Decyzje amerykańskiej administracji odbijają się szerokim echem wśród internautów, także polskich. Na ich podstawach często powstają fałszywe przekazy. Tym razem ich ofiarą padła zwolniona urzędniczka amerykańskiego resortu rolnictwa. W tle są zarzuty wobec poprzedniej władzy, ceny jajek, inflacja i ptasia grypa.
W polskiej sieci internauci informują, że jedna z amerykańskich urzędniczek rządowych została zwolniona z pracy i aresztowana. Jako przyczynę podają, że kobieta miała być odpowiedzialna za rekordowy skok cen jaj i drobiu w Stanach Zjednoczonych. "Aresztowana, inspektor USDA Phyllis Fong, 22-letnia agentka Deep State, jest jednym z kluczowych graczy stojących za sztuczną inflacją cen drobiu i jaj w Stanach Zjednoczonych. Nakazała ubój milionów zdrowych ptaków, korzystając z fałszywej pandemii" - alarmuje post z 6 lutego 2025 roku, który zobrazowano zdjęciem kobiety.
Jego autor nawiązuje do odczuwanych przez Amerykanów rosnących cen. 13 lutego agencja AP poinformowała, że ceny jaj w USA osiągnęły rekordowy poziom 4,95 dolara za tuzin (niecałe 20 zł). To o 13 centów więcej niż wynosił poprzedni rekord ze stycznia 2023 roku. Z kolei najniższą cenę 12 jaj zanotowano w sierpniu 2023 roku - 2,04 dolara. Taki wzrost wynika z tego, że Stany Zjednoczone zmagają się z epidemią ptasiej grypy. Od jej początku w 2015 roku wybito prawie 158 milionów ptaków.
Oburzeni tymi rzekomymi doniesieniami internauci komentowali: "To samo robią naszym rolnikom..."; "w Polsce też takich Fongów jest dużo. Senepid, weterynaria, wihars tam siedzą tacy ludzie i niszczą polskie rolnictwo"; "Choroby wśród ptaków były zawsze. Teraz postanowiono to wykorzystać do likwidacji całych hodowli. Pomimo choroby kilku sztuk w hodowli nigdy nie padają całe stada. Wybicie całych stad nie ma na celu ochrony zdrowia, lecz destabilizacje cen na rynku"; "W Polsce też co chwilę czytam, że jakieś epidemie drobiu myślę, że też zdrowe zabijają celowo" (pisownia wszystkich wpisów oryginalna).
Wpis wygenerował już ponad 26 tys. wyświetleń, a niecałe 700 osób podało dalej doniesienia o "agentce deep state". Termin "deep state" (pol. głębokie państwo) dotyczy teorii spiskowej, zgodnie z którą istnieje tajna siatka ludzi zarządzających światem i posiadających realną władzę. Ludzie ci funkcjonują niezależnie od oficjalnej administracji i struktur rządowych. Część zwolenników tej teorii triumfuje po powrocie Donalda Trumpa do Białego Domu, gdyż według nich to on jest największym przeciwnikiem deep state. Masowe zwolnienia pracowników, które przeprowadza administracja Donalda Trumpa łączone są właśnie z walką z deep state i demaskowaniem rzekomych członków tej struktury. Nie inaczej było w przypadku zwolnienia Phyllis Fong, chociaż fakty za tą teorią spiskową wcale nie przemawiają.
Zwolnienie urzędniczki
Phyllis Fong przepracowała jako inspektor generalna Departamentu Rolnictwa Stanów Zjednoczonych (United States Department of Agriculture, USAD) ponad 22 lata (zwrot "22-letnia agentka" użyty w cytowanym wyżej wpisie może być mylący - nie odnosi się jednak do wieku kobiety, ale do jej stażu pracy - red.). 29 stycznia 2025 roku Reuters poinformował, że Fong została wyprowadzona ze swojego biura, po tym jak odmówiła przyjęcia aktu zwolnienia (odwołania). Fong miała powiedzieć swoim współpracownikom, że nie zamierza podporządkować się decyzji o zwolnieniu ze względu na to, że ma wątpliwości co do zgodności postępowania nowej administracji z obowiązującymi przepisami.
Inspektor generalny i kierowane przez niego biuro to stanowiska charakterystyczne dla amerykańskiej administracji. Jego zadaniem jest wewnętrzna kontrola i nadzór, zapobieganie nieefektywnym lub niezgodnym z prawem działaniom. Takie organy funkcjonują w wielu amerykańskich urzędach federalnych, agencjach, ale też w administracjach stanowych.
