Talibowie zdobyli Afganistan. A wcześniej zdobyli internet


W najbliższych miesiącach będziemy obserwować w mediach społecznościowych konkurujące ze sobą narracje na temat rządów talibów w Afganistanie. Według raportu Atlantic Council talibowie są do tej wojny świetnie przygotowani. Do budowania swojej siły w internecie zabrali się zaraz po klęsce w 2001 roku - dziś smartfony są ich skuteczną bronią.

Pokazujemy, co jest prawdą, a co fałszem
Weryfikujemy fake newsy, sprawdzamy dane, analizujemy informacje z sieci

Talibowie przejęli kontrolę nad prowincją Pandższir - poinformował w poniedziałek 6 września rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid. Było to ostatnie w Afganistanie ognisko oporu broniące się po ofensywie talibów. Informacja została opublikowana na oficjalnym twitterowym koncie Mudżahida. Istnieje ono od kwietnia 2017 roku. Ma ponad 385 tys. obserwujących. Teraz talibowie są bowiem aktywni w sieci jak nigdy przedtem, a mediów społecznościowych używają do szerzenia swojej propagandy.

Tymczasem 20 lat temu, w połowie 2001 roku, to oni zakazali w Afganistanie korzystania z internetu - nie tylko obywatelom, ale także władzom państwowym. Jak wówczas tłumaczyli, chodziło o to, by zablokować dostęp do wulgarnych, niemoralnych i antyislamskich materiałów. Wielu z nich wierzyło wówczas, że zarówno telewizja, jak też internet są zachodnimi narzędziami szerzenia antyislamskiej propagandy. Po 20 latach pokazują, jak udało im się zaprząc internet do robienia własnej.

Tak wygląda Kabul po wycofaniu się wojsk USA i zakończeniu ewakuacji z lotniska. Władzę w Afganistanie sprawują talibowie
Tak wygląda Kabul po wycofaniu się wojsk USA i zakończeniu ewakuacji z lotniska. Władzę w Afganistanie sprawują talibowietvn24

Od prymitywnych "nocny listów" do szyfrowanych wpisów na Telegramie

Emerson T. Brooking w analizie opublikowanej 26 sierpnia na blogu amerykańskiego think thanku Atlantic Council opisuje, że już rok po amerykańskiej inwazji na Afganistan w 2001 roku, która zakończyła rządy talibów, zawiesili oni wydany przez siebie zakaz "żywych obrazów". Zobaczyli i docenili siłę propagandową publikowanych w sieci zdjęć i materiałów wideo przedstawiających martwych Afgańczyków, którzy mieli rzekomo zginąć z rąk amerykańskiego okupanta. Swoją propagandę uprawiali wówczas także poprzez shabnamah, czyli tzw. nocne listy, które dostarczano głównie na terenach wiejskich, gdzie działali bojownicy. Talibowie przekazywali w nich ogólne informacje lub szczegółowe instrukcje miejscowej ludności, groźby lub ostrzeżenia. Były dostarczane bezpośrednio mieszkańcom lub umieszczane na drzwiach domów czy meczetów. Tym, którzy nie umieli czytać, dostarczano kasety audio.

W 2005 roku powstała pierwsza oficjalna strona talibskiego powstania. Publikowano tam treści w pięciu językach: angielskim, arabskim, paszto, dari i urdu. Były to głównie krótkie przekazy prasowe z informacjami o zwycięskich potyczkach z siłami rządzącej koalicji. Potem doszły przekazy audio i wideo. Trzy lata później minister informacji talibów pochwalił się, że rząd afgański potrzebuje 24 godzin, by wydać oficjalny komunikat prasowy dla dziennikarzy, "podczas gdy my możemy przekazać informacje przez telefony satelitarne w rekordowym czasie".

W 2008 roku komunikacja talibów - dotychczas zdecentralizowana - została skonsolidowana i była kontrolowana przez kilka osób. Jedną z nich był mężczyzna publicznie znany jako Zabihullah Mudżahid. Stał się internetowym głosem talibów na następne 13 lat. 17 sierpnia 2021 roku przedstawiający się w ten sposób mężczyzna wystąpił na pierwszej konferencji prasowej talibów w zdobytym Kabulu. Zasiadł w fotelu byłego afgańskiego ministra informacji, zamordowanego przez talibów zaledwie kilka tygodni wcześniej. A 6 września na Twitterze poinformował o przejęciu kontroli nad prowincją Pandższir.

Zaraz po utracie władzy w 2001 roku talibowie zaczęli się pojawiać w mediach społecznościowych. Osiem lat później uruchomili kanał na YouTube. Na stronie internetowej dodano przyciski do udostępniania na Facebooku znajdujących się na YouTube treści. To właśnie na Facebooku i na Twitterze publikowali już regularnie od 2011 roku: podawali szczegóły bitew, udzielali komentarzy zachodnim dziennikarzom (i to na długo, zanim robiły to oficjalne kanały koalicji). Równocześnie rozwijali sieć zaprzyjaźnionych blogerów.

W 2012 roku talibowie na Twitterze dyskutowali z przekazami na profilu międzynarodowych sił bezpieczeństwa znajdujących się w Afganistaniedawn.com

W 2015 roku talibowie powiększyli zasięgi w sieci, uruchamiając kanały na Telegramie i WhatsAppie - co pozwoliło tez na szyfrowaną komunikację między bojownikami. Ich ówczesne komunikaty propagandowe pod względem technicznym były wzorowane nieco na działaniach tzw. Państwa Islamskiego w sieci. W 2016 roku zaczęli wykorzystywać platformy wideo do rozpowszechniania nagrań ataków, wymian ognia. Filmy te okraszano islamskimi śpiewami. Do ich tworzenia korzystano też z dronów.

Jak informował zespół analityków DFRLab (think thank Atlantic Council), przed wyborami w Afganistanie w 2019 roku na Twitterze pojawił się używany przez różne podejrzane konta hasztag #AlFath (po arabsku: zwycięstwo) promujący działalność talibów. Odnosił się do nazwy ówczesnej ofensywy talibów skierowanej przeciw afgańskiemu rządowi, wojsku i siłom bezpieczeństwa. Popularyzacja hasztagu miała wzmacniać narrację podważającą legitymację afgańskiego rządu i zastraszyć wyborców przed głosowaniem.

Wpisy rzecznika talibów były od razu powielane przez inne konta na Twitterze z tym samym hasztagiemAtlantic Council

Rewolucja technologiczna w Afganistanie. Smartfon jako broń

Otwieraniu coraz nowocześniejszych kanałów komunikacji przez talibów towarzyszyła technologiczna rewolucja, którą przechodził Afganistan za rządu wspieranego przez Amerykanów. W kraju przybywało masztów telekomunikacyjnych, liczba użytkowników telefonów komórkowych wzrosła z miliona w 2005 roku do 22 mln w 2019 roku. Jak podaje "The New York Times", według ekspertów teraz 70 proc. mieszkańców Afganistanu ma dostęp do telefonu komórkowego.

Popularność smartfonów jako oręża talibów dało się zauważyć np. w 2015 i 2016 roku, kiedy to podczas serii ataków na afgańskie miasto Kunduz bojownicy robili sobie triumfalne selfie, które umieszczali w mediach społecznościowych. Gdy w innym mieście talibowie zdobyli główne skrzyżowanie, zalali sieć dokumentującymi to materiałami - w tym samym czasie siły koalicji oficjalnie zaprzeczały, by doszło do poważnego ataku.

Talibowie i Afgańczycy publikowali w październiku 2016 roku na Twitterze dowody na zajęcie miasta, podczas gdy rząd temu zaprzeczałAtlantic Council

"40 procent Afgańczyków korzysta z dostępu do Internetu, 90 procent z telefonu komórkowego" –informuje Emerson Brooking, analityk Atlantic Council i autor książki "Nowy rodzaj wojny. Media społecznościowe jako broń". "Teraz na obszarach miejskich wszyscy Afgańczycy mają smartfony i myślę, że to będzie dla talibów bardzo użyteczne. Będą używać mediów społecznościowych, by powiedzieć Afgańczykom, co mają robić" - mówił w "The New York Times" prof. Thomas Johnson z Naval Postgraduate School w Monterey. "Smartfony były zawsze skuteczną bronią talibów" – stwierdził w wypowiedzi dla tego samego dziennika Abdul Sayed, ekspert ds. bezpieczeństwa zajmujący się radykalnymi ruchami w Afganistanie. "Oni je zawsze darzyli specjalną miłością" – dodał.

