Liderzy partii zachęcają swoich wyborców, by wzięli udział w czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, kładąc nacisk na frekwencję w każdym okręgu. Bo w tych wyborach liczba głosów w okręgach jest szczególnie istotna.
Trzecia Droga - jako ostatnia partia reprezentowana w polskim parlamencie - 30 kwietnia zaprezentowała "jedynki" list w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 9 czerwca Polacy będą głosować w 13 okręgach wyborczych obejmujących przeważnie jedno lub dwa województwa. Wybiorą w sumie 53 polskich eurodeputowanych - lecz nie jest z góry ustalone, któremu okręgowi ile mandatów przypadnie. Podział mandatów pomiędzy komitety będzie bowiem przebiegał inaczej niż np. w wyborach parlamentarnych. Teraz dużą rolę odegra m.in. frekwencja, nawet w obrębie jednego okręgu. Równie ważna będzie jednak łączna liczba głosów oddana na dany komitet w całej Polsce.
CZYTAJ TEŻ: Wybory do Parlamentu Europejskiego. Ile jest okręgów wyborczych? Polska jednym z wyjątków
Dlatego właśnie liderzy partii zachęcają do udziału w eurowyborach i mówią dużo o frekwencji - choć tak naprawdę mają na myśli "swoją" frekwencję. Czyli celem jest zmobilizowane jak najwięcej "własnych" wyborców. Na przykład prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, tłumacząc obecność urzędujących ministrów na listach KO i PSL, mówił, że "to jest pewna strategia partii politycznych", ponieważ "wybory europejskie to bardzo niska frekwencja, a po wyborach nikt nie będzie pytał, czy wystawialiście, czy nie wystawialiście (ministrów - red.), tylko jaki macie wynik". Dodał też, że ordynacja do PE jest dość skomplikowana, a liczba mandatów w poszczególnych okręgach różni się i nie jest stała.
Tłumaczymy więc, jak działa ordynacja wyborcza w wyborach do europarlamentu i co decyduje o liczbie mandatów dla partii w skali kraju. A także dlaczego świetny wynik w jednym okręgu może zmienić wynik partii w całym kraju.
Im więcej głosów, tym więcej mandatów
W wyborach do Parlamentu Europejskiego - w przeciwieństwie do wyborów krajowych - mamy do czynienia z dwoma metodami przeliczania głosów na mandaty. W obu ważna jest jednak frekwencja, rozumiana jednak przede wszystkim jako bezwzględna liczba głosów oddanych na dane komitety (komitet wyborczy to "reprezentacja" partii w wyborach, np. Koalicyjny Komitet Wyborczy Koalicja Obywatelska czy Komitet Wyborczy Prawo i Sprawiedliwość).
Mimo że w eurowyborach Polacy będą głosować w 13 okręgach, podział mandatów między komitety wyborcze będzie się odbywać na podstawie ich łącznego wyniku w całym kraju. W tym podziale bierze się pod uwagę tylko te komitety, które przekroczyły próg wyborczy 5 proc. Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) zliczy więc wszystkie głosy ze wszystkich okręgów w kraju i przydzieli je z wykorzystaniem metody D'Hondta: podzieli liczby głosów kolejno przez 1, 2, 3, 4 oraz kolejne liczby naturalne, a spośród uzyskanych ilorazów wybierze 53 największe, przyporządkowując je poszczególnym komitetom. Tak np. w wyborach do europarlamentu w 2019 roku PiS w całym kraju otrzymał 6,2 miliona głosów - i to przełożyło się na 27 mandatów; Koalicja Europejska otrzymała 5,2 miliona głosów - co dało jej 22 mandaty; Wiosna zdobyła 827 tysięcy głosów - co przełożyło się na trzy mandaty (wówczas Polsce przypadały 52 mandaty).
