Europoseł Patryk Jaki opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym straszy, że "4,5 miliona imigrantów będzie wjeżdżać legalnie do Europy każdego roku", a "wszyscy Polacy będą musieli płacić podatek migracyjny". Tłumaczymy, skąd wzięła się ta liczba i dlaczego przekaz o "podatku migracyjnym" nie jest prawdziwy.
Europoseł PiS Patryk Jaki opublikował 27 stycznia 2024 roku w mediach społecznościowych nagranie podpisane: "O czym nie usłyszysz z domykającego się układu medialnego? 4,5 miliona migrantów rocznie. Nowe oświadczenie unijnej komisarz". Wychodząc od słów komisarz Unii Europejskiej ds. migracji Ylvy Johansson, Patryk Jaki porusza kilka wątków dotyczących migrantów w Szwecji i Niemczech, a także unijnego paktu migracyjnego. Zwróciliśmy uwagę na dwa fragmenty tego materiału. Na początku polityk mówi: "4,5 miliona imigrantów będzie wjeżdżać legalnie do Europy każdego roku. Tak mówi Ylva Johansson, unijna komisarz do spraw migracji pochodząca ze Szwecji. Tej samej, która dzięki imigrantom została ubogacona w wybuchy bomb, granatów i gangi, a teraz szuka ratunku. Ile to jest 4,5 miliona? To tak, jakbyśmy w rok wymienili wszystkich mieszkańców województwa śląskiego na uchodźców z Afryki albo w pół roku zastąpili mieszkańców lubelskiego czy podkarpackiego inżynierami z Afganistanu, albo nagle w województwie podlaskim pojawiło się czterokrotnie więcej imigrantów, niż jest w ogóle mieszkańców tego pięknego regionu".
Pod koniec nagrania Jaki stwierdza: "Jak mówi Robert Biedroń, relokacja nie jest przymusowa. Inaczej trzeba po prostu płacić. Skoro nie chcesz przyjąć ich do swojego domu, to może ty zapłacisz. Teraz wszyscy Polacy będą musieli płacić podatek migracyjny".
Mimo że Patryk Jaki w swoim nagraniu i poście zwracał uwagę na informacje o "4,5 miliona migrantów", w sieci bardziej rozniosło się sformułowanie "podatek migracyjny". Zostało powtórzone m.in. we wpisie posła Suwerennej Polski Mariusza Kałużnego czy w artykule portalu wPolityce.pl. W komentarzach do posta internauci pisali: "Brawo następny podatek dla UE"; "Nowy wspaniały świat zagości?"; "Taka demokracja według ich mniemania".
Do przekazu o "podatku migracyjnym" odniósł się na platformie X prof. Maciej Duszczyk z Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego, obecnie wiceminister spraw wewnętrznych i administracji odpowiedzialny m.in. za politykę migracyjną. "Była już 'przymusowa relokacja', potem 'kwoty korygujące', a teraz 'podatek migracyjny'. Ten ostatni ogłoszony przez Patryka Jakiego. Ciekawe co będzie dalej w tym wyścigu absurdu? Proszę nie dajcie się wkręcać. To wszystko kompletne bzdury!" - napisał.
Tłumaczymy, o czym mówiła komisarz Ylva Johansson i dlaczego przekaz o "podatku migracyjnym" nie jest prawdziwy.
Co komisarz mówiła o milionach migrantów?
Patryk Jaki w nagraniu stwierdza, że według słów Ylvy Johansson "4,5 miliona imigrantów będzie wjeżdżać legalnie do Europy każdego roku" - a następnie komentuje, że to, "jakbyśmy w rok wymienili wszystkich mieszkańców województwa śląskiego na uchodźców z Afryki".
