Maląg podaje "główną przyczynę" spadku liczby urodzeń. A jak jest naprawdę?

Źródło:
Konkret24
Prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak o sytuacji demograficznej w Polsce
Prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak o sytuacji demograficznej w PolsceTVN24
wideo 2/8
Prof. Agnieszka Chłoń-Domińczak o sytuacji demograficznej w PolsceTVN24

Minister rodziny Marlena Maląg przekonuje, że "główną przyczyną spadku liczby urodzeń jest spadek liczby kobiet w wieku rozrodczym". Badacze - także ci, na których pracach oparto rządową strategię demograficzną - zwracają uwagę, że czynników decydujących o tym, iż Polki odkładają decyzję o posiadaniu dziecka, jest jednak dużo więcej.

Minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg opublikowała 8 listopada w serwisie X post: "Główną przyczyną spadku liczby urodzeń jest spadek liczby kobiet w wieku rozrodczym. Liczba kobiet w wieku rozrodczym w Polsce wynosiła w 1995 r. 10,1 mln. W 2022 r. - 8,7 mln". A jako ilustrację dołączyła wykres przedstawiający dynamikę liczby kobiet w wieku rozrodczym w Polsce w latach 1995-2022. Grafikę tę opatrzono logiem Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej.

Wpis minister Marleny Maląg z 8 listopada 2023 rokux.com

Z wykresu wynika, że w 1995 roku kobiet w wieku rozrodczym (czyli w wieku 15-49 lat) było w Polsce niewiele ponad 10 mln. W 1998 roku było ich ok. 10,2 mln - to najwięcej w analizowanym okresie. Potem zaczął się spadek. Pięć lat później kobiet w wieku prokreacyjnym było mniej niż 10 mln. W 2011 roku ta liczba spadła poniżej 9,5 mln; w 2018 roku spadła do 9 mln. W 2022 roku było już tylko 8,7 mln. Ani we wpisie, ani na grafice nie podano źródła danych.

Post minister Maląg wywołał dużo komentarzy. "No ale przecież '500 plus' miało pomóc - dlaczego więc nie pomogło? PiS dopiero teraz, po wyborach, przyznaje się do katastrofy demograficznej?"; "A to już nie przez to ze kobiety dają w szyje?"; "A główną przyczyną spadku bezrobocia jest coraz mniejsza liczba osób w wieku produkcyjnym"; "Kobiety boją się rodzić dzieci przez Was! Nie jedna kobieta mi to mówi od 3 lat..."; "Nie wiem kto robił te badania, ale widać straszne zakłamanie albo niewiedzę: Spadek liczby urodzeń to złożony problem, który nie ogranicza się wyłącznie do spadku liczby kobiet w wieku rozrodczym. W krajach zachodnich, w tym w Polsce, obserwuje się szereg czynników przyczyniających się do niższej dzietności" - pisali użytkownicy serwisu X (pisownia postów oryginalna).

Jak słusznie zauważali niektórzy, spadająca liczba Polek w wieku prokreacyjnym nie jest główną przyczyną spadku dzietności. Badacze sytuacji demograficznej Polski w różnych opracowaniach zwracają uwagę na szereg innych, powiązanych ze sobą czynników wpływających na statystyki urodzeń.

Liczba kobiet w wieku rozrodczym w Polsce a liczba urodzeń

Wykres pokazany przez minister Maląg najprawdopodobniej przygotowano na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego. Poniżej przedstawiamy dwa wykresy: pierwszy pokazuje liczbę kobiet w wieku rozrodczym w Polsce w latach 1995-2022, drugi - liczbę urodzeń żywych od 1995 do pierwszej połowy 2023 roku. Dane pochodzą z GUS - z Banku Danych Lokalnych i kolejnych wydań "Rocznika Statystycznego GUS". Statystyki dotyczące kobiet w wieku prokreacyjnym odpowiadają tym, które zaprezentowała minister rodziny.

Warto zauważyć, że w analizowanym okresie liczba urodzeń żywych ma inną dynamikę niż liczba kobiet w wieku rozrodczym (no i trzeba pamiętać o różnicy skali). Jak wspomnieliśmy, trend spadkowy liczby kobiet w wieku rozrodczym rozpoczął się już na początku XXI wieku i utrzymuje się do teraz. W 2000 roku było to 10,09 mln kobiet między 15. a 49. rokiem życia, w 2011 - niecałe 9,5 mln, w 2022 roku - 8,7 mln.

Tak więc w analizowanym okresie dynamika urodzeń żywych była różna: liczba trzykrotnie spadała i dwukrotnie rosła. Druga połowa lat 90. i początek wieku to czas, gdy tych urodzeń ubywało: z 433 tys. w 1995 roku do 351 tys. w 2003. Kolejne sześć lat to wzrost liczby urodzeń - w 2009 było ich już 417,6 tys. Następnie, do 2015 roku, znowu był spadek: w 2014 roku do 375,2 tys.; w 2015 roku do 369,3 tys.

Przez kolejne dwa lata znowu przybywało urodzeń: w 2016 do 382,3 tys., a w 2017 roku do prawie 402 tys. (przypomnijmy, że rzekomo prodemograficzny program Rodzina 500 plus wszedł w życie 1 kwietnia 2016 roku). Jednak następne lata przyniosły wyraźny trend spadkowy: w 2019 urodziło się 375 tys. dzieci; w 2021 - 331,5 tys.; a w 2022 roku - 305,1 tys. W pierwszej połowie 2023 roku w Polsce urodziło się 139 tys. dzieci.

"Ogólnie rzecz biorąc, w latach 1990. i 2000. liczba urodzeń spadała mimo dość licznej grupy kobiet w wieku do 34 r.ż., urodzonych na przełomie lat 1970. i 1980. Obserwowany w latach 2004-2010 wzrost płodności i liczby urodzeń był związany głównie z realizacją odroczonych urodzeń przez te kobiety, przede wszystkim urodzeń pierwszych i drugich" - pisała w lipcu 2020 roku dr Anita Abramowska-Kmon, kierowniczka Zakładu Demografii w Instytucie Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie (SGH) w artykule "Dlaczego mamy niż demograficzny?". Analizowała powiązania między liczbą urodzeń a liczbą kobiet w wieku rozrodczym i ich płodnością w ostatnich 30 latach.

"Wzrost liczby urodzeń w latach 2015-2017 wynikał też ze zmiany tzw. kalendarza urodzeń, czyli przyśpieszenia decyzji o urodzeniu drugiego i kolejnego dziecka. Pary planujące kolejne dziecko urodziły je wcześniej, niż początkowo zamierzały - w ogólnej liczbie urodzeń zwiększył się udział dzieci drugich i trzecich" - wyjaśniała dr Abramowska-Kmon.

Ekspert o tezie Maląg: "nie jest kłamstwem, ale jednocześnie nie pozwala dostrzec prawdy"

Pytany o twierdzenie minister Maląg zawarte w jej poście, dr hab. Krzysztof Tymicki z Zakładu Demografii SGH mówi, że nie pozwala ono prawidłowo ocenić aktualną sytuację demograficzną. - Istotnie, liczba urodzeń spada, ponieważ liczba kobiet w wieku reprodukcyjnym spada, ale w demografii nikt nie patrzy tylko na tak zwane wartości bezwzględne, czyli na liczbę kobiet i na liczbę dzieci. To, co jest ważne, to relacje między tymi wartościami - stwierdza.

- To, że dziś mamy małą liczbę kobiet w wieku reprodukcyjnym, jest kwestią pokoleń. Mamy rok 2023, więc w dorosłe życie wchodzą osoby urodzone około 2003-2005 roku. W 2003 roku urodzeń było bardzo mało, około 350 tysięcy. Lata 2003-2004 to był pierwszy najgłębszy niż urodzeń od drugiej wojny światowej w Polsce. Młodych z tych roczników jest po postu mało. Więc trudno oczekiwać, że tak niewielka grupa będzie odpowiedzialna za urodzenia dużej liczby dzieci - wyjaśnia ekspert.

Dla naukowca cytowany wpis minister Maląg ma charakter wizerunkowy. - Nie jest kłamstwem, ale jednocześnie nie pozwala dostrzec prawdy. Z jednej strony, nie zarzucimy jej, że mówi nieprawdę, bo prawdą jest, że dzieci rodzi się mniej, bo jest mniej kobiet. Ale nie jest to główny czynnik. To tylko jeden z wielu czynników. Pytanie, dlaczego tych kobiet w wieku prokreacyjnym jest mniej? Jest ich mniej, bo w kolejnych pokoleniach po 1989 roku było systematycznie coraz mniej dzieci - konkluduje.

Niska dzietność w Polsce: przyczyn wiele, demografia to tylko jedna z nich

Przeanalizowaliśmy, co w ostatnich latach eksperci pisali o przyczynach spadku liczby urodzeń w Polsce i niskiej dzietności. W przypadku dzietności chodzi o współczynnik dzietności (ang. total fertility rate, TFR). Jego wartość oznacza liczbę dzieci, które urodziłaby przeciętnie kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego (za GUS). Przeanalizowane materiały obejmują publikacje naukowe, artykuły monograficzne, analizy oraz badania opinii społecznej. Ich autorzy zwracają uwagę na szereg przyczyn spadku liczby urodzeń w Polsce. Wniosek: ważny jest nie tylko czynnik demograficzny, ale też czynniki społeczne, związane z polityką rodzinną, ekonomiczne i kulturowe.

W 2021 roku Instytutu Badań Strukturalnych (IBS) opublikował policy paper, czyli publikację skierowaną m.in. do decydentów kreujących określony wycinek polityki gospodarczo-społecznej, przedstawicieli organizacji non profit, branżowych publicystów i naukowców. Tytuł brzmiał: "Czy zwiększenie dzietności w Polce jest możliwe?". Autorka tej pracy, dr hab. Małgorzata Sikorska z Katedry Socjologii Ekonomicznej i Spraw Publicznych na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, wyjaśniała, że na niską dzietność wpływają:

1) sytuacja demograficzna – w kolejnych pokoleniach maleje liczba kobiet w wieku rozrodczym; 2) nieefektywna i niestabilna polityka rodzinna; 3) czynniki społeczne – np. poczucie niepewności, którego doświadcza wiele młodych par oraz różnego rodzaju 'koszty' macierzyństwa, które mogą mieć wpływ na dalsze decyzje prokreacyjne kobiet (chodzi o sytuację matek na rynku pracy, ich 'potrójne obciążenie' oraz o istnienie wzoru 'poświęcającej się' matki i związane z nim presje społeczne).

Socjolożka zwróciła też uwagę na wyniki badań CBOS z 2017 roku pt. "Rodzina Plus. Sytuacja polskich rodzin i oceny polityki prorodzinnej". "Głównymi powodami niskiej dzietności w Polsce – według opinii publicznej – są poczucie niepewności oraz czynniki ekonomiczne" - ocenia. Tak omawia wyniki badań CBOS: "Respondenci wskazywali na: brak stabilności finansowej i niepewność co do przyszłości (59 proc. badanych wybrało tę odpowiedź), ograniczenia związane z sytuacją mieszkaniową (44 proc.) oraz obawy kobiet przed utratą pracy (42 proc.). Rzadziej wskazywano: chęć robienia kariery zawodowej przez kobiety i upowszechnienie się modelu kobiety niezależnej finansowo (27 proc.), trudności z pogodzeniem obowiązków rodzinnych i zawodowych (26 proc.) oraz poczucie braku wsparcia ze strony państwa (m.in. w zakresie edukacji oraz opieki medycznej nad dziećmi - 23 proc.)".

Z kolei z sondażu zrealizowanego w grudniu 2021 roku przez Ipsos dla redakcji OKO.press wynika, że najczęściej wskazywanym powodem, dla którego kobiety nie chcą mieć dzieci, była obawa o pracę (41 proc. odpowiedzi). Respondenci obu płci często wskazywali także na wydatki związane z utrzymaniem dziecka (39 proc.), ryzyko związane z zajściem w ciążę (33 proc.), a także zbyt małe mieszkanie (24 proc.) oraz obawę, że ojciec dziecka im nie pomoże po narodzinach dziecka (19 proc). Każdy respondent mógł wybrać dwie jego zdaniem najistotniejsze odpowiedzi.

"Zmienność liczby urodzeń to zjawisko naturalne i powtarzalne, określane jako falowanie demograficzne, wyznaczane przez wyże i niże urodzeniowe. Istotne dla rozwoju demograficznego są natężenie i skala zmian, które – oprócz przyczyn naturalnych wynikających ze struktury wieku danej populacji – są także wynikiem oddziaływania bodźców ekonomicznych, społecznych, a nawet kulturowych. Podobnym wpływom podlegają wszystkie zjawiska demograficzne" - zauważają Małgorzata Cierniak-Piotrowska i Dorota Szałtysa w artykule pt. "Wybrane wskaźniki z zakresu dzietności w latach 1980–2021". Ten opublikowano w wydanej w 2023 roku monografii podsumowującej III Kongres Demograficzny "Uwarunkowania dzietności".

Dr hab. Dorota Kornas-Biela z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w artykule opublikowanym we wspomnianej monografii skupiła się na kulturowo-społecznych uwarunkowaniach niskiej dzietności w Polsce. "Trudno uwzględnić w tym opracowaniu wszystkie czynniki społeczno-kulturowe, które mają wpływ na dzietność, zwłaszcza że są one ze sobą wzajemnie powiązane, np. związane ze sferą edukacji i wychowania, jak instytucjonalizacja wychowania od najwcześniejszego dzieciństwa, przedłużona edukacja ludzi młodych, wzrost poziomu wykształcenia kobiet, a tym samym ukierunkowanie ich aspiracji życiowych poza macierzyństwo" - zauważa na początku pracy. "Ponadto czynniki kulturowo-społeczne nie działają w izolacji od czynników działających w innych obszarach, są również powiązane z czynnikami rozwojowo-wychowawczymi, edukacyjnymi i psychospołecznymi, które mają bardziej lub mniej bezpośredni wpływ na dzietność Polaków" - dodaje.

"Do stymulowania rozwoju demograficznego powinny służyć nie tylko transfery pieniężne, potrzebne są przede wszystkim działania łagodzące negatywne skutki przemian społeczno-kulturowych mające wpływ na sytuację demograficzną" - zauważyła Paulina Kucharska w artykule opublikowanym w 2021 roku w "Zeszytach Naukowych Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie". Jej praca oceniała skuteczność programu Rodzina 500 plus w zakresie ograniczenia ubóstwa i zwiększenia dzietności w Polsce. Powołując się na GUS-owską "Prognozę ludności na lata 2014-2050", autorka zauważyła, że "do 2050 r. tendencja spadkowa liczby urodzeń w Polsce będzie się utrzymywała, co wynika przede wszystkim ze zmniejszania się populacji kobiet w wieku rozrodczym oraz przesuwania w czasie decyzji o założeniu rodziny i posiadaniu dzieci".

"Rezygnacja kobiet z powiększenia rodziny w obawie przed negatywnymi konsekwencjami dla rozwoju kariery zawodowej wpisuje się w przemiany o charakterze społeczno-kulturowym, którym w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat podlegają kraje rozwinięte i rozwijające się. Zmieniła się rola kobiet w rodzinie i wzrosła ich niezależność dzięki coraz lepszemu dostępowi do edukacji i rynku pracy. Aktywizacja zawodowa kobiet jest procesem nieodwracalnym i należy się spodziewać jej dalszego wzrostu nie tylko ze względu na zmiany społeczno-kulturowe, ale także na czynniki demograficzne" - stwierdza Kucharska. Jak dodaje: "współcześnie istotną rolę w podejmowaniu decyzji prokreacyjnych odgrywają przemiany społeczno-kulturowe, w tym wzrost niezależności kobiet".

