Sprawa pani Joanny. "Ktoś mi powie, czy oni tak mogą?". Wyjaśniamy procedury

Źródło:
Konkret24
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażona
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażonaTVN24
wideo 2/5
Pani Joanna: policjantki kazały mi się rozebrać do naga, wtedy już byłam przerażonaTVN24

"To normalna praktyka?", "takie są procedury?", "potrzeba upokorzenia kogoś?" – pytają nasi czytelnicy i widzowie w reakcji na przedstawioną w "Faktach" TVN sprawę pani Joanny z Krakowa. Kobieta, która zadzwoniła do lekarza po pomoc po zażyciu tabletki poronnej, trafiła do szpitala, gdzie została przez policjantów zrewidowana i potraktowano ją jak przestępczynię. Poproszeni przez Konkret24 eksperci tłumaczą, jak zgodnie z prawem taka interwencja powinna wyglądać.

Po tym, jak 20 lipca Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk zorganizował konferencję prasową w sprawie pani Joanny, której historię pokazały "Fakty" TVN dwa dni wcześniej, komentarze dotyczące zachowania się policji podczas tego wydarzenia jeszcze się nasiliły. Agata Bzdyń, radczyni prawna specjalizująca się w prawach człowieka, oceniła wystąpienie Szymczyka jako "po prostu wtórną wiktymizację pani Joanny". Profesor Monika Płatek z Instytutu Prawa Karnego UW w "Faktach po Faktach" w TVN24 stwierdziła, że artykuły, na które powołuje się policja, tłumacząc swoje zachowanie, "są niestosowne i nieadekwatne".

18 lipca w "Faktach" TVN Renata Kijowska przedstawiła historię pani Joanny, która po zażyciu tabletki poronnej poczuła się psychicznie i fizycznie źle, zadzwoniła do swojej lekarki po pomoc, w efekcie trafiła do szpitala, gdzie spotkało ją przesłuchanie, rewizja ze strony policji, zabrano jej telefon i laptop. Zachowanie policjantów wywołało oburzenie i wiele krytycznych głosów: prawników, obrońców praw człowieka, prokuratorów, polityków – ale także obywateli. Na Kontakt24 widzowie TVN24 i czytelnicy tvn24.pl słali pytania: "Ktoś mi powie, czy oni mogą tak wejść na badanie i robić co chcą? gdzie papiery na to? czyja decyzja?"; "To normalna praktyka, że policja każe się rozebrać do naga? takie są procedury? czy potrzeba upokorzenia kogoś?"; "Dla jej zdrowia z wskazaniem przez psychiatrę mają prawo, a wręcz obowiązek wejść? na jakiej podstawie miała prawo policja tam być?"; "Policja powinna tylko asystować pracownikom służby zdrowia i nic więcej" – pisali.

Zapytaliśmy ekspertów i sprawdziliśmy w przepisach, co w tego typu sytuacji policja może, a czego nie powinna robić.

Joanna: "Kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć". "Padały pytania, gdzie mam telefon, gdzie jest mój komputer"

By zrozumieć, do jakich czynności odnoszą się eksperci, przypomnijmy przebieg zdarzeń – co o nich wiemy na podstawie pokazanych nagrań, opowieści pani Joanny, jej lekarki i faktów z policji.

27 kwietnia 2023 roku pani Joanna mieszkająca w Krakowie poczuła się źle fizycznie i psychicznie. Jak opowiadała, wcześniej zdecydowała, że zażyje tabletkę poronną, ponieważ ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. Zadzwoniła do swojej lekarki psychiatry. "Jasno to powiedziałam, nie zamierzam sobie nic zrobić, nie chcę sobie nic zrobić, po prostu potrzebuję pomocy, żeby się troszkę uspokoić" – wspominała ten moment w "Faktach po Faktach" TVN24. Powiedziała, że tabletkę przyjęła sama, nikt jej nie pomagał. 19 lipca w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" bardziej szczegółowo wspominała tę rozmowę. Miała w zaufaniu powiedzieć lekarce o przyjęciu tabletki poronnej. "Nie mam pojęcia, dlaczego ona w ogóle połączyła mój niepokój z aborcją" – mówiła. Odczuwała wówczas niepokój i potrzebowała leków oraz wsparcia. W opublikowanej 20 lipca rozmowie z OKO.press mówiła, że tabletkę przyjęła tydzień przed rozmową z lekarką.

27 kwietnia po godzinie 20 (jak wynika z nagrań przedstawionych przez policję) lekarka pani Joanny zadzwoniła na numer alarmowy 112. W rozmowie z Onetem mówiła o obawach o życie pacjentki. "Rozmowa była pełna emocji. Słowa, które wypowiedziała pacjentka oraz wiedza, jaką posiadałam, znając jej historię, sprawiły, że uznałam, że istnieje poważne zagrożenie dla jej życia" – opowiadała. Najpierw miała zachęcać kobietę do samodzielnego wezwania pomocy, później zapytała, czy ona sama może zadzwonić na 112. Pani Joanna miała się na to zgodzić. Z upublicznionego nagrania wynika, że lekarka wezwała pogotowie w związku z informacją o prawdopodobnej próbie samobójczej. Powiedziała, że pacjentka zrobiła aborcję (to słowo zostało podczas pokazu na konferencji wygłuszone, jednak kontekst jest jednoznaczny) i że w związku z tym planuje samobójstwo. Niedługo później w domu Joanny pojawili się ratownicy medyczni. Towarzyszyła im policja.