Reakcje cyfrowych potęg. Strategia próżni informacyjnej

Jak ocenia Emerson Brooking, początkowo talibowie prowadzili aktywność w sieci przy biernej postawie gigantów technologicznych, właścicieli mediów społecznościowych. Sporadycznie usuwali oni publikowane przez talibów treści - gdy były zbyt drastyczne lub gdy budziły gniew amerykańskich decydentów. Zmieniło się to w 2015 roku. Wówczas platformy próbowały już też blokować propagandę tzw. Państwa Islamskiego.

Gdy pod koniec 2016 roku talibowie uruchomili aplikację na Androida w języku paszto, została niemal natychmiast usunięta ze sklepu Google Play. Ponieważ talibom coraz trudniej było prowadzić aktywność w sieci, zmienili trochę taktykę: zamiast masowo publikować na Facebooku krzykliwą propagandę, wykorzystywali go głównie do lokalizacji potencjalnych celów poprzez ich identyfikację i śledzenie ich dostępnych publicznie profili.

W 2017 roku, gdy wspierany przez Amerykanów rząd afgański nakazał wewnątrz kraju 20-dniowe zamknięcie WhatsAppa i Telegramu, powołując się na bliżej nieokreślone względy bezpieczeństwa, talibowie pokazywali, że są bardziej dostępni i transparentni. Jednocześnie próbowali ograniczać zdolność afgańskiego rządu do komunikowania się ze społeczeństwem. Jak wyjaśniał dziennikowi "The New York Times" w 2016 roku Zabihullah Mudżahid, celem było stworzenie próżni informacyjnej - takiej, którą talibowie mogliby wypełnić.

W 2021 roku, już po przejęciu władzy przez talibów w Afganistanie, rzecznik Facebooka poinformował Business Insider, że firma usuwa "konta posiadane przez talibów lub w ich imieniu prowadzone i zabrania ich wychwalania i popierania". Dotyczy to również WhatsAppa i Instagrama. Ponadto zaznaczył, że w firmie pracują eksperci ds. Afganistanu, którzy mówią w językach dari i paszto, więc mogą oceniać kontekst publikowanych treści. Również przedstawiciele YouTube twierdzą, że usuwają konta, które są uważane za własność i są zarządzane przez afgańskich talibów.

"Ogólnie rzecz biorąc, Facebook jest uzależniony od autorytetu społeczności międzynarodowej, by decydować tym, czy rząd danego kraju jest uznawany czy nie" – ocenia portal niemieckiego tygodnika "Die Zeit", pisząc o strategii usuwania treści talibów z sieci. I zastanawia się, co będzie, gdy talibowie przejmą oficjalnie media społecznościowe afgańskiego rządu.

Trzy lata po rozmowie Mudżahida z "NYT" cyfrowa propaganda talibów była już dojrzała. Błyskawicznie wydawali anglojęzyczne komunikaty o toczących się walkach, często z gotowymi do udostępnienia infografikami i krótkimi filmami wideo. Twitterowe konto Mudżahida było regularnie wzmacniane przez sieć kont spamowych, które miały zwiększać zasięg przekazów.

Według badań z 2020 roku dotyczących korzystania z Twittera podczas afgańskiego konfliktu na tym koncie tweetowano wówczas ponad 15 razy dziennie - częściej niż na koncie afgańskiego ministerstwa obrony. Mudżahid miał dwa razy więcej obserwujących.