Rządowa "Strategia Demograficzna 2040": dlaczego Polki odkładają decyzję o dziecku

W 2022 roku rząd Zjednoczonej Prawicy ogłosił "Strategię Demograficzną 2040", której głównym celem jest zwiększenie poziomu dzietności w Polsce. "Projekt strategii został opracowany na podstawie dokładnej analizy czynników, które wpływają na dzietność w Polsce w oparciu o dane i wiedzę z ponad 650 źródeł z Polski i zagranicy w tym artykułów naukowych, raportów i badań opinii" - czytamy na rządowej stronie. Omówiono tam materiały źródłowe, na których oparto "Strategię Demograficzną 2040". W ramach strategii zidentyfikowano dziesięć obszarów "najsilniej wpływających na decyzję o posiadaniu dzieci".

Te dziesięć obszarów w "Strategii Demograficznej 2040" nazwano "wyzwaniami dla rozwoju demograficznego Polski". Są to: 1. Przeciwdziałanie obniżaniu standardu życia rodziny wraz z urodzeniem kolejnych dzieci. 2. Zwiększenie stopnia zaspokojenia potrzeb mieszkaniowych rodzin. 3. Ułatwianie łączenia pracy z opieką nad dziećmi. 4. Podniesienie jakości edukacji. 5. Poprawa stanu zdrowia Polaków. 6. Zwiększanie kapitału społecznego, w tym wzmacnianie więzi rodzinnych. 7. Rozwój infrastruktury i usług przyjaznych rodzinie. 8. Efektywniejsze wykorzystanie potencjału samorządów terytorialnych i organizacji sektora obywatelskiego. 9. Przeciwdziałanie nierównościom regionalnym. 10. Zapewnienie stabilnych, spójnych i efektywnych polityk publicznych.

W "Strategii Demograficznej 2040" czytamy, że "na zdolność do posiadania dzieci przez rodziny wpływa zróżnicowany zestaw czynników, które oddziałując długoterminowo, kształtują faktyczny poziom dzietności". W innym fragmencie rządowego dokumentu jego autorzy stwierdzili: "Decyzja o prokreacji jest podejmowana na poziomie indywidualnym, jednak wpływ na nią ma zarówno bliskie środowisko, społeczne normy jak i polityka prowadzona na szczeblu lokalnym i centralnym. Dlatego dla powodzenia działań w tym obszarze wymagana jest współpraca, zrozumienie i ogólnospołeczna akceptacja".

Z takim podejściem zgadza się dr hab. Krzysztof Tymicki. Jako strukturalny problem wymienia np. odkładanie przez kobiety decyzji o posiadaniu dziecka. - Obserwujemy w Polsce utrzymujący się od wielu lat trend wzrostu średniego wieku rodzenia pierwszego dziecka. W konsekwencji mamy mniejszą liczbę urodzeń - mówi ekspert. Do przyczyn o charakterze indywidualnym zalicza m.in. uwarunkowania ekonomiczne i geopolityczne. - Gdy pytamy w sondażach, ile Polacy chcą mieć dzieci, najczęściej odpowiadają, że dwójkę, ale to nie znaczy, że dwójkę dzieci posiadają. W ostatnich trzech-czterech latach mamy taki splot wydarzeń, które są naprawdę bardzo niesprzyjające z punktu widzenia decyzji o posiadaniu dziecka. Pandemia COVID-19 była takim pierwszym dużym bodźcem, który spowodował, że ludzie zatrzymali się w swoich intencjach prokreacyjnych: chcą mieć dzieci, ale nie teraz. Potem doszła do tego wojna w Ukrainie, inflacja, wzrost cen energii oraz mieszkań. Dostępność mieszkań to kolejna ważna kwestia w podjęciu decyzji o potomstwie. Ich dostępność w Polsce spada, jest utrudniona - analizuje ekspert.

