Czwórce europosłów Zjednoczonej Prawicy 9 listopada uchylono immunitety. Według nich przyczyną ma być lajkozbrodnia, czyli polubienie wyborczego spotu Prawa i Sprawiedliwości z 2018 roku. Ta narracja wprowadza w błąd. Chodzi bowiem o promowanie materiału, który może nosić znamiona nawoływania do nienawiści. To sąd oceni, czy tak było.
W czwartek 9 listopada członkowie Parlamentu Europejskiego opowiedzieli się za uchyleniem immunitetów czworgu kolegom z ław poselskich ze Zjednoczonej Prawicy i frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów: Patrykowi Jakiemu, Beacie Kempie, Beacie Mazurek i Tomaszowi Porębie. Zdecydowali o tym w czterech osobnych głosowaniach. Wcześniej, 7 listopada wniosek o uchylenie immunitetów został przegłosowany w Komisji Prawnej PE (JURI).
Czwartkowa decyzja PE to efekt wniosku polskiego sądu o uchylenie immunitetu eurodeputowanym w sprawie, w której akt oskarżenia złożył aktywista Rafał Gaweł, założyciel Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych (OMZRiK). Jego zarzuty dotyczą spotu PiS opublikowanego przed wyborami samorządowymi w 2018 roku, który ostrzegał przed polityką migracyjną Platformy Obywatelskiej. Eurodeputowani polubili lub udostępniali ten wpis dalej.
Przypomnijmy: Gaweł oskarżył polityków PiS o naruszenie art. 256 Kodeksu karnego, który między innymi mówi o nawoływaniu do nienawiści. Oskarżył zarówno twórców, jak i polityków udostępniających wyborczy spot - w sumie 12 osób.
O sprawie przypominał m.in. w 2021 roku Rzecznik Praw Obywatelskich, gdy kolejny raz złożył zażalenie na jej umorzenie przez prokuraturę. Jak wyjaśnił, dotyczy ona spotu Komitetu Wyborczego PiS, który wyemitowano na kilka dni przed wyborami samorządowymi 21 października 2018 roku. Oto jak RPO opisywał wtedy jego treść: "Częściowo stylizowany na program informacyjny, przedstawiał on wizję Polski w 2020 r., po tym, jak samorządy, wbrew polityce rządu, miały zadecydować o przyjmowaniu uchodźców. Fragmenty wypowiedzi polityków partii opozycyjnej zestawiono z nagraniami z rzekomego przejścia granicznego. Potem pokazano obrazy ulicznych zamieszek, nagrania aktów agresji i brutalnych napadów, zdjęcia wzburzonego tłumu, płonących samochodów i funkcjonariuszy kierujących broń w stronę agresywnych i zamaskowanych osób".
"Obrazom towarzyszyły budująca napięcie muzyka i komentarze imitujące relację dziennikarską, o treści: samorządowcy PO szykują się do przyjęcia uchodźców; w ramach przydziału pojawiły się enklawy muzułmańskich uchodźców; dziś mieszkańcy boją się wychodzić po zmroku na ulice; napady na tle seksualnym i akty agresji stały się codziennością mieszkańców. Podczas spotu na tzw. paskach, kojarzących się z serwisem informacyjnym, widoczne były hasła: 'kryzys z uchodźcami; czy tak będzie wyglądała Polska w 2020 r.'" - czytamy dalej na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich.
"To nowa kategoria przestępstwa: lajkozbrodnia, którą legitymizuje UE i ekipa Tuska"; "Uważaj co polubisz w internecie"
Czwartkowe głosowania w PE szybko spotkały się z reakcją pozbawionych immunitetów europosłów oraz innych polityków Zjednoczonej Prawicy.
"PE właśnie w radosnej atmosferze pozbawił mnie immunitetu za polubienie spotu na Twitterze, który pokazywał prawdziwe sceny przemocy nielegalnych migrantów w Europie. Oni nazywają to 'mową nienawiści' i chcą nas skazać z par. 256 KK, za który grozi 3 lata więzienia. Więc tak ma wyglądać nowe państwo europejskie. Nie tylko w nowym traktacie na 1 stronie odwołują się do manifestu komunistycznego, ale również chcą stosować jego praktyki. Więzienie za kliknięcie w Internecie. Powszechna cenzura, atak na wolność słowa. Tylko tak da się wprowadzić komunistyczne państwo europejskie" - stwierdził w reakcji na decyzję PE europoseł Patryk Jaki we wpisie na X.com z 9 (pisownia oryginalna).