Pani Joanna opowiadała, że mówiła funkcjonariuszom, iż "samodzielnie zakupiła leki, samodzielnie je przyjęła". W "Faktach po Faktach" TVN24 tłumaczyła, że była w ogromnym stresie i nie pamięta niektórych detali. W rozmowie z "Wyborczą" kobieta zaprzecza relacjom policjantów, jakoby interwencja policji przebiegała wokół obawy o możliwość targnięcia się na życie. "Oni zadawali pytania o aborcję" – stwierdziła. Także lekarka, w rozmowie opublikowanej na Wyborcza.pl 21 lipca mówi: "Padały kolejne pytania, kiedy pani Joanna wzięła tabletki, jakie, skąd; powiedziałam, że to nie jest teraz ważne, bo mamy pacjentkę z myślami samobójczymi". Tłumacząc, dlaczego powiedziała o aborcji farmakologicznej, wyjaśnia: "To była istotna informacja, ale nie jedyna, która mogła mieć wpływ na jej nastrój, dlatego miałam obowiązek przekazać to jako informację wpływającą na jej kondycję psychiczną. (…) Ja o tym mówiłam jako o czynniku, który ma wpływ na jej stan, natomiast było dla mnie oczywiste, że pani Joanna miała prawo wziąć tabletki, że przeprowadzenie przez nią aborcji nie jest przestępstwem".

Policjanci towarzyszyli zespołowi ratunkowemu w drodze do krakowskiego Wojskowego Szpitala Klinicznego. Na pokazanych w "Faktach" TVN fragmentach nagrania pracowników oddziału ratunkowego widać płaczącą kobietę. Na innych ujęciach – postaci w policyjnych mundurach. "Panowie zabrali pani komputer?" – pyta na nagraniu lekarz. Policjant przyznaje, że tak. Po chwili słychać, jak prosi kogoś o niewtrącanie się w wykonywanie czynności.

Według informacji lekarzy już w szpitalu kobietę otoczyło czterech policjantów. "W postanowieniu sądu, które już się ukazało, jest to uwzględnione, że policjanci utrudniali lekarzom wykonywanie pracy" – wspominała Joanna w "Faktach po Faktach". Lekarze SOR mieli mówić, że kobieta nie stwarza zagrożenia, a obecność policji nie jest konieczna. "Prawdę mówiąc, ja po prostu tam siedziałam i płakałam" – opowiadała kobieta. "Ale nieustannie padały pytania, gdzie mam telefon, gdzie jest mój komputer" – dodała.

W opublikowanym na Facebooku przez Kamilę Ferenc, adwokatkę i pełnomocniczkę pani Joanny, postanowieniu Sądu Rejonowego dla Krakowa-Krowodrzy czytamy, że z notatki policjantów wynika, "jakoby nie utrudniali w żaden sposób czynności medycznych (...), a jednocześnie policjanci legitymowali będących w szpitalu lekarzy (...)".

Następnie wiemy, że pani Joanna została skierowana do Szpitala Miejskiego Specjalistycznego im. Gabriela Narutowicza na oddział ginekologiczny. Relacjonowała, że w gabinecie ginekologicznym były dwie funkcjonariuszki. "Kazały mi się rozebrać do naga, robić przysiady i kaszleć" – wspominała. "Rozebrałam się, nie zdjęła tylko majtek, bo wciąż jeszcze krwawiłam, bo byłoby to dla mnie zbyt upokarzające. One powiedziały, że majtki też mam zdjąć" – mówiła. Wówczas, w obawie przed dalszymi czynnościami, oddała funkcjonariuszom swój telefon komórkowy. Sąd potem uznał zatrzymanie telefonu "za niezgodne z prawem" i nakazał jego zwrot.

Wersje policji. Zmiana oświadczenia, konferencja ujawniająca rozmowę lekarki

Dostali zgłoszenie, że "dokonała aborcji" i "chce odebrać sobie życie"; zabezpieczenie telefonu i laptopa było konieczne dla ustalenia źródła zakupywanego leku i zbadania, czy jego sprzedaż odbyła się legalnie - tak interwencję wobec pani Joanny opisała Komenda Miejska Policji w Krakowie w pierwszym wydanym w tej sprawie oświadczeniu. I dalej: "Z uwagi na to, iż istniało podejrzenie popełnienia przestępstwa w postaci udzielania kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży poprzez środki pochodzące z nielegalnego źródła, zachodziła konieczność zabezpieczenia urządzeń, które kobieta używała do finalizowania transakcji zakupu tych środków (laptop, telefon). Jednocześnie policjanci musieli sprawdzić, czy kobieta nie posiada przy sobie środków pochodzących z niewiadomego źródła, które po zażyciu mogłyby zagrażać jej życiu".

Próżno jednak teraz szukać tego oświadczenia na stronie policji – też jest tam o wiele krótszy komunikat. Nie ma w nim już mowy o aborcji, nie ma też intymnych szczegółów dotyczących stanu zdrowia pani Joanny, które były w pierwszym tekście. O zmianie narracji policji informował portal TVN24.pl.

W rozmowie z Renatą Kijowską z "Faktów" rzecznik krakowskiej policji Piotr Szpiech tak tłumaczył zachowanie policji wobec pani Joanny: "Proces sprawdzania, czyli proces przeszukiwania osoby, wobec której podejmowana jest interwencja, polega na dokładnym przeszukaniu i dokładnym sprawdzeniu, czy ta osoba w jakimś miejscu nie ukryła przedmiotów zabronionych".

