Sprawa pani Joanny. "Ktoś mi powie, czy oni tak mogą?". Wyjaśniamy procedury

Źródło:
Konkret24
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażona
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażonaTVN24
wideo 2/5
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażonaTVN24

"To normalna praktyka?", "takie są procedury?", "potrzeba upokorzenia kogoś?" – pytają nasi czytelnicy i widzowie w reakcji na przedstawioną w "Faktach" TVN sprawę pani Joanny z Krakowa. Kobieta, która zadzwoniła do lekarza po pomoc po zażyciu tabletki poronnej, trafiła do szpitala, gdzie została przez policjantów zrewidowana i potraktowano ją jak przestępczynię. Poproszeni przez Konkret24 eksperci tłumaczą, jak zgodnie z prawem taka interwencja powinna wyglądać.

Po tym, jak 20 lipca Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk zorganizował konferencję prasową w sprawie pani Joanny, której historię pokazały "Fakty" TVN dwa dni wcześniej, komentarze dotyczące zachowania się policji podczas tego wydarzenia jeszcze się nasiliły. Agata Bzdyń, radczyni prawna specjalizująca się w prawach człowieka, oceniła wystąpienie Szymczyka jako "po prostu wtórną wiktymizację pani Joanny". Profesor Monika Płatek z Instytutu Prawa Karnego UW w "Faktach po Faktach" w TVN24 stwierdziła, że artykuły, na które powołuje się policja, tłumacząc swoje zachowanie, "są niestosowne i nieadekwatne".

18 lipca w "Faktach" TVN Renata Kijowska przedstawiła historię pani Joanny, która po zażyciu tabletki poronnej poczuła się psychicznie i fizycznie źle, zadzwoniła do swojej lekarki po pomoc, w efekcie trafiła do szpitala, gdzie spotkało ją przesłuchanie, rewizja ze strony policji, zabrano jej telefon i laptop. Zachowanie policjantów wywołało oburzenie i wiele krytycznych głosów: prawników, obrońców praw człowieka, prokuratorów, polityków – ale także obywateli. Na Kontakt24 widzowie TVN24 i czytelnicy tvn24.pl słali pytania: "Ktoś mi powie, czy oni mogą tak wejść na badanie i robić co chcą? gdzie papiery na to? czyja decyzja?"; "To normalna praktyka, że policja każe się rozebrać do naga? takie są procedury? czy potrzeba upokorzenia kogoś?"; "Dla jej zdrowia z wskazaniem przez psychiatrę mają prawo, a wręcz obowiązek wejść? na jakiej podstawie miała prawo policja tam być?"; "Policja powinna tylko asystować pracownikom służby zdrowia i nic więcej" – pisali.

Zapytaliśmy ekspertów i sprawdziliśmy w przepisach, co w tego typu sytuacji policja może, a czego nie powinna robić.

Joanna: "Kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć". "Padały pytania, gdzie mam telefon, gdzie jest mój komputer"

By zrozumieć, do jakich czynności odnoszą się eksperci, przypomnijmy przebieg zdarzeń – co o nich wiemy na podstawie pokazanych nagrań, opowieści pani Joanny, jej lekarki i faktów z policji.

27 kwietnia 2023 roku pani Joanna mieszkająca w Krakowie poczuła się źle fizycznie i psychicznie. Jak opowiadała, wcześniej zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Zadzwoniła do swojej lekarki psychiatry. "Jasno to powiedziałam, nie zamierzam sobie nic zrobić, nie chcę sobie nic zrobić, po prostu potrzebuję pomocy, żeby się troszkę uspokoić" – wspominała ten moment w "Faktach po Faktach" TVN24. Powiedziała, że tabletkę przyjęła sama, nikt jej nie pomagał. 19 lipca w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" bardziej szczegółowo wspominała tę rozmowę. Miała w zaufaniu powiedzieć lekarce o przyjęciu tabletki poronnej. "Nie mam pojęcia, dlaczego ona w ogóle połączyła mój niepokój z aborcją" – mówiła. Odczuwała wówczas niepokój i potrzebowała leków oraz wsparcia. W opublikowanej 20 lipca rozmowie z OKO.press mówiła, że tabletkę przyjęła tydzień przed rozmową z lekarką.

27 kwietnia po godzinie 20 (jak wynika z nagrań przedstawionych przez policję) lekarka pani Joanny zadzwoniła na numer alarmowy 112. W rozmowie z Onetem mówiła o obawach o życie pacjentki. "Rozmowa była pełna emocji. Słowa, które wypowiedziała pacjentka oraz wiedza, jaką posiadałam, znając jej historię, sprawiły, że uznałam, że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia" – opowiadała. Najpierw miała zachęcać kobietę do samodzielnego wezwania pomocy, później zapytała, czy ona sama może zadzwonić na 112. Pani Joanna miała się na to zgodzić. Z upublicznionego nagrania wynika, że lekarka wezwała pogotowie w związku z informacją o prawdopodobnej próbie samobójczej. Powiedziała, że pacjentka zrobiła aborcję (to słowo zostało podczas pokazu na konferencji wygłuszone, jednak kontekst jest jednoznaczny) i że w związku z tym planuje samobójstwo. Niedługo później w domu Joanny pojawili się ratownicy medyczni. Towarzyszyła im policja.

Pani Joanna opowiadała, że mówiła funkcjonariuszom, iż "samodzielnie zakupiła leki, samodzielnie je przyjęła". W "Faktach po Faktach" TVN24 tłumaczyła, że była w ogromnym stresie i nie pamięta niektórych detali. W rozmowie z "Wyborczą" kobieta zaprzecza relacjom policjantów, jakoby interwencja policji przebiegała wokół obawy o możliwość targnięcia się na życie. "Oni zadawali pytania o aborcję" – stwierdziła. Także lekarka, w rozmowie opublikowanej na Wyborcza.pl 21 lipca mówi: "Padały kolejne pytania, kiedy pani Joanna wzięła tabletki, jakie, skąd; powiedziałam, że to nie jest teraz ważne, bo mamy pacjentkę z myślami samobójczymi". Tłumacząc, dlaczego powiedziała o aborcji farmakologicznej, wyjaśnia: "To była istotna informacja, ale nie jedyna, która mogła mieć wpływ na jej nastrój, dlatego miałam obowiązek przekazać to jako informację wpływającą na jej kondycję psychiczną. (…) Ja o tym mówiłam jako o czynniku, który ma wpływ na jej stan, natomiast było dla mnie oczywiste, że pani Joanna miała prawo wziąć tabletki, że przeprowadzenie przez nią aborcji nie jest przestępstwem".