"To nowa kategoria przestępstwa: lajkozbrodnia, którą legitymizuje UE i ekipa Tuska, która za tym głosuje. A przecież wolność słowa jest podobno podstawą - przynajmniej formalnie - wszystkiego na czym jest skonstruowana UE i jej system 'praworządności'" - europoseł Jaki ocenił w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
"Uważaj co polubisz w internecie! Pierwszy raz w historii Parlamentu Europejskiego, posłowie stracili immunitet za lajka na Facebooku. Stop cenzurze w internecie" - grafikę o takiej treści 9 listopada opublikowała w serwisie X.com Beata Kempa. W kolejnym wpisie dwie godziny później dodała: "Nawet gdybym miała siedzieć - będę za wolnością w internecie - żeby młodzi ludzie mogli bez obaw 'podawać dalej i dawać 'lajka' (tu wstawiono emotikon "kciuk w górę" - red.). Idzie nowe - procesy polityczne za polubienie w internecie. Brawo - komuna wróciła".
"Standardy praworządności w PE: Chcą nas skazać za lajki. To jawna demonstracja arogancji oraz szyderstwa z prawa i wolności, fundamentów demokracji" - stwierdziła europosłanka Beata Mazurek tuż po głosowaniach w PE w serwisie X.com.
"Zapraszam do zapoznania się w wolnej chwili" - napisał Tomasz Poręba udostępniając wpis Bartosza Lewandowskiego, który przedstawia się jako obrońca czwórki europosłów. Lewandowski stwierdził w nim, że "Oskarżenie ma charakter polityczny" i dołączył do niego dwie grafiki z informacjami dotyczącymi postępowania.
Uchylenie immunitetu komentował 9 listopada w rozmowie z Telewizją News24 inny europoseł PiS, Ryszard Czarnecki. "Sprawa jest absolutnie kuriozalna. Chodzi o oskarżenie skierowane przez uciekiniera z Polski, który przed prokuratorem i sądem ukrył się w Norwegii, który oskarżył tych czworo europosłów o to, że zalajkowali oficjalnego tweeta Prawa i Sprawiedliwości dotyczącego polityki migracyjnej, imigrantów. No rzecz skrajnie absurdalna" - ocenił Czarnecki. Następnie dodał: "Natomiast europarlament generalnie z definicji uchyla immunitety jeżeli taki wniosek sąd z danego kraju zgłosi, więc tutaj prawdę mówiąc, nie w decyzji europarlamentu jest problem, tylko w decyzji raczej tego, że sąd w Polsce dał wiarę no komuś, kto sam jest ścigany i to jeszcze w sprawie, która no de facto jest stricte polityczna, bo ktoś ma prawo oceniać krytycznie ten niekontrolowany napływ uchodźców czy migrantów do Europy".
"Pozbawiali immunitetu czterech europosłów za lajka. Za to konsekwentnie bronili swojego marszałka przed uchyleniem immunitetu na wniosek prokuratury w sprawie o przyjęcie korzyści majątkowej" - stwierdził 9 listopada na X.com Andrzej Kilianek, wrocławski radny z ramienia PiS.
Dzień po decyzji PE, w piątek 10 listopada europosłanka PiS Anna Zalewska, goszcząc w programie "Poranek Polskiego Radia 24" stwierdziła, że to "tak naprawdę zalajkowanie czegoś, co było cytatem". Dalej wyjaśniała, że "spot wyborczy z 2018 roku, mimo że bardzo wymowny i bardzo ostry w swoim obrazie, był cytatem, czyli był tylko i wyłącznie przekalkowaniem różnego rodzaju obrazów z telewizji międzynarodowych".