Fong to nie jedyna inspektor generalna, która została zwolniona kilka dni po objęciu urzędu przez Donalda Trumpa. 24 stycznia amerykańskie media informowały, że takie decyzje trafiły łącznie do co najmniej 17 osób. Zwolnienia miały wejść w życie natychmiast, a przesłane miały zostać do inspektorów w formie krótkiego e-maila. Jak informowało ABC News, za powód zwolnień podano "zmieniające się priorytety". Następnego dnia w rozmowie z dziennikarzami Trump nazwał takie działania jako "powszechną rzecz".
Zwolnieni inspektorzy zareagowali kilka tygodni później. Ośmioro z nich wytoczyło pozew rządowi federalnemu. Stwierdzili, że Trump złamał prawo, kiedy ich zwalniał, gdyż nie podał konkretnych uzasadnień tych decyzji, a także nie poinformował o niej Kongresu z 30-dniowym wyprzedzeniem. "Rzekome zwolnienia w sposób jednoznaczny naruszyły ustawy federalne, z których każda została uchwalona przez ponadpartyjną większość w Kongresie i podpisana przez prezydenta, aby chronić inspektorów generalnych przed właśnie tego rodzaju ingerencją w wykonywanie ich krytycznych, bezstronnych obowiązków nadzorczych" - czytamy w pozwie.
"Prezydent Trump myli się, twierdząc, że te działania były 'powszechne' lub 'standardowe'. Wręcz przeciwnie - od 1980 roku panuje ponadpartyjna zgoda co do tego, że nie jest właściwe, aby nowa administracja prezydencka usuwała inspektorów generalnych" - stwierdzili. Wśród powodów jest także Fong.
Jednak jeszcze przed jego złożeniem, gdy media poinformowały o "wyprowadzeniu inspektor generalnej USDA z biura", w sieci zaczęły pojawiać się nieprawdziwe informacje na temat Fong. Co istotne, Reuters poinformował, że po publikacji tekstu rzecznik USDA przekazał redakcji, że inspektor biuro opuściła z własnej woli. "Towarzyszyli jej dwaj przyjaciele, z którymi zatrzymała się, aby zrobić sobie selfie w drodze do wyjścia. Funkcjonariusze służb bezpieczeństwa nie odegrali żadnej roli w jej odejściu" - powiedział redakcji.
Ale pomimo zapewnień rzecznika internauci rozpowszechniali narrację, że z budynku została ona usunięta siłą, a do tego dorabiali jeszcze inne fałszywe przekazy. Pojawiły się one również w polskiej sieci.
"Pasta", czyli celowo stworzony przekaz dezinformacyjny
Cytowany polski wpis to najprawdopodobniej fragment treści, którą portal fact-checkingowy Snopes określił jako "pasta" (z ang. "copypaste", czyli "kopiuj, wklej"), czyli tekst, który został przygotowany specjalnie po to, aby go kopiować i udostępniać dalej w sieci. Niektóre z jego dalszych części polski internauta załączył w komentarzach do swojego wpisu.
Autorzy przekazu odpowiedzialnością za rekordowy wzrost cen jaj obarczają właśnie inspektor Fong. Treść, która powtarzała się w wielu wpisach zarzucała Fong wybicie zdrowych zwierząt i całkowite wymyślenie ptasiej grypy. Internauci twierdzili, że ptasia grypa wcale nie zagrażała ptakom i w Stanach Zjednoczonych.
"Fong osobiście zarządziła masową eksterminację ptaków w 2024 roku, wymierzoną w farmy w Kolorado, Ohio, Arizonie, Luizjanie i Nebrasce" – napisał 6 lutego na Facebooku jeden z anglojęzycznych internautów. Wpis wygenerował prawie 50 tys. wyświetleń, a jego dalsza część to rzekome dowody na spreparowanie informacji o ptasiej grypie przez inspektorkę.
"Jeden przypadek w Luizjanie przygotował podatny grunt: u mężczyzny (który nie pracował na fermie drobiu) rzekomo zdiagnozowano H5N1 (to nazwa szczepu wirusa ptasiej grypy -red.)po tym jak znalazł martwe ptaki na swoim podwórku" – pisze autor, a następnie dodaje, że CDC (Centers for Disease Control and Prevention, czyli Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom - red.) wykorzystało przypadek mężczyzny do siania paniki i zmyślenia historii o zarażeniu 66 osób. CDC to sieć agencji rządowych, która zajmuje się monitorowaniem, zapobieganiem i zwalczaniem chorób zakaźnych i innych zagrożeń dla życia i zdrowia. "Źródła podają, że liczba ta jest całkowicie sfabrykowana"– stwierdził autor.