Policjanci towarzyszyli zespołowi ratunkowemu w drodze do krakowskiego Wojskowego Szpitala Klinicznego. Na pokazanych w "Faktach" TVN fragmentach nagrania pracowników oddziału ratunkowego widać płaczącą kobietę. Na innych ujęciach – postaci w policyjnych mundurach. "Panowie zabrali pani komputer?" – pyta na nagraniu lekarz. Policjant przyznaje, że tak. Po chwili słychać, jak prosi kogoś o niewtrącanie się w wykonywanie czynności.

Według informacji lekarzy już w szpitalu kobietę otoczyło czterech policjantów. "W postanowieniu sądu, które już się ukazało, jest to uwzględnione, że policjanci utrudniali lekarzom wykonywanie pracy" – wspominała Joanna w "Faktach po Faktach". Lekarze SOR mieli mówić, że kobieta nie stwarza zagrożenia, a obecność policji nie jest konieczna. "Prawdę mówiąc, ja po prostu tam siedziałam i płakałam" – opowiadała kobieta. "Ale nieustannie padały pytania, gdzie mam telefon, gdzie jest mój komputer" – dodała.

W opublikowanym na Facebooku przez Kamilę Ferenc, adwokatkę i pełnomocniczkę pani Joanny, postanowieniu Sądu Rejonowego dla Krakowa-Krowodrzy czytamy, że z notatki policjantów wynika, "jakoby nie utrudniali w żaden sposób czynności medycznych (...), a jednocześnie policjanci legitymowali będących w szpitalu lekarzy (...)".

Następnie wiemy, że pani Joanna została skierowana do Szpitala Miejskiego Specjalistycznego im. Gabriela Narutowicza na oddział ginekologiczny. Relacjonowała, że w gabinecie ginekologicznym były dwie funkcjonariuszki. "Kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć" – wspominała. "Rozebrałam się, nie zdjęła tylko majtek, bo wciąż jeszcze krwawiłam, bo byłoby to dla mnie zbyt upokarzające. One powiedziały, że majtki też mam zdjąć" – mówiła. Wówczas, w obawie przed dalszymi czynnościami, oddała funkcjonariuszom swój telefon komórkowy. Sąd potem uznał zatrzymanie telefonu "za niezgodne z prawem" i nakazał jego zwrot.

Wersje policji. Zmiana oświadczenia, konferencja ujawniająca rozmowę lekarki

Dostali zgłoszenie, że "dokonała aborcji" i "chce odebrać sobie życie"; zabezpieczenie telefonu i laptopa było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie - tak interwencję wobec pani Joanny opisała Komenda Miejska Policji w Krakowie w pierwszym wydanym w tej sprawie oświadczeniu. I dalej: "Z uwagi na to, iż istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków (laptop, telefon). Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu".

Próżno jednak teraz szukać tego oświadczenia na stronie policji – też jest tam o wiele krótszy komunikat. Nie ma w nim już mowy o aborcji, nie ma też intymnych szczegółów dotyczących stanu zdrowia pani Joanny, które były w pierwszym tekście. O zmianie narracji policji informował portal TVN24.pl.

W rozmowie z Renatą Kijowską z "Faktów" rzecznik krakowskiej policji Piotr Szpiech tak tłumaczył zachowanie policji wobec pani Joanny: "Proces sprawdzania, czyli proces przeszukiwania osoby, wobec której podejmowana jest interwencja, polega na dokładnym przeszukaniu i dokładnym sprawdzeniu, czy ta osoba w jakimś miejscu nie ukryła przedmiotów zabronionych".

Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk na konferencji prasowej 20 lipca ujawnił nagrania: wspomnianą wyżej rozmowę lekarki pani Joanny z operatorem numeru alarmowego 112 oraz kontakt, jaki z lekarką nawiązał funkcjonariusz Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. W tym drugim nagraniu słychać, że lekarka przekazuje podobne informacje jak dyspozytorowi numeru 112; informuje ponadto, że pacjentka zamówiła leki przez internet. Policjant prosi lekarkę o utrzymywanie kontaktu telefonicznego z pacjentką do czasu przybycia policji. Jarosław Szymczyk powiedział, że policjanci dokonujący interwencji skonsultowali się z dyżurnym Komendy Miejskiej Policji w Krakowie i to on podjął decyzję, by policjanci zabezpieczyli laptop i telefon w związku z podejrzeniem nielegalnego zakupu leków. Szymczyk mówił, że policjanci nie utrudniali lekarzom wykonywania ich zadań. Zaprzeczył wydaniu przez nich polecenia pani Joannie, by zakasłała.

Konferencja komendanta i pytania o zachowanie tajemnicy lekarskiej
Konferencja komendanta i pytania o zachowanie tajemnicy lekarskiejTVN24

Jak więc powinna przebiegać policyjna interwencja po zgłoszeniu na numer alarmowy 112 prawdopodobieństwa próby samobójczej, jakie są obowiązki policji i prawa obywatela - wyjaśniają zapytani przez Konkret24 eksperci.

Telefon na 112: ktoś chce popełnić samobójstwo. Jak powinna wyglądać interwencja policji

- Zgodnie z przepisami w takim wypadku operator numeru alarmowego wysyła karetkę i informuje policję, która również jedzie na miejsce - wyjaśnia Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy. Funkcjonariusze są szkoleni z techniki negocjacji i ich celem po przybyciu na miejsce ma być przede wszystkim ochrona życia i zdrowia osoby chcącej popełnić samobójstwo oraz osób postronnych. Policja może podjąć wtedy wszystkie koniecznie działania. - Mając to na uwadze, gdy osoba nie chce wpuścić nikogo do środka, policjanci mogą wyważyć drzwi i wejść siłowo. Jest to stan wyższej konieczności - tłumaczy adwokat. Gdy osoba stanowi zagrożenie dla siebie lub innych, funkcjonariusze mają prawo ją zatrzymać i siłowo doprowadzić do szpitala psychiatrycznego. Przed umieszczeniem jej w karetce (najczęściej) lub w radiowozie policjanci mogą taką osobę przeszukać. - Ich obowiązkiem jest ją zabezpieczyć tak, by sobie nic nie zrobiła. Sprawdzenie, czy nie ma przy sobie żadnego niebezpiecznego narzędzia - wyjaśnia mecenas Krüger.

Przypomnijmy jednak, że pani Joanna mówiła, że informowała lekarkę, że "nie zamierza sobie nic zrobić", "nie chce sobie nic zrobić", "potrzebuje pomocy, żeby się troszkę uspokoić". Mówiła, że nie wie, dlaczego lekarka zinterpretowała to jako chęć popełnienia samobójstwa i dlaczego "połączyła jej niepokój z aborcją".

- Pogotowie może poprosić funkcjonariuszy o asystę, ponieważ nie wiadomo dokładnie, w jakim stanie jest pacjent i taka od początku jest rola funkcjonariuszy: asystowanie – podkreśla prof. dr hab. Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zaznacza, że do takiej osoby jedzie wyspecjalizowany zespół ratowniczy w tzw. karetkach psychiatrycznych.

- To wynika z ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Na jej podstawie (art. 23), jeżeli człowiek zagraża swojemu życiu lub życiu i zdrowiu innych osób, można go przymusowo zabrać do szpitala psychiatrycznego. Wtedy przyjeżdżają lekarze, obsługa medyczna i do wsparcia przyjeżdża też policja. Jednak ona przyjeżdża po to, żeby wesprzeć lekarzy, którzy powinni zabrać człowieka do szpitala, nawet przymusowo, on się nie musi na to zgodzić - ocenia dr Piotr Kładoczny, karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Oczywiście mieliśmy takie przypadki, w których ludzie mówili, my nie chcemy jechać, z nami jest wszystko dobrze, zgłoszenie było nietrafione, stawiali opór - wtedy policja jest potrzebna. O ile wiem, w tym przypadku nie było sprzeciwu pani Joanny, żeby się udać do szpitala psychiatrycznego. Ona sama prosiła o pomoc - stwierdza.

- Wszyscy się na tym etapie zgadzają: że pojechała dobrowolnie do szpitala, a policjanci służyli tylko do tego, żeby konwojować. Ja nie wiem, czy był potrzebna dalsza eskorta na miejscu, w szpitalu. Gdy osoba przywieziona do szpitala zachowuje się spokojnie, misja policjantów się kończy, bo pacjentka już jest na terenie szpitala i otrzyma odpowiednią pomoc. To, że i policja i lekarze są na miejscu przy takiej interwencji, to jest zgodne z prawem. Natomiast nie ma żadnego powodu, żeby policjanci robili cokolwiek więcej niż udzielenie pomocy personelowi medycznemu – podkreśla dr Kładoczny.

Jednak dr Witold Zontek z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę na pewien problem: - Nie ma przepisów wprost określających, jak muszą się zachować policjanci w momencie zgłoszenia próby samobójczej. Są tylko ogólne przepisy mówiące o tym, że policja ma obowiązek interweniować w przypadku zagrożenia dla zdrowia i życia (chodzi o art. 15 ust. 1 pkt 3 ustawy o Policji – red.). Można z tego przepisu wyinterpretować, dlaczego policjanci jeżdżą do prób samobójczych.

I dodaje: - Popełnienie samobójstwa (także próba samobójcza) albo dokonanie aborcji przez kobietę nie jest przestępstwem. Oczywiście jeśli ratownicy medyczni poproszą o asystę, bo czują się zagrożeni, albo wiedzą, że będzie trzeba na przykład wyważać drzwi, wtedy mogą im towarzyszyć policjanci.

Przeszukanie. Obowiązki funkcjonariuszy, prawa obywatela

Podczas sprawdzenia, czy osoba, która planowała próbę samobójczą, nie ma przy sobie jakiegoś niebezpiecznego narzędzia, którym może sobie zrobić krzywdę, może być konieczne rozebranie kogoś do naga. Jednak mecenas Zbigniew Krüger podkreśla, że jest to możliwe w ściśle określonych przypadkach. - Dana osoba musi stanowić zagrożenie, podjęte czynności muszą być proporcjonalne (nie ma potrzeby rozbierać do naga grożącego pistoletem), a przede wszystkim takie osobie musi być zagwarantowane prawo do humanitarnego i godnego traktowania - mówi. Jednak nie zgadza się z możliwością rozbierania przez policję do naga osoby, który zgłaszała próbę samobójczą .

Tak samo stanowczo nie zgadza się na to prof. Ewa Gruza. - Prośba o zdjęcie kurtki, przeszukanie ciała, kieszeni, by sprawdzić, czy ktoś nie ma przy sobie lub na sobie niebezpiecznych narzędzi – to tak, i to w porozumienie z lekarzem. Ale nie ma żadnych podstaw ani żadnej procedury, by kogoś, kto chce popełnić samobójstwo, rozbierać do naga - oświadcza w rozmowie z Konkret24.

Art. 14 ust. 3 ustawy o Policji mówi, że funkcjonariusze w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka. Artykuł 15 ust. 6 tej samej ustawy stanowi, że czynności funkcjonariuszy policji w zakresie ich zadań powinny być wykonywane w sposób możliwie najmniej naruszający dobra osobiste osoby, wobec której zostają podjęte.

- Przeszukanie przede wszystkim musi być uzasadnione w kontekście zdarzenia, to jest musi istnieć znaczne prawdopodobieństwo, że dana osoba może być sprawcą przestępstwa lub posiadać dowody jakiegoś przestępstwa – podkreśla jednak dr Witold Zontek. - Najpierw policjanci mogą poprosić, żeby wydać jakieś przedmioty, a nie od razu doprowadzać do takiej upokarzającej sytuacji, że osobę się rozbiera i robi pełne przeszukanie – stwierdza, wymieniając jako podstawę prawną art. 217, art. 220, art. 224 i następne Kodeksu postępowania karnego. - Procedura przeszukania osoby jest niestety z założenia upokarzająca (ewentualne rozbieranie się, kucanie itd.). Ogólne przepisy kpk pozwalają na rozebranie osoby przeszukiwanej do naga, ale powinno to odbywać się w ekstremalnych przypadkach, gdy policja jest absolutnie przekonana, że są ukrywane dowody przestępstwa – zaznacza.

