Do szpitala w Oleśnicy europoseł i poseł przybyli z "interwencją poselską" w celu "obywatelskiego zatrzymania" lekarki. Tak przynajmniej tłumaczyli się Grzegorz Braun i Roman Fritz. Jednak politycy powołali się na przepisy, które ich zachowania nie dotyczą. Wyjaśniamy, dlaczego przekroczyli uprawnienia.
Europoseł i kandydat na prezydenta Grzegorz Braun wraz z innymi osobami 16 kwietnia 2025 roku wtargnął do szpitala w Oleśnicy i na kilkadziesiąt minut uwięził w gabinecie ginekolożkę Gizelę Jagielską - w związku z tym, że wykonała zabieg aborcji. Lekarka przez ponad godzinę nie mogła wykonywać obowiązków, a oddział, nad którym czuwała, pozostawał bez nadzoru. Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy wszczęła śledztwo między innymi w sprawie pozbawienia lekarki wolności. Swoje działania europoseł Braun tłumaczył "zatrzymaniem obywatelskim" lekarki. Towarzyszący mu poseł Konfederacji Roman Fritz twierdził, że zjawił się w szpitalu z interwencją poselską.
O placówce w Oleśnicy zrobiło się głośno po tym, jak w marcu 2025 roku "Gazeta Wyborcza" opisała historię pani Anity, która była pacjentką ginekologii i patologii ciąży w Centralnym Szpitalu Klinicznym Uniwersytetu Medycznego w Łodzi i miała być wprowadzana w błąd przez lekarzy na temat stanu swojej ciąży. Dopiero na późnym etapie ciąży kobieta dowiedziała się o poważnych wadach płodu, w związku z czym planowała aborcję. Pomocy wśród organizacji proaborcyjnych szukała w tej sprawie rodzina pacjentki. Część lekarzy twierdziła, że wada jest poważna, podczas gdy inni utrzymywali, że rokowania są niejasne i więcej będzie wiadomo dopiero po narodzinach. Kobieta miała nie uzyskać jednoznacznego wsparcia w decyzji o przerwaniu ciąży, a jej stan psychiczny był ignorowany. Ostatecznie ciążę przerwano właśnie w szpitalu w Oleśnicy. Zabieg przerwania ciąży w 36. tygodniu przeprowadziła ginekolożka dr Gizela Jagielska, stosując metodę indukcji asystolii płodu. Oceniła, że było to zgodne z prawem. Informowała, że konsultowała się z krajowym konsultantem.
Dwa dni po wtargnięciu przez europosła Brauna do oleśnickiego szpitala fakt ten komentował w RMF FM Krzysztof Bosak, wicemarszałek Sejmu i lider Konfederacji (do stycznia 2025 roku do partii tej należał Braun i jego ugrupowanie Konfederacja Korony Polskiej, lecz po ogłoszeniu swojej kandydatury na prezydenta został wykluczony z Konfederacji Wolność i Niepodległość). Bosak stwierdził: "Poseł ma prawo zgodnie z ustawą interweniować. Nie wiem, czy takie prawo ma europoseł. Wydaje mi się, że tam jest luka w prawie, to jest niedoprecyzowane. Natomiast w prawie, jak wiemy mało, kto się orientuje". Dopytany o zatrzymanie obywatelskie, powiedział: "Obejrzałem sobie tę transmisję. Do żadnego zatrzymania w sensie dosłownym tam nie doszło".
O tym, że Braun pojawił się w szpitalu w Oleśnicy właśnie z "interwencją poselską", informowało wiele mediów. Przy czym media prawicowe - jak np. Telewizja Republika czy Radio Maryja - podawały to jako fakt na poważnie, inne pisały o interwencji posła, stosując cudzysłów.
No właśnie: czy w szpitalu w Oleśnicy doszło do interwencji poselskiej? Oprócz europosła Brauna był tam też poseł Fritz. Czy jego obecność uzasadnia użycie sformułowania "interwencja poselska"? Kto i kiedy ma do tego prawo? Kto i kiedy może dokonać obywatelskiego zatrzymania? Wyjaśniamy.
Interwencja poselska - nie dla europosła. Bez ograniczania wolności osobistej
Interwencja poselska to uprawnienie przysługujące posłom i senatorom wynikające z ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora z 1996 roku. Stanowią o tym artykuły 19 i 20. W artykule 19 mowa o prawie parlamentarzysty do uzyskiwania informacji o działalności instytucji i firm:
W wykonywaniu mandatu poseł lub senator ma prawo, jeżeli nie narusza dóbr osobistych innych osób, do uzyskiwania informacji i materiałów, wstępu do pomieszczeń, w których znajdują się te informacje i materiały, oraz wglądu w działalność organów administracji rządowej i samorządu terytorialnego, a także spółek z udziałem Skarbu Państwa oraz zakładów i przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, z zachowaniem przepisów o tajemnicy prawnie chronionej.
Artykuł 20 stanowi o prawie do podejmowania przez posłów i senatorów interwencji dla załatwienia jakiejś sprawy:
Poseł lub senator ma prawo podjąć - w wykonywaniu swoich obowiązków poselskich lub senatorskich - interwencję w organie administracji rządowej i samorządu terytorialnego, zakładzie lub przedsiębiorstwie państwowym oraz organizacji społecznej, a także w jednostkach gospodarki niepaństwowej dla załatwienia sprawy, którą wnosi we własnym imieniu albo w imieniu wyborcy lub wyborców, jak również zaznajamiać się z tokiem jej rozpatrywania.
Wymienione wyżej organy i jednostki, wobec których poseł lub senator podjął interwencję, mają obowiązek najpóźniej w ciągu czternastu dni powiadomić posła lub senatora o stanie rozpatrywania sprawy i w terminie uzgodnionym z posłem lub senatorem ostatecznie ją załatwić.
Co ważne: - Europosłowie nie są objęci ustawą o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Ich uprawnienia wynikają ze statutu europosła Parlamentu Europejskiego. Jest tam konstrukcja podobna do interwencji poselskiej, ale dotyczy tylko instytucji Unii Europejskiej w związku z bezpośrednim wykonywaniem obowiązków, na przykład praca w konkretnej komisji Parlamentu Europejskiego. Nie ma natomiast możliwości interwencji w takim zakresie, w jakim przysługuje ona polskim parlamentarzystom - wyjaśnia w rozmowie z Konkret24 Krzysztof Izdebski, prawnik i ekspert Fundacji Batorego. - Grzegorz Braun nie mógł się na to (prawo do interwencji poselskiej - red.) w ogóle powoływać - dodaje.
Po happeningu Brauna podobnie pisała we "Wprost" dr Anna Banaszewska, radczyni prawna: "Interwencja poselska to instrument, który przysługuje wyłącznie posłom i senatorom". Odnosząc się do wydarzeń w Oleśnicy, wyjaśniała: "W ramach interwencji poseł lub senator może żądać wejścia na teren szpitala oraz złożenia wyjaśnień w sprawach, w których taką interwencję prowadzi. Ale nie oznacza uprawnienia do naruszania praw pacjentów w szczególności prawa do intymności czy też prawa do świadczeń w odpowiednich warunkach".
W ramach interwencji poselskiej na teren szpitala w Oleśnicy mogły więc wejść tylko osoby z legitymacją poselską, pozostałe nie powinny były zostać wpuszczone w ramach tej akcji. Tak więc wejść mógł poseł Roman Fritz, ale nie europoseł Braun. Na wtargnięcie europosła do szpitala zareagował Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek. "Interwencja poselska polega na możliwości żądania określonych informacji, wglądu do określonych dokumentów i rzeczywiście ta instytucja istnieje. Natomiast nie jest elementem interwencji poselskiej ograniczanie czyjejś wolności osobistej czy zakłócanie funkcjonowania instytucji publicznej" - komentował 18 kwietnia w "Sygnałach dnia" Programu I Polskiego Radia.
