Sprawa pani Joanny. "Ktoś mi powie, czy oni tak mogą?". Wyjaśniamy procedury

Źródło:
Konkret24
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażona
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażonaTVN24
wideo 2/5
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażonaTVN24

"To normalna praktyka?", "takie są procedury?", "potrzeba upokorzenia kogoś?" – pytają nasi czytelnicy i widzowie w reakcji na przedstawioną w "Faktach" TVN sprawę pani Joanny z Krakowa. Kobieta, która zadzwoniła do lekarza po pomoc po zażyciu tabletki poronnej, trafiła do szpitala, gdzie została przez policjantów zrewidowana i potraktowano ją jak przestępczynię. Poproszeni przez Konkret24 eksperci tłumaczą, jak zgodnie z prawem taka interwencja powinna wyglądać.

Po tym, jak 20 lipca Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk zorganizował konferencję prasową w sprawie pani Joanny, której historię pokazały "Fakty" TVN dwa dni wcześniej, komentarze dotyczące zachowania się policji podczas tego wydarzenia jeszcze się nasiliły. Agata Bzdyń, radczyni prawna specjalizująca się w prawach człowieka, oceniła wystąpienie Szymczyka jako "po prostu wtórną wiktymizację pani Joanny". Profesor Monika Płatek z Instytutu Prawa Karnego UW w "Faktach po Faktach" w TVN24 stwierdziła, że artykuły, na które powołuje się policja, tłumacząc swoje zachowanie, "są niestosowne i nieadekwatne".

18 lipca w "Faktach" TVN Renata Kijowska przedstawiła historię pani Joanny, która po zażyciu tabletki poronnej poczuła się psychicznie i fizycznie źle, zadzwoniła do swojej lekarki po pomoc, w efekcie trafiła do szpitala, gdzie spotkało ją przesłuchanie, rewizja ze strony policji, zabrano jej telefon i laptop. Zachowanie policjantów wywołało oburzenie i wiele krytycznych głosów: prawników, obrońców praw człowieka, prokuratorów, polityków – ale także obywateli. Na Kontakt24 widzowie TVN24 i czytelnicy tvn24.pl słali pytania: "Ktoś mi powie, czy oni mogą tak wejść na badanie i robić co chcą? gdzie papiery na to? czyja decyzja?"; "To normalna praktyka, że policja każe się rozebrać do naga? takie są procedury? czy potrzeba upokorzenia kogoś?"; "Dla jej zdrowia z wskazaniem przez psychiatrę mają prawo, a wręcz obowiązek wejść? na jakiej podstawie miała prawo policja tam być?"; "Policja powinna tylko asystować pracownikom służby zdrowia i nic więcej" – pisali.

Zapytaliśmy ekspertów i sprawdziliśmy w przepisach, co w tego typu sytuacji policja może, a czego nie powinna robić.

Joanna: "Kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć". "Padały pytania, gdzie mam telefon, gdzie jest mój komputer"

By zrozumieć, do jakich czynności odnoszą się eksperci, przypomnijmy przebieg zdarzeń – co o nich wiemy na podstawie pokazanych nagrań, opowieści pani Joanny, jej lekarki i faktów z policji.

27 kwietnia 2023 roku pani Joanna mieszkająca w Krakowie poczuła się źle fizycznie i psychicznie. Jak opowiadała, wcześniej zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Zadzwoniła do swojej lekarki psychiatry. "Jasno to powiedziałam, nie zamierzam sobie nic zrobić, nie chcę sobie nic zrobić, po prostu potrzebuję pomocy, żeby się troszkę uspokoić" – wspominała ten moment w "Faktach po Faktach" TVN24. Powiedziała, że tabletkę przyjęła sama, nikt jej nie pomagał. 19 lipca w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" bardziej szczegółowo wspominała tę rozmowę. Miała w zaufaniu powiedzieć lekarce o przyjęciu tabletki poronnej. "Nie mam pojęcia, dlaczego ona w ogóle połączyła mój niepokój z aborcją" – mówiła. Odczuwała wówczas niepokój i potrzebowała leków oraz wsparcia. W opublikowanej 20 lipca rozmowie z OKO.press mówiła, że tabletkę przyjęła tydzień przed rozmową z lekarką.

27 kwietnia po godzinie 20 (jak wynika z nagrań przedstawionych przez policję) lekarka pani Joanny zadzwoniła na numer alarmowy 112. W rozmowie z Onetem mówiła o obawach o życie pacjentki. "Rozmowa była pełna emocji. Słowa, które wypowiedziała pacjentka oraz wiedza, jaką posiadałam, znając jej historię, sprawiły, że uznałam, że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia" – opowiadała. Najpierw miała zachęcać kobietę do samodzielnego wezwania pomocy, później zapytała, czy ona sama może zadzwonić na 112. Pani Joanna miała się na to zgodzić. Z upublicznionego nagrania wynika, że lekarka wezwała pogotowie w związku z informacją o prawdopodobnej próbie samobójczej. Powiedziała, że pacjentka zrobiła aborcję (to słowo zostało podczas pokazu na konferencji wygłuszone, jednak kontekst jest jednoznaczny) i że w związku z tym planuje samobójstwo. Niedługo później w domu Joanny pojawili się ratownicy medyczni. Towarzyszyła im policja.

Pani Joanna opowiadała, że mówiła funkcjonariuszom, iż "samodzielnie zakupiła leki, samodzielnie je przyjęła". W "Faktach po Faktach" TVN24 tłumaczyła, że była w ogromnym stresie i nie pamięta niektórych detali. W rozmowie z "Wyborczą" kobieta zaprzecza relacjom policjantów, jakoby interwencja policji przebiegała wokół obawy o możliwość targnięcia się na życie. "Oni zadawali pytania o aborcję" – stwierdziła. Także lekarka, w rozmowie opublikowanej na Wyborcza.pl 21 lipca mówi: "Padały kolejne pytania, kiedy pani Joanna wzięła tabletki, jakie, skąd; powiedziałam, że to nie jest teraz ważne, bo mamy pacjentkę z myślami samobójczymi". Tłumacząc, dlaczego powiedziała o aborcji farmakologicznej, wyjaśnia: "To była istotna informacja, ale nie jedyna, która mogła mieć wpływ na jej nastrój, dlatego miałam obowiązek przekazać to jako informację wpływającą na jej kondycję psychiczną. (…) Ja o tym mówiłam jako o czynniku, który ma wpływ na jej stan, natomiast było dla mnie oczywiste, że pani Joanna miała prawo wziąć tabletki, że przeprowadzenie przez nią aborcji nie jest przestępstwem".

Policjanci towarzyszyli zespołowi ratunkowemu w drodze do krakowskiego Wojskowego Szpitala Klinicznego. Na pokazanych w "Faktach" TVN fragmentach nagrania pracowników oddziału ratunkowego widać płaczącą kobietę. Na innych ujęciach – postaci w policyjnych mundurach. "Panowie zabrali pani komputer?" – pyta na nagraniu lekarz. Policjant przyznaje, że tak. Po chwili słychać, jak prosi kogoś o niewtrącanie się w wykonywanie czynności.

Według informacji lekarzy już w szpitalu kobietę otoczyło czterech policjantów. "W postanowieniu sądu, które już się ukazało, jest to uwzględnione, że policjanci utrudniali lekarzom wykonywanie pracy" – wspominała Joanna w "Faktach po Faktach". Lekarze SOR mieli mówić, że kobieta nie stwarza zagrożenia, a obecność policji nie jest konieczna. "Prawdę mówiąc, ja po prostu tam siedziałam i płakałam" – opowiadała kobieta. "Ale nieustannie padały pytania, gdzie mam telefon, gdzie jest mój komputer" – dodała.

W opublikowanym na Facebooku przez Kamilę Ferenc, adwokatkę i pełnomocniczkę pani Joanny, postanowieniu Sądu Rejonowego dla Krakowa-Krowodrzy czytamy, że z notatki policjantów wynika, "jakoby nie utrudniali w żaden sposób czynności medycznych (...), a jednocześnie policjanci legitymowali będących w szpitalu lekarzy (...)".

Następnie wiemy, że pani Joanna została skierowana do Szpitala Miejskiego Specjalistycznego im. Gabriela Narutowicza na oddział ginekologiczny. Relacjonowała, że w gabinecie ginekologicznym były dwie funkcjonariuszki. "Kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć" – wspominała. "Rozebrałam się, nie zdjęła tylko majtek, bo wciąż jeszcze krwawiłam, bo byłoby to dla mnie zbyt upokarzające. One powiedziały, że majtki też mam zdjąć" – mówiła. Wówczas, w obawie przed dalszymi czynnościami, oddała funkcjonariuszom swój telefon komórkowy. Sąd potem uznał zatrzymanie telefonu "za niezgodne z prawem" i nakazał jego zwrot.

Wersje policji. Zmiana oświadczenia, konferencja ujawniająca rozmowę lekarki

Dostali zgłoszenie, że "dokonała aborcji" i "chce odebrać sobie życie"; zabezpieczenie telefonu i laptopa było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie - tak interwencję wobec pani Joanny opisała Komenda Miejska Policji w Krakowie w pierwszym wydanym w tej sprawie oświadczeniu. I dalej: "Z uwagi na to, iż istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków (laptop, telefon). Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu".

Próżno jednak teraz szukać tego oświadczenia na stronie policji – też jest tam o wiele krótszy komunikat. Nie ma w nim już mowy o aborcji, nie ma też intymnych szczegółów dotyczących stanu zdrowia pani Joanny, które były w pierwszym tekście. O zmianie narracji policji informował portal TVN24.pl.

W rozmowie z Renatą Kijowską z "Faktów" rzecznik krakowskiej policji Piotr Szpiech tak tłumaczył zachowanie policji wobec pani Joanny: "Proces sprawdzania, czyli proces przeszukiwania osoby, wobec której podejmowana jest interwencja, polega na dokładnym przeszukaniu i dokładnym sprawdzeniu, czy ta osoba w jakimś miejscu nie ukryła przedmiotów zabronionych".

Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk na konferencji prasowej 20 lipca ujawnił nagrania: wspomnianą wyżej rozmowę lekarki pani Joanny z operatorem numeru alarmowego 112 oraz kontakt, jaki z lekarką nawiązał funkcjonariusz Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. W tym drugim nagraniu słychać, że lekarka przekazuje podobne informacje jak dyspozytorowi numeru 112; informuje ponadto, że pacjentka zamówiła leki przez internet. Policjant prosi lekarkę o utrzymywanie kontaktu telefonicznego z pacjentką do czasu przybycia policji. Jarosław Szymczyk powiedział, że policjanci dokonujący interwencji skonsultowali się z dyżurnym Komendy Miejskiej Policji w Krakowie i to on podjął decyzję, by policjanci zabezpieczyli laptop i telefon w związku z podejrzeniem nielegalnego zakupu leków. Szymczyk mówił, że policjanci nie utrudniali lekarzom wykonywania ich zadań. Zaprzeczył wydaniu przez nich polecenia pani Joannie, by zakasłała.

Konferencja komendanta i pytania o zachowanie tajemnicy lekarskiej
Konferencja komendanta i pytania o zachowanie tajemnicy lekarskiejTVN24

Jak więc powinna przebiegać policyjna interwencja po zgłoszeniu na numer alarmowy 112 prawdopodobieństwa próby samobójczej, jakie są obowiązki policji i prawa obywatela - wyjaśniają zapytani przez Konkret24 eksperci.

Telefon na 112: ktoś chce popełnić samobójstwo. Jak powinna wyglądać interwencja policji

- Zgodnie z przepisami w takim wypadku operator numeru alarmowego wysyła karetkę i informuje policję, która również jedzie na miejsce - wyjaśnia Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy. Funkcjonariusze są szkoleni z techniki negocjacji i ich celem po przybyciu na miejsce ma być przede wszystkim ochrona życia i zdrowia osoby chcącej popełnić samobójstwo oraz osób postronnych. Policja może podjąć wtedy wszystkie koniecznie działania. - Mając to na uwadze, gdy osoba nie chce wpuścić nikogo do środka, policjanci mogą wyważyć drzwi i wejść siłowo. Jest to stan wyższej konieczności - tłumaczy adwokat. Gdy osoba stanowi zagrożenie dla siebie lub innych, funkcjonariusze mają prawo ją zatrzymać i siłowo doprowadzić do szpitala psychiatrycznego. Przed umieszczeniem jej w karetce (najczęściej) lub w radiowozie policjanci mogą taką osobę przeszukać. - Ich obowiązkiem jest ją zabezpieczyć tak, by sobie nic nie zrobiła. Sprawdzenie, czy nie ma przy sobie żadnego niebezpiecznego narzędzia - wyjaśnia mecenas Krüger.

Przypomnijmy jednak, że pani Joanna mówiła, że informowała lekarkę, że "nie zamierza sobie nic zrobić", "nie chce sobie nic zrobić", "potrzebuje pomocy, żeby się troszkę uspokoić". Mówiła, że nie wie, dlaczego lekarka zinterpretowała to jako chęć popełnienia samobójstwa i dlaczego "połączyła jej niepokój z aborcją".

- Pogotowie może poprosić funkcjonariuszy o asystę, ponieważ nie wiadomo dokładnie, w jakim stanie jest pacjent i taka od początku jest rola funkcjonariuszy: asystowanie – podkreśla prof. dr hab. Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zaznacza, że do takiej osoby jedzie wyspecjalizowany zespół ratowniczy w tzw. karetkach psychiatrycznych.

- To wynika z ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Na jej podstawie (art. 23), jeżeli człowiek zagraża swojemu życiu lub życiu i zdrowiu innych osób, można go przymusowo zabrać do szpitala psychiatrycznego. Wtedy przyjeżdżają lekarze, obsługa medyczna i do wsparcia przyjeżdża też policja. Jednak ona przyjeżdża po to, żeby wesprzeć lekarzy, którzy powinni zabrać człowieka do szpitala, nawet przymusowo, on się nie musi na to zgodzić - ocenia dr Piotr Kładoczny, karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Oczywiście mieliśmy takie przypadki, w których ludzie mówili, my nie chcemy jechać, z nami jest wszystko dobrze, zgłoszenie było nietrafione, stawiali opór - wtedy policja jest potrzebna. O ile wiem, w tym przypadku nie było sprzeciwu pani Joanny, żeby się udać do szpitala psychiatrycznego. Ona sama prosiła o pomoc - stwierdza.

- Wszyscy się na tym etapie zgadzają: że pojechała dobrowolnie do szpitala, a policjanci służyli tylko do tego, żeby konwojować. Ja nie wiem, czy był potrzebna dalsza eskorta na miejscu, w szpitalu. Gdy osoba przywieziona do szpitala zachowuje się spokojnie, misja policjantów się kończy, bo pacjentka już jest na terenie szpitala i otrzyma odpowiednią pomoc. To, że i policja i lekarze są na miejscu przy takiej interwencji, to jest zgodne z prawem. Natomiast nie ma żadnego powodu, żeby policjanci robili cokolwiek więcej niż udzielenie pomocy personelowi medycznemu – podkreśla dr Kładoczny.

Jednak dr Witold Zontek z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę na pewien problem: - Nie ma przepisów wprost określających, jak muszą się zachować policjanci w momencie zgłoszenia próby samobójczej. Są tylko ogólne przepisy mówiące o tym, że policja ma obowiązek interweniować w przypadku zagrożenia dla zdrowia i życia (chodzi o art. 15 ust. 1 pkt 3 ustawy o Policji – red.). Można z tego przepisu wyinterpretować, dlaczego policjanci jeżdżą do prób samobójczych.

I dodaje: - Popełnienie samobójstwa (także próba samobójcza) albo dokonanie aborcji przez kobietę nie jest przestępstwem. Oczywiście jeśli ratownicy medyczni poproszą o asystę, bo czują się zagrożeni, albo wiedzą, że będzie trzeba na przykład wyważać drzwi, wtedy mogą im towarzyszyć policjanci.

Przeszukanie. Obowiązki funkcjonariuszy, prawa obywatela

Podczas sprawdzenia, czy osoba, która planowała próbę samobójczą, nie ma przy sobie jakiegoś niebezpiecznego narzędzia, którym może sobie zrobić krzywdę, może być konieczne rozebranie kogoś do naga. Jednak mecenas Zbigniew Krüger podkreśla, że jest to możliwe w ściśle określonych przypadkach. - Dana osoba musi stanowić zagrożenie, podjęte czynności muszą być proporcjonalne (nie ma potrzeby rozbierać do naga grożącego pistoletem), a przede wszystkim takie osobie musi być zagwarantowane prawo do humanitarnego i godnego traktowania - mówi. Jednak nie zgadza się z możliwością rozbierania przez policję do naga osoby, który zgłaszała próbę samobójczą .

Tak samo stanowczo nie zgadza się na to prof. Ewa Gruza. - Prośba o zdjęcie kurtki, przeszukanie ciała, kieszeni, by sprawdzić, czy ktoś nie ma przy sobie lub na sobie niebezpiecznych narzędzi – to tak, i to w porozumienie z lekarzem. Ale nie ma żadnych podstaw ani żadnej procedury, by kogoś, kto chce popełnić samobójstwo, rozbierać do naga - oświadcza w rozmowie z Konkret24.

Art. 14 ust. 3 ustawy o Policji mówi, że funkcjonariusze w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka. Artykuł 15 ust. 6 tej samej ustawy stanowi, że czynności funkcjonariuszy policji w zakresie ich zadań powinny być wykonywane w sposób możliwie najmniej naruszający dobra osobiste osoby, wobec której zostają podjęte.

- Przeszukanie przede wszystkim musi być uzasadnione w kontekście zdarzenia, to jest musi istnieć znaczne prawdopodobieństwo, że dana osoba może być sprawcą przestępstwa lub posiadać dowody jakiegoś przestępstwa – podkreśla jednak dr Witold Zontek. - Najpierw policjanci mogą poprosić, żeby wydać jakieś przedmioty, a nie od razu doprowadzać do takiej upokarzającej sytuacji, że osobę się rozbiera i robi pełne przeszukanie – stwierdza, wymieniając jako podstawę prawną art. 217, art. 220, art. 224 i następne Kodeksu postępowania karnego. - Procedura przeszukania osoby jest niestety z założenia upokarzająca (ewentualne rozbieranie się, kucanie itd.). Ogólne przepisy kpk pozwalają na rozebranie osoby przeszukiwanej do naga, ale powinno to odbywać się w ekstremalnych przypadkach, gdy policja jest absolutnie przekonana, że są ukrywane dowody przestępstwa – zaznacza.

Oto co mówią przywołane przepisy Kodeksu postępowania karnego:

Art. 217 par. 1 R"zeczy mogące stanowić dowód w sprawie lub podlegające zajęciu w celu zabezpieczenia kar majątkowych, środków karnych o charakterze majątkowym, przepadku, środków kompensacyjnych albo roszczeń o naprawienie szkody należy wydać na żądanie sądu lub prokuratora, a w wypadkach niecierpiących zwłoki - także na żądanie Policji lub innego uprawnionego organu".

Art. 220 par. 1 "Przeszukania może dokonać prokurator albo na polecenie sądu lub prokuratora Policja, a w wypadkach wskazanych w ustawie - także inny organ".

Art. 220 par. 3 "W wypadkach niecierpiących zwłoki, jeżeli postanowienie sądu lub prokuratora nie mogło zostać wydane, organ dokonujący przeszukania okazuje nakaz kierownika swojej jednostki lub legitymację służbową, a następnie zwraca się niezwłocznie do sądu lub prokuratora o zatwierdzenie przeszukania. Postanowienie sądu lub prokuratora w przedmiocie zatwierdzenia należy doręczyć osobie, u której dokonano przeszukania, w terminie 7 dni od daty czynności na zgłoszone do protokołu żądanie tej osoby. O prawie zgłoszenia żądania należy ją pouczyć".

Art. 223 "Przeszukania osoby i odzieży na niej należy dokonywać w miarę możności za pośrednictwem osoby tej samej płci".

Art. 227 "Przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru, oraz w granicach niezbędnych dla osiągnięcia celu tych czynności przy zachowaniu należytej staranności, w poszanowaniu prywatności i godności osób, których ta czynność dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości".

Przeszukanie osoby (jako czynność w postępowaniu karnym) "może obejmować przeszukanie osoby (jej ciała), jej odzieży oraz podręcznych przedmiotów" – stwierdza prof. Justyna Karaźniewicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w pracy "Przeszukanie osoby i tzw. czynności podobne do przeszukania jako uprawnienia funkcjonariuszy Policji". Ekspertka pisze: "W zakresie przeszukania samej osoby czynność ta obejmuje dokładne sprawdzenie wszystkich obszarów ciała (przy zwróceniu szczególnej uwagi także na włosy, brodę, opatrunki czy bandaże) i uwzględnieniu także sprawdzenia zakamarków i otworów ciała. Dozwolone jest w związku z tym zdjęcie odzieży łącznie z bielizną, a więc rozebranie osoby do naga". Tylko że prof. Karaźniewicz również zaznacza, że "przeszukanie osoby jako czynność procesowa, związana ze 'ściganiem sprawców przestępstw i wykroczeń', ściśle uzależniona jest od istnienia uzasadnionego podejrzenia popełnienia czynu zabronionego".

Przypomnijmy: pani Joanna nie została o nic oskarżona; w jej przypadku nie było nawet podejrzenia popełnienia czynu zabronionego (jak piszemy wyżej: próba samobójcza czy przyjęcie tabletki poronnej nie są przestępstwem).

Przepisy ustawy o Policji zezwalają policjantom na penetrowanie ciała w trakcie kontroli osobistej - w art. 15d tejże ustawy stanowi: "Kontrola osobista polega na sprawdzeniu między innymi (…) miejsc intymnych osoby kontrolowanej, w szczególnie uzasadnionych przypadkach". Na ten sam artykuł zwraca uwagę mecenas Zbigniew Krüger – według niego jest jedyna podstawa prawna rozebrania zatrzymanego do naga. Lecz jego zdaniem ten przepis nie uzasadnia rozebrania do naga osoby, która mogłaby chcieć podjąć próbę samobójczą. - Osoby, które podejmują próbę samobójczą, nie chowają niebezpiecznych narzędzi w miejscach intymnych. To jest przepis pozwalający na kontrolę miejsc intymnych na przykład niebezpiecznych przestępców – podkreśla mecenas.

Wymienione przepisy kpk i ustawy o Policji są podstawą do szkolenia policjantów o tym, jak należy przeprowadzać przeszukanie osoby. W materiałach Szkoły Policji w Pile zatwierdzonych jako materiał pomocniczy do zajęć w 2019 roku o przeszukaniu ciała czytamy: "Należy zwrócić szczególną uwagę na założone opatrunki, (…) pod którymi mogą być ukrywane przedmioty. Ponadto sprawdzić należy włosy (dotykiem, przeczesywanie za pomocą grzebienia), miejsca pod pachami, jamę ustną, krocze, odbytnicę, okolice uszu, przestrzenie pomiędzy palcami dłoni i stóp. W uzasadnionych przypadkach przeszukanie ciała może być przeprowadzone przy pomocy lekarza".

Na pytanie, czy kontrola miejsc intymnych może być wykonana przez policję w dowolnym momencie i miejscu, czyli także gdy jest hospitalizowana i udziela się jej pomocy medycznej, dr Piotr Kładoczny z HPFC odpowiada: - O tym nic nie ma w przepisach. Teoretycznie mogę sobie wyobrazić sytuację, gdy taka interwencja byłaby uzasadniona. W sytuacji, o której mówimy, było to zupełnie niepotrzebne, absurdalne i w oczywisty sposób naruszające ludzką godność i prawa człowieka.

I dodaje: - To, czy pani Joanna była wtedy pacjentką, nie ma większego znaczenia. To dotyczy każdego z nas. Policjanci są uprawnieni do tego, żeby od nas różnych rzeczy żądać pod warunkiem, że istnieje podstawa prawna. Najczęściej jest tak, że ocena, czy taka podstawa prawna istnieje, jest oczywista dopiero po postanowieniu sądu, jeśli doszło do zażalenia na daną czynność. W przypadku Pani Joanny sąd stwierdził, że nie było takiej podstawy prawnej – przypomina dr Kładoczny.

Czy osoba będąca w sytuacji pani Joanny ma prawo powiedzieć "nie"? - Oczywiście, ale czy zostanie to uszanowane przez policjantów, to już jest inna kwestia. Poza tym nie każdy jest tak wyrywny, aby bić się z policją o swoje prawa. Dlatego stwierdzeniu przez sąd, że nie było podstaw prawnych, powinny być wyciągane konsekwencje wobec tych funkcjonariuszy – mówi dr Kładoczny.

Siewierska-Chmaj: obywatel w starciu z państwem i z tym systemem, który nam rząd stworzył, jest na przegranej pozycji
Siewierska-Chmaj: obywatel w starciu z państwem i z tym systemem, który nam rząd stworzył, jest na przegranej pozycji TVN24

Zabieranie i zabezpieczanie rzeczy osobistych w sytuacji zgłoszenia próby samobójczej

Policjanci mogą zarekwirować narzędzia mogące służyć do popełnienia przestępstwa, np. noże, ostrza, broń palną, tabletki itp. W sytuacji opisanej przez panią Joannę mecenas Krüger nie widzi konieczności przeszukiwania mieszkania czy rekwirowania innych przedmiotów - np. telefonów, komputerów lub innego sprzętu elektronicznego. Potwierdzają to prof. Ewa Gruza i dr Witold Zontek.

- Nie rozumiem też takiego mechanicznego zabierania telefonu, powołując się na to, że tam mogły być dowody jakiegoś przestępstwa. Z samego twierdzenia, że różni ludzie różne rzeczy w telefonach mają, wynikałoby, że zatrzymanie na ulicy i zabezpieczenie telefonu jest standardem. To by oznaczało, że w każdej sprawie można zatrzymywać telefony i laptopy, bo to jest oczywiste, że tam może znajdować się jakiś dowód. To jest problem, ponieważ przeszukanie i zatrzymanie rzeczy muszą być proporcjonalne do potencjalnego czynu i być uzasadnione innym materiałem dowodowym pozwalającym na przypuszczenie, że w dużym prawdopodobieństwem do konkretnego przestępstwa doszło i te przedmioty są kluczowe – uważa dr Witold Zontek.

- Właściwie policja powinna mieć nakaz prokuratorski. Nie wiem, czy w przypadku pani Joanny ten nakaz mieli, a bez nakazu mogło to się dziać w trybie artykułu 308 Kodeksu postępowania karnego. Stosuje się go w nagłych przypadkach, czyli kiedy istnieje zagrożenie utraty dowodu lub że ktoś zbiegnie, albo kryje czy też zniszczy przedmiot. To raczej się stosuje w naprawdę nagłych sytuacjach, na przykład gdy ukrywa się bandyta, ucieka z pistoletem i trudno byłoby w takiej sytuacji jechać najpierw do prokuratora i prosić o nakaz przeszukania mieszkania, bo wtedy trzeba dynamicznie działać. To tak zwane postępowanie w niezbędnym zakresie – tłumaczy dr Piotr Kładoczny.

Funkcjonariusze policji w placówce medycznej. Co mogą, a czego nie mogą

Policjanci w szpitalu czy innej placówce medycznej jedynie asystują lekarzom. Cały czas są zobowiązani do ochrony życia i zdrowia osoby, z którą przyjechali, a także innych. Nie powinni tam podejmować żadnych innych czynności. Jeżeli zostali wezwani do placówki medycznej, bo np. ktoś krzyczy, że się zabije, podejmują tam opisane przez nas wyżej czynności z wymienionymi zastrzeżeniami. Większość pytanych przez nas ekspertów uważa, że w placówce medycznej policjanci powinni słuchać lekarzy.

- Porządek policyjny kończy się tam, gdzie zaczyna szpitalny – uważa prof. Ewa Gruza. - W placówce medycznej wszystkie decyzje, także o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego, podejmuje lekarz – mówi. Jej zdaniem podstawa do tego są ustawa o zawodzie lekarza i lekarza dentysty oraz ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Zaznacza, że personel w szpitalach psychiatrycznych jest przygotowany na przyjmowanie trudnych, agresywnych pacjentów. – Jest odpowiednie wyposażenie, personel jest przeszkolony, pielęgniarze są zazwyczaj dobrze zbudowani – wyjaśnia. 

Mecenas Krüger również twierdzi, że w placówce medycznej, jeśli jest zagrożone życie i zdrowie pacjenta, a lekarz podejmuje wobec niego czynności lecznicze, może on nakazać funkcjonariuszom np. odsunięcie się czy opuszczenie danego pomieszczenia. W takich przypadkach niezbędna jest jego zgoda do podejmowania wobec pacjenta czynności takich jak np. przesłuchanie. Mecenas wskazuje tu na art. 36 ustawy o zawodzie lekarza, który mówi: "Lekarz podczas udzielania świadczeń zdrowotnych ma obowiązek poszanowania intymności i godności osobistej pacjenta".

Na rządowej stronie Rzecznika Praw Pacjenta czytamy: "Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z 19 lutego 2016 r., sygn. akt : VII SA/Wa 2883/15: Zasadniczym warunkiem poszanowania intymności i godności pacjenta jest zatem obecność w trakcie udzielania świadczenia zdrowotnego jedynie osób wykonujących zawód medyczny i to tylko tych, które są niezbędne ze względu na rodzaj udzielanego świadczenia. Obecność innych osób jest natomiast dopuszczalna wyłącznie za zgodą pacjenta".

Doktor Witold Zontek. - To lekarz powinien być decydującym o sposobie postępowania z pacjentem. To nie jest kwestia administracyjna, kto tam może się dopchać do pacjenta, tylko zagadnienie medyczne. Jeśli policjant w takiej sytuacji uniemożliwia udzielenia pomocy medycznej i utrudnia dostęp lekarzowi do pacjenta, to można nawet postawić zarzut narażenia na niebezpieczeństwo tego pacjenta - wyjaśnia. Przypomina, że policjant może odpowiadać za narażenie bezpieczeństwa danej osoby przez uniemożliwienie interwencji medycznej (art. 160 Kodeksu karnego).

Jednak dr Piotr Kładoczny zauważa: – Nie ma żadnego przepisu mówiącego wprost o tym, że policjant w szpitalu podlega decyzjom lekarza. Chyba, że mówimy o szpitalu psychiatrycznym i sytuacji, gdy trzeba okiełznać pacjenta. Wtedy to lekarz decyduje o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego. I dodaje: - Zachowanie funkcjonariuszy jest regulowane zawsze, także w placówce medycznej, przez artykuł 14 ustęp 3 ustawy o Policji: "Policjanci w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka". Z tego przepisu wynika słuchanie przez funkcjonariuszy wskazań lekarzy. Także po to, by nie narazić się potem na konsekwencje, że doprowadzili do pogorszenia stanu zdrowia czy utraty przez kogoś życia. Tak więc w swoim dobrze pojętym interesie policjant powinien zachowywać się rozsądnie i brać pod uwagę ochronę zdrowia i życia człowieka, wobec którego interweniuje.

Ponadto dr Kładoczny podkreśla: - Przesłuchanie człowieka w sytuacji, w której on jest półprzytomny albo jest pod wpływem silnych leków, czy też ma osłabioną możliwość reagowania, jest niezgodne z Kodeksem postępowania karnego. Człowiek musi być świadomy tego, co robi. Więc rozumiem, że decyzja o tym zapada na poziomie lekarskim. To lekarz mówi: "tak, teraz już można wejść". Priorytetem wszystkich, także funkcjonariuszy policji, nie tylko lekarzy, powinno być to, by nie pogorszył się stan człowieka, którego się przesłuchuje czy do którego ma się jakieś pytania. Inaczej jest to naruszenie praw człowieka, prawa do życia, prawa do utrzymania zdrowia i oczywiście prywatności, a także prawa do niebycia torturowanym i nieludzko traktowanym.

Warto przypomnieć jeszcze art. 20 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, który stanowi: "Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych". Tymczasem na nagraniu zrobionym w szpitalu przez ratownika widać roztrzęsioną panią Joannę; słychać, jak ratownik spiera się z funkcjonariuszami o zarekwirowany laptop. "To jest moja pacjentka, ja pytam za moją pacjentkę. W tym momencie pacjentka jest wzburzona z waszego powodu" - mówi. "Proszę się nie wtrącać w czynności. (...) Proszę nie utrudniać nam czynności, tak jak my nie utrudniamy ich panu. Ma pan wielu innych pacjentów" - rzuca do medyka policjant. A gdy ten przekazuje, że wezwie na SOR policję z powodu podejrzenia kradzieży laptopa, policjant poucza go, że medyk popełni wykroczenie za bezpodstawne wezwanie policji. Potem medycy zostają wylegitymowani. W "Faktach" jeden z lekarzy szpitalnego oddziału ratunkowego mówił, że policjanci utrudniali im pracę i że medycy nie czuli, iż funkcjonariusze chcą pomóc pani Joannie.

Obowiązki funkcjonariuszy po interwencji

Po opuszczeniu placówki medycznej funkcjonariusze policji są zobowiązani do sporządzenia stosownej dokumentacji i zawiadomienia prokuratora. Próba targnięcia się na swoje życie nie jest w Polsce przestępstwem, ale prokuratura zawsze jest stroną w procedurze cywilnej, gdy dana osoba ma być ubezwłasnowolniona.

O tej niezbędnej dokumentacji więcej mówi dr Witold Zontek: - Po takiej interwencji policjanci muszą spisać protokół. To oficjalny dokument, który podpisują policjanci i osoba zatrzymana lub przeszukana. On jest podstawą później zażalenia. Dostaje się kopię takiego protokołu przeszukania i zatrzymania rzeczy z dokładnym wskazaniem, jaki był cel przeszukania, podstawa prawna zatrzymania, podstawa prawna przeszukania, wykaz rzeczy zatrzymanych, imię nazwisko przeszukującego i tak dalej. To się podpisuje i z tym się idzie ewentualnie do sądu, żeby złożyć zażalenie na interwencję policjantów.

A odnosząc się do sprawy Joanny, podsumowuje: - Moim zdaniem nie jest wykluczone, że policjanci mogli niestety nie wiedzieć, jaki jest obowiązujący porządek prawny. Oni mają jakieś instrukcje i często nie bardzo wiedzą, jaki jest ich sens i że taka zerojedynkowa instrukcja może być dla nich problematyczna, bo może stać w sprzeczności z przepisami ustaw. To problem szkolenia policjantów i ich świadomości prawnej.

Autorka/Autor:Jan Kunert, Krzysztof Jabłonowski, Gabriela Sieczkowska, Michał Istel, Piotr Jaźwiński

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

"Grok zerwał się z łańcucha", "Grok zwariował" – przestrzegają użytkownicy platformy X należącej do Elona Muska. Rzeczywiście, chatbot oparty na sztucznej inteligencji obraża Tuska i Giertycha, a pozytywnie pisze o Braunie czy Hitlerze. O co chodzi z tym Grokiem? 

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Obraża Tuska i Giertycha, chwali Brauna. Co się stało z Grokiem?

Źródło:
TVN24+

Opozycja krytykuje rząd za wprowadzenie zakazu lotów dronami nad zachodnią granicą. Według niej ten zakaz ułatwi "przerzucanie" migrantów z Niemiec. A ponadto politycy opozycji twierdzą, że nie ma podstawy prawnej tej decyzji. Wyjaśniamy.

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Zakaz dronów na zachodniej granicy. Jest, czy go nie ma

Źródło:
Konkret24

Posłowie Konfederacji grzmią, że prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski postanowił przeznaczyć 700 tysięcy złotych na postawienie na Placu Zbawiciela tęczy. Instalacja ma być symbolem społeczności LGBTQ+. Politycy - a za nimi internauci - zarzucają prezydentowi Warszawy marnowanie pieniędzy. Tylko że on nie ma z tym nic wspólnego.

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

"Tęcza Trzaskowskiego za 700 tysięcy"? Kto zadecydował

Źródło:
Konkret24

"Germanizacja w pełni" - tak internauci i niektóre media komentują rzekomą zmianę nazwy mostu Grunwaldzkiego we Wrocławiu z polskiej na niemiecką. Konserwator zabytków i urząd miasta zaprzeczają, a my tłumaczymy, skąd wziął się ten fałszywy przekaz.

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

"Chcą zmienić nazwę Mostu Grunwaldzkiego na niemiecką"? O co chodzi

Źródło:
Konkret24

Wygląda jak lokalny serwis, ale nim nie jest. Zamiast informować, strona ta szerzy antymigrancki hejt. W rzekomej trosce o bezpieczeństwo mieszkańców karmi ich strachem. Promują ją politycy, a firmuje człowiek z komitetu poparcia Karola Nawrockiego. Portal Gazeta Zielonogórska to modelowe źródło dezinformacji niemedialnej. Na czym polega to zjawisko? 

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Redakcja widmo i niewidzialni migranci. Kto gra strachem w Zielonej Górze

Źródło:
TVN24+

Prawica rozpowszechnia przekaz o tysiącach "nielegalnych imigrantów" z Afryki, czy Bliskiego Wschodu zawróconych z Niemiec do Polski. Dane - także te najnowsze - pokazują coś zupełnie innego.

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Kogo Niemcy zawracają do Polski? Jedna narodowość dominuje

Źródło:
Konkret24

Przed zapowiadanymi wielkimi opadami oczy wielu Polaków zwrócone są na największe zbiorniki przeciwpowodziowe w kraju. Zarządzający nimi zapewniają, że wszystkie mają zabezpieczone rezerwy. Porównaliśmy stan ich wypełnienia teraz oraz tuż przed powodzią we wrześniu 2024 roku. Eksperci tłumaczą, czy i jakie wnioski można z tego wyciągnąć.

Wypełnienie zbiorników retencyjnych teraz i przed powodzią 2024. Co nam to mówi

Wypełnienie zbiorników retencyjnych teraz i przed powodzią 2024. Co nam to mówi

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji grzmią w mediach społecznościowych, że "ludzie Bodnara chcieli zapewnić sobie bezkarność". Jako dowód rozsyłają rzekomy zapis, który miał się znaleźć w ustawie przygotowywanej w Ministerstwie Sprawiedliwości. Resort już się do tego odniósł, a my wyjaśniamy, co dało początek tej narracji.

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

"Ustawa bezkarnościowa". Skąd się wziął wirtualny paragraf 

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie wykonane nocą niedaleko granicy z Niemcami przez umieszczoną w lesie fotopułapkę wywołało oburzenie w sieci. Polityczka Konfederacji uznała bowiem, że kamera pokazała niemiecki patrol po polskiej stronie granicy. Wyjaśniamy, kogo naprawdę widać na fotografii.

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Czy to "niemieccy żołnierze po polskiej stronie granicy"? Mamy odpowiedź

Źródło:
Konkret24

Po głośnym pożarze budynku w podwarszawskich Ząbkach w mediach społecznościowych pojawiły się teorie, że jego przyczyną były panele fotowoltaiczne. Jako potwierdzenie tej tezy publikowano nawet zdjęcia satelitarne. Straż pożarna dementuje ten przekaz.

Pożar w Ząbkach. Fotowoltaika jako "podajnik ognia"? Nie wierzcie w to

Pożar w Ząbkach. Fotowoltaika jako "podajnik ognia"? Nie wierzcie w to

Źródło:
Konkret24

"Wszyscy powinni bić na alarm", "dlaczego zbiorniki retencyjne są pełne", "nie spuszczają wody"... - takie komentarze pojawiły się w sieci po informacjach o zbliżających się ulewach. Internauci alarmują, że zbiorniki retencyjne są już zapełnione, a Wody Polskie na to nie reagują. Przedsiębiorstwo zarządzające zbiornikami odpowiada, że "tworzący alternatywne teorie" internauci nie mają racji.

Zbiorniki retencyjne "pełne po brzegi"? Internauci alarmują, Wody Polskie odpowiadają

Zbiorniki retencyjne "pełne po brzegi"? Internauci alarmują, Wody Polskie odpowiadają

Źródło:
Konkret24

Internauci dyskutują, czy na nagraniu z płonącym samochodem, które krąży w sieci, rzeczywiście płonie auto elektryczne. Sprawdzamy, więc co o całym zajściu wiadomo.

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

"Płonie elektryk" w Koszalinie? Co to za auto

Źródło:
Konkret24

Kolejne państwa strefy Schengen przywracają kontrole graniczne, dlatego coraz częściej można usłyszeć głosy o "końcu" czy nawet "zabiciu Schengen". Eksperci wymieniają jednak zaskakujące powody, dla których ich zdaniem strefa nie tylko przetrwa, ale będzie się rozszerzać.

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Koniec strefy Schengen? "Składanie do grobu jest przedwczesne"

Źródło:
TVN24+

Internauci, ale też poseł Marek Jakubiak oburzają się na zdjęcie polskiego policjanta, który na ramieniu ma naszywkę z flagą unijną. Wyjaśniamy, co to za naszywka.

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

"Europejska policja"? Co oznacza naszywka na mundurze

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji utrzymują, że polski rząd nie przedstawia prawdziwych danych o liczbie migrantów "przerzucanych" z Niemiec do Polski, podczas gdy według władz niemieckich są to "duże liczby, tysiące w skali jednego miesiąca". Publikujemy więc najnowsze statystyki otrzymane z niemieckiej policji - nie potwierdzają takich twierdzeń.

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Ilu migrantów odesłano do Polski? Nowe dane z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Szef MSZ oferuje Karolowi Nawrockiemu "możliwość zbriefowania" go, jeśli chodzi o politykę zagraniczną rządu. W odpowiedzi przyszły rzecznik kancelarii prezydenta poucza, co należy do prerogatyw głowy państwa. Tak więc w nowej politycznej rzeczywistości wróci stary spór, a konstytucja się przecież nie zmieniła. Wyjaśniamy.

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

"Gest kurtuazji" kontra "rząd ma obowiązek". Nowy prezydent, stary spór

Źródło:
Konkret24

W kancelarii prezydenta Nawrockiego ma pozostać przynajmniej jeden minister z czasów obecnego prezydenta. A reszta? I co się stanie obecnymi doradcami Andrzeja Dudy? Wyjaśniamy.

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Ministrowie i doradcy Andrzeja Dudy. Jaki ich los po 6 sierpnia?

Źródło:
Konkret24

Poszukujący Tadeusza Dudy policjanci jakoby nawet nie potrafią nosić broni, a sam poszukiwany rzekomo zamieszcza w sieci nagranie obozowiska; na dodatek miał też sfilmować policyjny śmigłowiec, a nagranie zamieścił w sieci. Akcja w okolicach Limanowej stała się pretekstem do drwienia z policjantów biorących w niej udział lub zwiększania zasięgów i popularności w sieci. Pokazujemy przykłady krążących wokół niej fake newsów.

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

"Vlogi Tadeusza Dudy" i zdjęcie policjantki. Fałszywki o obławie w Starej Wsi

Źródło:
Konkret24

Ministra funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, stwierdziła, że dla jej partii istotna jest objęcie funkcji wicepremiera w planowanej rekonstrukcji rządu, bo "wicepremier może więcej niż minister". A co na to akty prawne?

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Pełczyńska-Nałęcz: "wicepremier może więcej niż minister". Ekspert: "nieco ryzykowne stwierdzenie"

Źródło:
Konkret24

Komentując "patrole obywatelskie" na granicy polsko-niemieckiej, politycy opozycji mówią po raz kolejny o "tysiącach migrantów przerzucanych przez Niemców". Dane o rzeczywistych przekazaniach są jednak dużo niższe. Wyjaśniamy.

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

"Kilka tysięcy nielegalnych migrantów dziennie" z Niemiec? Dane pokazują coś innego

Źródło:
Konkret24

Mateusz Morawiecki zamieścił wykres, który miał pokazywać, jak bardzo za rządów PiS rosły dochody budżetu państwa, gdy podczas rządów PO-PSL i obecnej koalicji wzrosty nie są tak znaczące. Ekonomiści tłumaczą, co były premier pomija.

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Mateusz Morawiecki o dochodach państwa. Jak wprowadza w błąd

Źródło:
Konkret24

Po tragedii w Starej Wsi, podczas policyjnej obławy pojawiło się zdjęcie, które ma pokazywać ulicę przed domem, gdzie dokonano zbrodni. Jest rozpowszechniane z twierdzeniem, że podejrzany Tadeusz Duda uciekł stamtąd na motocyklu. Oba przekazy są nieprawdziwe.

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

"Tak wygląda ulica", morderca na motocyklu? Nic tu się nie zgadza

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawił się fragment kodu, który ma świadczyć o tym, że tak zwana aplikacja Mateckiego miała być podłączona do serwerów PKW. Nieznających się na programowaniu może wprowadzać w błąd. Tłumaczymy.

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

"Aplikacja Mateckiego" podpięta pod PKW? Fałszywy "niezbity dowód"

Źródło:
Konkret24

Nagranie z kilkudziesięcioma bocianimi gniazdami na słupie wysokiego napięcia przyciągnęło uwagę tysięcy internautów. Jedni twierdzą, że to Polska, inni wskazują na zagranicę. Sprawdziliśmy, co wiadomo o tym materiale.

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

"Blokowisko bocianów" w Polsce? Sprawdzamy popularne nagranie

Źródło:
Konkret24

Były wicepremier Jacek Sasin pytał w wywiadzie radiowym, gdzie są pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy i czy "ktoś odczuł jakąś poprawę z tego względu". Pokazujemy więc, na co do tej pory przeznaczono te środki: od pracowni AI, przez żłobki, po oczyszczalnie ścieków i modernizacje linii kolejowych.

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Sasin: gdzie są mityczne pieniądze z KPO? Odpowiadamy

Źródło:
Konkret24

Mimo zawieszenia przyjmowania wniosków o azyl na granicy polsko-białoruskiej, polskie służby wciąż przyjmują ich ponad tysiąc miesięcznie. Internauci komentują, że "Donald Tusk okłamał Polaków", bo "granica jest nieszczelna". Wyjaśniamy, dlaczego te dane o tym nie świadczą.

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Wnioski o azyl w Polsce mimo zawieszenia. Kto i gdzie je składa

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji i internauci komentują, że wyborcy masowo wysyłali do Sądu Najwyższego protesty wyborcze według wzoru przygotowanego przez posła Romana Giertycha i z jego numerem PESEL. Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska dolała oliwy do ognia, mówiąc, że takich protestów jest kilka tysięcy. Inne zdanie ma jednak rzecznik prasowy instytucji. Wyjaśniamy, co wiemy.

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

"Giertychówki", PESEL posła i dwugłos w Sądzie Najwyższym. Co wiemy

Źródło:
Konkret24