Na koniec jeszcze jeden dowód, że twierdzenie z cytowanego wyżej posta minister Maląg nie przedstawia całej prawdy. Otóż Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej na potrzeby opracowania "Strategii Demograficznej 2040" zleciło badanie warunków do poprawy kondycji demograficznej Polski. Badanie wykonało ASM - Centrum Badań i Analiz Rynku. W raporcie końcowym, który opublikowano w czerwcu 2021 roku, stwierdzono, że "najważniejszymi barierami społeczno-ekonomicznymi, które sprawiają, że Polki i Polacy odkładają decyzję o posiadaniu dziecka (lub też rezygnują z posiadania dziecka) są przede wszystkim:

1. Czynniki finansowo-bytowe, do których należą: zarobki, pomoc finansowa państwa dla rodzin, warunki mieszkaniowe. 2. Czynniki zawodowe (w tym prawne), takie jak urlop macierzyński, rodzaj zatrudnienia, godziny pracy. 3. Czynniki związane z opieką wychowawczo-zdrowotną, system opieki zdrowotnej oraz prenatalnej i okołoporodowej, dostępność żłobków. 4. Czynniki rodzinne, związane z posiadaniem małego dziecka, wsparciem partnera lub bliskością zamieszkania dziadków, a także doświadczenia osobiste związane z rodziną pochodzenia".

Autorka/Autor:

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

Osoby wypłacające pieniądze na poczcie, nawet stosunkowo niewielkie sumy, rzekomo muszą wypełniać deklaracje do urzędu skarbowego i określić przeznaczenie pieniędzy - piszą internauci w mediach społecznościowych. To nieprawda, nie ma takiego obowiązku.

Deklaracja do skarbówki przy wypłacie na poczcie? "Muszę kategorycznie zaprzeczyć"

Deklaracja do skarbówki przy wypłacie na poczcie? "Muszę kategorycznie zaprzeczyć"

Źródło:
Konkret24

"To takie ohydne", "to absolutnie nie pomaga zdławić tej historii" - to reakcje internautów na informację, że amerykańska agencja Associated Press usunęła ze swojej strony tekst na temat J.D. Vance'a. Był to fact-check dementujący pewną plotkę o kandydacie na republikańskiego wiceprezydenta. Skąd się wzięła? Wyjaśniamy.

Agencja AP usunęła tekst na temat J.D. Vance'a. O co chodzi

Agencja AP usunęła tekst na temat J.D. Vance'a. O co chodzi

Źródło:
Konkret24

"W tym tygodniu w Niemczech zakazana została litera C" - wpis z takim komunikatem niesie się w polskiej sieci. I wprowadza w błąd. Bo wcale nie chodzi o literę. Wyjaśniamy.

W Niemczech "zakazano litery C"? O jaki symbol chodzi

W Niemczech "zakazano litery C"? O jaki symbol chodzi

Źródło:
Konkret24

Aktorzy Mel Gibson i Mark Wahlberg oraz przedsiębiorca Elon Musk razem rzekomo mają stworzyć filmową inicjatywę antylewicową w ramach walki ze zjawiskiem woke - twierdzą użytkownicy mediów społecznościowych. Musk ma w to zainwestować miliard dolarów. Nie jest to jednak prawda. 

Musk, Gibson i Wahlberg zakładają studio filmowe antywoke? Aktorzy tłumaczą

Musk, Gibson i Wahlberg zakładają studio filmowe antywoke? Aktorzy tłumaczą

Źródło:
Konkret24

Według rozpowszechnianego w sieci przekazu prezydent Wołodymyr Zełenski potwierdził, że Polska przekaże Ukrainie swoje myśliwce F-16. To jednak przekłamanie wynikające z błędnej interpretacji posta prezydenta Ukrainy. Tłumaczymy, jak powstało.

Chcą "oddać Ukrainie nasze F-16"? Wyjaśniamy, skąd ten przekaz

Chcą "oddać Ukrainie nasze F-16"? Wyjaśniamy, skąd ten przekaz

Źródło:
Konkret24

Kilka dni po zamachu na Donalda Trumpa w sieci - także polskiej - zaczął krążyć przekaz, że w Stanach Zjednoczonych powstaje "armia weteranów". Mają oni "tłumić ewentualne niepokoje społeczne i zamieszki". Jako dowód rozpowszechniane jest wideo pokazujące rzekomą "armię". Tylko że przekaz jest fake newsem.

