Kompletnie nieprawdziwym jest krążący w internecie wpis, jakoby 12 marca w pobliżu Starej Synagogi w Krakowie miał miejsce atak na kobietę w ciąży, prowadzącą wózek. Policja nie odnotowała podobnego incydentu. Natomiast zdjęcie, którym posłużył się bloger dla zilustrowania rzekomego zdarzenia, pochodzi sprzed ponad roku.
Fałszywa, spreparowana przez blogera gajowego Maruchę "informacja" na temat rzekomego napadu pijanego nożownika nie niepokojona intensywnie niosła się kilka dni przez media społecznościowe. Przeważnie podawana po prostu dalej, budziła czasem szczere zaniepokojenie internautów.
fałsz
Wpis był bowiem "bogaty" w treści. Powołując się na "Info HT" autor stwierdził w jego tytule, że "Pijany Żyd ciężko zranił ciężarną kobietę w Krakowie". Mężczyzna miał wyjść z synagogi pijany i dostrzegłszy kobietę z wózkiem, zacząć ją obrażać oraz w ów wózek "rzucać żwirem". Następnie miał obnażyć przed nią narządy płciowe i "przystąpić do ostentacyjnej masturbacji".
Wobec zwrócenia mu przez nią uwagi, miał wyciągnąć nóż i zadać jej kilka ciosów w brzuch i klatkę piersiową. Mimo przyjazdu policji, po odmówieniu wylegitymowania się, miał swobodnie oddalić się z miejsca zdarzenia. Kobietę od śmierci miała z kolei uratować "gruba skórzana kurtka", a jej męża miano "prewencyjnie aresztować z obawy przed ewentualną zemstą".
fałsz
Wpis wywołał jednak nie tylko troskę o los opisywanej kobiety, ale i lawinę antysemickich komentarzy - zarówno na blogu, jak i w mediach społecznościowych.
"To już parchy idą po bandzie, widać że się mocno tu czują, pozostaje więc tylko jedno, – na latarnie łachudrów" wypowiedział się użytkownik Waldi,
"Najwyższy czas tworzyc antyżydowskie oddziały samoobrony. Inaczej skończymy jak Palestyńczycy", stwierdził niejaki Olo,
"Żydowstwo musi opuścić ten Kraj!Won do Afryki!", takim pomysłem podzielił się użytkownik Marcin (pisownia oryginalna).
Dopiero na trzeci dzień po jego opublikowaniu jeden z czytelników bloga poszedł tropem zdjęcia i dotarł do artykułu sprzed roku na temat zdarzenia z Wielkopolski, w którym zostało ono wykorzystane. Dopiero piątego dnia wpis spotkał się z większą krytyką na Twitterze, pod udostępnieniem tekstu przez jednego z użytkowników.
"Kobieta pobita, a mowa o ciosach nożem. Weźcie się bardziej postarajcie, bo to żałosne", pisał JaNar, a inny użytkownik zwrócił uwagę, że to "ewidentny fejk", bo niemożliwe, zwracając uwagę na fragment "policja zajęła się nożownikiem, a ten oddalił się nie niepokojony przez nikogo. Zatrzymano męża ofiary przed ewentualną zemstą".
Wątpliwości tej części internautów były słuszne, bowiem w istocie
nic takiego nie miało miejsca.
Jak mówi Konkret24 st. asp. Barbara Szczerba z małopolskiej Komendy Wojewódzkiej Policji, "absolutnie nie potwierdzamy takiego zdarzenia. Do niczego takiego nie doszło".
Nie było ani rzucania żwirem w wózek, ani następującej po nim masturbacji, ani tym bardziej ataku z użyciem noża, a
zdjęcie pochodzi sprzed ponad roku.
I dotyczy zupełnie innej sytuacji.
Po zbadaniu go za pomocą odwróconego wyszukiwania obrazu okazuje się, że pojawiło się ono w sieci już na początku 2017 r. Ilustrowano nim informację na temat napadu na turkowiankę, który miał miejsce z 1 na 2 lutego w okolicach parku Składkowskiej właśnie w Turku. Według doniesień, również lokalnych mediów, 24-letnia mieszkanka miasta miała zostać pobita po tym, jak nie chciała oddać napastnikowi telefonu. Wykorzystywane w artykułach zdjęcie opisane jest jako "archiwum prywatne poszkodowanej".
Trafnie zatem zwracano uwagę na jego nieadekwatność do opisywanego rzekomego zdarzenia z Krakowa.
Wpis osoby bliskiej, który udostępniały wtedy media dziś, nie jest już okraszony owymi zdjęciami. Zdjęcie wykorzystane przez blogera do stworzenia tekstu na temat rzekomego napadu na krakowskim Kazimierzu nadal można, wraz z apelem o poszukiwanie sprawcy, znaleźć np. na grupie "Podróż miedzy Poznaniem a Turkiem i okolicami". Zamieszczone zostało tam 2 marca.
"Areszt prewencyjny"? Nie.
W tekście przygotowanym przez blogera, który stał się przyczynkiem do antysemickich komentarzy, jest więcej nie ścisłości. Polskie prawo nie zna instytucji "aresztu prewencyjnego" w potocznym znaczeniu, tzn. aresztowania zanim ktoś popełni przestępstwo. Nie było zatem nawet teoretycznej możliwości, by członka rodziny pokrzywdzonej aresztować, by nie dokonał "zemsty".
Wpis gajowego jest całkowicie nieprawdziwy.
Nadal jednak nie zniknął zarówno z bloga, jak i z mediów społecznościowych. Podobnie jak i antysemickie komentarze do niego się odnoszące.
Autor: bd / Źródło: Konkret24