Komendant Główny Policji Jarosław Szymczyk na konferencji prasowej 20 lipca ujawnił nagrania: wspomnianą wyżej rozmowę lekarki pani Joanny z operatorem numeru alarmowego 112 oraz kontakt, jaki z lekarką nawiązał funkcjonariusz Komendy Miejskiej Policji w Krakowie. W tym drugim nagraniu słychać, że lekarka przekazuje podobne informacje jak dyspozytorowi numeru 112; informuje ponadto, że pacjentka zamówiła leki przez internet. Policjant prosi lekarkę o utrzymywanie kontaktu telefonicznego z pacjentką do czasu przybycia policji. Jarosław Szymczyk powiedział, że policjanci dokonujący interwencji skonsultowali się z dyżurnym Komendy Miejskiej Policji w Krakowie i to on podjął decyzję, by policjanci zabezpieczyli laptop i telefon w związku z podejrzeniem nielegalnego zakupu leków. Szymczyk mówił, że policjanci nie utrudniali lekarzom wykonywania ich zadań. Zaprzeczył wydaniu przez nich polecenia pani Joannie, by zakasłała.

Konferencja komendanta i pytania o zachowanie tajemnicy lekarskiej
Konferencja komendanta i pytania o zachowanie tajemnicy lekarskiejTVN24

Jak więc powinna przebiegać policyjna interwencja po zgłoszeniu na numer alarmowy 112 prawdopodobieństwa próby samobójczej, jakie są obowiązki policji i prawa obywatela - wyjaśniają zapytani przez Konkret24 eksperci.

Telefon na 112: ktoś chce popełnić samobójstwo. Jak powinna wyglądać interwencja policji

- Zgodnie z przepisami w takim wypadku operator numeru alarmowego wysyła karetkę i informuje policję, która również jedzie na miejsce - wyjaśnia Zbigniew Krüger, adwokat z kancelarii Krüger & Partnerzy. Funkcjonariusze są szkoleni z techniki negocjacji i ich celem po przybyciu na miejsce ma być przede wszystkim ochrona życia i zdrowia osoby chcącej popełnić samobójstwo oraz osób postronnych. Policja może podjąć wtedy wszystkie koniecznie działania. - Mając to na uwadze, gdy osoba nie chce wpuścić nikogo do środka, policjanci mogą wyważyć drzwi i wejść siłowo. Jest to stan wyższej konieczności - tłumaczy adwokat. Gdy osoba stanowi zagrożenie dla siebie lub innych, funkcjonariusze mają prawo ją zatrzymać i siłowo doprowadzić do szpitala psychiatrycznego. Przed umieszczeniem jej w karetce (najczęściej) lub w radiowozie policjanci mogą taką osobę przeszukać. - Ich obowiązkiem jest ją zabezpieczyć tak, by sobie nic nie zrobiła. Sprawdzenie, czy nie ma przy sobie żadnego niebezpiecznego narzędzia - wyjaśnia mecenas Krüger.

Przypomnijmy jednak, że pani Joanna mówiła, że informowała lekarkę, że "nie zamierza sobie nic zrobić", "nie chce sobie nic zrobić", "potrzebuje pomocy, żeby się troszkę uspokoić". Mówiła, że nie wie, dlaczego lekarka zinterpretowała to jako chęć popełnienia samobójstwa i dlaczego "połączyła jej niepokój z aborcją".

- Pogotowie może poprosić funkcjonariuszy o asystę, ponieważ nie wiadomo dokładnie, w jakim stanie jest pacjent i taka od początku jest rola funkcjonariuszy: asystowanie – podkreśla prof. dr hab. Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Zaznacza, że do takiej osoby jedzie wyspecjalizowany zespół ratowniczy w tzw. karetkach psychiatrycznych.

- To wynika z ustawy o ochronie zdrowia psychicznego. Na jej podstawie (art. 23), jeżeli człowiek zagraża swojemu życiu lub życiu i zdrowiu innych osób, można go przymusowo zabrać do szpitala psychiatrycznego. Wtedy przyjeżdżają lekarze, obsługa medyczna i do wsparcia przyjeżdża też policja. Jednak ona przyjeżdża po to, żeby wesprzeć lekarzy, którzy powinni zabrać człowieka do szpitala, nawet przymusowo, on się nie musi na to zgodzić - ocenia dr Piotr Kładoczny, karnista z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. - Oczywiście mieliśmy takie przypadki, w których ludzie mówili, my nie chcemy jechać, z nami jest wszystko dobrze, zgłoszenie było nietrafione, stawiali opór - wtedy policja jest potrzebna. O ile wiem, w tym przypadku nie było sprzeciwu pani Joanny, żeby się udać do szpitala psychiatrycznego. Ona sama prosiła o pomoc - stwierdza.

- Wszyscy się na tym etapie zgadzają: że pojechała dobrowolnie do szpitala, a policjanci służyli tylko do tego, żeby konwojować. Ja nie wiem, czy był potrzebna dalsza eskorta na miejscu, w szpitalu. Gdy osoba przywieziona do szpitala zachowuje się spokojnie, misja policjantów się kończy, bo pacjentka już jest na terenie szpitala i otrzyma odpowiednią pomoc. To, że i policja i lekarze są na miejscu przy takiej interwencji, to jest zgodne z prawem. Natomiast nie ma żadnego powodu, żeby policjanci robili cokolwiek więcej niż udzielenie pomocy personelowi medycznemu – podkreśla dr Kładoczny.

Jednak dr Witold Zontek z Katedry Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego zwraca uwagę na pewien problem: - Nie ma przepisów wprost określających, jak muszą się zachować policjanci w momencie zgłoszenia próby samobójczej. Są tylko ogólne przepisy mówiące o tym, że policja ma obowiązek interweniować w przypadku zagrożenia dla zdrowia i życia (chodzi o art. 15 ust. 1 pkt 3 ustawy o Policji – red.). Można z tego przepisu wyinterpretować, dlaczego policjanci jeżdżą do prób samobójczych.

