Kandydujący na prezydenta poseł Marek Jakubiak przekonuje, że jeżeli wybory wygra kandydat Platformy Obywatelskiej, to "dosłownie w ciągu pół roku czasu" stracimy złotówki na rzecz euro. To bezpodstawna teza. Wyjaśniamy.
W zorganizowanej 14 kwietnia 2025 roku przez Telewizję Republika debacie prezydenckiej wzięło udział 10 z 13 startujących w wyborach kandydatów. Byli to: Artur Bartoszewicz, Grzegorz Braun, Szymon Hołownia, Marek Jakubiak, Karol Nawrocki, Sławomir Mentzen, Joanna Senyszyn, Krzysztof Stanowski, Marek Woch i Adrian Zandberg. Nie było Magdaleny Biejat, Macieja Maciaka i Rafała Trzaskowskiego. Część z debatujących, odpowiadając na kolejne pytania, atakowała szczególnie nieobecnego kandydata Platformy Obywatelskiej, strasząc "domknięciem systemu", gdyby wygrał. By podkreślić, jaki może to mieć negatywny skutek, przedstawiali scenariusze o podporządkowaniu Polski interesom Niemiec, utracie suwerenności na rzecz Unii Europejskiej czy zalewie kraju przez imigrantów. Padały też przestrogi na temat "końca polskiej złotówki".
I tak na pytanie: "Czy jest pan/pani zwolennikiem rozpoczęcia przez Polskę przygotowań do wprowadzenia euro?", kandydat Marek Jakubiak (z partii Federacja dla Rzeczypospolitej, Koło Poselskie Wolni Republikanie) odpowiedział, że euro "to jest piramida finansowa". Bo według niego Niemcy "mają zapas marek nadrukowanych" i jak tylko poczują zagrożenie, "w jednej chwili przechodzą na własną walutę narodową". Dalej Jakubiak mówił, że "wolność Polski to jest polski złoty, bo to jest nasza waluta". Po czym oświadczył:
Zapewniam państwa o jednym: że jak Trzaskowski (…) doszedłby do władzy, to my euro…, to my naszego złotego tracimy dosłownie w ciągu pół roku czasu.
Z kolei Joanna Senyszyn, odpowiadając na to samo pytanie, stwierdziła: "Podziękujmy teraz prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, że podpisując traktat lizboński, wyraził zgodę na wprowadzenie euro w Polsce. Bo ono będzie wprowadzone, ponieważ traktat lizboński obowiązuje, a nie sądzę, aby akurat państwo tutaj w Telewizji Republika sprzeciwiali się decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego".
Jednak obecny rząd nie tylko nie przedstawia planów wprowadzenia euro w Polsce, lecz wręcz deklaruje, że nie zamierza tego robić. W corocznym opracowaniu "Monitor Konwergencji z Unią Gospodarczą i Walutową" (z grudnia 2024 roku) resort finansów informuje: "Mając na uwadze obecny stopień podobieństwa gospodarki Polski i strefy euro - w szczególności w zakresie poziomu rozwoju (mierzonego np. przez PKB per capita) - członkostwo Polski w strefie euro mogłoby stanowić źródło zaburzeń w gospodarce".
A gdyby jednak rząd z jakichś powodów zmienił zdanie - czy możliwie jest, by "dosłownie w ciągu pół roku czasu" wprowadzić w Polsce euro? Wyjaśniamy, dlaczego Marek Jakubiak nie ma racji.
Zobowiązanie wciąż aktualne
Polska wstąpiła do unii gospodarczej i walutowej wraz z wejściem do Unii Europejskiej w 2004 roku. W traktacie akcesyjnym (traktacie ateńskim) z 2003 roku zapisano:
Każde z nowych Państw Członkowskich uczestniczy w unii gospodarczej i walutowej z dniem przystąpienia jako Państwo Członkowskie objęte derogacją w rozumieniu artykułu 122 Traktatu WE (Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską - red.).
Ten traktat zaakceptowali nie tylko politycy, ale i obywatele Polski w referendum w 2003 roku, gdy głosowano "w sprawie wyrażenia zgody na ratyfikację Traktatu dotyczącego przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej". Ponad 77 proc. głosujących - przy frekwencji prawie 59 proc. - opowiedziało się za wejściem do UE i jednocześnie akceptacją traktatu akcesyjnego, a co za tym idzie: za przyjęciem w przyszłości wspólnej waluty.
Strefa euro powstała 1 stycznia 1999 roku, najpierw w formie bezgotówkowej, a od 1 stycznia 2002 w formie gotówkowej: do powszechnego obrotu wprowadzono walutę euro. Na początku do strefy euro przystąpiło 11 z 15 ówczesnych krajów UE, potem dołączały kolejne - obecnie to 20 krajów.
