Nagranie z nieudanego pościgu za samochodem rozchodzi się w sieci z informacją, że to akcja Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Towarzyszą mu pełne ironii komentarze typu: "Możecie spać spokojnie – pisowskie służby stoją na straży". Film powstał jednak dwa lata temu w Rosji i tam również wywołał tyle samo drwin, co nieporozumień.
Nagranie trwa nieco ponad półtorej minuty. Jest wyraźnie przyspieszone i składa się z kilku różnych ujęć, pod które podłożono popularny motyw muzyczny z brytyjskiego serialu "Benny Hill". Na pierwszym ujęciu z parkingu wyjeżdża terenowe auto, ale w tym samym momencie z dużą prędkością nadjeżdża niebieski samochód dostawczy, z którego wyskakuje czterech mężczyzn w czarnych mundurach i biegną w stronę terenówki. Nie udaje im się jej zatrzymać - więc puszczają się biegiem w pościg za nią, a za nimi jedzie samochód, z którego przed chwilą wysiedli.
Najzabawniejszy moment jest ten, gdy ścigane auto siłą przebija się przez zamkniętą bramę parkingu, a na kolejnym ujęciu widzimy, jak funkcjonariusze decydują się najpierw tę bramę otworzyć, by ich samochód mógł wyjechać. Okazuje się to przekraczać ich umiejętności. Dochodzi do tego, że wyłamują jedno skrzydło, a auto utknęło w bramie. Uwolnienie furgonetki zajmuje im sporo czasu, a gdy już w końcu brama jest otwarta, na ulicy robi się korek i samochód musi czekać.
Film udostępnił na polskim Twitterze 4 czerwca jeden z użytkowników, sugerując, że działo się to w Polsce, a bohaterami są funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. "Autor filmiku napisał, że to akcja CBA. Dostałem drgawek. Ze śmiechu" – skomentował.
"Takie rzeczy tylko w Polsce"
Humorystyczne nagranie szybko zyskało popularność wśród internautów, którzy wykorzystali je do żartów z polskich służb specjalnych oraz rządzących. "Inteligentne służby specjalne w państwie PIS i podkład dźwiękowy z Benny Hilla idealnie pasują do siebie"; "Państwo z gluta i patyków. Akcja pisowskiego CBA #duda2020"; "Takie rzeczy tylko w Polsce" – pisali.
W opis treści filmu uwierzył np. były poseł Kukiz’15 Jacek Wilk. "Możecie spać spokojnie - pisowskie służby stoją na straży" – napisał adwokat, który w ostatnich wyborach bezskutecznie startował do Sejmu z list Konfederacji.
Pod jego wpisem komentarze były już jednak inne: większość internautów pisała, że bohaterami filmu nie są "pisowskie służby", ponieważ wideo ani nie pochodzi z Polski, ani nie powstało w tym roku. "To było w Rosji, rok temu"; "To filmik z Rosji, był to ich najlepszy odział służb antyterrorystycznych" – komentowali internauci.
"Jak Rosgwardia ścigała bandytów"
Wprowadzenie jednej z klatek nagrania do wyszukiwarek obrazów – m.in. Google Grafika i Yandex Images – pozwala ustalić, że wideo rzeczywiście powstało w Rosji. Szczególnie intensywnie krążyło w rosyjskim internecie w maju 2019 roku. 17 maja zostało opublikowane na YouTube z podpisem "Jak Rosgwardia ścigała bandytów. Będziesz rżeć do łez". Film obejrzało prawie 300 tys. internautów.
Oryginalne nagranie pokazuje, że krążąca w Polsce wersja została tak przycięta i skadrowana, by zniknęły wszystkie elementy mające wskazywać na rosyjskie pochodzenie. Film jest bowiem dłuższy, trwa ponad dwie minuty i w pierwszym ujęciu w górnej części obrazu widać zaznaczoną furgonetkę i napis w języku rosyjskim: "Tutaj specnaz w ukryciu". Następnie w tej samej górnej części ekranu pojawiają się rosyjskojęzyczne informacje o używanych kamerach, a w końcówce napis "Pościg się przedłuża".
