Prawica rozpowszechnia przekaz o tysiącach "nielegalnych imigrantów" z Afryki, czy Bliskiego Wschodu zawróconych z Niemiec do Polski. Dane - także te najnowsze - pokazują coś zupełnie innego.
Drugi dzień trwają tymczasowe kontrole polskich służb na granicy polsko-niemieckiej. Jednocześnie stworzony przez Roberta Bąkiewicza Ruch Obrony Granic prowadzi tam "obywatelskie patrole". Dodatkowo jeżdżą tam prawicowi politycy i alarmują, że rząd nie radzi sobie z kryzysem na granicy.
Co chwila w mediach społecznościowych publikowane są nagrania i zdjęcia z Polski pokazujące osoby o ciemniejszym kolorze skóry, czy ich próby przejścia na polską stronę, a także aktywność niemieckiej straży granicznej. Na niemal wszystkich materiałach widać osoby o innym kolorze skóry, z krajów - jak to zwykła mówić polska prawica - "obcych kulturowo". Tak wytwarzane jest powszechne wrażenie, że Niemcy przerzucają do Polski tysiące "nielegalnych migrantów", najczęściej z Afryki i Bliskiego Wschodu.
CZYTAJ TEŻ W KONKRET24: "Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego
Poseł Konfederacji o tych, kogo zawracają Niemcy
Od dłuższego czasu rozpowszechniany jest przekaz o dziesięciu tysiącach "nielegalnych migrantów przerzuconych" przez Niemcy do Polski. Wziął się stąd, że we wrześniu 2024 roku nasz zachodni sąsiad tymczasowo przywrócił kontrole na wszystkich swoich granicach lądowych. W marcu 2025 roku informowaliśmy w Konkret24 – opierając się na danych przekazanych nam przez Komendę Główną Policji Federalnej w Poczdamie (Bundespolitzei) - że w 2024 roku zawrócono z Niemiec do Polski 9369 osób, a w styczniu 2025 roku – 501. Miesiąc później Interia podała dane obejmujące także luty 2025 – że w sumie zawrócono do Polski 10 343 osoby.
CZYTAJ WIĘCEJ W KONKRET24: "Tysiące migrantów podrzuconych z Niemiec". Co się kryje za tą liczbą
O tej liczbie wspominał też 6 lipca w "Kawie na ławie" w TVN24 poseł Bartłomiej Pejo z Konfederacji. Mówił, że Ruch Ochrony Granic powstał w odpowiedzi na brak reakcji rządu, "po to, by ci emigranci nie wjeżdżali". I podał wspomniane przez nas powyżej dane. "Niemcy - mówiąc wprost - przerzucili 10 tysięcy migrantów. To są prawdziwe dane, które przychodzą z Niemiec" - podsumował. "Ale migrantów, czy osób, które Niemcy zatrzymali na granicy? Byli to na przykład Ukraińcy, którzy nie mieli prawa wjazdu do Niemiec i ich zawrócili? Bo wiadomo, że najczęściej są to obywatele Ukrainy" - dopytywał prowadzący Konrad Piasecki. "Te dane nie są wyszczególnione" - odparł Pejo. Na to poseł Sławomir Ćwik z Polski 2025 zdecydowanie zaprzeczył. "Są. Ponad osiem tysięcy to byli Ukraińcy" - stwierdził. "Przede wszystkim chodzi o migrantów, którzy nielegalnie przekraczają, o tych, którzy Niemcy przewożą do Polskimi niemieckimi radiowozami" - powiedział poseł Konfederacji.
Sprawdziliśmy obywatele, których państw są najczęściej przekazywani z Niemiec do Polski.
Połowa zawracanych to obywatele Ukrainy
Na początku podkreślmy, że mówimy o zawróceniach z Niemiec do Polski, a więc o procedurze, gdy cudzoziemcy nie są "przerzucani" czy "wpychani" do Polski - tylko zawracani już z granicy polsko-niemieckiej po odmowie wjazdu na teren Niemiec (np. z powodu braku wymaganej wizy wjazdowej). Strona niemiecka nazywa tę procedurę Zuruckweisung; strona polska (w tym MSWiA) częściej określa ją "niewpuszczeniem". Wszystko odbywa się według procedur określonych w niemieckiej ustawie o pobycie.
Jest także druga procedura: przekazanie. Odbywa się na podstawie readmisji lub tzw. rozporządzenia Dublin III (konwencji dublińskiej) - oznacza przekazanie do Polski osoby, która znajduje się na terytorium innego państwa i nie ma uprawnienia do legalnego przebywania w tym kraju, a jednocześnie przyjechała tam bezpośrednio z Polski.
Szczegółowo omawiamy różnice między procedurami w tym artykule.
Według danych niemieckiej policji do Polski zawrócono:
- w 2023 roku 1705 osób;
- w 2024 roku 9369 osób;
- od stycznia do maja 2025 roku 2765 osób.
We wszystkich tych okresach dominują obywatele jednego kraju - Ukrainy.
W 2023 roku wśród "zawróconych" do Polski stanowili 36 procent, rok później - już 50 procent. Do końca maja 2025 roku 49 proc. zawracanych stanowili Ukraińcy. Obywateli innych krajów jest zdecydowanie mniej - tu udziały procentowe są jednocyfrowe. W tym roku prócz Ukraińców są to jeszcze Afgańczycy (6 proc.), Gruzini (5 proc.), Etiopczycy (3 proc.). W tym roku wśród najczęściej zawracanych narodowości pojawili się po raz pierwszy Kolumbijczycy (4 proc.).
Jak widać więc z granicy polsko-niemieckiej najczęściej nie są zawracani obywatele krajów "obcych nam kulturowo", o innym kolorze skóry, a uciekający przed wojną nasi sąsiedzi ze wschodu. I to ich są tysiące.
W czerwcu 2024 roku wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk w radiowym wywiadzie informował, iż Ukraińcy, którzy nie zostali wpuszczeni do Niemiec, mogą legalnie przebywać w Polsce. Podobnie nam wówczas odpisał ppłk SG Rafał Potocki, naczelnik wydziału - kierownik Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców w Krośnie Odrzańskim. Przekazał, że obywatele Ukrainy, Gruzji i Mołdawii są na naszym terytorium legalnie z uwagi na ustawę pomocową dla obywateli Ukrainy, składane do wojewodów o zezwolenie pobyt czasowy i pracę itp.
Podobnie stwierdził rok później premier Donald Tusk w "Faktach po Faktach" w TVN24. Informował, że głównie zawracani są Ukraińcy, którzy od dłuższego czasu są w Polsce. "Jest oczywiste, że wtedy, kiedy usiłują podjąć pracę nielegalnie na Zachodzie i zostają zidentyfikowani jako ci 'polscy' Ukraińcy, że wtedy wracają do Polski" - opowiadał.
Jeśli zaś chodzi o inną procedurę - przekazania z Niemiec do Polski w ramach readmisji i rozporządzenia Dublin III Ukraińcy byli w latach 2022-2023 w pierwszej piątce nacji najczęściej przekazywanych.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: ANNA SZILAGYI/PAP/EPA