I dodaje: - Popełnienie samobójstwa (także próba samobójcza) albo dokonanie aborcji przez kobietę nie jest przestępstwem. Oczywiście jeśli ratownicy medyczni poproszą o asystę, bo czują się zagrożeni, albo wiedzą, że będzie trzeba na przykład wyważać drzwi, wtedy mogą im towarzyszyć policjanci.

Przeszukanie. Obowiązki funkcjonariuszy, prawa obywatela

Podczas sprawdzenia, czy osoba, która planowała próbę samobójczą, nie ma przy sobie jakiegoś niebezpiecznego narzędzia, którym może sobie zrobić krzywdę, może być konieczne rozebranie kogoś do naga. Jednak mecenas Zbigniew Krüger podkreśla, że jest to możliwe w ściśle określonych przypadkach. - Dana osoba musi stanowić zagrożenie, podjęte czynności muszą być proporcjonalne (nie ma potrzeby rozbierać do naga grożącego pistoletem), a przede wszystkim takie osobie musi być zagwarantowane prawo do humanitarnego i godnego traktowania - mówi. Jednak nie zgadza się z możliwością rozbierania przez policję do naga osoby, który zgłaszała próbę samobójczą .

Tak samo stanowczo nie zgadza się na to prof. Ewa Gruza. - Prośba o zdjęcie kurtki, przeszukanie ciała, kieszeni, by sprawdzić, czy ktoś nie ma przy sobie lub na sobie niebezpiecznych narzędzi – to tak, i to w porozumienie z lekarzem. Ale nie ma żadnych podstaw ani żadnej procedury, by kogoś, kto chce popełnić samobójstwo, rozbierać do naga - oświadcza w rozmowie z Konkret24.

Art. 14 ust. 3 ustawy o Policji mówi, że funkcjonariusze w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka. Artykuł 15 ust. 6 tej samej ustawy stanowi, że czynności funkcjonariuszy policji w zakresie ich zadań powinny być wykonywane w sposób możliwie najmniej naruszający dobra osobiste osoby, wobec której zostają podjęte.

- Przeszukanie przede wszystkim musi być uzasadnione w kontekście zdarzenia, to jest musi istnieć znaczne prawdopodobieństwo, że dana osoba może być sprawcą przestępstwa lub posiadać dowody jakiegoś przestępstwa – podkreśla jednak dr Witold Zontek. - Najpierw policjanci mogą poprosić, żeby wydać jakieś przedmioty, a nie od razu doprowadzać do takiej upokarzającej sytuacji, że osobę się rozbiera i robi pełne przeszukanie – stwierdza, wymieniając jako podstawę prawną art. 217, art. 220, art. 224 i następne Kodeksu postępowania karnego. - Procedura przeszukania osoby jest niestety z założenia upokarzająca (ewentualne rozbieranie się, kucanie itd.). Ogólne przepisy kpk pozwalają na rozebranie osoby przeszukiwanej do naga, ale powinno to odbywać się w ekstremalnych przypadkach, gdy policja jest absolutnie przekonana, że są ukrywane dowody przestępstwa – zaznacza.

Oto co mówią przywołane przepisy Kodeksu postępowania karnego:

Art. 217 par. 1 R"zeczy mogące stanowić dowód w sprawie lub podlegające zajęciu w celu zabezpieczenia kar majątkowych, środków karnych o charakterze majątkowym, przepadku, środków kompensacyjnych albo roszczeń o naprawienie szkody należy wydać na żądanie sądu lub prokuratora, a w wypadkach niecierpiących zwłoki - także na żądanie Policji lub innego uprawnionego organu".

Art. 220 par. 1 "Przeszukania może dokonać prokurator albo na polecenie sądu lub prokuratora Policja, a w wypadkach wskazanych w ustawie - także inny organ".

Art. 220 par. 3 "W wypadkach niecierpiących zwłoki, jeżeli postanowienie sądu lub prokuratora nie mogło zostać wydane, organ dokonujący przeszukania okazuje nakaz kierownika swojej jednostki lub legitymację służbową, a następnie zwraca się niezwłocznie do sądu lub prokuratora o zatwierdzenie przeszukania. Postanowienie sądu lub prokuratora w przedmiocie zatwierdzenia należy doręczyć osobie, u której dokonano przeszukania, w terminie 7 dni od daty czynności na zgłoszone do protokołu żądanie tej osoby. O prawie zgłoszenia żądania należy ją pouczyć".

Art. 223 "Przeszukania osoby i odzieży na niej należy dokonywać w miarę możności za pośrednictwem osoby tej samej płci".

Art. 227 "Przeszukanie lub zatrzymanie rzeczy powinno być dokonane zgodnie z celem tej czynności, z zachowaniem umiaru, oraz w granicach niezbędnych dla osiągnięcia celu tych czynności przy zachowaniu należytej staranności, w poszanowaniu prywatności i godności osób, których ta czynność dotyczy, oraz bez wyrządzania niepotrzebnych szkód i dolegliwości".

Przeszukanie osoby (jako czynność w postępowaniu karnym) "może obejmować przeszukanie osoby (jej ciała), jej odzieży oraz podręcznych przedmiotów" – stwierdza prof. Justyna Karaźniewicz z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w pracy "Przeszukanie osoby i tzw. czynności podobne do przeszukania jako uprawnienia funkcjonariuszy Policji". Ekspertka pisze: "W zakresie przeszukania samej osoby czynność ta obejmuje dokładne sprawdzenie wszystkich obszarów ciała (przy zwróceniu szczególnej uwagi także na włosy, brodę, opatrunki czy bandaże) i uwzględnieniu także sprawdzenia zakamarków i otworów ciała. Dozwolone jest w związku z tym zdjęcie odzieży łącznie z bielizną, a więc rozebranie osoby do naga". Tylko że prof. Karaźniewicz również zaznacza, że "przeszukanie osoby jako czynność procesowa, związana ze 'ściganiem sprawców przestępstw i wykroczeń', ściśle uzależniona jest od istnienia uzasadnionego podejrzenia popełnienia czynu zabronionego".