Polska należy do tych, które euro jeszcze nie wprowadziły - ale jest do tego zobowiązana, ponieważ w artykule 3 Traktatu o Unii Europejskiej pt. "Cele i obszary działania Unii" w punkcie 4 zapisano: "Unia ustanawia unię gospodarczą i walutową, której walutą jest euro" (w nowej wersji proponowanej przez Parlament Europejski tekst miałby zostać zmieniony na: "Walutą Unii jest euro"). Ta wersja Traktatu o UE uwzględnia też zmiany wprowadzone traktatem lizbońskim, o którym wspomniała podczas debaty Joanna Senyszyn. Zmieniał on Traktat o Unii Europejskiej i Traktat ustanawiający Wspólnotę Europejską, a wszedł w życie 1 grudnia 2009 roku. 10 października 2009 ratyfikował go prezydent Lech Kaczyński.
Kryteria konwergencji
Do tego, by euro zastąpiło w Polsce złotego, najpierw muszą jednak zostać spełnione odpowiednie warunki, tzw. kryteria konwergencji (nie dotyczy to tylko Danii). Spełnienie owych kryteriów ma zapewnić, że kraj, który wejdzie do strefy euro, będzie stabilny gospodarczo i nie zachwieje strefą euro. Kryteria konwergencji są cztery: - stabilności cen (inflacyjne); - fiskalne; - kursu walutowego; - stóp procentowych. Oceną, czy dane państwo spełnia kryteria konwergencji, zajmuje się Komisja Europejska i Europejski Bank Centralny. Po dokonaniu oceny postępów w zakresie kryteriów konwergencji Komisja i EBC publikują swoje wnioski w odpowiednich sprawozdaniach, publikowanych co dwa lata.
Jak wyjaśnialiśmy w Konkret24 w 2023 roku - kiedy to PiS straszył, że decyzję o wprowadzeniu euro w Polsce podejmie sama UE - ze sprawozdania Komisji Europejskiej z czerwca 2022 roku i Europejskiego Banku Centralnego z lipca 2022 wynikało jasno, że Polska spełniała wówczas tylko jedno kryterium: fiskalne. Nasz dług publiczny w stosunku do PKB nie przekraczał dopuszczalnej granicy 60 proc. Nie spełnialiśmy kryterium inflacyjnego, bo "w kwietniu 2022 roku średnia 12-miesięczna stopa inflacji HICP w Polsce wynosiła 7,0 proc., znacznie przekraczając wartość referencyjną dla kryterium stabilności cen na poziomie 4,9 proc.". Kryterium kursu walutowego nie było spełnione, bo polski złoty nie uczestniczył w mechanizmie ERM II, w którym przed przyjęciem euro trzeba uczestniczyć co najmniej dwa lata. Zaś długookresowe stopy procentowe "w roku poprzedzającym kwiecień 2022 r. wyniosły 3 proc. czyli powyżej wartości referencyjnej wynoszącej 2,6 proc.". Ponadto EBC podkreślał, że "prawo polskie nie spełnia wszystkich wymogów dotyczących niezależności banku centralnego, poufności, zakazu finansowania ze środków banku centralnego oraz integracji prawnej z Eurosystemem".
Temat zamiany złotówki na euro wraca jednak wciąż w przekazach PiS czy Konfederacji - partie wykorzystują go do wzmacniania nastroju strachu i negatywnych emocji związanych z UE, a także do krytyki obecnego rządu i oskarżania go o chęć wprowadzenia euro mimo niechęci Polaków. Bo jak wynika z najnowszego badania opublikowanego 25 marca 2025 roku przez Ogólnopolski Panel Badawczy Ariadna, aż 74 proc. Polaków sprzeciwia się wprowadzeniu euro, a tylko 26 proc. jest za. Badanie pokazało, że postawa wobec euro ma duży związek z podejściem do Unii Europejskiej; 49 proc. osób przychylnych UE popiera zmianę waluty, a eurosceptycy są niemal jednomyślnie przeciwni. Wśród wyborców PO za wprowadzeniem euro opowiada się 52 proc., wśród zwolenników PiS - tylko 8 proc.
Minister finansów: "nie trwają prace nad przyjęciem wspólnej waluty"
Czy po dwóch latach od wspomnianych wyżej sprawozdań KE i ECB sytuacja Polski się poprawiła na tyle, by rząd mógł ogłosić jakieś plany w związku z przyjęciem euro? Otóż 17 maja 2024 roku minister finansów Andrzej Domański, odpowiadając na pytania internautów, stwierdził: "Polska gospodarka jest absolutnie niegotowa na przyjęcie euro, nie spełniamy kryteriów konwergencji". I oświadczył: "W Ministerstwie Finansów nie trwają prace nad przyjęciem wspólnej waluty, nawet potencjalnym". Warto zauważyć, że rząd obecnej koalicji nie reaktywował też stanowiska pełnomocnika ds. integracji ze strefą euro.
Ministerstwo Finansów co roku publikuje wspomniany już "Monitor Konwergencji z Unią Gospodarczą i Walutową", w którym "ocenia poziom przygotowania Polski do pogłębienia integracji z pozostałymi państwami UGW". Ten najnowszy, na podstawie danych dostępnych do 18 grudnia 2024 roku, przygotował w Departamencie Polityki Makroekonomicznej resortu. Wynika z niego jasno, że resort finansów nie widzi w tym momencie możliwości wprowadzenia euro w Polsce.