Po zamachu na Trumpa "formują armię weteranów"? Kogo widać na tym filmie

Po zamachu na Trumpa "formują armię weteranów"? Kogo widać na tym filmie

Źródło:
Konkret24

"Religia", "kolejna ideologia" - tak poseł PiS Piotr Kaleta przedstawiał problem dziury ozonowej. Sugerował, że został on wymyślony, a na dowód pytał ironicznie: "co się z nią stało?". Otóż dziura wciąż jest.

Poseł Kaleta: "co się stało z dziurą ozonową"? Odpowiadamy

Poseł Kaleta: "co się stało z dziurą ozonową"? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

"Ale dać Polakowi to rozdawnictwo", "złodziejstwo" - to reakcje internautów na przekaz w sieci, jakoby "przeciętna ukraińska rodzina" miała dostawać 10 tysięcy złotych miesięcznie w ramach różnego rodzaju świadczeń. To fake news stworzony poprzez manipulację danymi.

10 tysięcy złotych miesięcznie dostaje "przeciętna ukraińska rodzina"? To manipulacja

10 tysięcy złotych miesięcznie dostaje "przeciętna ukraińska rodzina"? To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Brawo uśmiechnięta Polska", "Tusk przysłany przez Niemców wykończy Polskę" - piszą internauci, komentując upadłość Browaru Kościerzyna. Tylko że historia ta działa się za poprzedniego rządu. Wyjaśniamy.

Browar Kościerzyna upadł "po pół roku rządów Tuska"? Co to za historia

Browar Kościerzyna upadł "po pół roku rządów Tuska"? Co to za historia

Źródło:
Konkret24

Prokremlowska dezinformacja nie ustaje w podważaniu faktu, że Rosja stoi za zbombardowaniem szpitala dziecięcego w Kijowie. Wykorzystuje do tego stosowaną od początku wojny metodę: fałszywy fact-checking. Kolejną jego odsłoną jest nagranie, które ma być dowodem, że to Ukraińcy zainscenizowali sceny z lekarzem na gruzach szpitala.

"Koszmarny show" i sztuczna krew. Znowu fałszywy fact-checking

"Koszmarny show" i sztuczna krew. Znowu fałszywy fact-checking

Źródło:
Konkret24

Zdaniem Prawa i Sprawiedliwości po zmianie rządu nowe kierownictwo resortu obrony "zmarnowało szanse", które stworzyły podpisane przez ministra Mariusza Błaszczaka umowy na dostawy uzbrojenia. Z odpowiedzi MON dla Konkret24 wynika jednak, że tak nie jest. Każda z tych umów jest kontynuowana.

PiS pyta MON: "co z pięcioma umowami zbrojeniowymi"? Mamy odpowiedź

PiS pyta MON: "co z pięcioma umowami zbrojeniowymi"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24

Według rozpowszechnianego w mediach społecznościowych przekazu w dwóch amerykańskich stanach Joe Biden otrzymał nominację i nie można już go skreślić z listy kandydatów na prezydenta. Tłumaczymy, że tak nie jest i dlaczego.

Nevada i Wisconsin: tam Bidena nie można już zmienić? Wyjaśniamy

Nevada i Wisconsin: tam Bidena nie można już zmienić? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Według polityków Konfederacji przyjęta przez Parlament Europejski rezolucja zmusza Polskę i pozostałe państwa unijne do wspierania Ukrainy w wysokości co najmniej 0,25 proc. PKB rocznie. Ale rezolucja nie ma mocy prawnej i jest jedynie "formą pewnej woli politycznej". Wyjaśniamy.

Konfederacja: europarlament zmusza Polskę "do stałego finansowania Ukrainy". Nie zmusza

Konfederacja: europarlament zmusza Polskę "do stałego finansowania Ukrainy". Nie zmusza

Źródło:
Konkret24

"Za pieniądze podatników Mastalerek zakleił sobie ucho?" - ironizują internauci, komentując fotografię, na której widać szefa gabinetu prezydenta z opatrunkiem na uchu. W domyśle jest przekaz, że Marcin Mastalerek, goszcząc na konwencji republikanów w USA, w ten sposób pokazał solidarność z Donaldem Trumpem.

Mastalerek na konwencji w USA "zakleił sobie ucho"? Skąd to zdjęcie

Mastalerek na konwencji w USA "zakleił sobie ucho"? Skąd to zdjęcie

Źródło:
Konkret24

Na krążącym w mediach społecznościowych zdjęciu grupa kilkuletnich dzieci oraz ich nauczycielki stoją roześmiani na tle napisu "Kochamy Tuska". Internauci się oburzają, piszą o indoktrynacji dzieci w szkołach, porównują Polskę do Korei Północnej. Ale zdjęcie nie jest prawdziwe.

"Przedszkole na Jagodnie"? Te osoby nie istnieją, napis też

"Przedszkole na Jagodnie"? Te osoby nie istnieją, napis też

Źródło:
Konkret24

Niedługo po pożarze jednej z najpiękniejszych katedr na świecie w mediach społecznościowych zaczęła krążyć mapa Francji mająca przedstawiać, ile jest tam rzekomo "podpalonych, sprofanowanych, zdemolowanych" kościołów. Tylko że opis tej mapy wprowadza w błąd, a ona sama nie jest aktualna.

"Podpalone, sprofanowane, zdemolowane" kościoły? Ta mapa pokazuje co innego

"Podpalone, sprofanowane, zdemolowane" kościoły? Ta mapa pokazuje co innego

Źródło:
Konkret24

13 milionów, 20 milionów, a nawet 22 miliony złotych mieli rzekomo już otrzymać w ramach premii ministrowie i wiceministrowie obecnego rządu - taki przekaz rozsyłany jest w mediach społecznościowych. Powstał po artykule jednego z dzienników, którego informacje zostały jednak przeinaczone.

22 miliony złotych nagród dla ministrów i wiceministrów? Nie, "nie otrzymywali"

22 miliony złotych nagród dla ministrów i wiceministrów? Nie, "nie otrzymywali"

Źródło:
Konkret24

Według rozsyłanego w sieci przekazu dzięki liberalnemu prawo aborcyjnemu w Czechach przyrost naturalny jest dużo wyższy niż w Polsce. Jednak pomieszano różne dane i wskaźniki. A wiązanie prawa aborcyjnego z przyrostem naturalnym lub współczynnikiem dzietności jest błędem. Wyjaśniamy.

Prawo do aborcji a przyrost naturalny w Polsce i Czechach. Co się tu nie zgadza

Prawo do aborcji a przyrost naturalny w Polsce i Czechach. Co się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

Politycy Konfederacji zarzucają premierowi złamanie konstytucji i domagają się postawienia Donalda Tuska przed Trybunałem Stanu. Chodzi o podpisanie porozumienia między Polską a Ukrainą. Konstytucjonaliści, z którymi konsultował się Konkret24, w większości nie dostrzegają w tym przypadku złamania prawa - choć mają uwagi.

Umowa rządowa czy międzynarodowa? Eksperci oceniają, co podpisał Tusk z Zełenskim

Umowa rządowa czy międzynarodowa? Eksperci oceniają, co podpisał Tusk z Zełenskim

Źródło:
Konkret24

"Muzeum Narodowe rozprawiło się również z Maryją", "zamiarem tej władzy jest usunięcie nie tylko krzyży" - piszą oburzeni internauci, komentując informację, jakoby z obrazu Jana Matejki wymazano postać Matki Boskiej. W tym rozpowszechnianym między innymi przez Roberta Bąkiewicza fake newsie nie zgadza się nic - z wyjątkiem nazwy muzeum.

Bąkiewicz: z obrazu Matejki usunięto Matkę Boską. To nieprawda

Bąkiewicz: z obrazu Matejki usunięto Matkę Boską. To nieprawda

Źródło:
Konkret24

Po wizycie niemieckiego kanclerza Olafa Scholza w Warszawie wrócił temat reparacji wojennych. Jednak w trwającej debacie publicznej politycy raz mówią o "reparacjach", innym razem o "odszkodowaniach". Oba terminy oznaczają jednak inne pieniądze i dla kogo innego. Wyjaśniamy.

Polska i Niemcy: reparacje vs odszkodowania. Co mylą politycy

Polska i Niemcy: reparacje vs odszkodowania. Co mylą politycy

Źródło:
Konkret24