Przypomnijmy: pani Joanna nie została o nic oskarżona; w jej przypadku nie było nawet podejrzenia popełnienia czynu zabronionego (jak piszemy wyżej: próba samobójcza czy przyjęcie tabletki poronnej nie są przestępstwem).

Przepisy ustawy o Policji zezwalają policjantom na penetrowanie ciała w trakcie kontroli osobistej - w art. 15d tejże ustawy stanowi: "Kontrola osobista polega na sprawdzeniu między innymi (…) miejsc intymnych osoby kontrolowanej, w szczególnie uzasadnionych przypadkach". Na ten sam artykuł zwraca uwagę mecenas Zbigniew Krüger – według niego jest jedyna podstawa prawna rozebrania zatrzymanego do naga. Lecz jego zdaniem ten przepis nie uzasadnia rozebrania do naga osoby, która mogłaby chcieć podjąć próbę samobójczą. - Osoby, które podejmują próbę samobójczą, nie chowają niebezpiecznych narzędzi w miejscach intymnych. To jest przepis pozwalający na kontrolę miejsc intymnych na przykład niebezpiecznych przestępców – podkreśla mecenas.

Wymienione przepisy kpk i ustawy o Policji są podstawą do szkolenia policjantów o tym, jak należy przeprowadzać przeszukanie osoby. W materiałach Szkoły Policji w Pile zatwierdzonych jako materiał pomocniczy do zajęć w 2019 roku o przeszukaniu ciała czytamy: "Należy zwrócić szczególną uwagę na założone opatrunki, (…) pod którymi mogą być ukrywane przedmioty. Ponadto sprawdzić należy włosy (dotykiem, przeczesywanie za pomocą grzebienia), miejsca pod pachami, jamę ustną, krocze, odbytnicę, okolice uszu, przestrzenie pomiędzy palcami dłoni i stóp. W uzasadnionych przypadkach przeszukanie ciała może być przeprowadzone przy pomocy lekarza".

Na pytanie, czy kontrola miejsc intymnych może być wykonana przez policję w dowolnym momencie i miejscu, czyli także gdy jest hospitalizowana i udziela się jej pomocy medycznej, dr Piotr Kładoczny z HPFC odpowiada: - O tym nic nie ma w przepisach. Teoretycznie mogę sobie wyobrazić sytuację, gdy taka interwencja byłaby uzasadniona. W sytuacji, o której mówimy, było to zupełnie niepotrzebne, absurdalne i w oczywisty sposób naruszające ludzką godność i prawa człowieka.

I dodaje: - To, czy pani Joanna była wtedy pacjentką, nie ma większego znaczenia. To dotyczy każdego z nas. Policjanci są uprawnieni do tego, żeby od nas różnych rzeczy żądać pod warunkiem, że istnieje podstawa prawna. Najczęściej jest tak, że ocena, czy taka podstawa prawna istnieje, jest oczywista dopiero po postanowieniu sądu, jeśli doszło do zażalenia na daną czynność. W przypadku Pani Joanny sąd stwierdził, że nie było takiej podstawy prawnej – przypomina dr Kładoczny.

Czy osoba będąca w sytuacji pani Joanny ma prawo powiedzieć "nie"? - Oczywiście, ale czy zostanie to uszanowane przez policjantów, to już jest inna kwestia. Poza tym nie każdy jest tak wyrywny, aby bić się z policją o swoje prawa. Dlatego stwierdzeniu przez sąd, że nie było podstaw prawnych, powinny być wyciągane konsekwencje wobec tych funkcjonariuszy – mówi dr Kładoczny.

Siewierska-Chmaj: obywatel w starciu z państwem i z tym systemem, który nam rząd stworzył, jest na przegranej pozycji
Siewierska-Chmaj: obywatel w starciu z państwem i z tym systemem, który nam rząd stworzył, jest na przegranej pozycji TVN24

Zabieranie i zabezpieczanie rzeczy osobistych w sytuacji zgłoszenia próby samobójczej

Policjanci mogą zarekwirować narzędzia mogące służyć do popełnienia przestępstwa, np. noże, ostrza, broń palną, tabletki itp. W sytuacji opisanej przez panią Joannę mecenas Krüger nie widzi konieczności przeszukiwania mieszkania czy rekwirowania innych przedmiotów - np. telefonów, komputerów lub innego sprzętu elektronicznego. Potwierdzają to prof. Ewa Gruza i dr Witold Zontek.

- Nie rozumiem też takiego mechanicznego zabierania telefonu, powołując się na to, że tam mogły być dowody jakiegoś przestępstwa. Z samego twierdzenia, że różni ludzie różne rzeczy w telefonach mają, wynikałoby, że zatrzymanie na ulicy i zabezpieczenie telefonu jest standardem. To by oznaczało, że w każdej sprawie można zatrzymywać telefony i laptopy, bo to jest oczywiste, że tam może znajdować się jakiś dowód. To jest problem, ponieważ przeszukanie i zatrzymanie rzeczy muszą być proporcjonalne do potencjalnego czynu i być uzasadnione innym materiałem dowodowym pozwalającym na przypuszczenie, że w dużym prawdopodobieństwem do konkretnego przestępstwa doszło i te przedmioty są kluczowe – uważa dr Witold Zontek.