Tego samego dnia Patryk Jaki w programie "Salon Polityczny Trójki" objaśniał słuchaczom sprawę tak: "Chodzi o to, że polubiliśmy spot, w którym znajdują się fragmenty – prawdziwe fragmenty – agresji nielegalnych migrantów w Europie, które były pokazywane w telewizjach na całym świecie".
"Uchylenie immunitetu za... 'lajka'?", "Trzy lata paki za lajka? Czy ja czegoś tu nie rozumiem?"
Sprawa ewentualnego uchylenia immunitetów europosłom PiS była komentowana w internecie już 7 listopada, gdy wniosek przegłosowano w Komisji Prawnej PE. Przypomnijmy: głosowanie nad ostateczną decyzją europarlamentu miało miejsce dwa dni później.
"Uchylenie immunitetu za... 'lajka'? Europoseł PiS: Orwell i bolszewia się kłaniają” - napisał 7 listopada europoseł Jacek Saryusz-Wolski w serwisie X.com. Załączył link do tekstu na portalu Niezależna.pl o tym samym tytule. Materiał opisuje jego udział w programie "Dziennikarski poker" Telewizji Republika.
"Za wpis na Twitterze wyrzucą z uczelni, za lajka - z Parlamentu Europejskiego. Za to 'Babcia Kasia' z odszkodowaniem" - brzmi tytuł tekstu opublikowanego 8 listopada br. na portalu wpolityce.pl. "Być może Komisja Prawna (JURI) Parlamentu Europejskiego także przypadkowo przesunęła termin swojego posiedzenia na powyborczy, by osądzić polityków Zjednoczonej Prawicy (Patryk Jaki, Beata Kempa,…) za to, że 'polajkowali' w mediach społecznościowych oficjalny i legalny spot wyborczy własnej partii (z 2018 roku)" - pisze jego autor Jakub Maciejewski.
Po głosowaniach Parlamentu Europejskiego za uchyleniem immunitetu czwórce europosłów PiS, które odbyły się 9 listopada tego roku, przekaz o stracie immunitetu za "lajka" poszedł dalej w polskim internecie.
"Nie można stracić immunitetu za zarzuty korupcyjne, za to za 'lajka' pod tweetem już tak… W tym właśnie momencie w UE oficjalnie upadła demokracja!" - oceniła 9 listopada w poście na serwisie X.com Wiktoria Mielniczek, działaczka młodzieżówki PiS (pisownia tego i kolejnych wpisów oryginalna).
"Nowe czasy nadeszły. Będą teraz pakować do pierdla za lajka na tłiterze. Europa jest tylko jakieś 5 lat za Chinami jeśli chodzi o kontrolę społeczeństwa. Obozy reedukacyjne będą w kolejnej kadencji PE"; "Za 'lajka' do pierdla. Z pierdla do władzy. Aberracja level master"; "Uchylenie immunitetu za lajka, a co z Tomaszem Grodzkim? Wąsik: 'To jest pewnego rodzaju terror...'"; "Trzy lata paki za lajka? Czy ja czegoś tu nie rozumiem?" - pisali internauci 9 i 10 listopada komentując uchylenie immunitetów na tym samym portalu społecznościowym.
"Cały ten lament i jazgot z uchyleniem immunitetu grupce eurodeputowanych najlepiej kwitują słowa ich kolegi: 'uczciwi nie mają się czego bać'. Parlament nie jest sądem, a oni nie zostali skazani. Po 8 latach swoich rządów powinni większą ufnością darzyć wymiar sprawiedliwości" - napisał 10 listopada na X.com Marek Belka, również eurodeputowany, ale z Grupy Postępowego Sojuszu Socjalistów i Demokratów, S&D. W odpowiedzi jeden z internautów zapytał: "Nie uważasz pan, że się nieco ośmieszyliście? Za lajka? Naprawdę?".
Na X.com powstał hasztag #lajkozbrodnia, który wykorzystywali niektórzy użytkownicy X.com. "#lajkozbrodnia Dlaczego PE nie zajął się mową nienawiści, której twarzą był Donald Tusk - przewodniczący RE. Robiąc sobie zdjęcia z Lempart w maseczce z logo agresywnych, prostackich, przepełnionych nienawiścią spędów - nie tylko dał lajka ale został twarzą tej nienawiści" - czytamy w poście anonimowej internautki z 10 listopada.