W ramach kryterium stabilności cen przewidziano bowiem, że średnia stopa inflacji w danym państwie odnotowana w ciągu jednego roku poprzedzającego badanie nie powinna przekraczać o więcej niż 1,5 pkt. proc. inflacji trzech państw członkowskich o najbardziej stabilnych cenach. Tymczasem resort informuje: "W październiku 2024 r. średnie 12-miesięczne tempo wzrostu indeksu HICP w Polsce wyniosło 4,0 procent i było wyższe o 1,3 pkt. proc. od wartości referencyjnej wynoszącej 2,7 procent. Polska jest jednym z 13 krajów UE, które aktualnie nie spełniają kryterium stabilności cen".
Jeżeli chodzi o kryterium stóp procentowych, to w okresie jednego roku przed badaniem średnia nominalna długoterminowa stopa procentowa nie może przekraczać o więcej niż 2 pkt. proc. średniej z tego samego okresu stóp procentowych w co najwyżej trzech państwach członkowskich o najbardziej stabilnych cenach. A resort informuje: "Długoterminowa stopa procentowa w Polsce w bieżącym roku wahała się w przedziale 5,2-5,7 procent. Według szacunków Ministerstwa Finansów w październiku [2024] średnia długoterminowa stopa procentowa dla Polski za ostatnie 12 miesięcy wyniosła 5,5 procent, tym samym ukształtowała się o 0,7 pkt. proc. powyżej wartości referencyjnej kryterium, która wyniosła 4,8 procent".
Według kryterium fiskalnego konwergencji kraj UE w momencie dokonywania oceny nie może być objęty decyzją Rady Ecofin stwierdzającą istnienie nadmiernego deficytu, a wobec Polski Rada UE w lipcu 2024 roku stwierdziła nadmierny deficyt. Zaś kryterium kursu walutowego wymaga uczestnictwa waluty danego kraju w Europejskim Mechanizmie Kursowym (ERM II, ang. Exchange Rate Mechanism) przez co najmniej dwa lata - złoty w nim nie uczestniczy.
Ekonomiści: może za dekadę, ale nie w pół roku
"Moglibyśmy na poważnie mówić o wejściu do strefy euro za dekadę" - ocenił po publikacji "Monitora Konwergencji" w rozmowie z tvn24.pl ekonomista z Akademii WSB Marek Zuber. I wyjaśniał: "Obecnie Polska nie spełnia nawet kryteriów nominalnych związanych z przyjęciem wspólnej waluty, choćby kryterium deficytu sektora finansów publicznych, który powinien być mniejszy niż 3 procent PKB". Ponadto przyjęcie euro w czasie, gdy Polska została objęta procedurą nadmiernego deficytu, nie będzie po prostu możliwe".
"To jest także kwestia inflacji, to jest także kwestia stóp procentowych, więc na dzisiaj nie spełniamy tych wymogów, które są niezbędne, żeby do strefy euro wejść" - zaznaczył ekonomista. Zwrócił też uwagę na "kryteria realne, z których nikt nas nie będzie rozliczał". Mowa między innymi o upodobnieniu gospodarki kraju, który chce przyjąć euro, do najbogatszych państw strefy euro. "Chodzi o takie wartości, jak choćby dochód na mieszkańca i wydajność pracy. Tutaj nam jeszcze sporo brakuje" - wyjaśnił.
Zatem obecny rząd nie tylko nie zapowiada wprowadzenia euro w ciągu pół roku, lecz byłoby to wręcz nie do wykonania.
- Nie jest to możliwe - potwierdza w komentarzu dla Konkret24 Marcin Zieliński, prezes i główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Polska nie spełnia obecnie kryteriów konwergencji, które kraje chcące dołączyć do strefy euro mają spełnić. Wciąż borykamy się z inflacją, w 2024 roku w trzech najbardziej stabilnych krajach strefy euro (Finlandia, Włochy i Litwa) wynosiła ona 1 procent, w Polsce - 3,7 procent; mamy obecnie za wysoki deficyt publiczny oraz stopy procentowe. Co więcej, żeby dołączyć do strefy euro, należy przez co najmniej dwa lata należeć do europejskiego mechanizmu kursów walutowych (ERM II) – Polski nie ma w grupie krajów należących ERM II" - wyjaśnia.
Ekonomista jako dowód na niemożność spełnienia "przepowiedni" Marka Jakubiaka podaje Chorwację, która weszła do strefy euro 1 stycznia 2023 roku. "Przykład Chorwacji dobrze pokazuje, że dołączenie do strefy euro to długi proces. Prezes banku centralnego Chorwacji Boris Vujčić już w 2013 roku ogłosił, że Chorwacja dołączy do strefy euro. W 2020 roku dołączyła do ERM II, a w 2023 roku przyjęła euro jako walutę" - przypomina prezes FOR.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Marian Zubrzycki/PAP