Pismo jednego z polskich dowódców wojskowych ma być dowodem, że Polska wyśle "korpus interwencyjny" na Ukrainę - tak twierdzą posłowie Roman Fritz i Konrad Berkowicz. Dowództwo operacyjne zaprzecza tym informacjom i pisze o "pożywce dla rosyjskich ośrodków propagandowych".
Późnym wieczorem w środę 30 kwietnia 2025 roku Roman Fritz - poseł niezrzeszony i wiceprezes partii Konfederacja Korony Polskiej - opublikował w serwisie X i na Facebooku zdjęcie pisma od zastępcy Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych. W piśmie z 7 lutego 2025 kierowanym do czterech adresatów - w tym do szefa Centrum Doktryn i Szkolenia Sił Zbrojnych i Dowódcy Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych - generał Dariusz Malinowski pisze o "żołnierzach Sił Zbrojnych RP kierowanych do realizacji zadań na obszarze Ukrainy lub kierowanych do pełnienia służby w komórkach odpowiedzialnych za pomoc, koordynację i szkolenie Sil Zbrojnych Ukrainy". Przypomina, że tacy żołnierze powinni posiadać zaświadczenie ukończenia kursu SERE przygotowującego do przetrwania w trudnych warunkach i orzeczenie wojskowej komisji lekarskiej dla żołnierzy pełniących służbę poza granicami państwa. Pismo pochodziło z 7 lutego 2025 roku.
Mimo że poza przypomnieniem o wymaganiach w dokumencie nie podano żadnych innych informacji, Roman Fritz na tej podstawie ogłosił: "Nasze władze wojskowe rozpoczęły przygotowania do interwencji na Ukrainę. Dlaczego szef MON, wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz nie informował posłów na Sejm RP o procederze formowania polskiego korpusu interwencyjnego?". Zwrócił się także do "dzielnych polskich żołnierskich rodzin", żeby "powstrzymały to szaleństwo" (pisownia oryginalna).
Następnego dnia poseł Konfederacji Konrad Berkowicz powielił wspomniany przekaz. Nie zamieścił on już zdjęcia pisma, ale napisał: "Kosiniak-Kamysz kłamał. Rząd Tuska ukrywał prawdę. Oficjalny dokument Wojska Polskiego, podpisany przez generała WP, jasno potwierdza: żołnierze Wojska Polskiego są przygotowywani do misji na Ukrainie – nie w ramach NATO, nie pod auspicjami ONZ, ale w ramach 'struktury wsparcia, koordynacji i szkolenia Sił Zbrojnych Ukrainy'. Mowa jest o bezpośrednim kierowaniu do służby na obszarze Ukrainy". Berkowicz używał wielu emocjonalnych sformułowań, żeby jeszcze bardziej zwiększyć alarmujący ton swojego wpisu: "To nie są ćwiczenia. To nie są spekulacje. To jest plan wysyłania naszych żołnierzy do kraju ogarniętego wojną". Jak w wielu podobnych przekazach dodał, że wszystko odbywa się rzekomo "po cichu, za plecami społeczeństwa", a minister obrony "nie tylko milczy, ale bezczelnie zaprzecza, okłamując opinię publiczną".
Tezę o "polskim korpusie interwencyjnym" szybko podchwycono i zaczęto udostępniać na innych, często anonimowych kontach. "Wg doniesień posła Romana Fritza w tajemnicy przed narodem polskim jest formowany polski korpus interwencyjny do wysłania na Ukrainę!!! Oznacza to wciągnięcie nas w wojnę!!! Zdrada!!!"; "To już oficjalne Polscy żołnierze jadą na Ukrainę formować korpus interwencyjny... czas powstrzymać to szaleństwo" - pisali internauci (pisownia oryginalna). Treść pisma często przekręcano i alarmowano na przykład, że to sam minister Kosiniak-Kamysz "udzielił zezwolenia na formowanie polskiego korpusu interwencyjnego na Ukrainie".
Uspokajamy: nie jest to prawdziwa informacja, a dowództwo polskiego wojska nazywa takie przekazy "elementem wojny informacyjnej".
Pismo dotyczące "kilku żołnierzy" m.in. do zabezpieczania polskiej ambasady
Te sensacyjnie brzmiące informacje już 30 kwietnia br. - godzinę po publikacji Romana Fritza i jeszcze przed publikacją Konrada Berkowicza - zdementowało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ). We wpisie rozpoczynającym się od słów "STOP DEZINFORMACJI" napisano: "W odniesieniu do nieprawdziwej informacji pojawiającej się w mediach społecznościowych dotyczącej rzekomego formowania polskiego korpusu interwencyjnego i rozpoczęcia przez władze wojskowe przygotowań do interwencji na Ukrainie, stanowczo dementujemy te nieuprawnione kłamstwa i manipulacje".
Wojskowi wyjaśnili, że pismo jest prawdziwe, ale dotyczy "wyselekcjonowanej grupy kilku żołnierzy, (...) którzy kierowani są na Ukrainę do wykonywania zadań, jakie Wojsko Polskie realizuje od dziesiątek lat w wielu rejonach świata". Te zadania to: - zabezpieczanie ambasady RP i ataszatu wojskowego; - zabezpieczanie wizyt przedstawicieli rządu, Ministerstwa Obrony Narodowej, Sił Zbrojnych RP; - służba w charakterze oficerów łącznikowych.
Przedstawiciele DORSZ zapewnili, że "jest to standardowa procedura stosowana od lat dotycząca kierowania żołnierzy SZ RP do rejonów o podwyższonym ryzyku operacyjnym".
"Pożywka dla rosyjskich ośrodków propagandowych"
Dowódcy wojskowi podkreślili, że "publikacja takich dokumentów przez osoby nieuprawnione oraz rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji to nie tylko działanie nieodpowiedzialne, ale również skrajnie szkodliwe dla bezpieczeństwa Sił Zbrojnych RP oraz całego państwa", a samo działanie nazwali elementem wojny informacyjnej. Dodali:
Tego rodzaju dezinformacja stanowi pożywkę dla rosyjskich ośrodków propagandowych i internetowych trolli, którzy aktywnie wykorzystują fałszywe narracje do rozbijania jedności społecznej oraz podważania wiarygodności Polski na arenie międzynarodowej.
Przypomnijmy, że to nie pierwszy przypadek, kiedy wojskowy dokument zostaje wykorzystany do szerzenia fałszywych przekazów o wysyłaniu polskich żołnierzy na Ukrainę. Czasami takie pisma są tworzone specjalnie na potrzeby dezinformacji, a czasami prawdziwe dokumenty wykorzystuje się w błędnym kontekście, tak jak w tym przypadku.
Już w maju 2022 roku - dwa miesiące po rosyjskiej agresji na Ukrainę - w mediach społecznościowych rozpowszechniano spreparowany list ukraińskiego generała do dowódcy służb granicznych, w którym ten miał rzekomo informować o polsko-litewskim kontyngencie wojskowym gotowym do wkroczenia na Ukrainę. W kwietniu 2023 rozsyłano natomiast wiadomości SMS i na Telegramie, w których ktoś podszywał się pod polski MON i rzekomo "zapraszał ochotników" do wzmocnienia brygady litewsko-polsko-ukraińskiej. W tych i wielu podobnych przypadkach ministerstwo lub dowództwo generalne dementowało takie informacje i ostrzegało, że mogą być częścią rosyjskich lub prorosyjskich kampanii dezinformacyjnych.
Polscy rządzący tymczasem regularnie zaprzeczają, że polscy żołnierze zostaną wysłani na Ukrainę - nawet jako część misji międzynarodowej. W lutym 2025 roku premier Donald Tusk stwierdził: "Jeśli chodzi o wsparcie ze strony Polski, ja uważam, że temat jest rozstrzygnięty. Polska będzie wspierała Ukrainę, tak jak do tej pory, organizacyjnie, zgodnie z naszymi możliwościami finansowo, humanitarnie i jeśli chodzi o pomoc militarną. Nie przewidujemy wysłania polskich żołnierzy na teren Ukrainy". Wtórował mu minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz: "Polska nie wyśle żołnierzy polskich na Ukrainę, chcę to jasno i wyraźnie powiedzieć. I rządu polskiego nie trzeba do tego wzywać, bo to jest stanowisko rządu polskiego".
W obliczu tych zapewnień wszelkie sugestie o wysyłaniu żołnierzy na Ukrainę, zgodnie z sugestią dowództwa generalnego, należy traktować jako elementy wojny informacyjnej korzystne dla Federacji Rosyjskiej.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: PAP