Internauci przekonują, że prezes Instytutu Roberta Kocha ujawnił spisek koncernów farmaceutycznych. Tak zrozumieli jego wypowiedź, że: "im więcej zaszczepimy, tym więcej będziemy mieli mutacji". Eksperci tłumaczą, dlaczego to zdanie ma uzasadnienie merytoryczne, lecz poprzez uproszczenie i brak kontekstu zostało wykorzystane do manipulacji.
Użytkownicy Facebooka rozsyłają grafikę ze zdjęciem prof. Lothara Wielera, prezesa Instytutu Roberta Kocha (Robert Koch-Institut) - niemieckiej rządowej instytucji zajmującej się badaniem i profilaktyką chorób zakaźnych. W czasie pandemii zbiera dane, przygotowuje analizy i bieżące raporty na temat COVID-19 W Niemczech, które na bieżąco publikuje na swojej stronie.
Głównym hasłem ilustracji, którą jeden z fejsbukowiczów opublikował 1 maja, jest napis: "A oto tajny plan Pfizera! Im więcej zaszczepimy, tym więcej będziemy mieli mutacji, a im więcej będziemy mieli mutacji, tym więcej zaszczepimy!" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
fałsz
Nad zdjęciem prof. Wielera zamieszczono cytat z jego wypowiedzi na jakiejś konferencji: "Im więcej zaszczepimy, tym więcej będziemy mieli mutacji". A na dole ilustracji jest wyjaśnienie, że wypowiedź ta padła 29 stycznia 2021 roku podczas spotkania, w którym udział wzięli również niemiecki minister zdrowia Jens Spahn i prezes Instytutu Paula Ehrlicha Klaus Cichutek.
Twórca tego ilustrowanego przekazu rozsyłanego masowo w sieci przekonuje, że prof. Lothar Wieler "niechcący ujawnia strategię Pfizera i innych firm farmaceutycznych". "Stwierdza, że pojawi się więcej mutacji koronawirusa. A co najważniejsze, nawet informuje opinię publiczną, w jaki sposób to się stanie. Łapiesz już o co tu chodzi?" - czytamy.
Sprawdziliśmy: na obrazku zamieszczono prawdziwą wypowiedź prof. Wielera - ale to autor ilustracji "nie łapie", o co chodziło. Po pierwsze, wypowiedź nie ma żadnego związku ani z firmą Pfizer, ani z innymi producentami szczepionek. Po drugie, pozbawiona kontekstu, w jakim padła (o czym niżej), jest manipulacyjnym przekazem. Wyjaśniamy.
"Przecież każda mutacja to kolejne szczypawki"
Ilustracja z wypowiedzią prof. Wielera we wspomnianym poście z 1 maja ma na Facebooku blisko 200 udostępnień i ponad 100 reakcji. Wielu internautów dało się przekonać do istnienia spisku mającego na celu zwiększanie zysków firm farmaceutycznych. "Szok normalnie co za chory świat"; "To prawda. Przecież każda mutacja to kolejne szczypawki. Tak w koło Macieju. Dziś widziałam kolejki do szczepienia w Warszawie i Krakowie. Brawo barany" - pisali internauci.
Na Facebooku znaleźliśmy kilkadziesiąt innych postów, w których zamieszczono tę samą grafikę. Najpopularniejszy udostępniono ponad 650 razy.
fałsz
Również pod innymi wpisami z tą ilustracją było wiele komentarzy internautów, którzy najwyraźniej uwierzyli w fałszywy przekaz. "I to jest prawda zaszczepieni będą zarażać zdrowych"; "Wszystko modyfikowane . Ameryki, globaliści, my widzimy jak Wy dzialacie. MASAKRA", "Gorzej niż MORDERCY" - pisali.
Cytat prawdziwy, ale o czym mówił Lothar Wieler?
Profesor Lothar Wieler 29 stycznia na konferencji prasowej odpowiadał na pytanie dziennikarza dotyczące mutacji koronawirusa. Nagranie z konferencji można obejrzeć m.in. na YouTubie, na profilu niemieckiej telewizji publicznej WDR.