Oto co mówią przywołane przepisy Kodeksu postępowania karnego:

Art. 217 par. 1 R"zeczy mogące stanowić dowód w sprawie lub podlegające zajęciu w celu zabezpieczenia kar majątkowych, środków karnych o charakterze majątkowym, przepadku, środków kompensacyjnych albo roszczeń o naprawienie szkody należy wydać na żądanie sądu lub prokuratora, a w wypadkach niecierpiących zwłoki - także na żądanie Policji lub innego uprawnionego organu".

Art. 220 par. 1 "Przeszukania może dokonać prokurator albo na polecenie sądu lub prokuratora Policja, a w wypadkach wskazanych w ustawie - także inny organ".

Art. 220 par. 3 "W wypadkach niecierpiących zwłoki, jeżeli postanowienie sądu lub prokuratora nie mogło zostać wydane, organ dokonujący przeszukania okazuje nakaz kierownika swojej jednostki lub legitymację służbową, a następnie zwraca się niezwłocznie do sądu lub prokuratora o zatwierdzenie przeszukania. Postanowienie sądu lub prokuratora w przedmiocie zatwierdzenia należy doręczyć osobie, u której dokonano przeszukania, w terminie 7 dni od daty czynności na zgłoszone do protokołu żądanie tej osoby. O prawie zgłoszenia żądania należy ją pouczyć".

Art. 223 "Przeszukania osoby i odzieży na niej należy dokonywać w miarę możności za pośrednictwem osoby tej samej płci".

Art. 227 "Przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru, oraz w granicach niezbędnych dla osiągnięcia celu tych czynności przy zachowaniu należytej staranności, w poszanowaniu prywatności i godności osób, których ta czynność dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości".

Przeszukanie osoby (jako czynność w postępowaniu karnym) "może obejmować przeszukanie osoby (jej ciała), jej odzieży oraz podręcznych przedmiotów" – stwierdza prof. Justyna Karaźniewicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w pracy "Przeszukanie osoby i tzw. czynności podobne do przeszukania jako uprawnienia funkcjonariuszy Policji". Ekspertka pisze: "W zakresie przeszukania samej osoby czynność ta obejmuje dokładne sprawdzenie wszystkich obszarów ciała (przy zwróceniu szczególnej uwagi także na włosy, brodę, opatrunki czy bandaże) i uwzględnieniu także sprawdzenia zakamarków i otworów ciała. Dozwolone jest w związku z tym zdjęcie odzieży łącznie z bielizną, a więc rozebranie osoby do naga". Tylko że prof. Karaźniewicz również zaznacza, że "przeszukanie osoby jako czynność procesowa, związana ze 'ściganiem sprawców przestępstw i wykroczeń', ściśle uzależniona jest od istnienia uzasadnionego podejrzenia popełnienia czynu zabronionego".

Przypomnijmy: pani Joanna nie została o nic oskarżona; w jej przypadku nie było nawet podejrzenia popełnienia czynu zabronionego (jak piszemy wyżej: próba samobójcza czy przyjęcie tabletki poronnej nie są przestępstwem).

Przepisy ustawy o Policji zezwalają policjantom na penetrowanie ciała w trakcie kontroli osobistej - w art. 15d tejże ustawy stanowi: "Kontrola osobista polega na sprawdzeniu między innymi (…) miejsc intymnych osoby kontrolowanej, w szczególnie uzasadnionych przypadkach". Na ten sam artykuł zwraca uwagę mecenas Zbigniew Krüger – według niego jest jedyna podstawa prawna rozebrania zatrzymanego do naga. Lecz jego zdaniem ten przepis nie uzasadnia rozebrania do naga osoby, która mogłaby chcieć podjąć próbę samobójczą. - Osoby, które podejmują próbę samobójczą, nie chowają niebezpiecznych narzędzi w miejscach intymnych. To jest przepis pozwalający na kontrolę miejsc intymnych na przykład niebezpiecznych przestępców – podkreśla mecenas.

Wymienione przepisy kpk i ustawy o Policji są podstawą do szkolenia policjantów o tym, jak należy przeprowadzać przeszukanie osoby. W materiałach Szkoły Policji w Pile zatwierdzonych jako materiał pomocniczy do zajęć w 2019 roku o przeszukaniu ciała czytamy: "Należy zwrócić szczególną uwagę na założone opatrunki, (…) pod którymi mogą być ukrywane przedmioty. Ponadto sprawdzić należy włosy (dotykiem, przeczesywanie za pomocą grzebienia), miejsca pod pachami, jamę ustną, krocze, odbytnicę, okolice uszu, przestrzenie pomiędzy palcami dłoni i stóp. W uzasadnionych przypadkach przeszukanie ciała może być przeprowadzone przy pomocy lekarza".

Na pytanie, czy kontrola miejsc intymnych może być wykonana przez policję w dowolnym momencie i miejscu, czyli także gdy jest hospitalizowana i udziela się jej pomocy medycznej, dr Piotr Kładoczny z HPFC odpowiada: - O tym nic nie ma w przepisach. Teoretycznie mogę sobie wyobrazić sytuację, gdy taka interwencja byłaby uzasadniona. W sytuacji, o której mówimy, było to zupełnie niepotrzebne, absurdalne i w oczywisty sposób naruszające ludzką godność i prawa człowieka.

I dodaje: - To, czy pani Joanna była wtedy pacjentką, nie ma większego znaczenia. To dotyczy każdego z nas. Policjanci są uprawnieni do tego, żeby od nas różnych rzeczy żądać pod warunkiem, że istnieje podstawa prawna. Najczęściej jest tak, że ocena, czy taka podstawa prawna istnieje, jest oczywista dopiero po postanowieniu sądu, jeśli doszło do zażalenia na daną czynność. W przypadku Pani Joanny sąd stwierdził, że nie było takiej podstawy prawnej – przypomina dr Kładoczny.