Europoseł odwołał się do wystąpienia unijnej komisarz ds. migracji, która 9 stycznia 2024 roku w Grecji wzięła udział w spotkaniu z cyklu "Debaty UE". Pytana o unijną politykę migracyjną, odpowiedziała: "Żeby pokazać kilka liczb na poziomie unijnym: w przeciętnym roku mamy około 3,5 miliona legalnych imigrantów przyjeżdżających do Unii Europejskiej i około 300 tysięcy przybywających nielegalnie. To jest 10 procent, porównując do tych legalnych. I muszę powiedzieć, że ta legalna migracja działa bardzo dobrze, ale to nie wystarczy, ponieważ z powodu demografii populacja w wieku produkcyjnym zmniejsza się i będzie się zmniejszać o milion rocznie. To oznacza, że legalna migracja powinna wzrosnąć mniej więcej o milion rocznie. I to duże wyzwanie, żeby doprowadzić do tego w normalny sposób".
Ylva Johannson nie powiedziała więc, że "4,5 miliona imigrantów będzie wjeżdżać legalnie do Europy każdego roku", tylko że w ostatnich latach legalnych migrantów przybywających do UE było średnio 3,5 miliona, a w przyszłości optymalne byłoby, by ta liczba zwiększyła się o milion. Wszystko po to, by uzupełnić lukę demograficzną po mieszkańcach UE w wieku produkcyjnym.
Rzeczywiście: według danych Eurostatu w 2022 roku do Unii Europejskiej z krajów trzecich przyjechało 3,45 miliona legalnych migrantów, a 331 tysięcy przekroczyło unijne granice nielegalnie. Komisarz Johannson zawyżyła jednak dane dla poprzednich lat, ponieważ od 2013 roku jeszcze tylko raz - w 2019 roku - legalnych migrantów było więcej niż trzy miliony.
Warto podkreślić, że Ylva Johansson - mówiąc o 3,5 milionach migrantów - miała na myśli wyłącznie tych, którzy w legalny sposób przyjeżdżają do UE. Nielegalnej migracji poświęciła dalszą część wypowiedzi: "Musimy unikać tych ludzi, którzy wykorzystują przemytników, żeby ryzykując życie, nielegalnie przyjechać do UE. Musimy temu przeciwdziałać. (...) W tym samym czasie potrzebujemy szybkiego procesu dla wnioskujących o azyl, a ci, którzy nie mają uprawień do pobytu, muszą wrócić do kraju pochodzenia".
Patryk Jaki mówił, że 4,5 miliona migrantów "to tak, jakbyśmy w rok wymienili wszystkich mieszkańców województwa śląskiego na uchodźców z Afryki". Z tym że liczba 3,5 miliona legalnych migrantów, którzy przyjechali do UE w 2022 roku, rozłożyła się na wiele krajów Unii. Do Polski trafiła jedna piąta tej grupy - 700 tys. osób - a znaczna większość imigrantów, zarówno w skali unijnej, jak i polskiej, to nie byli "uchodźcy z Afryki". Na 3,5 miliona migrantów największą grupę stanowili Ukraińcy (374 tys.), Białorusini (309 tys.) i Hindusi (183 tys.). W pierwszej dwudziestce Afrykę reprezentowali wyłącznie Marokańczycy, których legalnie do UE w 2022 roku przyjechało niecałe 165 tys. - do Polski zaledwie 735 osób (dane Eurostatu o pierwszych zezwoleniach na pobyt cudzoziemców). Dlatego właśnie porównania Patryka Jakiego, który mówi o zastępowaniu mieszkańców polskich województw uchodźcami z Afryki w kontekście słów Ylvy Johansson, są nietrafione.
"Podatek migracyjny" nie jest podatkiem
Drugą kwestią z wypowiedzi europosła Jakiego jest "podatek migracyjny". Jego zdaniem taki podatek będzie powiązany z rzekomo przymusową relokacją i "teraz wszyscy Polacy będą musieli go płacić".
Tłumaczymy: od 2020 roku w Unii Europejskiej negocjowany jest pakt migracyjny (Pakt o migracji i azylu), czyli zestaw rozporządzeń, które mają wprowadzić nowe zasady unijnej polityki migracyjnej. Celem jest nie tylko usprawnienie procedur postępowania z migrantami spoza UE, ale także pomoc państwom zmagającym się z największą presją migracyjną, czyli np. rozpatrującym najwięcej wniosków azylowych, takim krajami są np. Włochy czy Grecja.