Zacznijmy od głównego hasła grafiki sugerującego spisek firm farmaceutycznych na rzecz celowego wywoływania mutacji: to pomysł autora ilustracji. W wypowiedziach prof. Wielera na konferencji nie ma do niego podstaw. Mówił o szczepieniach i testach, które produkowane są przez koncerny farmaceutyczne, ale nie nawiązywał do firmy Pfizer.
Szef Instytutu Roberta Kocha ostrzegał, że wykrywane w Niemczech mutacje koronawirusa mogą wpłynąć na rozwój epidemii COVID-19. Odpowiadał na pytanie dziennikarza dotyczące zaleceń badania pod kątem mutacji 5 proc. dodatnich prób pobieranych od pacjentów przy wykonywaniu testu na COVID-19 (ten fragment jest w 52. minucie nagrania WDR). Profesor Wieler wyjaśniał, że co do zasady zaleca się badanie (tzw. sekwencjonowanie) od 5 do 10 proc. pobieranych prób. Podkreślał, że do uzyskania wiedzy o nowych mutacjach nie jest kluczowa liczba prób, lecz ich reprezentatywność. Dzięki metodom statystycznym naukowcy nawet na podstawie niewielkiej liczby prób są w stanie podać wyniki reprezentatywne dla całego kraju. (To zagadnienie w Konkret24 tłumaczył już w marcu dr hab. inż. Paweł Łabaj z Małopolskiego Centrum Biotechnologii).
Podczas dłuższej wypowiedzi o mutacjach prof. Wieler wtrącił kilka zdań, które znalazły się na popularnej grafice z Facebooka. "W przyszłości pojawi się więcej wariantów. To jest biologicznie bardzo prawdopodobne. A im więcej będziemy szczepić, tym więcej wariantów się pojawi" - brzmiała wypowiedź naukowca. Po tym wtrąceniu prof. Wieler kontynuował główną myśl: że w badaniach pod kątem mutacji ważniejsza od liczby pobieranych prób jest ich reprezentatywność.
Brakujący kontekst
Wbrew twierdzeniom autora grafiki słowa "im więcej będziemy szczepić, tym więcej wariantów się pojawi" nie ujawniają żadnego tajnego planu. Profesor Wieler mówił bowiem o prostym mechanizmie - tyko nie uzupełnił wypowiedzi o kontekst.
Profesor Krzysztof Pyrć, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i koordynator polskiego programu badania mutacji SARS-CoV-2, wyjaśnia w rozmowie z Konkret24, jak dochodzi do powstawania mutacji (inaczej wariantów) wirusa i jaki jest w tym wpływ szczepień.
- Maszyneria kopiująca RNA wirusa jest niedoskonała - mówi prof. Pyrć. Tłumaczy, że przy każdym kopiowaniu genomu pojawiają się błędy (mutacje). W większości są one dla wirusa niekorzystne. - Raz na jakiś czas zdarza się jednak zmiana, która może być dla wirusa korzystna - zauważa prof. Pyrć. Może to być zwiększenie transmisyjności poprzez wzmocnienie oddziaływania wirusa z receptorem albo ustabilizowanie struktury wirusa. Korzystną zmianą może być też przyspieszenie samego procesu replikacji, co sprawia, że w wydzielinach z naszych dróg oddechowych wirusa będzie po prostu więcej.
- Wirus stara się przetrwać w nieprzyjaznym środowisku - wyjaśnia prof. Pyrć. - Kiedy pojawia się jakakolwiek presja, wirus stara się dopasować do nowej rzeczywistości - mówi. Ograniczenie kontaktów i dystans społeczny ograniczają transmisję, w związku z czym wirus zwiększa swoją zakaźność. Tak samo dzieje się, kiedy stosujemy leki – wirusy zmieniają się, aby uciec przed ich działaniem. Podobny mechanizm obserwujemy m.in. u bakterii, dlatego mówi się, że nadużywanie antybiotyków prowadzi do powstawania szczepów lekoopornych. Również pojawienie się wielu ozdrowieńców może z czasem doprowadzić do selekcji szczepów opornych. – U części osób poziom ochrony obniża się tak, że możliwe jest zakażenie. Jednak będzie ono w dalszym ciągu hamowane przez nasz układ odpornościowy. Pojawia się w związku z tym presja na zmianę, aby ukryć się przed przeciwciałami lub komórkami układu odpornościowego - opowiada prof. Pyrć. Powstają warianty wirusa takie jak P.1 (brazylijski) czy B.1.351 (południowoafrykański).
A jak to się ma do szczepień? – Po szczepieniu uzyskujemy odpowiedź w takim samym mechanizmie, jak przy chorobie. Powstałe szczepy zdolne do ukrycia się przed naszym układem immunologicznym będą miały większe szanse na znalezienie nowego gospodarza wśród osób, u których z jakiegoś powodu odporność jest niepełna lub spada - odpowiada profesor.
- Mówić, że nie powinniśmy się szczepić, to tak jakby mówić, że nie powinniśmy stosować antybiotyków, bo mogą powstać szczepy lekoodporne bakterii - opisuje prof. Pyrć. – Chyba trzeba wręcz odwrócić to stwierdzenie: musimy szczepić się porządnie i jak najszybciej. Im szybciej przystopujemy pandemię, im szybciej zahamujemy rozprzestrzenianie się wirusa, tym mniejsza szansa, że wirusowi uda się wyrwać spod kontroli - podkreśla. - Podobnie jak w przypadku antybiotykoterapii: nie wolno przerywać stosowania leków, tylko definitywnie zakończyć sprawę - dodaje.
Najgroźniejsze szczepy koronawirusa powstają tam, gdzie szczepionka nie dociera lub gdzie pandemia jest poza kontrolą. - Pojawienie się niebezpiecznego brazylijskiego szczepu P.1 nie wynika z odpowiedzi na szczepienia, tylko z tego, że w Brazylii puszczono epidemię wolno i ozdrowieńcy zaczęli ponownie chorować - tłumaczy prof. Pyrć.
- Każda presja nałożona na wirusa w jakiś sposób będzie przyspieszała jego ewolucję; on chce przetrwać - powtarza prof. Pyrć. - W naszym interesie jest minimalizacja zagrożenia szybko i efektywnie, by mu to uniemożliwić. Szczepiąc się i hamując pandemię, stawiamy mocną barierę i zmniejszamy szansę na powstanie wariantu odpornego - podkreśla.
"Uproszczenie, które zostało zmienione w przekłamanie"
Zdanie prof. Wielera: "Im więcej będziemy szczepić, tym więcej wariantów się pojawi" jest prawdziwe w odniesieniu tylko do części mechanizmu ewolucji i selekcji. - Podejrzewam, że Lotharowi Wielerowi chodziło o to, że powstanie presji – czy to przez przechorowanie, czy przez szczepienie – będzie wpływało na selekcję tych wariantów opornych - mówi prof. Krzysztof Pyrć. Zdanie szefa niemieckiego instytutu nazywa "uproszczeniem, które zostało zmienione w przekłamanie".
O opinię na temat rozpowszechnianej w sieci ilustracji poprosiliśmy też Rafała Halika, epidemiologa z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny (NIZP-PZH). "Myślę, że to zupełnie przekrzywienie wypowiedzi" - napisał Halik w przesłanym nam e-mailu. "Przez to, że szczepimy, zmniejszamy prawdopodobieństwo kolejnych zakażeń, a im mniej zakażeń, tym mniejsza szansa dla wirusa dla [tworzenia] kolejnych mutacji i wytwarzania kolejnych wariantów" - zauważył Halik. Jego zdaniem Wieler mógł chcieć przestrzec przed wirusem, który ewolucyjnie będzie chciał "przechytrzyć" działanie szczepionek. "Pewno powstaną takie warianty, które będą się wymykały odporności wytworzonej przez obecną generację szczepionek" - stwierdził Halik.
Autor: Krzysztof Jabłonowski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Shutterstock/Facebook