Spokój i wyważenie w sieci - w kontraście do Al-Kaidy

Emerson Brooking zauważa, że w mediach społecznościowych talibowie zdają się łagodzić ton, przynajmniej w kontaktach ze społecznością międzynarodową. Jako przykład podaje rok 2019 i ich reakcje na atak terrorystyczny na meczety w Christchurch w Nowej Zelandii. Wydali wówczas anglojęzyczny komunikat prasowy, w którym nie wezwali do dżihadu, tylko do "kompleksowego dochodzenia". Ich stanowisko kontrastowało z ówczesnymi oświadczeniami przywódców Al-Kaidy i tzw. Państwa Islamskiego, którzy wzywali do krwawej zemsty na Zachodzie. Takimi działaniami talibowie zyskiwali coraz więcej zwolenników.

Kim są talibowie?
Kim są talibowie?tvn24

"NYT" również ocenia, że po przejęciu władzy przez talibów w Afganistanie ich wpisy w mediach społecznościowych są spokojne w treści i wyważone, co ma uspokoić miejscową ludność. W odpowiedzi na posty nawołujące do przemocy i zabijania Amerykanów talibowie odpowiadają postami nawołującymi do pokoju i jedności.

Jak zauważa dziennik, talibowie pokazują teraz swoją cyfrową siłę, a ich wpisy kontrastują ze scenami chaotycznej i pospiesznej amerykańskiej ewakuacji z lotniska w Kabulu. Gdy media obiegły przejmujące obrazy z kabulskiego lotniska, z którego startowały samoloty z trzymającymi się ich kurczowo zdesperowanymi ludźmi, jeden z najbardziej znanych protalibskich influencerów - Qari Saeed Khosty - opublikował post, w którym wyrażał głębokie dla nich współczucie.

W ostatnich tygodniach talibowie publikują wiadomości także w języku angielskim, a konferencje prasowe transmitują w sieci. Ich oficjalna strona internetowa Al-Emarah publikuje teraz przekazy w językach: angielskim, paszto, dari, urdu i arabskim.

"Zrozumieli, że do wygrania wojny potrzeba własnych narracji i opowiadania historii"

Według "The New York Times" od 9 sierpnia pojawiło się ponad sto nowych kont na Facebooku i Twitterze przedstawiających się jako przedstawiciele lub zwolennicy talibów. Trzej czołowi rzecznicy talibów mają niemal milion obserwujących na Twitterze. Aktywność talibów skupia się bowiem teraz głównie na tej platformie.

Emerson Brooking z Atlantic Council pisze o zagranicznych botnetach, które talibowie mogą wykorzystać do przejmowania popularnych hashtagów, by pokierować odpowiednio dyskusją online. Oprócz tego, wykorzystują konta trolli do forsowania własnych opinii i dyskredytowania innych. Istnieją doniesienia, że talibowie korzystają z darmowych narzędzi online do tropienia swoich przeciwników i miejsc, gdzie się znajdują.

"Talibowie wydają się również mieć zespoły medialne, które towarzyszą ich bojownikom w podbijaniu miast, a przynajmniej w strategii medialnej" - pisze na blogu Martine van Bijlert, współzałożycielka organizacji pozarządowej Afganistan Analysts Network. "Strategia ta ma mieć na celu przede wszystkim przekazywanie informacji o obowiązującym prawie, a jednocześnie uspokojenie ludzi, ale także ich zastraszenie" – uważa van Bijlert.

Brooking ocenia, że talibowie po utracie władzy w 2001 roku szybko uzyskali zdolność do kształtowania własnego środowiska informacyjnego i szybkiego rozpowszechniania własnej narracji; do kreowania się na pozytywnych bohaterów przy jednoczesnym stawianiu w negatywnym świetle Stanów Zjednoczonych i wspieranych przez nich sił afgańskich. "Zrozumieli, że do wygrania wojny potrzeba własnych narracji i opowiadania historii" – przyznał w "NYT" prof. Thomas Johnson z Naval Postgraduate School w Monterey.