"Widzimy dziś tendencję do nadużywania"
Krzysztof Izdebski, pytany o zdarzenie w szpitalu w Oleśnicy, komentuje: - To na pewno nie miało nic wspólnego z interwencją poselską w rozumieniu ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Te przepisy nie dają uprawień do zatrzymywania kogoś, czy pozbawiania wolności. To są regulacje, które pozwalają posłowi na uzyskanie informacji, interwencję, ale z poszanowaniem prawa. W artykule 19 wyraźnie mowa jest o poszanowaniu dóbr osobistych. W mojej ocenie w szpitalu w Oleśnicy doszło do przekroczenia uprawnień.
I kontynuuje: - Jeśli chodzi o samą instytucję interwencji poselskiej: rzeczywiście, widzimy dziś tendencję do jej nadużywania poprzez szeroką interpretację przepisów. Ale te przepisy są dość jasne: interwencja poselska nie polega na obywatelskim zatrzymaniu, nie daje prawa do natychmiastowej ingerencji, do wpływania na decyzje innych organów. Chodzi raczej o możliwość zapoznania się ze sprawą, zadania pytań, zebrania informacji - zauważa prawnik z Fundacji Batorego. Zastrzega: - Parlamentarzysta nie ma uprawnień do podejmowania decyzji administracyjnych czy prawnych. Może się interesować sprawą, sygnalizować problem, próbować w granicach prawa przyspieszyć rozpoznanie jakiegoś wniosku. Ale nie może decydować, ani tym bardziej działać jak ktoś, kto samodzielnie egzekwuje prawo.
Przypomnijmy: pod koniec grudnia 2023 roku niektórzy posłowie PiS, także powołując się na działania w ramach interwencji poselskiej, weszli do siedzib telewizji publicznej i Polskiej Agencji Prasowej, by zablokować ich przejęcie przez nowe władze wybrane przez rząd koalicji 15 października. Przebywali w budynkach firm, na zmianę, do początku stycznia. Obecność i zachowanie polityków PiS w siedzibach mediów publicznych przekraczało zdaniem prawników granice interwencji poselskiej - co wyjaśnialiśmy w Konkret24.
"Obywatelskie zatrzymanie" lekarki? Brak spełnienia przesłanek
Z kolei zatrzymanie obywatelskie - nazywane też ujęciem obywatelskim - to sytuacja, w której zwykły obywatel będący świadkiem przestępstwa lub wykroczenia samodzielnie dokonuje zatrzymania innego obywatela. O takiej sytuacji stanowi art. 243 Kodeksu postępowania karnego: "Każdy ma prawo ująć osobę na gorącym uczynku przestępstwa lub w pościgu podjętym bezpośrednio po popełnieniu przestępstwa, jeżeli zachodzi obawa ukrycia się tej osoby lub nie można ustalić jej tożsamości". Osobę ujętą należy niezwłocznie oddać w ręce policji.
Policja wskazuje na trzy warunki zatrzymania obywatelskiego, by było ono zgodne z prawem: 1. Osoba zatrzymywana musi dopuszczać się przestępstwa lub wykroczenia. 2. Tożsamość popełniającego przestępstwo jest nieznana i uciekł on z miejsca przestępstwa lub istnieje obawa, że to zrobi. 3. Musi nastąpić niezwłoczne przekazanie zatrzymanej osoby w ręce policji.
Jednoczesne spełnienie wszystkich trzech warunków jest istotne - w przeciwnym razie dokonujący zatrzymania ryzykuje, że sam stanie przed sądem. Nieuprawnione obywatelskie zatrzymanie może skutkować zarzutem pozbawienia kogoś wolności, naruszenia nietykalności cielesnej albo zastosowania przemocy w celu wymuszenia jakiegoś zachowania. Wszystkie te działania zagrożone są karą pozbawienia wolności.