W swoich wpisach hasztag umieszczał m.in. Patryk Jaki oraz Oskar Szafarowicz, działacz młodzieżówki PiS. "Toczy się wielka walka o obronę wolności słowa i wyrażania własnych poglądów, w tym sprzecznych z lewicowo-liberalnymi dogmatami. Zarówno wyrok ws. Rafała Ziemkiewicza, jak i odebranie immunitetów za #lajkozbrodnia (polubienie spotu własnej partii) europosłom Patrykowi Jakiemu, Beacie Kempie, Tomaszowi Porębie, Beacie Mazurek to absolutnie skandaliczne decyzje, które ograniczają przestrzeń debaty publicznej i wprowadzają „nowy wspaniały świat”, oparty na terrorze politycznej poprawności!" - stwierdził Szafarowicz 9 listopada.
"'Je...ć, wy...ć, sk...y' – język obozu szykującego się do przejęcia władzy w Polsce zapewne wejdzie do słownika europejskich 'demokratycznych elit'. Taki kierunek wyznacza kuriozalna decyzja PE o pozbawieniu immunitetów europosłów PiS za polubienie spotu o uchodźcach. Ci, którzy posługują się wulgaryzmami, atakują policjantów, obrażają żołnierzy broniących granic, to przecież najzagorzalsi krytycy mowy nienawiści. Ekstraklasa praworządności i dobrych obyczajów" - napisał 9 listopada minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro w serwisie X.com. "Co innego, ci – wskazani palcem przez ukrywającego się za granicą kryminalistę – którzy widzą zagrożenia związane z hybrydowym atakiem na Polskę i napływem nielegalnych migrantów. W ich przypadku jest zgoda wszystkich frakcji 'postępowej' Europy. Zabrać immunitet, zakazać kandydowania albo posłać za kratki. Nowy 'wspaniały' świat…" - kontynuował polityk.
"Dobrze wiesz, że to nie za lajka, a za rozpowszechnianie treści stworzonych przez TVPis, które dobrze wiesz jak wyglądały" - stwierdził w odpowiedzi anonimowy internauta.
Lajkozbrodnia czy może promowanie mowy nienawiści? Wyjaśniamy, o co naprawdę chodzi
W dyskusji nad sprawą uchylenia immunitetów głos zabrali głos eksperci od prawa. "To nieprawda. Ta sprawa nie jest za 'polubienie' spotu w Internecie. Zarzut aktu oskarżenia brzmi 'w październiku 2018 r. w bliżej nieokreślonym miejscu w celu rozpowszechniania produkowali lub rozpowszechniali nagranie spotu wyborczego partii Prawo i Sprawiedliwość pt. 'Bezpieczny samorząd', zawierającego treści nawołujące do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych i wyznaniowych'" - zwróciła uwagę prokurator Ewa Wrzosek w odpowiedzi na wpis Patryka Jakiego.
"Kwestia odp. karnej za lajka nie jest nowa. W 2017 lajkowanie wpisów z dziecięcą porno skończyło się na policji. Lajk czy udostępnienie wpisu może rodzić odp. karną, wszystko zależy od sytuacji i znamion danego przestępstwa" - zauważył 10 listopada na X.com dr hab. Mikołaj Małecki z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz autor serwisu Dogmatykarnisty.pl.
Dr Małecki skomentował obszerniej bieżącą sytuację w rozmowie z redakcją Konkret24. - W sprawie europosłów nie chodzi tylko o zalajkowanie wpisu, czyli jednostkową reakcję na jakiś post. Mówimy raczej o zaplanowanym i zorganizowanym działaniu polegającym na tym, że wytworzono spot, który przedstawiał treści nienawistne na tle narodowościowym. Następnie w sposób zorganizowany zaplanowano kampanię, która polegała na upublicznieniu tego spotu, rozpowszechnianiu go w internecie i udostępnianiu przez osoby skupione w jednej partii - wyjaśnił karnista (to i kolejne wytłuszczenia od redakcji).
