Miliony wyświetleń w mediach społecznościowych notuje nagranie, które rzekomo pokazuje spotkanie po latach opiekunki dwóch lwic z odebranymi jej zwierzętami. Lwice zdają się doskonale pamiętać kobietę - łaszą się do niej, liżą po twarzy. Choć historia jest ładna, to nieprawdziwa. Wyjaśniamy.
Budzący emocję film o spotkaniu kobiety z dzikimi kotami rozpowszechniany jest także w polskiej sieci. 7 września 2024 roku opublikował go jeden z anonimowych użytkowników serwisu X. Na nagraniu oglądamy, jak dwie lwice zawołane przez kobietę podbiegają do niskiego ogrodzenia, a następnie wspinają się na nią, obejmują, liżą kobietę po twarzy i mruczą. Autor posta tak opisał film: "Historia miłosna. W Szwajcarii kobieta hodowała parę lwów, ale władze skonfiskowały je do zoo. Po 7 latach postanowiła odwiedzić starych znajomych". Nagranie tylko w ciągu tygodnia wyświetliło ponad 700 tys. osób. Dodatkowe ponad 15 tys. osób zobaczyło filmik z identycznym opisem opublikowany przez tego samego autora na Facebooku.
Komentujący byli zachwyceni przedstawioną historią i jej finałem. "Niesamowite"; "Cudowne"; "Nic piękniejszego ostatnio nie widziałem. Po prostu cudne"; "Niewiarygodne! Ale jest w tym piękno i magia"; "To nagranie jest wzruszające. Niesamowite" - pisali. Niektórzy jednak nie dowierzali, że kobieta nie widziała zwierząt przez siedem lat: "Dlaczego dopiero po 7 latach? Nie odwiedza się przyjaciół raz na 7 lat"; "7 lat? Dlaczego nie wcześniej?"; "7 lat czekała?"; "Po 7 latach nie ma opcji, żeby lew ją pamiętał".
Okazuje się, że informacja o siedmiu latach rozłąki lwów z tą kobietą nie jest jedyną nieprawdziwą w tym wpisie.
Nagranie w sieci już w 2017 roku
Po wpisaniu słów kluczowych "Szwajcaria", "kobieta", "lwy" do wyszukiwarki Google można natrafić na kilka stron wyników, w których ta sama treść, co w polskim wpisie, była udostępniana w różnych miejscach w sieci i w różnych językach już kilka lat temu. Nie znaczy to wcale, że opis jest prawdziwy - a dowodzi jedynie, że wielu internautów i portali wykorzystywało duże zainteresowanie filmikiem i udostępniało go bez weryfikacji dodanych do niego informacji.
Najwcześniejsze publikacje pochodzą z 2017 roku. Bardzo popularny był m.in. wątek na forum Reddit, w którym również pisano o "skonfiskowaniu lwów przez władze" i kobiecie, która "siedem lat później postanowiła odwiedzić" zoo ze swoimi podopiecznymi. Kilku komentujących zwracało tam jednak uwagę, że "ten tytuł [wątku] wprowadza w błąd". I miało rację.
Wyszukiwanie za pomocą wybranych klatek z filmu pozwala dotrzeć m.in. do artykułu portalu dziennika "Daily Mail" z 25 sierpnia 2017 roku ilustrowanego ujęciami z nagrania i tytułem: "Lwy oszalały, gdy zobaczyły swoją 'matkę chrzestną' na Słowacji". Na podstawie doniesień "Daily Mail", słowackiego portalu Cas.sk i oficjalnej strony ośrodka Malkia Park - gdzie powstało popularne wideo - odtwarzamy prawdziwą historię zwierząt.
Historia Malkii i Adelle
Po pierwsze, nagranie nie pochodzi ze Szwajcarii, tylko ze Słowacji - a konkretnie: z centrum ratowania dzikich kotów Malkia Park w miejscowości Orechova Poton leżącej ok. 40 km od Bratysławy.
Widoczne na nim lwice to Malkia i Adelle. Samice trafiły do schroniska dla dzikich kotów w różnym czasie. Na stronie schroniska opisywano je jako siostry, ale nie ma na to potwierdzenia. Więcej wiadomo o Malkii, która była jednym z pierwszych zwierząt na terenie ośrodka i od której wziął on swoją nazwę. Urodziła się w niewoli: jej rodzice byli wykorzystywani w cyrkach w Europie Wschodniej, a matka ją odrzuciła. Nigdzie nie znaleźliśmy informacji, żeby to zwierzę odebrały "władze": po odrzuceniu przez matkę Malkia w 2016 roku została przekazana do ośrodka pod Bratysławą, gdzie jej wychowaniem zajęli się pracownicy. Początkowo dorastała z psem - golden retrieverem - który zastępował jej towarzystwo innych lwów.
Niedługo później dołączyła do niej Adelle, z którą Malkia dzieliła tymczasowy wybieg z niskim ogrodzeniem. To właśnie na nim w kwietniu 2017 roku nagrano film, na którym obie lwice obejmują Michaelę Zimanową. Lecz kobieta nie jest pierwszą właścicielką zwierząt, tylko po prostu opiekunką w Malkia Park, która zajmowała się obiema lwicami od ich przyjazdu tam. Rzecznik parku w rozmowie z "Daily Mail" w 2017 roku wyjaśniał, że "Michaela przychodzi do nich średnio trzy razy w miesiącu", a takie spotkania trwają tylko kilka minut, ponieważ to wciąż niebezpieczne zwierzęta. "Nigdy się z nimi nie bawimy, szanujemy ich nastrój i przytulamy się tylko wtedy, gdy chcą" - dodał rzecznik.
O opiekunce nie można nawet powiedzieć, że "hodowała parę lwów" w Malkia Park, ponieważ już wtedy było w nim znacznie więcej zwierząt: poza lwami głównie tygrysy, karakale i pantery śnieżne pochodzące z różnych miejsc.
W 2022 roku Malkia Park został pierwszym prywatnym ogrodem zoologicznym na Słowacji. Niestety nie można w nim już jednak zobaczyć Adelle i Malkii. Pierwsza lwica zmarła w marcu 2021 roku, a Malkia w lipcu 2024 roku. "Pozostaniesz na zawsze w naszych sercach i pamięci. Nasz park, a teraz także zoo, nosi Twoje imię. (...) Dziękuję za wszystko, czego mnie nauczyłaś. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko uszanować Twoją decyzję, żeby pójść za tęczową bramę do Adelki i innych..." - napisała na pożegnanie Klaudia Kollar, założyciela Malkia Park.
Źródło: Konkret24