- Właściwie policja powinna mieć nakaz prokuratorski. Nie wiem, czy w przypadku pani Joanny ten nakaz mieli, a bez nakazu mogło to się dziać w trybie artykułu 308 Kodeksu postępowania karnego. Stosuje się go w nagłych przypadkach, czyli kiedy istnieje zagrożenie utraty dowodu lub że ktoś zbiegnie, albo kryje czy też zniszczy przedmiot. To raczej się stosuje w naprawdę nagłych sytuacjach, na przykład gdy ukrywa się bandyta, ucieka z pistoletem i trudno byłoby w takiej sytuacji jechać najpierw do prokuratora i prosić o nakaz przeszukania mieszkania, bo wtedy trzeba dynamicznie działać. To tak zwane postępowanie w niezbędnym zakresie – tłumaczy dr Piotr Kładoczny.

Funkcjonariusze policji w placówce medycznej. Co mogą, a czego nie mogą

Policjanci w szpitalu czy innej placówce medycznej jedynie asystują lekarzom. Cały czas są zobowiązani do ochrony życia i zdrowia osoby, z którą przyjechali, a także innych. Nie powinni tam podejmować żadnych innych czynności. Jeżeli zostali wezwani do placówki medycznej, bo np. ktoś krzyczy, że się zabije, podejmują tam opisane przez nas wyżej czynności z wymienionymi zastrzeżeniami. Większość pytanych przez nas ekspertów uważa, że w placówce medycznej policjanci powinni słuchać lekarzy.

- Porządek policyjny kończy się tam, gdzie zaczyna szpitalny – uważa prof. Ewa Gruza. - W placówce medycznej wszystkie decyzje, także o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego, podejmuje lekarz – mówi. Jej zdaniem podstawa do tego są ustawa o zawodzie lekarza i lekarza dentysty oraz ustawa o ochronie zdrowia psychicznego. Zaznacza, że personel w szpitalach psychiatrycznych jest przygotowany na przyjmowanie trudnych, agresywnych pacjentów. – Jest odpowiednie wyposażenie, personel jest przeszkolony, pielęgniarze są zazwyczaj dobrze zbudowani – wyjaśnia. 

Mecenas Krüger również twierdzi, że w placówce medycznej, jeśli jest zagrożone życie i zdrowie pacjenta, a lekarz podejmuje wobec niego czynności lecznicze, może on nakazać funkcjonariuszom np. odsunięcie się czy opuszczenie danego pomieszczenia. W takich przypadkach niezbędna jest jego zgoda do podejmowania wobec pacjenta czynności takich jak np. przesłuchanie. Mecenas wskazuje tu na art. 36 ustawy o zawodzie lekarza, który mówi: "Lekarz podczas udzielania świadczeń zdrowotnych ma obowiązek poszanowania intymności i godności osobistej pacjenta".

Na rządowej stronie Rzecznika Praw Pacjenta czytamy: "Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie w wyroku z 19 lutego 2016 r., sygn. akt : VII SA/Wa 2883/15: Zasadniczym warunkiem poszanowania intymności i godności pacjenta jest zatem obecność w trakcie udzielania świadczenia zdrowotnego jedynie osób wykonujących zawód medyczny i to tylko tych, które są niezbędne ze względu na rodzaj udzielanego świadczenia. Obecność innych osób jest natomiast dopuszczalna wyłącznie za zgodą pacjenta".

Doktor Witold Zontek. - To lekarz powinien być decydującym o sposobie postępowania z pacjentem. To nie jest kwestia administracyjna, kto tam może się dopchać do pacjenta, tylko zagadnienie medyczne. Jeśli policjant w takiej sytuacji uniemożliwia udzielenia pomocy medycznej i utrudnia dostęp lekarzowi do pacjenta, to można nawet postawić zarzut narażenia na niebezpieczeństwo tego pacjenta - wyjaśnia. Przypomina, że policjant może odpowiadać za narażenie bezpieczeństwa danej osoby przez uniemożliwienie interwencji medycznej (art. 160 Kodeksu karnego).

Jednak dr Piotr Kładoczny zauważa: – Nie ma żadnego przepisu mówiącego wprost o tym, że policjant w szpitalu podlega decyzjom lekarza. Chyba, że mówimy o szpitalu psychiatrycznym i sytuacji, gdy trzeba okiełznać pacjenta. Wtedy to lekarz decyduje o zastosowaniu środków przymusu bezpośredniego. I dodaje: - Zachowanie funkcjonariuszy jest regulowane zawsze, także w placówce medycznej, przez artykuł 14 ustęp 3 ustawy o Policji: "Policjanci w toku wykonywania czynności służbowych mają obowiązek respektowania godności ludzkiej oraz przestrzegania i ochrony praw człowieka". Z tego przepisu wynika słuchanie przez funkcjonariuszy wskazań lekarzy. Także po to, by nie narazić się potem na konsekwencje, że doprowadzili do pogorszenia stanu zdrowia czy utraty przez kogoś życia. Tak więc w swoim dobrze pojętym interesie policjant powinien zachowywać się rozsądnie i brać pod uwagę ochronę zdrowia i życia człowieka, wobec którego interweniuje.

Ponadto dr Kładoczny podkreśla: - Przesłuchanie człowieka w sytuacji, w której on jest półprzytomny albo jest pod wpływem silnych leków, czy też ma osłabioną możliwość reagowania, jest niezgodne z Kodeksem postępowania karnego. Człowiek musi być świadomy tego, co robi. Więc rozumiem, że decyzja o tym zapada na poziomie lekarskim. To lekarz mówi: "tak, teraz już można wejść". Priorytetem wszystkich, także funkcjonariuszy policji, nie tylko lekarzy, powinno być to, by nie pogorszył się stan człowieka, którego się przesłuchuje czy do którego ma się jakieś pytania. Inaczej jest to naruszenie praw człowieka, prawa do życia, prawa do utrzymania zdrowia i oczywiście prywatności, a także prawa do niebycia torturowanym i nieludzko traktowanym.