- Więc na pewno takiej akcji nie można utożsamiać z sytuacją, gdy anonimowy użytkownik internetu zalajkował jeden post. Trzeba odróżnić zachowania pojedynczych użytkowników internetu od sytuacji zaplanowanego, nienawistnego hejtu skoncentrowanego na jakiejś grupie narodowościowej - ocenił dr Małecki.
- Jest podejrzenie, że spot, który lajkowano, stanowił naruszenie prawa i tym będzie się zajmował sąd. Sąd zbada, czy spot wyczerpał znamiona nawoływania do nienawiści. Jest też osobne przestępstwo - produkowanie w celu rozpowszechnienia tego rodzaju materiałów nawołujących do nienawiści. Mowa o nim w art. 256 paragraf 1 i 2 Kodeksu karnego - powiedział ekspert.
Dr Małecki uspokaja, że za samo lajkowanie nie ponosimy odpowiedzialności, jeżeli wpis bazowy nie łamie prawa. - Jeżeli wpis, który udostępniamy, komentujemy, lajkujemy, pochwalamy w sieci sam w sobie łamie prawo, to Kodeks karny przewiduje odpowiedzialność za pochwalanie, rozpowszechnianie, propagowanie niezgodnych z prawem treści i zakazanych idei. Tak samo i tutaj za takie zachowania w internecie przewiduje odpowiedzialność karną - zauważa.
- Można spotkać się z narracją, że to sprawa polityczna, cenzurowanie internetu i ściganie ludzi za lajki. Ale wyobraźmy sobie sytuację, że ktoś wrzuca do internetu treści pedofilskie, a inne osoby zaczną je udostępniać, lajkować i pozytywnie komentować. Takie działania przyczynią się do rozpowszechniania tej treści pornograficznej zakazanej przecież przez prawo. I co, wtedy też powiemy, że to tylko lajkozbrodnia? Oczywiście, że nie. To nie ma nic wspólnego z wolnością słowa. Walka z pedofilią wymaga również tego, by ścigać osoby, które udostępniają takie materiały, wrzucone do internetu w sposób nielegalny - powiedział karnista w rozmowie z Konkret24. I dodał: - Te dwie sytuacje są podobne, jeśli materiał, który się rozpowszechnia, narusza prawo. Jeśli bazowy wpis nawołuje do nienawiści, to jego udostępnianie oraz lajkowanie w zorganizowany sposób może podpadać pod przepisy Kodeksu karnego mówiące na przykład o tym, że grupa osób wspólnie i w porozumieniu chciała nawoływać wśród odbiorców do nienawiści na tle rasistowskim.
- Warto zauważyć, że lajkowanie nierówne lajkowaniu. To znaczy, inaczej będziemy podchodzić do lajkowania przez zwykłego użytkownika internetu, osobę prywatną, która w zasadzie swoim działaniem nie powiększa w znaczący sposób grona odbiorców danej treści. Inną jest sytuacja, gdy ktoś ma dużą liczbę obserwujących - wiadomo, że jego polubienie, udostępnienie lub komentarz mocniej wpływa na rozpowszechnienie danej treści w internecie. To może wpływać na rozmiary pokrzywdzenia i wymiar kary. Poza tym w przypadku osoby prywatnej mogą być wątpliwości, w jakim celu ktoś polubił dany wpis, czy miał zamiar nawoływania do nienawiści i tak dalej. W przypadku spotu politycznego, który miał wywoływać klimat w społeczeństwie, że imigranci są zagrożeniem i grozi nam z ich strony przemoc, intencje twórców są czytelne. Zamiar rozpowszechniania spotu był oczywisty, a cel wywoływania klimatu zagrożenia i niechęci też chyba nie budzi wątpliwości. Osoby pełniące funkcje publiczne, szczególnie politycy, muszą być wyjątkowo ostrożni – ich komunikaty idą w świat i mają duże zasięgi. To ma potem wpływ na badanie odpowiedzialności karnej, jeśli promowana przez nich treść będzie łamać prawo – im większy zasięg, im większe grono odbiorców, tym większa odpowiedzialność za słowo i poważniejsze konsekwencje prawne - stwierdził dr Małecki.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: X.com