Lecz - jak zauważa Brooking - poglądy i cele talibskich bojowników dzisiaj i sprzed 20 lat niewiele się zmieniły. Zmieniła się za to sprawność wykorzystywania przez nich nowoczesnych technologii. Dzisiejsi talibowie wiedzą, jak rozpowszechniać swój przekaz szybko i na dużą skalę. Docenili, jak propaganda w sieci może być użyteczna do pozycjonowania się na umiarkowanych - nawet podczas dokonywania masakr i brutalnych odwetów.

Analityk z Atlantic Council opisuje też widoczne po sierpniowej ofensywie talibów nowe zjawisko: afgańscy obywatele zapoczątkowali pierwsze oznaki internetowego ruchu oporu, który ma podważać twierdzenia talibów o ich umiarkowaniu i łaskawości oraz ujawniać coraz bardziej brutalną rzeczywistość ich rządów. Potwierdza to w rozmowie z "NYT" jeden z wykładowców Uniwersytetu Nangarhar - on nie wierzy, że nowe pokolenie, które dorastało w Kabulu pod obalonym właśnie rządem, zaakceptuje rządy talibów. Spodziewa się nowej fali internetowego oporu.

"Nadchodzące miesiące przyniosą więc konkurujące ze sobą narracje na różnych platformach społecznościowych. To jest wojna, do której talibowie są przygotowani" – konkluduje w swojej analizie dla Atlantic Council Emerson Brooking.

Autor: Jan Kunert / Źródło: Konkret24, Atlantic Council, Die Zeit, The New York Times; zdjęcie: Tatyana Makeyeva/​Reuters/Forum

Pozostałe wiadomości

Po głośnej imprezie w hotelu poselskim Łukasz Mejza tłumaczył z mównicy sejmowej, że w nocy bronił "tradycji polegających na wspólnym, chóralnym śpiewaniu". A w rozmowie z TVN24 tłumaczył się całodniową pracą w sejmowych komisjach i na posiedzeniach. Sprawdziliśmy więc aktywność parlamentarną tego posła PiS. Nie jest to długa analiza.

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Mejza tłumaczy nocną imprezę: "skoro się pracuje cały dzień....". Jak on pracuje?

Źródło:
Konkret24

Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Maciej Świrski uważa, że nikt nie będzie mógł go zastąpić, jeśli zostanie zawieszony po ewentualnym postawieniu przed Trybunałem Stanu. Przestrzega, że nie będzie komu podpisywać dokumentów, a rynek medialny zostanie wręcz "zatrzymany", tak jak i działania koncesyjne. Prawnicy oceniają, że przewodniczący KRRiT się myli.

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Świrski: nikt nie może zastąpić przewodniczącego KRRiT. Prawnicy: może

Źródło:
Konkrtet24

To nie ściema kampanijna - tłumaczył minister nauki Dariusz Wieczorek, pytany o obiecane przez Lewicę tysiąc złotych dla studenta. I wyjaśniał, że nie była to obietnica, że "to jest pewien błąd, który wszyscy popełniamy". Przypominamy więc, kto z Lewicy publicznie obiecywał to w kampanii wyborczej.

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Minister pytany o obietnicę "tysiąc złotych dla studenta": "to pewien błąd". A kto obiecywał?

Źródło:
Konkret24

"Wystarczy spojrzeć na dane historyczne i zobaczyć, że zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i Platforma Obywatelska, to frekwencja jest niższa" - przekonywał dzień po drugiej turze wyborów samorządowych szef gabinetu prezydenta RP Marcin Mastalerek. Dane PKW o frekwencji nie potwierdzają jego słów.

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Mastalerek: "zawsze kiedy rządzi Donald Tusk i PO, to frekwencja jest niższa". Sprawdzamy

Źródło:
Konkret24

Politycy Prawa i Sprawiedliwości forsują w mediach przekaz, że wraz z powrotem Donalda Tuska na fotel premiera źle się dzieje na ryku pracy. Mateusz Morawiecki jako "dowód" pokazuje mapę z firmami, które zapowiedziały zwolnienia grupowe. Jak sprawdziliśmy, takich zwolnień nie jest więcej, niż było za zarządów Zjednoczonej Prawicy. Eksperci tłumaczą, czego są skutkiem.