Warto przypomnieć jeszcze art. 20 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, który stanowi: "Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych". Tymczasem na nagraniu zrobionym w szpitalu przez ratownika widać roztrzęsioną panią Joannę; słychać, jak ratownik spiera się z funkcjonariuszami o zarekwirowany laptop. "To jest moja pacjentka, ja pytam za moją pacjentkę. W tym momencie pacjentka jest wzburzona z waszego powodu" - mówi. "Proszę się nie wtrącać w czynności. (...) Proszę nie utrudniać nam czynności, tak jak my nie utrudniamy ich panu. Ma pan wielu innych pacjentów" - rzuca do medyka policjant. A gdy ten przekazuje, że wezwie na SOR policję z powodu podejrzenia kradzieży laptopa, policjant poucza go, że medyk popełni wykroczenie za bezpodstawne wezwanie policji. Potem medycy zostają wylegitymowani. W "Faktach" jeden z lekarzy szpitalnego oddziału ratunkowego mówił, że policjanci utrudniali im pracę i że medycy nie czuli, iż funkcjonariusze chcą pomóc pani Joannie.

Obowiązki funkcjonariuszy po interwencji

Po opuszczeniu placówki medycznej funkcjonariusze policji są zobowiązani do sporządzenia stosownej dokumentacji i zawiadomienia prokuratora. Próba targnięcia się na swoje życie nie jest w Polsce przestępstwem, ale prokuratura zawsze jest stroną w procedurze cywilnej, gdy dana osoba ma być ubezwłasnowolniona.

O tej niezbędnej dokumentacji więcej mówi dr Witold Zontek: - Po takiej interwencji policjanci muszą spisać protokół. To oficjalny dokument, który podpisują policjanci i osoba zatrzymana lub przeszukana. On jest podstawą później zażalenia. Dostaje się kopię takiego protokołu przeszukania i zatrzymania rzeczy z dokładnym wskazaniem, jaki był cel przeszukania, podstawa prawna zatrzymania, podstawa prawna przeszukania, wykaz rzeczy zatrzymanych, imię nazwisko przeszukującego i tak dalej. To się podpisuje i z tym się idzie ewentualnie do sądu, żeby złożyć zażalenie na interwencję policjantów.

A odnosząc się do sprawy Joanny, podsumowuje: - Moim zdaniem nie jest wykluczone, że policjanci mogli niestety nie wiedzieć, jaki jest obowiązujący porządek prawny. Oni mają jakieś instrukcje i często nie bardzo wiedzą, jaki jest ich sens i że taka zerojedynkowa instrukcja może być dla nich problematyczna, bo może stać w sprzeczności z przepisami ustaw. To problem szkolenia policjantów i ich świadomości prawnej.

Autorka/Autor:Jan Kunert, Krzysztof Jabłonowski, Gabriela Sieczkowska, Michał Istel, Piotr Jaźwiński

Źródło: Konkret24

Pozostałe wiadomości

"Czym ci biedni ludzie mają palić"? - komentują internauci, którzy uwierzyli w rzekomy nowy zakaz planowany w Unii Europejskiej. Krążący w sieci przekaz jest skutkiem sugestii zbudowanej na bazie tytułu jednego z tekstów w specjalistycznym serwisie. Uspokajamy: w UE nie ma takich planów.

Nowy "zakaz Unii Europejskiej" dotyczy ogrzewania pelletem i drewnem? Wyjaśniamy

Nowy "zakaz Unii Europejskiej" dotyczy ogrzewania pelletem i drewnem? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

 W Kanadzie za "mówienie dobrze o samochodach spalinowych" grozi "dwa lata odsiadki", bo to "propaganda antyklimatystyczna" - twierdzą bohaterowie nagrań, które mają tysiące wyświetleń w sieci. Po pierwsze, to nieprawda. Po drugie, internauci mylą promowanie paliw kopalnych z chwaleniem samochodu.

W tym kraju nie wolno mówić "fajna fura" o aucie spalinowym? Nieporozumienie

W tym kraju nie wolno mówić "fajna fura" o aucie spalinowym? Nieporozumienie

Źródło:
Konkret24

Polscy policjanci będą od maja sprawdzać legalność pobytu w Polsce Ukraińców w wieku poborowym i jeśli trzeba, "eskortować" ich do ukraińskiej ambasady - taki przekaz rozpowszechniają polscy internauci. Nie jest to prawda, a film pokazywany jako rzekomy dowód jest klasyczną fałszywką.

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Policja "rozpocznie masowe kontrole" Ukraińców w wieku poborowym? MSWiA dementuje

Źródło:
Konkret24

Miliony wyświetleń w mediach społecznościowych ma nagranie pokazujące, jak mężczyzna podbiega do zatkniętej w polu flagi Autonomii Palestyńskiej, kopie ją - i tym samym aktywuje ukrytą bombę. Czy to się zdarzyło naprawdę? Czy film jest prawdziwy? Czy on przeżył? Internauci pytają, a udzielane odpowiedzi są rozbieżne. Wyjaśniamy więc.

"Przeżył?". "Fejk jak byk". Odpowiedzi są dwie. Różne

"Przeżył?". "Fejk jak byk". Odpowiedzi są dwie. Różne

Źródło:
Konkret24

Wielu internautów wierzy w rozpowszechniany w sieci przekaz, jakoby środki z Krajowego Planu Odbudowy zostały nam wypłacone po bardzo zawyżonym kursie i że Polska będzie spłacała to przez pół wieku. Tyle że to nieprawda.