"Zanim media rozpisały się o tym fałszywym wybuchu, skorumpowana FDA Fong i Bidena wysłała do Nebraski zespoły inspektorów w pełnych kombinezonach ochronnych, nakazując natychmiastowe zabicie 600 tysięcy ptaków. Właściciel farmy, który niedawno przebadał swoje stado i nie znalazł żadnych objawów ptasiej grypy, odmówił. Ale to nie miało znaczenia. Fong już podpisała się pod nakazem, grożąc mu grzywną w wysokości 4 miliardów dolarów i więzieniem, jeśli się nie zastosuje" – głosi dalej post. Wspomniana w treści posta FDA to amerykańska Agencja Żywności i Leków.
"Myślała, że jest nietykalna. Kiedy Trump rozpoczął czystki w deep state w styczniu, ona odmówiła odejścia, publicznie twierdząc, że Trump 'nie ma władzy' nad 'federalnymi inspektorami'. Następnego dnia karma ją dopadła. Ochrona zmusiła ją do wyjścia, dostarczając ja prosto do śledczych JAG".
Ten przekaz, który przedostał się także do polskiej sieci to podwójna dezinformacja. Po pierwsze Fong nie została - wbrew temu co głoszą posty - aresztowana. A obarczanie jej odpowiedzialnością za wywołanie sztucznego wzrostu cen jaj i podważanie wiarygodności zagrożenia ptasią grypą to manipulacja faktami. Wyjaśniamy.
JAG, który rzekomomiał Fong aresztować to Army Judge Advocate General's Corps (JAG Corps), czyli dział amerykańskiej armii zajmujący się obsługa prawną żołnierzy, nazywany też "wojskowym biurem śledczym". "Zakres usług prawnych, jakie świadczy JAG jest bardzo szeroki. Dotyczy prawa wojskowego, wojennego, cywilnego, administracyjnego, podatkowego. Członkowie JAG występują również jako prokuratorzy w wojskowych procesach karnych, a także biorą udział w procesie oskarżania w międzynarodowych sprawach karnych. Swoją pomoc prawną członkowie JAG świadczą zarówno na terenie Stanów Zjednoczonych jak i poza nimi – podczas różnego rodzaju operacji przeprowadzanych przez Armię USA" - czytamy w serwisie Prawo.pl.
Przekaz o zatrzymaniu i aresztowaniu Fong przez JAG pojawił się pierwotnie w artykule opublikowanym na stronie Real Raw News. Najpierw czytamy o tym, że Fong sprzeciwiła się decyzji administracyjnej o zwolnieniu. "Kara przyszła następnego dnia. Prezydent Trump nakazał agentom bezpieczeństwa, aby zaciągnęli nieamerykańską, podłą s*** z jej biura do samochodu na parkingu, gdzie śledczy JAG Marynarki Wojennej USA z niecierpliwością czekali na jej przybycie" - napisano w artykule. Jednak tym informacjom zaprzeczył w rozmowie z Politifact rzecznik prasowy JAG Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Historia nie zgadza się także z przekazanym Reutersowi oświadczeniu rzecznika USDA. Co istotne, sama strona Real Raw News informuje, że "zawiera humor, parodię i satyrę".
Wypowiedź rzeczniczki Białego Domu i masowe zwolnienia podstawą dezinformacyjnego przekazu
Zarzuty, że poprzednia administracja rządowa spowodowała wysokie ceny jaj, stawiają nie tylko anonimowi internauci. 28 stycznia podczas jednej ze swoich konferencji prasowych rzeczniczka Białego Domu, Karoline Leavitt odpowiadała na pytanie dziennikarza dotyczące jednej z obietnic Trumpa o obniżeniu inflacji. "Wspomniałaś o dekrecie wykonawczym dotyczącym inflacji, który podpisał prezydent. Ale odkąd prezydent Trump objął urząd, ceny jaj gwałtownie wzrosły. Co więc konkretnie robi on, aby obniżyć te koszty dla Amerykanów?" - zapytał reporter tygodnika i portalu "Washington Examiner".