Tymczasem europoseł Braun wraz z grupą osób przez ponad godzinę uniemożliwiali lekarce Gizeli Jagielskiej wykonywanie obowiązków, a jej oddział pozostawał bez nadzoru. Jagielska opowiedziała, jak odnosił się do niej Grzegorz Braun: "Obrażał mnie i kierował wobec mnie groźby, doszło też wobec mnie do rękoczynu, ponieważ jak chciałam odejść, to byłam popychana i szarpana". Na miejsce wezwano policję. Braun poinformował funkcjonariuszy, że dokonuje interwencji poselskiej wobec lekarki i domagał się od policjantów, by ci przeprowadzili czynności.
- Jeśli chodzi o kwestię obywatelskiego zatrzymania, to z dostępnych medialnych doniesień nie wynika, że doszło do popełnienia przestępstwa, które by takie zatrzymanie usprawiedliwiało - ocenia Krzysztof Izdebski, prawnik z Fundacji Batorego. - Procedury, które były wykonywane przez personel - być może dla niektórych kontrowersyjne - mieściły się w granicach prawa. To była wyłącznie interpretacja posła Brauna. Jego zachowanie w szpitalu miało charakter bezprawnego pozbawienia kogoś wolności - ocenia.
Izdebski dodaje: - To kolejna polityczna akcja posła Brauna mająca na celu pokazanie własnej sprawczości - a w rzeczywistości zakłócająca pracę szpitala. Zresztą nie pierwszy raz mamy do czynienia z podobną sytuacją, gdy dochodzi do zakłócenia pracy jakieś instytucji przez tego europosła.
"Poseł w czasie interwencji nie może nikogo pozbawiać wolności. Zatrzymania mogą dokonać wyłącznie Policja lub inne organy do tego uprawnione. Obywatelsko można ująć sprawcę na gorącym uczynku lub w pościgu, jeśli zbiegł z miejsca zdarzenia i wyłącznie, wówczas, gdy nie są znane dane personalne sprawcy lub istnieje ryzyko, że sprawca zbiegnie. Ujęcie obywatelskie trwa jedynie do przyjazdu Policji. Żadna z przesłanek nie została spełniona. Przekroczenie tych granic wyczerpuje znamiona bezprawnego pozbawienia wolności" - oceniła dr Anna Banaszewska w wypowiedzi dla "Wprost".
Prokuratura wszczęła śledztwo, w którym sprawdzi, czy Braun nie naraził pacjentek szpitala na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia poprzez uniemożliwienie lekarce pracy. Rzecznik prokuratury okręgowej we Wrocławiu Karolina Stocka-Mycek przekazała dziennikarzom, że śledztwo wszczęto w zakresie kilku czynów. "Przede wszystkim w zakresie pozbawienia wolności doktor Gizeli J. na terenie szpitala, w ten sposób uniemożliwienia jej wykonywania czynności lekarza, ale także w zakresie znieważenia jej, naruszenia jej nietykalności przez popychanie jej i odpychanie. Pomówienia, które mogło by narazić ją na utratę zaufania w wykonywaniu zawodu lekarza. Natomiast przedmiotem tego śledztwa jest też czyn z artykułu 165 kk - prokuratura będzie ustalała, czy w wyniku tego zdarzenia nie doszło do zagrożenia życia i zdrowia pacjentek, które przebywały na oddziale, które były w trakcie porodu i nie mogłaby być udzielona pomoc przez lekarza ginekologa" - poinformowała prokurator. Jak dodała, za czyn popełniony przez europosła Grzegorza Brauna grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Za awanturę w szpitalu mają też odpowiadać inne osoby, które weszły do placówki z europosłem.
Również Grzegorz Braun złożył zawiadomienie do prokuratury - dotyczy naruszenia jego nietykalności.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24