NIZP-PZH ma informacje o zaledwie kilkuset testach pod kątem grypy zrobionych dotychczas w całym kraju, podczas gdy w poprzednich sezonach o tej porze było ich dwa-trzy tysiące. Eksperci wymieniają kilka przyczyn tej sytuacji. Mała liczba zachorowań na grypę jest tylko jedną z nich.
Jednego z czytelników zastanowiło, że na stronie Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny podano, jak mało próbek pobrano w tym roku na badania w związku z grypą. "Dlaczego od początku pandemii liczba próbek w kierunku grypy jest tak niska. Od początku sezonu - 83, czyli prawie rząd wielkości mniej niż przed pandemią" - napisał. "Dlaczego od początku sezonu grypowego 20/21 PZH nie podaje, jaki procent pobranych próbek jest pozytywnych" - dociekał. Do zgłoszenia dołączył zrzut ekranu tabeli publikowanej na stronie NIZP-PZH.
Dane w tabeli prawdziwe, ale niepełne
Jak sprawdziliśmy, tabela jest prawdziwa, opublikowano ją w jednym z wydań "Meldunków epidemiologicznych" co tydzień zamieszczanych na stronie NIZP-PZH. To w "Meldunkach" analitycy instytutu prezentują dane o zachorowaniach na grypę. Jedną z nich jest liczba próbek pobranych od pacjentów z objawami grypy lub grypopodobnymi oraz liczba pozytywnych wyników badań próbek w kierunku grypy typów A i B; RSV; parainfluenzy typów 1,2,3; adenowirusów.
I tu zastrzeżenie, a jednocześnie wyjaśnienie wątpliwości czytelnika: liczba podawana w "Meldunkach" to nie wszystkie próbki pobierane w Polsce. Owe 83 próbki stanowią tylko część - to dane ze stacji sanitarno-epidemiologicznych uzyskane od lekarzy pierwszego kontaktu biorących udział w systemie nadzoru nad grypą zwanym Sentinel. Jak można przeczytać na stronie internetowej tego programu, zaangażowani w niego lekarze rodzinni stanowią 1-5 proc. wszystkich lekarzy tej specjalizacji w kraju. W ramach programu pobierają wymazy z gardła i nosa pacjentów z podejrzeniem grypy.
Na podstawie takich częściowych danych nie można więc formułować wniosków dotyczących sytuacji epidemicznej w związku z grypą. Ale postanowiliśmy sprawdzić, czy mała liczba próbek pobranych w kierunku grypy - jaką raportuje NIZP-PZH - wynika z faktu, że grypa w tym sezonie w Polsce nie szaleje, czy też nie robi się testów.
W tym sezonie 662 próbki, w poprzednim - 2130
Bardziej istotna niż liczba raportowanych testów jest reprezentatywność doboru próbek do badania. NIZP-PZH udostępnił Konkret24 pełne dostępne dane dotyczące pobranych próbek w kierunku grypy.
I tak: w obecnym sezonie grypowym do 21 lutego w całym kraju przebadano 662 próbki pobrane od pacjentów w Krajowym Ośrodku ds. Grypy oraz w 16 wojewódzkich stacjach sanitarno-epidemiologicznych. Na tę liczbę próbek składają się testy z systemów Sentinel, Non-Sentinel i z Krajowego Ośrodka ds. Grypy.
Profesor Lidia Brydak, kierownik Zakładu Badań Wirusów Grypy i Krajowego Ośrodka ds. Grypy w NIZP-PZH, poinformowała nas, że w przebadanych próbkach nie potwierdzono obecności wirusa grypy. Czyli, odpowiadając na pytanie czytelnika: NIZP-PZH nie podaje w tym sezonie, jaki procent próbek jest pozytywnych, bo takich dotychczas nie wykryto.
Jednostka, którą kieruje prof. Brydak, ma też możliwość badania próbek dosyłanych w celu weryfikacji badań prowadzonych przez szpitale w kierunku COVID-19. - W badanych próbkach również nie było potwierdzeń infekcji grypowej - mówi prof. Brydak i dodaje, że w przyszłości ośrodek będzie też wykorzystywał opracowane w Polsce testy umożliwiające jednoczesne oznaczenie materiału genetycznego SARS-CoV-2 i wirusów grypy typu A i B. - Zaletą tych testów jest czas wykonywania badania, to jedna godzina - zauważa prof. Brydak.
Jak widać w powyższej tabeli, liczba próbek pobranych dotychczas w trwającym sezonie grypowym jest znacznie mniejsza niż w poprzednich sezonach o tej samej porze (sezon epidemiczny grypy rejestruje się od 1 października do 30 września kolejnego roku).