Czy osoba będąca w sytuacji pani Joanny ma prawo powiedzieć "nie"? - Oczywiście, ale czy zostanie to uszanowane przez policjantów, to już jest inna kwestia. Poza tym nie każdy jest tak wyrywny, aby bić się z policją o swoje prawa. Dlatego stwierdzeniu przez sąd, że nie było podstaw prawnych, powinny być wyciągane konsekwencje wobec tych funkcjonariuszy – mówi dr Kładoczny.

Siewierska-Chmaj: obywatel w starciu z państwem i z tym systemem, który nam rząd stworzył, jest na przegranej pozycji
Siewierska-Chmaj: obywatel w starciu z państwem i z tym systemem, który nam rząd stworzył, jest na przegranej pozycji TVN24

Zabieranie i zabezpieczanie rzeczy osobistych w sytuacji zgłoszenia próby samobójczej

Policjanci mogą zarekwirować narzędzia mogące służyć do popełnienia przestępstwa, np. noże, ostrza, broń palną, tabletki itp. W sytuacji opisanej przez panią Joannę mecenas Krüger nie widzi konieczności przeszukiwania mieszkania czy rekwirowania innych przedmiotów - np. telefonów, komputerów lub innego sprzętu elektronicznego. Potwierdzają to prof. Ewa Gruza i dr Witold Zontek.

- Nie rozumiem też takiego mechanicznego zabierania telefonu, powołując się na to, że tam mogły być dowody jakiegoś przestępstwa. Z samego twierdzenia, że różni ludzie różne rzeczy w telefonach mają, wynikałoby, że zatrzymanie na ulicy i zabezpieczenie telefonu jest standardem. To by oznaczało, że w każdej sprawie można zatrzymywać telefony i laptopy, bo to jest oczywiste, że tam może znajdować się jakiś dowód. To jest problem, ponieważ przeszukanie i zatrzymanie rzeczy muszą być proporcjonalne do potencjalnego czynu i być uzasadnione innym materiałem dowodowym pozwalającym na przypuszczenie, że w dużym prawdopodobieństwem do konkretnego przestępstwa doszło i te przedmioty są kluczowe – uważa dr Witold Zontek.

- Właściwie policja powinna mieć nakaz prokuratorski. Nie wiem, czy w przypadku pani Joanny ten nakaz mieli, a bez nakazu mogło to się dziać w trybie artykułu 308 Kodeksu postępowania karnego. Stosuje się go w nagłych przypadkach, czyli kiedy istnieje zagrożenie utraty dowodu lub że ktoś zbiegnie, albo kryje czy też zniszczy przedmiot. To raczej się stosuje w naprawdę nagłych sytuacjach, na przykład gdy ukrywa się bandyta, ucieka z pistoletem i trudno byłoby w takiej sytuacji jechać najpierw do prokuratora i prosić o nakaz przeszukania mieszkania, bo wtedy trzeba dynamicznie działać. To tak zwane postępowanie w niezbędnym zakresie – tłumaczy dr Piotr Kładoczny.

Funkcjonariusze policji w placówce medycznej. Co mogą, a czego nie mogą

Policjanci w szpitalu czy innej placówce medycznej jedynie asystują lekarzom. Cały czas są zobowiązani do ochrony życia i zdrowia osoby, z którą przyjechali, a także innych. Nie powinni tam podejmować żadnych innych czynności. Jeżeli zostali wezwani do placówki medycznej, bo np. ktoś krzyczy, że się zabije, podejmują tam opisane przez nas wyżej czynności z wymienionymi zastrzeżeniami. Większość pytanych przez nas ekspertów uważa, że w placówce medycznej policjanci powinni słuchać lekarzy.

- Porządek policyjny kończy się tam, gdzie zaczyna szpitalny – uważa prof. Ewa Gruza. - W placówce medycznej wszystkie decyzje, także o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego, podejmuje lekarz – mówi. Jej zdaniem podstawa do tego są ustawa o zawodzie lekarza i lekarza dentysty oraz ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Zaznacza, że personel w szpitalach psychiatrycznych jest przygotowany na przyjmowanie trudnych, agresywnych pacjentów. – Jest odpowiednie wyposażenie, personel jest przeszkolony, pielęgniarze są zazwyczaj dobrze zbudowani – wyjaśnia. 

Mecenas Krüger również twierdzi, że w placówce medycznej, jeśli jest zagrożone życie i zdrowie pacjenta, a lekarz podejmuje wobec niego czynności lecznicze, może on nakazać funkcjonariuszom np. odsunięcie się czy opuszczenie danego pomieszczenia. W takich przypadkach niezbędna jest jego zgoda do podejmowania wobec pacjenta czynności takich jak np. przesłuchanie. Mecenas wskazuje tu na art. 36 ustawy o zawodzie lekarza, który mówi: "Lekarz podczas udzielania świadczeń zdrowotnych ma obowiązek poszanowania intymności i godności osobistej pacjenta".

Na rządowej stronie Rzecznika Praw Pacjenta czytamy: "Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z 19 lutego 2016 r., sygn. akt : VII SA/Wa 2883/15: Zasadniczym warunkiem poszanowania intymności i godności pacjenta jest zatem obecność w trakcie udzielania świadczenia zdrowotnego jedynie osób wykonujących zawód medyczny i to tylko tych, które są niezbędne ze względu na rodzaj udzielanego świadczenia. Obecność innych osób jest natomiast dopuszczalna wyłącznie za zgodą pacjenta".

Doktor Witold Zontek. - To lekarz powinien być decydującym o sposobie postępowania z pacjentem. To nie jest kwestia administracyjna, kto tam może się dopchać do pacjenta, tylko zagadnienie medyczne. Jeśli policjant w takiej sytuacji uniemożliwia udzielenia pomocy medycznej i utrudnia dostęp lekarzowi do pacjenta, to można nawet postawić zarzut narażenia na niebezpieczeństwo tego pacjenta - wyjaśnia. Przypomina, że policjant może odpowiadać za narażenie bezpieczeństwa danej osoby przez uniemożliwienie interwencji medycznej (art. 160 Kodeksu karnego).

Jednak dr Piotr Kładoczny zauważa: – Nie ma żadnego przepisu mówiącego wprost o tym, że policjant w szpitalu podlega decyzjom lekarza. Chyba, że mówimy o szpitalu psychiatrycznym i sytuacji, gdy trzeba okiełznać pacjenta. Wtedy to lekarz decyduje o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego. I dodaje: - Zachowanie funkcjonariuszy jest regulowane zawsze, także w placówce medycznej, przez artykuł 14 ustęp 3 ustawy o Policji: "Policjanci w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka". Z tego przepisu wynika słuchanie przez funkcjonariuszy wskazań lekarzy. Także po to, by nie narazić się potem na konsekwencje, że doprowadzili do pogorszenia stanu zdrowia czy utraty przez kogoś życia. Tak więc w swoim dobrze pojętym interesie policjant powinien zachowywać się rozsądnie i brać pod uwagę ochronę zdrowia i życia człowieka, wobec którego interweniuje.

Ponadto dr Kładoczny podkreśla: - Przesłuchanie człowieka w sytuacji, w której on jest półprzytomny albo jest pod wpływem silnych leków, czy też ma osłabioną możliwość reagowania, jest niezgodne z Kodeksem postępowania karnego. Człowiek musi być świadomy tego, co robi. Więc rozumiem, że decyzja o tym zapada na poziomie lekarskim. To lekarz mówi: "tak, teraz już można wejść". Priorytetem wszystkich, także funkcjonariuszy policji, nie tylko lekarzy, powinno być to, by nie pogorszył się stan człowieka, którego się przesłuchuje czy do którego ma się jakieś pytania. Inaczej jest to naruszenie praw człowieka, prawa do życia, prawa do utrzymania zdrowia i oczywiście prywatności, a także prawa do niebycia torturowanym i nieludzko traktowanym.

Warto przypomnieć jeszcze art. 20 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, który stanowi: "Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych". Tymczasem na nagraniu zrobionym w szpitalu przez ratownika widać roztrzęsioną panią Joannę; słychać, jak ratownik spiera się z funkcjonariuszami o zarekwirowany laptop. "To jest moja pacjentka, ja pytam za moją pacjentkę. W tym momencie pacjentka jest wzburzona z waszego powodu" - mówi. "Proszę się nie wtrącać w czynności. (...) Proszę nie utrudniać nam czynności, tak jak my nie utrudniamy ich panu. Ma pan wielu innych pacjentów" - rzuca do medyka policjant. A gdy ten przekazuje, że wezwie na SOR policję z powodu podejrzenia kradzieży laptopa, policjant poucza go, że medyk popełni wykroczenie za bezpodstawne wezwanie policji. Potem medycy zostają wylegitymowani. W "Faktach" jeden z lekarzy szpitalnego oddziału ratunkowego mówił, że policjanci utrudniali im pracę i że medycy nie czuli, iż funkcjonariusze chcą pomóc pani Joannie.

Obowiązki funkcjonariuszy po interwencji

Po opuszczeniu placówki medycznej funkcjonariusze policji są zobowiązani do sporządzenia stosownej dokumentacji i zawiadomienia prokuratora. Próba targnięcia się na swoje życie nie jest w Polsce przestępstwem, ale prokuratura zawsze jest stroną w procedurze cywilnej, gdy dana osoba ma być ubezwłasnowolniona.

O tej niezbędnej dokumentacji więcej mówi dr Witold Zontek: - Po takiej interwencji policjanci muszą spisać protokół. To oficjalny dokument, który podpisują policjanci i osoba zatrzymana lub przeszukana. On jest podstawą później zażalenia. Dostaje się kopię takiego protokołu przeszukania i zatrzymania rzeczy z dokładnym wskazaniem, jaki był cel przeszukania, podstawa prawna zatrzymania, podstawa prawna przeszukania, wykaz rzeczy zatrzymanych, imię nazwisko przeszukującego i tak dalej. To się podpisuje i z tym się idzie ewentualnie do sądu, żeby złożyć zażalenie na interwencję policjantów.

A odnosząc się do sprawy Joanny, podsumowuje: - Moim zdaniem nie jest wykluczone, że policjanci mogli niestety nie wiedzieć, jaki jest obowiązujący porządek prawny. Oni mają jakieś instrukcje i często nie bardzo wiedzą, jaki jest ich sens i że taka zerojedynkowa instrukcja może być dla nich problematyczna, bo może stać w sprzeczności z przepisami ustaw. To problem szkolenia policjantów i ich świadomości prawnej.

Autorka/Autor:Jan Kunert, Krzysztof Jabłonowski, Gabriela Sieczkowska, Michał Istel, Piotr Jaźwiński

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

W kampanii wyborczej Donald Tusk zapowiadał - w razie wygranej - odchudzenie rządu. Nie udało się. Z kolei tegoroczna rekonstrukcja jego gabinetu miała być wręcz "systemową zmianą". Na półmetku kadencji sprawdzamy, co zostało z tych obietnic.

Rząd Tuska miał być mniejszy i tańszy. No to policzyliśmy

Rząd Tuska miał być mniejszy i tańszy. No to policzyliśmy

Źródło:
TVN24+

Ponad setka osób z postawionymi zarzutami, lecz aktów oskarżenia nieco ponad 30, a wyroków skazujących tylko kilka - po dwóch latach rządu Donalda Tuska najgłośniejsze afery Zjednoczonej Prawicy wciąż nie zostały rozliczone. Choć prace wymiaru sprawiedliwości przyspieszyły, byli rządzący skutecznie sypią piasek w tryby, a Polacy niecierpliwią się coraz bardziej. Oto jak wygląda stan rozliczeń.

Półmetek rządu Tuska. Jak idą rozliczenia afer Zjednoczonej Prawicy?

Półmetek rządu Tuska. Jak idą rozliczenia afer Zjednoczonej Prawicy?

Źródło:
TVN24+

"Zachód upada", "Europa staje się skansenem", my dyskutujemy o nakrętkach do plastikowych butelek, a Chiny otwierają kolejny wiadukt dla superszybkich pociągów. Gdzieś już to czytaliście? Zapewne nie raz, nawet niektórzy polscy politycy wchodzą w tę narrację. A partia Xi Jinpinga tylko zaciera ręce. Nie tylko ona.

"Ultranowoczesny kraj". Jak wpadliśmy w paszczę chińskiego smoka propagandy

"Ultranowoczesny kraj". Jak wpadliśmy w paszczę chińskiego smoka propagandy

Źródło:
TVN24+

Zgoda Komisji Europejskiej na wsparcie budowy elektrowni jądrowej z polskiego budżetu uruchomiła wśród polityków PiS narrację, że Polska "nisko upadła". Kpią, że skoro musimy pytać Brukselę o zgodę na wydanie własnych pieniędzy, to "tak właśnie wygląda suwerenność Polski w praktyce". O istotnej rzeczy nie informują.

Teraz twierdzą: "nisko upadliśmy". A jak było, gdy rządzili?

Teraz twierdzą: "nisko upadliśmy". A jak było, gdy rządzili?

Źródło:
Konkret24

Władze Chersonia szykują się do ucieczki, wysyłają już swoje rodziny do Polski - tak ma wynikać z posiedzenia rady miasta, z którego zapis rzekomo wyciekł do sieci. Nagranie rzeczywiście istnieje, lecz reszta to rosyjska fałszywka. Jej główne cele są trzy.

"Trzeba się zbierać, dokumenty do kominka". Radni nie wyłączyli mikrofonu?

"Trzeba się zbierać, dokumenty do kominka". Radni nie wyłączyli mikrofonu?

Źródło:
Konkret24

Elon Musk - wspierany przez czołowych amerykańskich polityków - bije na alarm i oskarża Komisję Europejską o próbę cenzurowania platformy X. Za cenzurę uznał bowiem nałożoną na serwis przez Brukselę dotkliwą karę. Wyjaśniamy, dlaczego X ją otrzymał i co naprawdę leży u podstaw takiej decyzji KE.

Musk oskarża Unię o cenzurę. Oto za co naprawdę go ukarano

Musk oskarża Unię o cenzurę. Oto za co naprawdę go ukarano

Źródło:
Konkret24

Zdjęcie z Lublina ma być rzekomym dowodem na niedawne spotkanie Jarosława Kaczyńskiego z Grzegorzem Braunem. Obraz ten wpisuje się w debatę o ewentualnej koalicji PiS z Konfederacją Korony Polskiej - lecz wielu internautów ostrzega, że nie jest prawdziwy. Analiza za pomocą narzędzi do weryfikacji materiałów AI nie pozostawia wątpliwości.

Kaczyński spotkał się z Braunem? "Ot, niespodzianka"

Kaczyński spotkał się z Braunem? "Ot, niespodzianka"

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń generuje w mediach społecznościowych nagranie, w którym ojciec i brat irlandzkiego nauczyciela opowiadają, że dostał on wyrok dożywocia za odmowę używania wobec uczniów wskazanych zaimków. W całej tej historii zgadza się tylko to, że nauczyciel w Irlandii trafił do więzienia.

Religia, transpłciowy uczeń i nauczyciel "skazany na dożywocie". Ile w tym prawdy

Religia, transpłciowy uczeń i nauczyciel "skazany na dożywocie". Ile w tym prawdy

Źródło:
Konkret24

Oszuści działający na największych platformach społecznościowych takich jak Facebook, Instagram czy X pozostają często bezkarni. Właściciele serwisów wykazują raczej bierność w walce z nimi. Eksperci przyznają: odpowiednie mechanizmy prawne istnieją, jednak bez realnej międzynarodowej presji szans na poprawę tej sytuacji nie ma.

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Raj dla oszustów. Dlaczego Big Techy zawodzą w ochronie użytkowników

Źródło:
Konkret24

Na bożonarodzeniowym jarmarku we Francji zamachowiec rzekomo wjechał autem w tłum i zabił 10 osób - takie informacje krążą w sieci. Informację podał też Elon Musk. Ale nie jest ona prawdziwa. Wyjaśniamy, co się stało i gdzie.

Dziesięć osób zabitych na jarmarku bożonarodzeniowym we Francji? Jak było naprawdę

Dziesięć osób zabitych na jarmarku bożonarodzeniowym we Francji? Jak było naprawdę

Źródło:
Konkret24

Politycy opozycji zarzucają ministrowi Waldemarowi Żurkowi, że popełnił przestępstwo. Chodzi o jego wystąpienie w Sejmie, kiedy to zacytował wypowiedź posła Krzysztofa Bosaka, która miała paść podczas tajnej części obrad. Jak tę sprawę oceniają prawnicy?

Zarzucają Żurkowi, że popełnił przestępstwo. Czy "ujawnił tajemnicę"?

Zarzucają Żurkowi, że popełnił przestępstwo. Czy "ujawnił tajemnicę"?

Źródło:
Konkret24

Doniesienia, jakoby w Szwajcarii zakazano mammografii, znów pojawiły się w polskiej sieci. Przekaz ma zniechęcić kobiety do udziału w badaniach wykrywających raka piersi, strasząc ich rzekomą szkodliwością. Przestrzegamy przed tym fake newsem.

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Szwajcaria zakazuje, w Kanadzie i Włoszech też już nie robią? O co chodzi z mammografią

Źródło:
Konkret24

Potężne demonstracje przechodziły ulicami bułgarskich miast na początku grudnia. Kłopoty tamtejszego rządu są jednak fałszywie przedstawiane jako protesty "przeciwko Brukseli", czyli Unii Europejskiej. Tak to przedstawia kremlowska propaganda.

Bułgaria "wypowiedziała posłuszeństwo". Komu naprawdę?

Bułgaria "wypowiedziała posłuszeństwo". Komu naprawdę?

Źródło:
Konkret24, PAP, Reuters

Czy polski rząd rozważa wprowadzenie kolejnego świadczenia - Ślub Plus? Według krążącego w sieci przekazu za samo zawarcie małżeństwa para miałaby otrzymać 40 tysięcy złotych. Miałyby też być dodatki za dzieci. Rzeczywiście, taki pomysł pojawił się w dyskusji publicznej, ale rząd nie ma z tym nic wspólnego.

Nowy projekt rządu "Ślub Plus"? Ależ tu namieszali

Nowy projekt rządu "Ślub Plus"? Ależ tu namieszali

Źródło:
Konkret24

Neutralne pod względem płci – takie mają być od 24 grudnia 2025 roku wszystkie ogłoszenia o pracę. Jedni kpią, wymyślając feminatywy od męskich zawodów, inni jednak już zmieniają regulaminy wynagrodzeń. Wchodząca w życie nowelizacja Kodeksu pracy rodzi jednak więcej pytań, niż daje odpowiedzi.

"A jak będzie kobieta na stanowisku betoniarza"? Idzie zmiana, PIP straszy, wytycznych nie ma

"A jak będzie kobieta na stanowisku betoniarza"? Idzie zmiana, PIP straszy, wytycznych nie ma

Źródło:
TVN24+

Podczas gdy prezydent Karol Nawrocki wetuje kolejne ustawy i odrzuca wnioski rządu, przedstawiciele jego kancelarii i jego zwolennicy tłumaczą, że korzysta tylko ze swoich prerogatyw. Konstytucjonaliści tłumaczą, że prerogatywy prezydenta to nie są "boskie uprawnienia", a głowa państwa też podlega kontroli.

Prerogatywy prezydenta. Czy Karol Nawrocki może się zachowywać jak "Król Słońce"?

Prerogatywy prezydenta. Czy Karol Nawrocki może się zachowywać jak "Król Słońce"?

Źródło:
Konkret24

Oburzeni internauci twierdzą, że polski rząd rzekomo sponsoruje Ukraińcom kupno mieszkań - całkowicie opłaca dla nich kredyty mieszkaniowe. W ten sposób jakoby sfinansowano już pięć tysięcy lokali. W tym przekazie jest jednak dużo manipulacji.

Rząd "sfinansował Ukraińcom kredyty na mieszkania". Niezupełnie

Rząd "sfinansował Ukraińcom kredyty na mieszkania". Niezupełnie

Źródło:
Konkret24

Czy Sąd Najwyższy w Wielkiej Brytanii uznał, że "chrześcijańskie nauczanie religii w szkołach publicznych jest niezgodne z prawem"? Takie informacje można wyczytać w sieci, lecz wyrok ten jest błędnie interpretowany, a budowana na nim narracja - manipulacją.

"Nauczanie religii chrześcijańskiej nielegalne"? Wyrok sądu na Wyspach, dyskusja w Polsce

"Nauczanie religii chrześcijańskiej nielegalne"? Wyrok sądu na Wyspach, dyskusja w Polsce

Źródło:
Konkret24

Kancelaria prezydenta Karola Nawrockiego twierdzi, że wszystkie 13 prezydenckich projektów ustaw ugrzęzło w tak zwanej sejmowej zamrażarce. Czy ma rację?

13 projektów ustaw prezydenta. Wszystkie w "sejmowej zamrażarce"? Sprawdzamy

13 projektów ustaw prezydenta. Wszystkie w "sejmowej zamrażarce"? Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Setki tysięcy wyświetleń i wiele komentarzy wywołuje krążące w mediach społecznościowych wideo mające pokazywać, jak "muzułmanie otaczają jarmark bożonarodzeniowy w Niemczech" i agresywnie się zachowują. Film opublikowała między innymi posłanka PiS Anita Czerwińska. I choć samo nagranie jest prawdziwe, to zbudowana na nim opowieść już nie.

Muzułmanie "otoczyli jarmark bożonarodzeniowy"? Co pokazuje film z Niemiec

Muzułmanie "otoczyli jarmark bożonarodzeniowy"? Co pokazuje film z Niemiec

Źródło:
Konkret24

Nie tylko politycy opozycji, ale i koalicji rządzącej zarzucają Włodzimierzowi Czarzastemu, że jego pomysł stosowania "weta marszałkowskiego" to "niekonstytucyjna zamrażarka". Prawnicy potwierdzają, że to może to budzić wątpliwości.

Weto marszałkowskie. Czy Sejmowi grozi "niekonstytucyjna zamrażarka"?

Weto marszałkowskie. Czy Sejmowi grozi "niekonstytucyjna zamrażarka"?

Źródło:
Konkret24

Oburzenie internautów wywołują posty z nagraniem rzekomego zajścia w kieleckim kościele. Miał do niego wejść półnagi obcokrajowiec i grozić zebranym tam wiernym. Niektórych bulwersuje fakt, że media milczą o tym wydarzeniu. A milczą, bo to się nie zdarzyło.

Somalijczyk "groził wiernym w kościele"? Uwaga na ten film

Somalijczyk "groził wiernym w kościele"? Uwaga na ten film

Źródło:
Konkret24

"Uciszacie katolików", "komunizm wrócił" - tak reagowali internauci na doniesienia, jakoby w Toruniu policja zatrzymała mężczyznę za uczestnictwo w publicznym różańcu. Moment zatrzymania widać na publikowanym w mediach społecznościowych nagraniu. Jednak to nie modlitwa była przyczyną reakcji funkcjonariuszy.

Zatrzymany za "udział w publicznym różańcu"? Dlaczego policja tak zareagowała

Zatrzymany za "udział w publicznym różańcu"? Dlaczego policja tak zareagowała

Źródło:
Konkret24

Film przedstawiający rzekomo chińskie działo "strzelające 7 razy szybciej niż dźwięk" rozchodzi się w sieci - opublikował go na przykład poseł Konrad Berkowicz. Na uwagi, że to fake news, na razie nie zareagował. A wideo zostało wygenerowane przez AI i wpisuje się narrację chińskiej propagandy.

Chińskie działo "strzela 7 razy szybciej niż dźwięk"? To Berkowicz strzela kulą w płot

Chińskie działo "strzela 7 razy szybciej niż dźwięk"? To Berkowicz strzela kulą w płot

Źródło:
Konkret24

Większość kont wspierających ruch Donalda Trumpa działa w krajach muzułmańskich, głównie w Afryce i na Bliskim Wschodzie - taki wniosek miał wynikać z mapy krążącej w mediach społecznościowych. Tylko że widać na niej coś zupełnie innego.

"Muzułmanie kontrolują MAGA"? Co pokazuje ta mapa

"Muzułmanie kontrolują MAGA"? Co pokazuje ta mapa

Źródło:
Konkret24

"Ciekawe, ile w tym prawdy" - zastanawiają się internauci, którzy przeczytali, że na chińskiej pustyni pod panelami słonecznymi wyrosła trawa, a do jej koszenia wykorzystuje się owce. Okazuje się, że prawdy jest całkiem sporo.

Fotowoltaika, pustynia i owce. Co się wydarzyło w Chinach

Fotowoltaika, pustynia i owce. Co się wydarzyło w Chinach

Źródło:
Konkret24