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Narracja PiS o grupowych zwolnieniach i "powrocie biedy". To manipulacja

Źródło:
Konkret24

"Ukraińcy mają większe prawa w Polsce niż Polacy" - stwierdził jeden z internautów, który rozsyłał przekaz o przyjęciu przez Senat uchwały "o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi". Posty te zawierają szereg nieprawdziwych informacji.

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

"Senat przyjął uchwałę o zwolnieniu z podatku dochodowego obywateli Ukrainy i Białorusi"? Nic się tu nie zgadza

Źródło:
Konkret24

"Coś się szykuje" - przekazują zaniepokojeni internauci, rozsyłając zdjęcie zawiadomienia o wszczęciu postępowania administracyjnego w sprawie samochodu jako świadczenia na rzecz jednostki wojskowej. Uspokajamy: dokument wygląda groźnie, lecz nie jest ani niczym nowym, ani wyjątkowym.

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Masz SUV-a, "to go stracisz"? Kto i dlaczego rozsyła takie pisma 

Źródło:
Konkret24

Po pogrzebie Damiana Sobola, wolontariusza, który zginął w izraelskim ostrzale w Strefie Gazy, internauci zaczęli dopytywać, co wokół jego trumny robiły swastyki i czy były prawdziwe. Sprawdziliśmy.

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Swastyki pod trumną Polaka zabitego w Strefie Gazy? Wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Tysiące wyświetleń w mediach społecznościowych ma fotografia dwóch mężczyzn jedzących coś na ulicy przed barem. Jeden to prezydencki doradca Marcin Mastalerek, drugi stoi bokiem, twarzy nie widać. Internauci informują, że to prezydent Duda, który podczas pobytu w Nowym Jorku poszedł ze swoim doradcą na pizzę do baru. Czy na pewno?

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Duda i Mastalerek jedzą pizzę na ulicy? Kto jest na zdjęciu

Źródło:
Konkret24

Według krążącego w sieci przekazu po zmianie prawa Ukraińcom łatwiej będzie uzyskać u nas kartę pobytu na trzy lata. A to spowoduje, że "do Polski będą ściągać jeszcze większe ilości Ukraińców". Przekaz ten jest manipulacją - w rzeczywistości planowane zmiany mają uniemożliwić to, by wszyscy Ukraińcy mogli uzyskiwać karty pobytu i pozostawać u nas trzy lata.

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

"Każdy, kto zechce" z Ukrainy dostanie kartę pobytu w Polsce? No właśnie nie

Źródło:
Konkret24

Ponad milionowe zasięgi generuje w polskiej sieci przekaz, że od początku lipca nie będzie można w Niemczech w weekendy jeździć samochodami osobowymi. Powodem ma być troska o środowisko. Uspokajamy: nie ma takich planów.

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

W Niemczech od lipca "całkowity zakaz jazdy w weekendy"? To "nieuzasadnione obawy"

Źródło:
Konkret24

Czy Amerykański Czerwony Krzyż nie przyjmuje krwi od osób zaszczepionych przeciw COVID-19? Taką teorię, na podstawie pytań z formularza tej organizacji, wysnuli polscy internauci. Kwestionariusz jest prawdziwy, teoria już nie.

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Amerykański Czerwony Krzyż "odmawia przyjmowania krwi" od zaszczepionych? Nie

Źródło:
Konkret24

Internauci i serwisy internetowe podają przekaz, że polskie wojsko wysyła pracującym pierwsze powołania - że dostają "pracownicze przydziały mobilizacyjne". Wyjaśniamy, o co chodzi.

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Pracownikom wysłano "pierwsze powołania do wojska"? Nie, wyjaśniamy

Źródło:
Konkret24

Sceptycy pandemii COVID-19 i przeciwnicy wprowadzonych wtedy obostrzeń szerzą ostatnio narrację, jakoby "niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii". Wiele wpisów z taką informacją krąży po Facebooku i w serwisie X. Nie jest to jednak prawda.

