 proc.; w przypadku węgla - 46,7 proc.
Ile węgla z Rosji importowano za PO, ile za PiS?
Ponieważ import rosyjskiego węgla do Polski stał się przedmiotem politycznej debaty, poseł Kierwiński również nawiązał do tego w "Śniadaniu w Trójce". Powiedział, że w ostatnich czterech latach do Polski sprowadzono 43 mln ton rosyjskiego węgla, a w latach 2012-2016, gdy rządziła koalicja PO-PSL – 23 mln.
Na podstawie danych Ministerstwa Aktywów Państwowych - o czym pisaliśmy w lutym tego roku - policzyliśmy, że w latach 2018, 2019, 2020 i 2021 import rosyjskiego węgla wyniósł 41,6 mln ton. W latach 2012, 2013, 2014, 2015 i w 2016 - które podał poseł Kierwiński - wyniósł 29,5 mln ton (gdyby odjąć dane za rok 2016, gdy PO już nie rządziła, byłoby to 24,6 mln ton). Wypowiedź posła w tym zakresie była więc nieprecyzyjna.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Europolgaz
Źródło zdjęcia głównego: Europolgaz