Rzecznik Rosgwardii wskazuje na Petersburg - i zaprzecza
Ta właśnie wersja nagrania została pokazana w artykule rosyjskiej agencji informacyjnej RIA Novosti z 17 maja 2019 roku, w którym próbowano wyjaśnić okoliczności powstania wideo.
Jako że w tytule filmu wskazywano na rosyjską Rosgwardię, czyli założoną w 2019 roku Gwardię Narodową Federacji Rosyjskiej, dziennikarze zwrócili się do rzecznika tej organizacji Walerija Gribakina z prośbą o wyjaśnienie zarejestrowanej sytuacji. Gribakin zapewnił, że agencja analizuje wideo, ale jednocześnie zaprzeczył, że to przedstawiciele Rosgwardii są na nagraniu.
"Cała ta operacja, jeśli można ją nazwać akcją, najprawdopodobniej zdarzyła się w Petersburgu" – tłumaczył Gribakin. "Przedstawieni na niej ludzie z pewnością nie są bezpośrednio związani z Gwardią Narodową FR i najprawdopodobniej także z całymi organami ścigania. Wszystko to bardzo mocno przypomina pięknie nagraną i zmontowaną produkcję artystyczną" – stwierdził. Dodał, że pracownicy Rosgwardii przejrzeli archiwa operacyjne swojej agencji i nie znaleźli dowodów przeprowadzenia podobnej akcji, a "każdej operacji specjalnej towarzyszy szereg dokumentów, w tym raport o samym fakcie postępowania".
Rzecznik wskazał na błędy widoczne na filmie, które mają potwierdzać, że jego bohaterami nie są funkcjonariusze rosyjskich służb specjalnych. "Siły specjalne tak nie działają. Można bardzo długo opisywać niespójności w filmie - na przykład, że w grę wchodzi tylko jeden samochód, że ludzie wyskakują z niego w niezrozumiałej formie bez broni i że samochód 'podejrzanych' nie jest zablokowany" - wyliczał Gribakin.
Źródło potwierdza: SOBR z 2018 roku
Wyjaśnieniom rzecznika nie uwierzyli m.in. dziennikarze portalu News.ru. Przeprowadzili własne śledztwo, w którym udało się im dotrzeć do oryginału nagrania w dużo lepszej jakości.
W przygotowanej przez siebie wersji filmu, w której dodali wyjaśniające opisy i informacje, oraz w artykule mu poświęconym wyjaśniają, że według informacji anonimowego źródła w służbach specjalnych, do którego dotarli, za operację rzeczywiście odpowiadała Rosgwardia, a do akcji doszło rok przed opublikowaniem wideo w sieci – czyli w 2018 roku.
Portal News.ru podaje dodatkowe informacje o akcji. W lepszym jakościowo nagraniu można dostrzec numery rejestracyjne miniwana i napisy na mundurach funkcjonariuszy.
W ogólnodostępnej bazie numerów rejestracyjnych dziennikarze sprawdzili, że odpowiadający tym numerom samochód został zezłomowany w 2014 roku. W rozmowie z News.ru były pracownik oddziału operacyjnego Moskiewskiego Departamentu Kryminalnego Wiaczesław Demin tłumaczył, że korzystanie z takich nieużywanych numerów zarejestrowanych na nieistniejące samochody jest powszechne w operacjach specjalnych rosyjskich służb.
Na kamizelkach funkcjonariuszy widać SOBR odpowiadający Specjalnemu Oddziałowi Szybkiego Reagowania. Ta jednostka w 2002 roku została jednak przekształcona w Oddział Milicji Specjalnego Przeznaczenia, który w 2016 roku wszedł w skład Rosgwardii. Zdaniem Wiaczesława Demina używanie kamizelek nieistniejącej formacji również może wskazywać na prawdziwą akcję rosyjskich służb. W rozmowie z News.ru tłumaczył, że jednostki zachowują stare kamizelki, by trudno je było zidentyfikować.
Komentując nagranie, Demin przyznał na koniec: "To, co widziałem, wyglądania naturalnie. Cóż, czasami coś nie działało, bywają takie przypadki. Inną kwestią jest to, że odpowiedzialność za niepowodzenie spoczywa na tym, kto wydał rozkaz tym funkcjonariuszom i kto zaplanował całą operację".
Autor: Michał Istel / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Twitter
Źródło zdjęcia głównego: Twitter