Pieniądze z KPO według kursu 7,43 zł za 1 euro? Błąd w liczeniu

Pieniądze z KPO według kursu 7,43 zł za 1 euro? Błąd w liczeniu

Źródło:
Konkret24

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski uważa, że nikt nie będzie mógł go zastąpić, jeśli zostanie zawieszony po ewentualnym postawieniu przed Trybunałem Stanu. Przestrzega, że nie będzie komu podpisywać dokumentów, a rynek medialny zostanie wręcz "zatrzymany", tak jak i działania koncesyjne. Prawnicy oceniają, że przewodniczący KRRiT się myli.

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Źródło:
Konkrtet24

Po głośnej imprezie w hotelu poselskim Łukasz Mejza tłumaczył z mównicy sejmowej, że w nocy bronił "tradycji polegających na wspólnym, chóralnym śpiewaniu". A w rozmowie z TVN24 tłumaczył się całodniową pracą w sejmowych komisjach i na posiedzeniach. Sprawdziliśmy więc aktywność parlamentarną tego posła PiS. Nie jest to długa analiza.

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Źródło:
Konkret24

To nie ściema kampanijna - tłumaczył minister nauki Dariusz Wieczorek, pytany o obiecane przez Lewicę tysiąc złotych dla studenta. I wyjaśniał, że nie była to obietnica, że "to jest pewien błąd, który wszyscy popełniamy". Przypominamy więc, kto z Lewicy publicznie obiecywał to w kampanii wyborczej.

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Źródło:
Konkret24

"Wystarczy spojrzeć na dane historyczne i zobaczyć, że zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i Platforma Obywatelska, to frekwencja jest niższa" - przekonywał dzień po drugiej turze wyborów samorządowych szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek. Dane PKW o frekwencji nie potwierdzają jego słów.

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości forsują w mediach przekaz, że wraz z powrotem Donalda Tuska na fotel premiera źle się dzieje na ryku pracy. Mateusz Morawiecki jako "dowód" pokazuje mapę z firmami, które zapowiedziały zwolnienia grupowe. Jak sprawdziliśmy, takich zwolnień nie jest więcej, niż było za zarządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci tłumaczą, czego są skutkiem.

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Ukraińcy mają większe prawa w Polsce niż Polacy" - stwierdził jeden z internautów, który rozsyłał przekaz o przyjęciu przez Senat uchwały "o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi". Posty te zawierają szereg nieprawdziwych informacji.

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

"Coś się szykuje" - przekazują zaniepokojeni internauci, rozsyłając zdjęcie zawiadomienia o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie samochodu jako świadczenia na rzecz jednostki wojskowej. Uspokajamy: dokument wygląda groźnie, lecz nie jest ani niczym nowym, ani wyjątkowym.

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Źródło:
Konkret24

Po pogrzebie Damiana Sobola, wolontariusza, który zginął w izraelskim ostrzale w Strefie Gazy, internauci zaczęli dopytywać, co wokół jego trumny robiły swastyki i czy były prawdziwe. Sprawdziliśmy.

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Tysiące wyświetleń w mediach społecznościowych ma fotografia dwóch mężczyzn jedzących coś na ulicy przed barem. Jeden to prezydencki doradca Marcin Mastalerek, drugi stoi bokiem, twarzy nie widać. Internauci informują, że to prezydent Duda, który podczas pobytu w Nowym Jorku poszedł ze swoim doradcą na pizzę do baru. Czy na pewno?

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

Według krążącego w sieci przekazu po zmianie prawa Ukraińcom łatwiej będzie uzyskać u nas kartę pobytu na trzy lata. A to spowoduje, że "do Polski będą ściągać jeszcze większe ilości Ukraińców". Przekaz ten jest manipulacją - w rzeczywistości planowane zmiany mają uniemożliwić to, by wszyscy Ukraińcy mogli uzyskiwać karty pobytu i pozostawać u nas trzy lata.

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

Źródło:
Konkret24

Ponad milionowe zasięgi generuje w polskiej sieci przekaz, że od początku lipca nie będzie można w Niemczech w weekendy jeździć samochodami osobowymi. Powodem ma być troska o środowisko. Uspokajamy: nie ma takich planów.

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

Źródło:
Konkret24

Czy Amerykański Czerwony Krzyż nie przyjmuje krwi od osób zaszczepionych przeciw COVID-19? Taką teorię, na podstawie pytań z formularza tej organizacji, wysnuli polscy internauci. Kwestionariusz jest prawdziwy, teoria już nie.

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Źródło:
Konkret24

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Sceptycy pandemii COVID-19 i przeciwnicy wprowadzonych wtedy obostrzeń szerzą ostatnio narrację, jakoby "niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii". Wiele wpisów z taką informacją krąży po Facebooku i w serwisie X. Nie jest to jednak prawda.

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawiły się dramatyczny zbiór nagrań, rzekomo z potężnej burzy, która przeszła nad Dubajem. Niektóre z nich nie mają jednak nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Wyjaśniamy.

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Źródło:
Konkret24

Posłanka PiS Joanna Lichocka zaalarmowała swoich odbiorców, że we Wrocławiu powstał "ruchomy meczet". W poście nawiązała do kwestii nielegalnych migrantów, Donalda Tuska i Unii Europejskiej. Posłanka mija się z prawdą. Pokazujemy, co rzeczywiście stoi przy Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska.

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

Źródło:
Konkret24

"Głosują, jak im patroni z Niemiec każą", "lista hańby europosłów", "komu podziękować za pakiet migracyjny" - z takimi komentarzami rozsyłane jest w sieci zestawienie mające pokazywać, jak 25 polskich europosłów rzekomo głosowało "w sprawie pakietu migracyjnego". Tylko że grafika zawiera błędy i nie przedstawia, jak rzeczywiście ci europosłowie głosowali. Wyjaśniamy.

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

Źródło:
Konkret24