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

"Niemiecki rząd przyznał, że nie było pandemii"? Manipulacja pana profesora

Źródło:
Konkret24

W sieci pojawiły się dramatyczny zbiór nagrań, rzekomo z potężnej burzy, która przeszła nad Dubajem. Niektóre z nich nie mają jednak nic wspólnego z ostatnimi wydarzeniami. Wyjaśniamy.

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Powódź w Dubaju. Huragan i drzewo wyrwane z korzeniami? To nie są nagrania stamtąd

Źródło:
Konkret24

Posłanka PiS Joanna Lichocka zaalarmowała swoich odbiorców, że we Wrocławiu powstał "ruchomy meczet". W poście nawiązała do kwestii nielegalnych migrantów, Donalda Tuska i Unii Europejskiej. Posłanka mija się z prawdą. Pokazujemy, co rzeczywiście stoi przy Stadionie Olimpijskim w stolicy Dolnego Śląska.

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

"Ruchomy meczet" we Wrocławiu? Posłanka PiS manipuluje, tam stało i stoi boisko

Źródło:
Konkret24

"Głosują, jak im patroni z Niemiec każą", "lista hańby europosłów", "komu podziękować za pakiet migracyjny" - z takimi komentarzami rozsyłane jest w sieci zestawienie mające pokazywać, jak 25 polskich europosłów rzekomo głosowało "w sprawie pakietu migracyjnego". Tylko że grafika zawiera błędy i nie przedstawia, jak rzeczywiście ci europosłowie głosowali. Wyjaśniamy.

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

"Lista hańby europosłów"? Nie, grafika z błędami. Kto jak głosował w sprawie paktu migracyjnego?

Źródło:
Konkret24

Według posłanki PiS Marleny Maląg proponowane przez obecny rząd "babciowe" oznacza likwidację programu wprowadzonego przez rząd Zjednoczonej Prawicy. "Znów oszukali?", "będą zabierać?" - pytała była minister rodziny. To manipulacja. Wyjaśniamy, czy rodzice rzeczywiście stracą na nowym świadczeniu.

Maląg: "babciowe" oznacza likwidację rodzinnego kapitału opiekuńczego. Co pominęła była minister?

Maląg: "babciowe" oznacza likwidację rodzinnego kapitału opiekuńczego. Co pominęła była minister?

Źródło:
Konkret24

Sugerując się tekstami niektórych serwisów internetowych, polscy internauci gratulują Słowakom, że "odrzucili pakt migracyjny" i piszą, że rząd Donalda Tuska powinien zrobić to samo. Sęk w tym, że Słowacja nic nie odrzuciła, a Polska - i Węgry - przyjmują takie samo stanowisko. Wyjaśniamy, na czym polega rozpowszechniany w internecie manipulacyjny przekaz.

Słowacja "odrzuca unijny pakt migracyjny, a Polska?" Uproszczenie i manipulacja

Słowacja "odrzuca unijny pakt migracyjny, a Polska?" Uproszczenie i manipulacja

Źródło:
Konkret24

Salon kosmetyczny z eksperymentalną terapią odchudzającą komarami jakoby działał w Gdańsku. Uchodźczyni z Ukrainy, która go prowadziła, miała na tym zarobić ponad milion złotych - wynika z rzekomego materiału stacji Euronews. Rozpowszechniają go w sieci prorosyjskie konta. Jest sfabrykowany.

Terapia odchudzająca komarami, fałszywe dokumenty i Ukrainka z milionem złotych. Nic tu nie jest prawdą

Terapia odchudzająca komarami, fałszywe dokumenty i Ukrainka z milionem złotych. Nic tu nie jest prawdą

Źródło:
Konkret24

W 2023 roku pierwszy raz od trzech lat spadła liczba osób, wobec których zarządzono kontrolę operacyjną. Wśród nich były też inwigilowane Pegasusem. Cały czas jest to jednak więcej niż przed objęciem rządów przez Zjednoczoną Prawicę.

Nie tylko Pegasus. Ile osób służby inwigilowały w 2023 roku?

Nie tylko Pegasus. Ile osób służby inwigilowały w 2023 roku?

Źródło:
Konkret24