"Naprawdę cieszę się, że poruszyłeś ten temat, ponieważ istnieje wiele doniesień, które obarczają odpowiedzialnością za wzrost kosztów jaj obecne władze Białego Domu" - zaczęła Leavitt. "Chciałbym zwrócić uwagę każdego z was na fakt, że w 2024 roku, kiedy Joe Biden był w Gabinecie Owalnym (...), ceny jaj w tym kraju wzrosły o 65 procent. Widzieliśmy również, że koszty wszystkiego, nie tylko jajek – bekonu, artykułów spożywczych, benzyny wzrosły z powodu polityki inflacyjnej poprzedniej administracji" - stwierdziła rzeczniczka. A następnie dodała: "Jeśli chodzi o niedobór jaj, to przyczynia się do tego również to, że administracja Bidena i Departament Rolnictwa nakazały masowe zabijanie ponad 100 milionów kurczaków, co doprowadziło do braku podaży kurczaków w kraju, a zatem braku podaży jaj, co prowadzi do niedoboru". "Zostawię was więc z tą myślą. To przykład pokazujący, dlaczego tak niezwykle ważne jest, aby Senat szybko podjął działania w celu zatwierdzenia wszystkich nominacji prezydenta Trumpa, w tym nominowanej na stanowisko sekretarza w Departamencie Rolnictwa Stanów Zjednoczonych, Brooke'a Rollinsa" - dodała Leavitt.
Jednak - jak zauważył Politifact - Leavitt pominęła w swojej odpowiedzi kilka istotnych szczegółów. Wypowiedź rzeczniczki sugeruje, że ubój kurczaków był bezcelowy, a to nieprawda. Zwierzęta zabito, by powstrzymać dalsze rozprzestrzenianie się ptasiej grypy. Jest to standardowa procedura, którą realizowano także za czasów pierwszej prezydentury Trumpa. Ma ona na celu ochronę nie tylko innych zwierząt, ale także zdrowie ludzi. Po wykryciu wirusa wybiciu podlega całe stado, a tę kwestię reguluje ustawa federalna o ochronie zwierząt z 2002 roku. Zgodnie z jej zapisami kompetencje w zakresie "wybicia stad trzody i drobiu w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się chorób" posiada właśnie USDA.
Politifact poinformował, że przeżywalność wśród ptaków, które zarażą się grypą, jest znikoma - od 90 do 100 proc. z nich umiera w ciągu dwóch dób. "Czekanie, aż kurczaki umrą w sposób naturalny, pozwala na przedostanie się większej ilości wirusa do atmosfery, co czyni go bardziej niebezpiecznym dla pracowników farmy i innych osób, które mają kontakt z gospodarstwem" - skomentowała dla portalu Jada Thompson, profesor ekonomiki rolnictwa i agrobiznesu na Uniwersytecie w Arkansas.
"Kluczowe znaczenie dla powstrzymania transmisji wirusa"
Wybijanie stad drobiu nie jest więc nową praktyką. Korzystano z niej także w czasach poprzedniej kadencji Donalda Trumpa.
Według raportu USDA z sierpnia 2017 roku, wskutek wybuchu ptasiej grypy w marcu tamtego roku, a więc podczas pierwszej prezydentury Trumpa, wybito prawie 253 tys. ptaków. Politifact zauważa, że plan reagowania na ptasią grypę USDA, został zaktualizowany w maju 2017 roku i dodano do niego wytyczne oparte na wnioskach wyciągniętych z epidemii ptasich gryp z czasów Obamy oraz pierwszych miesięcy pierwszej kadencji Trumpa. W dokumencie stwierdzono, że "szybka depopulacja zakażonego drobiu ma kluczowe znaczenie dla powstrzymania transmisji wirusa i musi być traktowana priorytetowo". Oświadczono także, że zatrzymanie produkcji wirusa przez zakażone lub narażone zwierzęta jest "osiągane poprzez szybką masową depopulację (i usuwanie) zakażonego i potencjalnie zakażonego drobiu".
Liczba "100 milionów zabitych kurczaków", którą posłużyła się Leavitt też nie jest do końca precyzyjna. Straty zwierząt podczas kadencji poprzedniej administracji wyniosły wprawdzie około 100 milionów, ale w to wliczono zarówno zwierzęta zabite przez służby, jak i te, które zmarły wskutek zarażenia wirusem.
Bagatelizowanie ptasiej grypy i podważanie jej prawdziwości może mieć niebezpieczne konsekwencje. Jak podaje CNN, jedynie w dwóch ostatnich miesiącach 2023 roku wirus zabił ponad 17 mln kur, przeniósł się też na ludzi. W styczniu CDC przekazało, że od początku 2024 roku zanotowano 66 zakażeń wśród ludzi. W styczniu 2025 roku amerykańskie służby poinformowały także o pierwszym zgodnie człowieka z powodu ptasiej grypy. Mężczyzna z Luizjany zakażony wirusem do szpitala trafił już 18 grudnia, a do zakażenia doszło poprzez kontakt z hodowanymi przez niego ptakami. To ten przypadek, który pojawia się w analizowanym wpisie, u którego "rzekomo zdiagnozowano H5N1".
Zuzanna Karczewska
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Selcuk Acar/Abaca/PAP