Dlatego tak ważne z punktu widzenia poszczególnych partii jest to, by zyskiwać jak najwyższe wyniki w okręgach - i tym samym zbierać jak największą łączną liczbę głosów w skali kraju. Dobry wynik - w ujęciu liczbowym, nie procentowym - nawet w jednym okręgu może wpłynąć na liczbę mandatów w kraju, ponieważ zauważalnie podniesie on łączną liczbę głosów oddanych na daną partią. A to na podstawie tej łącznej liczby odbędzie się podział na mandaty.
Tak więc dana partia może nawet procentowo przegrać z inną w danym okręgu, ale duża liczba oddanych na nią głosów może znacznie poprawić jej łączny wynik w całym kraju - co może skutkować dodatkowymi mandatami. Wszystko to wynika z prostej zasady, że w wyborach do europarlamentu okręgi nie mają odgórnie przypisanej liczby mandatów do obsadzenia (w przeciwieństwie do wyborów krajowych).
Przykładem, jak to działa, może być wynik PiS w eurowyborach 2019 roku w okręgu obejmującym województwa dolnośląskie i opolskie. Mimo że partia Jarosława Kaczyńskiego przegrała tam z Koalicją Europejską (39 proc. PiS, 44 proc. KE), to otrzymała ponad 506 tysięcy głosów - a to było więcej niż np. w województwie podkarpackim (486 tys.), gdzie procentowo pokonała Koalicję Europejską (65 proc. PiS, 22 proc. KE). Te 506 tysięcy głosów z województw dolnośląskiego i opolskiego poprawiło jednak łączny wynik PiS w całej Polsce (stanowiło 8 proc. z 6,2 miliona głosów) - więc mogło wpłynąć na wyższą liczbę mandatów dla tej partii. Dodajmy, że w obu wspomnianych okręgach, mimo znacznej różnicy procentowej, PiS zdobył po dwa mandaty.
Z drugiej strony PiS w 2019 roku miał bardzo dobry procentowy i liczbowy wynik w okręgu obejmującym województwa małopolskie i świętokrzyskie (981 tysięcy głosów; 56 proc.). Te 981 tysięcy głosów stanowiło aż 16 procent wszystkich oddanych na tę partię w Polsce - co z kolei mogło wpłynąć na zwiększenie łącznej liczby przyznanych jej mandatów i otrzymanie dodatkowego w innym województwie.
Ekspert: "Mobilizowanie bastionów może polepszyć wynik, ale..."
Wojciech Dąbrówka, prawnik i były rzecznik prasowy PKW (2018-2019), w komentarzu dla Konkret24 wyjaśnia:
Mobilizowanie wyborców w okręgach, które uchodzą za tzw. bastiony określonych formacji, może przyczynić się do ich lepszego wyniku, ale trzeba pamiętać, że kluczowe znaczenie ma liczba głosów, którą poszczególne komitety uzyskają w skali kraju. W interesie poszczególnych komitetów wyborczych jest więc zdobycie jak największej liczby głosów w całej Polsce.
Gdy ustali się już, ile mandatów przypada danej partii w skali kraju, ich podział między okręgi i poszczególnych kandydatów również odbywa się w oparciu o frekwencję rozumianą jako liczba głosów oddana na dany komitet. Z punktu widzenia rywalizacji międzypartyjnej nie ma to już jednak znaczenia, bo mandaty dla partii zostają rozdane na pierwszym etapie.
"Komitety wyborcze zabiegają o jak najwyższą frekwencję w wyborach do Parlamentu Europejskiego z uwagi na obowiązujący w tych wyborach sposób przeliczania głosów na mandaty. O podziale mandatów decydują bowiem zarówno wyniki głosowania w skali kraju z uwzględnieniem wymaganego pięcioprocentowego progu wyborczego, jak i wyniki głosowania w poszczególnych okręgach wyborczych" - tłumaczy Wojciech Dąbrówka. "W efekcie komitetom wyborczym zależy na tym, by ich elektorat jak najliczniej uczestniczył w wyborach do PE we wszystkich okręgach wyborczych. Z tego też powodu mobilizują swoich potencjalnych wyborców wszędzie, gdzie tylko się da" - dodaje.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: shutterstock/PKW