W analogicznym okresie sezonu grypowego 2019/2020 pobrano 2130 próbek (743 dały wynik pozytywny); sezonu 2018/2019 - 3317 próbek, sezonu 2017/2018 - 2410 próbek, sezonu 2016/2017 - 3324 próbki.
"Wszyscy interesowali się wyłącznie SARS-CoV-2"
Dlaczego obecnie jest tak mało badań w kierunku grypy? - Od wybuchu epidemii SARS-CoV-2 wszyscy interesowali się wyłącznie SARS-CoV-2. Gdyby lekarze pobierali materiały, pewnie byłoby inaczej - mówi Konkret24 prof. Lidia Brydak. Wyjaśnia, że na początku pandemii pacjenci nie zgłaszali się do lekarzy, bo nie było regularnych wizyt, tylko teleporady.
- Jako wirusolog uważam, że nic to dobrego nie wróży - podkreśla prof. Brydak. Przekonuje, że konsekwencją braku dostępnych próbek z potwierdzonymi przypadkami grypy będą kłopoty w opracowaniu szczepionki na sezon 2021/22. - Zobaczymy, jaka będzie liczba zgonów w przyszłym sezonie z powodu powikłań pogrypowych - mówi prof. Brydak. - Jestem tym faktem przybita, poświęciłam grypie 53 lata swojego życia naukowego - dodaje.
- Najprawdopodobniej główny problem polega na tym, że wszyscy się koncentrują na koronawirusie - potwierdza dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Podkreśla, że na podstawie objawów klinicznych trudno rozróżnić, czy ktoś jest zakażony wirusem grypy, czy SARS-CoV-2. - Należałoby zlecać pacjentom dwa badania. Nie powinno to funkcjonować w ten sposób, że uważamy, iż mamy tylko COVID-19 i nic innego - dodaje dr Dzieciątkowski.
Jego zdaniem przyczyną niższych liczb pobieranych próbek mogą być wieloletnie systemowe zaniedbania. Szybkie testy przesiewowe od lat były wykorzystywane w kierunku diagnostyki przesiewowej zakażeń wirusami grypy. - Problem polega na tym, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, bo to do nich trafiał ciężko gorączkujący i kaszlący pacjent, nie przeprowadzali takich badań - mówi dr Dzieciątkowski. Takiemu pacjentowi wpisywało się do dokumentacji zakażenie "grypopodobne". Według eksperta WUM takie postępowanie sztucznie podbijało statystyki. - Gdyby zrobić to od początku do końca zgodnie z zasadami sztuki, tych zakażeń byłoby oczywiście odpowiednio mniej, ale mielibyśmy pewniejsze dane dotyczące zakażeń wirusami grypy - stwierdza dr Dzieciątkowski.
Mniej zakażeń, ale i niechęć do kontaktu z lekarzami
Inną możliwą przyczyną mniejszej liczby wykonywanych teraz testów na wykrycie grypy jest według dr. Dzieciątkowskiego niechęć pacjentów do zgłaszania się do lekarza w czasie pandemii COVID-19. Ponadto może być też mniej zachorowań na grypę. - Dystansowanie społeczne i maseczki działają i ograniczają także rozprzestrzenianie wirusa grypy - mówi dr Dzieciątkowski. Zauważa, że mniej jest także innych chorób dróg oddechowych: angin czy szkarlatyny.
Podobne obserwacje ma prof. Joanna Zajkowska, podlaski wojewódzki konsultant do spraw epidemiologii z Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. - Na pewno dystansowanie społeczne i maseczki mają wpływ na mniejszą zapadalność na grypę. Także mycie rąk - mówi prof. Zajkowska. Jesienią w jej ośrodku wykonywano badania wykluczające grypę. - W tym momencie zmniejszyliśmy liczbę tych badań, bo na nasz oddział covidowy przychodzą często pacjenci już z rozpoznaniem COVID-19, w zaawansowanej chorobie - wyjaśnia.
Profesor Zajkowska zgadza się z opinią, że także niezgłaszanie się pacjentów do lekarza może być przyczyną mniejszej liczby badanych próbek pod kątem grypy. - To nie jest tak, że lekarze nie chcą robić badań - zaznacza. Przypomina, że system Sentinel działa na podstawie umów podpisywanych z sanepidem. - Jeśli gabinet lekarski, który jest częścią systemu, nie wysyła informacji do sanepidu, to znaczy, że tacy pacjenci się nie zgłaszają - mówi prof. Zajkowska.
Za zgłoszenie tematu dziękujemy czytelnikowi. Zachęcamy do śledzenia i oznaczania nas w mediach społecznościowych oraz do kontaktu e-mailowego: konkret24@tvn24.pl. Temat można także zgłosić poprzez przycisk "Zgłoś do sprawdzenia" na naszej stronie.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock