Kaczyński o Somalijczykach w Finlandii. "Ta narracja nie jest na temat liczb"

Autor:
Źródło:
Konkret24
Jarosław Kaczyński: w Finlandii przyjęto 300 Somalijczyków, dziś ich jest sto razy więcej
Jarosław Kaczyński: w Finlandii przyjęto 300 Somalijczyków, dziś ich jest sto razy więcej
TVN24
TVN24Jarosław Kaczyński: w Finlandii przyjęto 300 Somalijczyków, dziś ich jest sto razy więcej

Strasząc Polaków szybkim przyrostem liczby imigrantów, PiS wyciąga narrację sprzed lat: o Somalijczykach w Finlandii. Tak jak kiedyś, tak i teraz przeinacza dane, nie przedstawiając prawdziwej historii. "To zatrważające zatarcie pojęć prawdy, fikcji, prawa i sprawiedliwości" - komentuje profesor Jan Zielonka, politolog.

Na konferencji prasowej 18 sierpnia wicepremier, prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński wraz z marszałek Sejmu Elżbietą Witek, premierem Mateuszem Morawieckim, ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem i europosłanką Beatą Szydło zaprezentowali hasło wyborcze Zjednoczonej Prawicy: "Bezpieczna przyszłość Polaków". Kaczyński mówił przy okazji o bezpieczeństwie Polski i jego zagrożeniach - jednym z nich ma być nielegalna imigracja.

"Bo są także próby zmuszenia nas do tego, żebyśmy tworzyli w Polsce problem, który istnieje dzisiaj w wielu państwach zachodnich, który bardzo poważnie zagraża bezpieczeństwu obywateli. To jest imigracja, imigracja nielegalna, wielka ilość ludzi, którzy przybywają tutaj nie po to, żeby pracować, tylko po to, żeby z jednej strony korzystać z pomocy socjalnej i w ten sposób żyć, a z drugiej strony po to, żeby to bezpieczeństwo podważać" - mówił Kaczyński. Stwierdzenie o "zmuszaniu Polaków" odnosiło się do unijnego mechanizmu relokacji. Od kilku miesięcy politycy PiS forsują bowiem narrację, że Unia Europejska chce zmusić Polskę do przyjęcia określonej liczby migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, a w przypadku odmowy grozi wysokimi karami finansowymi. Dlaczego jest to przekaz wprowadzający w błąd, wyjaśniliśmy w Konkret24.

W publicznych wypowiedziach Kaczyński i inni politycy partii opowiadają, jak to w Zachodniej Europie napływ imigrantów spowodował powstawanie gett w miastach czy wzrost przestępczości. Także na konferencji 18 sierpnia prezes PiS nie pominął tego wątku, wspominając o tym, "co działo się we Francji, a w szczególności w Paryżu". Mówił o "dzielnicach, do których już nie tylko zwykły obywatel, ale także i policjanci nie wchodzą ze względu na to, że jest to bardzo ryzykowne". Podkreślał, że PiS jest przeciwko propozycjom, "które ostatnio padają, by tego rodzaju sytuacja zaistniała także w Polsce". I kontynuował:

I nie dajemy się nabrać na te stosunkowo niewielkie sumy, niewielkie grupy, które miałyby tutaj przybyć. Bo wiemy, jak to jest. W Finlandii swego czasu, nie tak dawno, przyjęto trzystu Somalijczyków - już jest dzisiaj ich sto razy więcej.

Przekonywał, że "ten mechanizm, raz uruchomiony, później już działa, jest nie do opanowania". "My tutaj mówimy jasno 'nie'" - oświadczył prezes PiS.

Opowieść o somalijskich imigrantach w Finlandii nie jest nowa w narracji PiS. Na przykład 9 czerwca w Polsat News ten sam przykład podawał minister Michał Wójcik. Bo Somalijczycy są wymieniani przez polityków PiS od lat jako przykład społeczności migrantów, która bardzo się powiększa. Ten sam przekaz PiS wykorzystywał już sześć lat temu - jak wówczas sprawdzili dziennikarze tvn24.pl, podawano zawyżone liczby. Również teraz wypowiedź Kaczyńskiego wprowadza w błąd - nie tylko liczby się nie zgadzają, ale przede wszystkim fraza "nie tak dawno" nie jest prawdziwa. Wyjaśniamy.

2017 rok: politycy PiS o Somalijczykach w Finlandii

"W Finlandii przyjęto stu Somalijczyków. Dziś jest ich 18 tysięcy, dlatego że oni mają liczne rodziny i na zasadzie łączenia rodzin sprowadzają swoich krewnych" - mówił 17 maja 2017 roku Mariusz Błaszczak w publicznej telewizji. Niecały tydzień później ukazał się wywiad z Jarosławem Kaczyńskim w "Gazecie Polskiej Codziennie". Kaczyński użył tych samych danych co Błaszczak, choć mówił ogólniej o imigrantach w Finlandii, a nie Somalijczykach. Ponieważ liczby były takie same, prawdopodobnie był to skrót myślowy i prezesowi również chodziło o Somalijczyków.

Miesiąc później Błaszczak podawał wyższe liczby. 28 czerwca 2017 roku w programie "Jeden na jeden" TVN24 mówił już o 26 tys. imigrantów z Somalii w Finlandii. A Kaczyński podczas przemówienia na konwencji PiS latem 2017 roku również wrócił do tematu Finlandii - i też mówił już o 26 tys. ogólnie pojętych "imigrantów".

W lipcu 2017 roku wypowiedzi te sprawdzili dziennikarze tvn24.pl. Przeanalizowali fińskie dane statystyczne i okazało się, że liczby podawane przez polityków PiS są nie do końca prawdziwe. Otóż w 2016 roku w Finlandii mieszkało 19 tys. osób posługujących się językiem somalijskim, w czym 11 tys. urodzonych w Somalii, a 7 tys. z obywatelstwem tego kraju, lecz posiadających prawo do stałego pobytu. W liczącej wtedy 5,5 mln obywateli Finlandii 19 tys. osób posługujących się językiem somalijskim - chodzi zarówno o osoby, które przyjechały z Somalii, jak i te, które już urodziły się na miejscu w rodzinach imigrantów - stanowiło 0,3 proc. mieszkańców kraju. Dziennikarze TVN24.pl przypomnieli historię, dlaczego Somalijczycy znaleźli się w Finlandii w latach dziewięćdziesiątych: gdy rozpadł się Związek Radziecki, kilka tysięcy Somalijczyków tam studiujących i pracujących znalazło się w trudnej sytuacji - nie mogli wrócić do ogarniętej wojną domową ojczyzny. Rząd w Helsinkach zgodził się więc przyjąć ich jako uchodźców. Była to więc wyjątkowa okoliczność, decyzję podjął fiński rząd, a działo się to około 30 lat temu.

2023 rok. Kaczyński o Somalijczykach w Finlandii: "nie tak dawno..."

Wracając obecnie do narracji o Somalijczykach w Finlandii, Jarosław Kaczyński twierdzi, że "nie tak dawno przyjęto trzystu Somalijczyków" - tymczasem jak opisaliśmy wyżej, chodzi o historię z lat 90. Kaczyński sugeruje, że Somalijczyków w Finlandii przybywało więc bardzo szybko, bo według niego "jest ich dzisiaj sto razy więcej" - co by wskazywało na około 30 tys.

Sprawdziliśmy oficjalne dane statystyczne o liczbie osób pochodzenia somalijskiego w Finlandii. Te z okresu 1990-2022, czyli za ostatnie 32 lata, udostępnia fiński urząd statystyczny Tilastotohtori. Jego dane pokazują, że wzrost liczebności osób pochodzenia somalijskiego w Finlandii - z kilkudziesięciu do ponad 24 tys. - trwał przez ponad trzy dekady, czyli przez długi czas.

W 1990 roku w Finlandii było 49 osób pochodzenia somalijskiego (Kaczyński nie podał, kiedy według niego "przyjęto trzystu Somalijczyków"), rok później grupa liczyła 1412 osób. W 1997 wynosiła 5055. W 2008 roku takich osób było 10,5 tys., a dopiero 10 lat później, czyli w 2018 roku, ponad 20 tys. (20,7 tys.). W 2019 roku w Finlandii mieszkało 21,7 tys. osób pochodzenia somalijskiego; w 2020 roku - 22,5 tys.; w 2021 roku - 23,4 tys.; w 2022 roku - 24,4 tys.

Populacja Finlandii w 2022 roku liczyła 5 563 970 osób (za fińskim urzędem statystycznym) - więc osoby pochodzenia somalijskiego stanowiły 0,4 proc. społeczeństwa.

Ekspert: "cała ta narracja nie jest na temat liczb, to jest propaganda"

Jak komentować ten przyrost osób pochodzenia somalijskiego w Finlandii? Czy rację ma prezes Kaczyński, strasząc na jego przykładzie rzekomo szybkim tempem wzrostu społeczności imigrantów?

- Mówienie o nielegalnej migracji jest często nieuprawnione zwłaszcza w tym przypadku. Tak się składa, że Somalijczycy mają podstawy do starania się o azyl - tłumaczy prof. Jan Zielonka, politolog i emerytowany wykładowca studiów europejskich na uniwersytecie w Oksfordzie. - Co więcej: w prawie mamy zasadę domniemania niewinności, a nie domniemania winy. Nieważne więc, jak osoba przybyła do kraju, tylko jakie miała ku temu powody. To dopiero sąd prawomocnym wyrokiem może zdecydować, kto prawa do azylu nie ma. Jeśli Polska chce wypowiedzieć prawo do azylu, niech to zrobi – ale póki tego nie dokona, musi przestrzegać prawa międzynarodowego - przypomina.

- Jeśli polskie władze chcą szukać nielegalnych imigrantów, powinny robić to w grupie innej niż uchodźcy. Statystyki pokazują, że większość przebywających w Unii Europejskiej nielegalnie to osoby, które pozostały tam po wygaśnięciu przyznanej im wizy. A jeśli polski rząd chce się na poważnie zająć migracją, niech się zajmie trzema czynnikami, które ją napędzają: biedą, wojną i zmianami klimatu. Stawianie murów ma tylko znaczenie symboliczne, a nie realne, nie wspominając o aspekcie etycznym - sugeruje politolog w rozmowie z Konkret24.

Odnosząc się do cytowanej wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, prof. Zielonka stwierdza: - Moim zdaniem jest to przekaz podszyty rasizmem. Wygodniej straszyć Arabami, muzułmanami, "obcymi" z innego kontynentu, niż spojrzeć na sprawę z punktu widzenia społecznej sprawiedliwości, czyli w kategoriach etycznych Kościoła katolickiego, pod którego stanowiskiem tak często się podpisuje jego partia.

I dodaje: - Cała ta narracja nie jest na temat liczb, to jest propaganda. Jest rozszerzeniem, zupełnie niebotycznym, kategorii "nielegalnego imigranta". To zatrważające zatarcie pojęć prawdy, fikcji, prawa i sprawiedliwości - do tego stopnia, że nie sposób prowadzić merytorycznej dyskusji.

Profesor tłumaczy też, dlaczego straszenie tym, że imigrantów szybko przybywa, bo ściągają rodziny, wprowadza w błąd opinię publiczną. - Jeśli chodzi o ściąganie rodzin, to prawo międzynarodowe nie reguluje tej kwestii, pozostaje w gestii praw narodowych poszczególnych państw. Warto jednak zadać rządzącym pytanie: czy chcą, żeby polski emigrant w USA lub w Wielkiej Brytanii miał prawo do ściągnięcia ze sobą swojej najbliższej rodziny? Polska jest krajem emigrantów. Ilu Polaków starało się o azyl polityczny po 68. roku i po wprowadzeniu stanu wojennego? - przypomina politolog.

Autor:

Źródło: Konkret24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości