Krytykując obecny rząd, opozycja opowiada o "narodowym programie rozbrajania" Polski, twierdząc, że nie są realizowane wcześniej zawarte kontrakty na uzbrojenie. Jarosław Kaczyński jako dowód wskazuje zakup wyrzutni Himars i Chunmoo. Nie ma racji.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński 6 kwietnia 2025 roku odwiedził Wysokie Mazowieckie w województwie podlaskim, gdzie na spotkaniu z mieszkańcami zachęcał do głosowania na Karola Nawrockiego. W swoim wystąpieniu krytykował sytuację w Polsce i rząd Donalda Tuska. W tym kontekście dużo miejsca poświęcił obronności i działaniom Ministerstwa Obrony Narodowej pod kierownictwem Władysława Kosiniaka-Kamysza. Jego zdaniem rząd "co najmniej radykalnie spowolnił" plan rozwoju sił zbrojnych pozostawiony przez poprzedników. Dowodem na to ma być mniejsza dynamika powołań do Wojska Polskiego (ten temat, często poruszany także przez Nawrockiego, weryfikowaliśmy w Konkret24), jak również niepodpisanie "wielu zasadniczych kontraktów" (zbrojeniowych - red.).
O tych kontraktach Jarosław Kaczyński mówił: "Ta najgroźniejsza [broń], dająca możliwość bardzo mocnej obrony, i to jeszcze przy małych stratach własnych, to Himarsy i Chunmoo, czyli te wyrzutnie, podobne do Himarsów, koreańskie. Razem siedemset. Żadne państwo na świecie nie ma tyle. Na całym świecie właściwie nie ma tyle tego rodzaju broni". I stwierdził: "No a przecież kontrakty na zakup tego nie zostały w tej chwili sfinalizowane. Powtarzam: kontrakty. Mamy wszystkie pozwolenia, bo przecież Amerykanie takie rzeczy sprzedają tylko po długiej, ciężkiej procedurze. Mamy, no wydawałoby się, zabezpieczone środki. Tylko że nie mamy decyzji. I to dotyczy także różnych innych rodzajów broni, które zostały zakupione". Potem krytykował obecnego szefa MON: "Mówi się ciągle: 'będziemy kontynuować, będziemy kontynuować'. Wicepremier Kosiniak-Kamysz bardzo nawet ładnie na ten temat mówi, bo akurat to potrafi" - i podsumował:
Natomiast jeżeli chodzi o fakty, no to one są takie: to zostało zatrzymane i nigdzie nie padła żadna wiarygodna deklaracja, że nowy prezydent - akurat w tej dziedzinie ma poważne uprawnienia - jakoś to zmieni.
Czy rzeczywiście kontrakty na amerykańskie i koreańskie wyrzutnie zostały "zatrzymane" i "nie ma decyzji" o kontynuacji tych planowanych zakupów?
Działania Agencji Uzbrojenia ws. Himarsów
Himars to amerykańskie wyrzutnie rakietowe dalekiego zasięgu, które swoje zdolności bojowe pokazały m.in. podczas wojny w Ukrainie. Polska obecnie ma ich 20: ostatnie dwie dostarczono do naszego kraju w listopadzie 2024 roku. Był to jednak efekt umowy podpisanej jeszcze w 2019 roku, czyli za rządów Zjednoczonej Prawicy.
Teraz politycy opozycji - w tym Jarosław Kaczyński - pytają o inną umowę ramową zatwierdzoną przez byłego szefa MON Mariusza Błaszczaka na miesiąc przed wyborami parlamentarnymi, we wrześniu 2023 roku. Umowa dotyczyła aż 486 Himarsów, a dokładnie elementów tych wyrzutni potrzebnych w programie Homar-A ("A" od Ameryka), w ramach którego Himarsy będą montowane na polskim podwoziu produkowanym przez Jelcz i integrowane z polskim systemem zarządzania walką Topaz. Umowa ramowa stanowi jednak tylko wstęp do negocjacji, których rezultatem mogą być umowy wykonawcze - dopiero w nich określa się, ile sztuk, za jaką kwotę i w jakim czasie zostanie dostarczone do państwa kupującego.
W umowie ramowej z września 2023 roku zapowiedziano początek dostaw na przełom 2025 i 2026 roku, ale media już w zeszłym roku informowały, że ten termin będzie przesunięty. We wrześniu 2024 roku "Rzeczpospolita" podała, że negocjacje z producentem wyrzutni - amerykańskim koncernem Lockheed Martin - wciąż się nie rozpoczęły. Wskazywano dwa główne powody: brak zapewnienia wystarczających środków i równoczesne zakupy wyrzutni Chunmoo, czyli koreańskich odpowiedników Himarsów. "Podstawowym problemem są pieniądze, czekamy na zielone światło z Ministerstwa Finansów" - stwierdził w rozmowie z dziennikiem jeden z oficerów. "Z drugiej strony, biorąc pod uwagę zawarte już kontrakty na koreańskie systemy, liczba 486 kolejnych takich zestawów wydaje się zwyczajnie zbyt duża" - pisał autor tekstu.
Miesiąc później gen. Artur Kuptel, szef Agencji Uzbrojenia, przekazał jednak agencji Reuters, że Polska przygotowuje się do rozpoczęcia negocjacji z producentem Himarsów i zapowiedział, że pierwsza umowa wykonawcza będzie dotyczyła ponad 100 sztuk tych wyrzutni. Podkreślił jednak, że zanim przedstawiciele agencji usiądą do stołu z Amerykanami, muszą zakończyć negocjacje w sprawie koreańskich Chunmoo.
Ministerstwo Obrony Narodowej w odpowiedzi na pytania Konkret24 dotyczące Himarsów odpowiedziało, że "podpisanie kolejnej umowy wykonawczej jest uzależnione od zakończenia procesu negocjacji i uzyskania wszelkich zgód, zarówno na poziomie krajowym, jak i międzynarodowym". Proces przeprowadzenia zakupów nie został jednak "zatrzymany" - jak twierdził Jarosław Kaczyński. MON wyjaśnia bowiem: "Agencja Uzbrojenia obecnie prowadzi działania związane z pozyskiwaniem elementów systemu dostępnych w ramach programu Foreign Military Sales".
Dwie umowy na Chunmoo, będzie polska amunicja
Znacznie więcej dzieje się natomiast w kwestii koreańskich wyrzutni Chunmoo - tu działania bynajmniej nie "zostały zatrzymane" po zmianie rządu. Umowę ramową na 288 sztuk tego sprzętu Mariusz Błaszczak podpisał w październiku 2022 roku, a miesiąc później zawarto umowę wykonawczą na dostawy 218 wyrzutni. One również mają być zintegrowane z polskim podwoziem Jelcz i system zarządzania walką Topaz (program Homar-K). Pierwsza skonstruowana w ten sposób wyrzutnia dotarła do Polski w sierpniu 2023 roku.
Jak jest po zmianie rządu? MON w odpowiedzi dla Konkret24 przypomina, że "dostawy modułów wyrzutni K239 Chunmoo trwają - również te przewidziane na 2025 rok".
Nowe kierownictwo MON w kwietniu 2024 roku podpisało już drugą umowę wykonawczą na pozostałe 72 koreańskie wyrzutnie, co łącznie da 290, a więc dwie sztuki więcej niż przewidywano w umowie ramowej. Zgodnie z umową 60 z 72 wyrzutni ma zostać wyprodukowanych w Polsce.
Początkowo umowa z kwietnia była warunkowa, ponieważ poszukiwano dla niej finansowania, lecz zmieniło się to w grudniu 2024 roku, gdy MON poinformował, że Bank Gospodarstwa Krajowego uruchomił linię kredytową o wartości ok. 4 mld euro. Ma ona pozwolić na finansowanie umów wykonawczych dotyczących Chunmoo. Przy tej okazji wiceszef MON Paweł Bejda przekazał, że do tej pory do Polski trafiło już 66 modułów, z czego 35 to wykorzystywane już przez wojsko kompletne wyrzutnie. Dostawy mają potrwać do 2029 roku.
Nie tylko wyrzutnie będą produkowane w Polsce, ale także amunicja do nich. 14 kwietnia 2025 roku MON przekazywał nam, że "podpisanie kolejnej umowy wykonawczej – w zakresie produkcji i dostawy pocisków rakietowych – będzie uzależnione od spełnienia wszelkich czynników formalnych i wynegocjowania wszystkich warunków umowy ze stronami kontraktu", a już następnego dnia polska Grupa WB i koreańska Hanwha Aerospace podpisały list intencyjny określający warunki funkcjonowania przyszłej spółki celowej (ang. joint venture), która zajmie się produkcją pocisków CGR-080 do wyrzutni Chunmoo w Polsce. Wprawdzie było to po wystąpieniu prezesa PiS w Wysokiem Mazowieckiem, lecz już wyżej opisane działania pokazują, że nie miał racji.
Portal milmag.pl podał, że "porozumienie reguluje większość ustaleń pomiędzy partnerami i pozwoli na rychłe podpisanie właściwej umowy joint-venture". Zauważył też: "Jest to jedna z pierwszych tego typu kompleksowych inicjatyw realizowanych po 1989". Po podpisaniu listu intencyjnego 15 kwietnia wiceminister Paweł Bejda przekazał: "Mamy zapewnienie, że w przeciągu trzech lat pierwsze pociski rakietowe zejdą z linii produkcyjnej spółki".
CZYTAJ TEŻ W KONKRET24: Himarsy, samoloty FA-50, czołgi K2. "Zrezygnowano z kontraktów"?
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Tvn24