Temat, który budzi w Polsce największe polityczne emocje - i do którego odwołuje się Patryk Jaki, mówiąc o "podatku migracyjnym" - to tzw. mechanizm solidarnościowy zaproponowany w projekcie rozporządzenia o zarządzaniu azylem i migracją. Zgodnie z nim każde państwo unijne ma być zobowiązane do wspierania krajów poddanych największej presji migracyjnej. Jak wyjaśniono jednak na stronie Rady Europejskiej, "nowe zasady łączą obowiązkową solidarność w celu wsparcia państw członkowskich, które nie są w stanie poradzić sobie z liczbą nielegalnych migrantów na ich terytorium, z elastycznością państw członkowskich w zakresie wyboru ich wkładu [w tę solidarność]".
Wspierać można mianowicie na trzy sposoby: - przyjąć część osób wnioskujących o azyl i rozpatrzyć ich wnioski; - pomóc krajom poddanym presji migracyjnej operacyjnie (np. wysyłając personel do ochrony granic lub obsługi wniosków); - wnieść wkład finansowy wspierający działanie unijnego systemu migracyjnego.
Ten trzeci sposób wspierania państw Patryk Jaki nazywa "podatkiem migracyjnym".
Ponieważ wybór formy udziału w mechanizmie solidarności jest dobrowolny, wpłacanie wkładu finansowego nie będzie obowiązkowe. Co więcej, jeśli dany kraj zdecydowałby się taką formę wsparcia, jego pieniądze niekoniecznie muszą trafić do unijnego budżetu. W rozporządzeniu jasno zapisano, że wkłady finansowe mogą też wspierać państwo spoza UE, "które generuje szczególne przepływy migracyjne", czyli z którego szczególnie dużo migrantów przybywa do Unii, żeby tam zarządzać sytuacją w zakresie azylu, migracji i organizacji powrotów osób, których wnioski azylowe odrzucono. W toku negocjacji ustalono, że minimalna kwota wkładów finansowych dla wszystkich 27 krajów Unii Europejskiej ma wynosić rocznie 600 mln euro, a w razie potrzeby będzie można ją zwiększać.
"Polska sama kwalifikowałaby się do solidarności"
Wracając do Ylvy Johansson: w lipcu 2023 roku zapowiedziała ona, że Polska może być wykluczona z udziału w obowiązkowej solidarności ze względu na przyjętych uchodźców z Ukrainy. "Biorąc pod uwagę, że Polska przyjmuje ponad milion ukraińskich uchodźców, jest wysoce prawdopodobne, że zgodnie z negocjowanymi zasadami Polska sama kwalifikowałaby się do solidarności z innymi państwami członkowskimi" - mówiła unijna komisarz.
Ponadto pakt migracyjny wciąż nie został przyjęty. Mimo fałszywego przekazu PiS z grudnia 2023 roku, że "rząd Tuska zgodził na pakt migracyjny", 20 grudnia Rada Unii Europejskiej i Parlament Europejski osiągnęły porozumienie polityczne w sprawie pięciu kluczowych rozporządzeń składających się na pakt migracyjny, choć odbyło się to bez przedstawicieli Polski. Po osiągnięciu tego porozumienia pakt będzie musiał być jeszcze przegłosowany przez Parlament Europejski i ministrów państw członkowskich na Radzie Unii Europejskiej. Na tych etapach do paktu będzie można jeszcze wprowadzać poprawki.
Głosowania w obu tych gremiach odbędą się w pierwszej połowie 2024 roku, ponieważ już rok temu wnioskodawcy paktu migracyjnego porozumieli się co do tego, że pakt zostanie przyjęty przed wyborami europarlamentarnymi zaplanowanymi na okres od 6 do 9 czerwca 2024. Jak informował m.in. prof. Maciej Duszczyk, przepisy paktu mają jednak wejść w życie dopiero między 2026 a 2027 rokiem.
Źródło: Konkret24