Jarosław Kaczyński na spotkaniu w Częstochowie mówił, że niektóre uczelnie wprowadziły przepisy o karach dyscyplinarnych za misgendering – i wskazał Uniwersytet Jagielloński. Uczelnia nie potwierdza, że tego rodzaju przepisy wprowadziła.
Temat zmiany płci bardzo często pojawia się w wystąpieniach Jarosława Kaczyńskiego, który od trzech miesięcy jeździ po kraju, spotykając się z sympatykami. W Częstochowie 15 października prezes PiS po raz kolejny wyśmiewał tę kwestię. "Chodzi o zmianę płci na zasadzie decyzji" - mówił. "No że na przykład pan marszałek mówi, że no od dzisiaj tam, od godziny tej i tej - spojrzę [patrzy na zegarek]: za dwadzieścia cztery dokładnie siódma – ja mam na imię Zofia. Na przykład Zofia, bo nie wiem, jakie imię pan lubi. Ale w każdym razie, no i z punktu widzenia przepisów, które już dzisiaj są na niektórych uczelniach, gdyby pan na przykład był pracownikiem takiej uczelni, to trzeba by było się tak do pana zwracać" - opowiadał Kaczyński. Po czym dodał: "Jak by się ktoś nie zwracał, to by był dyscyplinarnie za to karany. Tak proszę państwa jest, nawet już w Polsce. Chyba na Uniwersytecie Jagiellońskim wprowadzono tego rodzaju przepisy. Niby one dotyczą studentów, no ale jeśli dotyczą studentów, to dlaczego mają nie dotyczyć pracowników?".
Co to jest misgendering i deadnaming
To, o czym mówił Kaczyński, określa się jako deadnaming, czyli używanie imienia nadanego osobie transpłciowej przy urodzeniu bez zgody tej osoby. Takie zachowanie jest często związane z misgenderingiem, czyli zwracaniem się do osoby transpłciowej w sposób niezgodny z jej tożsamością płciową.
Nie po raz pierwszy prezes PiS na spotkaniu z sympatykami mówił o karach dyscyplinarnych za misgendering na wyższych uczelniach. Na przykład 2 października w Szczecinie (powtórzył to 12 października w Puławach) opowiadał: "Na niektórych uczelniach pracownik może stracić pracę za to, że do jakiegoś chłopca, który ogłosił się dziewczyną, mówi nie 'proszę pana' tylko 'proszę pani'. Tak, na niektórych uczelniach są już takie wewnętrzne przepisy, które mówią, że to powinno być karane co najmniej przez usunięcie z pracy". Niewykluczone, że chodziło mu o zarządzenie rektora Uniwersytetu Wrocławskiego z 18 sierpnia 2020 roku w sprawie wprowadzenia procedury przeciwdziałania dyskryminacji w Uniwersytecie Wrocławskim, określenia zasad działania Komisji ds. równego traktowania w Uniwersytecie Wrocławskim oraz Rzecznika ds. równego traktowania i przeciwdziałania dyskryminacji w Uniwersytecie Wrocławskim. W tych przepisach m.in. "umyślne używanie niewłaściwego imienia lub zaimka w odniesieniu do osoby transpłciowej" uznano za przejaw molestowania seksualnego.
Czy "tego rodzaju przepisy" wprowadzono też na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie, jak przypuszcza Kaczyński? Okazuje się, że nie.
Uniwersytet Jagielloński wyjaśnia
Przejrzeliśmy dokumenty uczelni dostępne w Biuletynie Informacji Publicznej UJ. Nie znaleźliśmy żadnych informacji o wprowadzeniu przez władze tej uczelni kar za misgendering lub deadnaming. Zapytaliśmy więc rzecznika prasowego UJ Adriana Ochalika, czy takie przepisy wprowadzono i czy za ich naruszenie uczelnia wprowadziła kary dyscyplinarne. W odpowiedzi przesłanej nam przez rzecznika 19 października, a przygotowanej przez Michała Powszedniaka z Działu ds. Bezpieczeństwa i Równego Traktowania UJ, przypomniano, że kwestię odpowiedzialności dyscyplinarnej osób kształcących się na uczelniach oraz nauczycieli i nauczycielek akademickich reguluje ustawa Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (ostatnio znowelizowano ją w październiku 2018 roku - red.).
"Przepisy tej ustawy w sposób ogólny wskazują, w jakich sytuacjach można ponosić odpowiedzialność dyscyplinarną (naruszenie przepisów obowiązujących w uczelni, uchybienie godności zawodu nauczyciela akademickiego lub godności studenta/doktoranta). Przepisy te nie odnoszą się wprost do deadnamingu czy misgenderingu" – czytamy w odpowiedzi UJ. I dalej: "Decyzję co do tego, czy deadnaming lub misgendering mogą stanowić podstawę odpowiedzialności dyscyplinarnej, musiałyby więc podjąć każdorazowo w indywidualnej sprawie organy dyscyplinarne". Takimi są rzecznik i komisja dyscyplinarna.
Deadnaming i misgendering stanowią przejawy dyskryminacji – informuje biuro prasowe UJ. "W niektórych przypadkach, określonych przepisami prawa, konieczne jest jednak posługiwanie się danymi urzędowymi (np. składanie wniosku o stypendium) i nie stanowi to formy deadnamingu czy misgenderingu" – zaznaczono.
Z odpowiedzi biura prasowego UJ nie wynika więc, by uczelnia miała osobne, własne "tego rodzaju przepisy" regulujące, że "jak by się ktoś nie zwracał [odpowiednio "pan", "pani"], to by był dyscyplinarnie za to karany".
Na pytanie Konkret24, czy na UJ stosowano kary dyscyplinarne za misgendering lub deadnaming wobec pracowników naukowych lub studentów, Michał Powszedniak odpowiada: "Na UJ nie wszczynano do tej pory postępowań w związku z deadnamingiem czy misgenderingiem. Uczelnia prowadzi działania edukacyjne mające na celu przybliżenie systemu wsparcia dla osób transpłciowych i niebinarnych całej społeczności akademickiej".
Do takich działań należy tzw. nakładka umożliwiająca posługiwanie się przez osoby transpłciowe i niebinarne danymi docelowymi (wybranymi) w niektórych usługach sieciowych oferowanych przez uczelnię. "Celem wprowadzenia tego systemu wsparcia jest zwiększenie komfortu studiowania osób transpłciowych i niebinarnych, w tym poprzez ochronę ich przed dyskryminacją" – czytamy w odpowiedzi z biura prasowego Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock