Niektórzy posłowie opozycji twierdzą, że węgiel powinien kosztować 996 złotych za tonę. Nie mają racji.
W piątek 14 października rząd skierował do Sejmu projekt ustawy o środkach nadzwyczajnych mających na celu ograniczenie wysokości cen energii elektrycznej oraz wsparciu niektórych odbiorców w 2023 roku. Projekt zakłada, że małe i średnie firmy zapłacą za prąd do 785 zł za 1 megawatogodzinę (MWh). To już kolejna, czwarta w tym półroczu, ustawa dotycząca kwestii wsparcia przez państwo tych, którzy w największym stopniu odczuwają skutki rosnących cen paliw, węgla, a w konsekwencji - energii elektrycznej.
Posłowie opozycji: "węgiel ma kosztować 996 złotych", "nie było ustawy znoszącej"
Choć posłowie opozycji generalnie są za nowymi propozycjami rządu, to w publicznych wypowiedziach przypominają, że tona węgla kosztuje już kilka tysięcy złotych - a niektórzy przywołują ustawę, która wprowadzała maksymalną cenę węgla dla indywidualnych odbiorców. "Jeżeli chodzi o ceny węgla, to cały czas obowiązuje, ona nie została wycofana, ustawa, że węgiel w Polsce ma kosztować 996 złotych" – powiedział w "Śniadaniu w Trójce" 15 października poseł Koalicji Obywatelskiej Marcin Kierwiński. Na wątpliwość prowadzącej, czy te przepisy wciąż obowiązują, Kierwiński odparł z przekonaniem: "Oczywiście, że [ustawa] obowiązuje". W dalszej części audycji podobnie twierdził poseł Koalicji Polskiej (PSL) Marek Sawicki, utrzymując: "Nie było ustawy znoszącej".
Ta teza pojawia się co rusz w ostatnich dniach. Na przykład 9 października w "Śniadaniu Rymanowskiego" w Polsat New lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty stwierdził, że "pan prezydent podpisał ustawę, że węgiel kosztuje 972 zł", po czym zarzucił rządzącym, że łamią tę ustawę.
Jednak wspomniani posłowie nie mają racji: cena 996 zł za tonę węgla nie obowiązuje, bo przepisy tego dotyczące straciły moc, zanim zaczęły obowiązywać. Wyjaśniamy.
Na kłopoty z węglem – ustawa
By zaradzić brakom węgla kamiennego dla indywidualnych odbiorców po wprowadzeniu embarga na rosyjski węgiel, premier z jednej strony polecił państwowym spółkom interwencyjne zakupy tego surowca, z drugiej, rząd 17 czerwca skierował do Sejmu projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców niektórych paliw stałych w związku z sytuacją na rynku tych paliw. W art. 2 wprowadziła ona zasadę, że:
[Przedsiębiorcy] który sprzedawał paliwa stałe dla gospodarstw domowych prowadzonych na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, po cenie nie wyższej niż 996,60 zł brutto za tonę, w celu wykorzystania na potrzeby własne tych gospodarstw domowych, przysługuje rekompensata.
Po tej cenie można było kupić maksymalnie do trzech ton węgla. Ustawa przeszła w Sejmie 23 czerwca głosami PiS, Lewicy, PSL i mniejszych klubów; posłowie KO wtrzymali się od głosu. 7 lipca większość sejmowa odrzuciła poprawki Senatu. 11 lipca ustawę podpisał prezydent. Zgodnie z zapisami o vacatio legis ustawa weszła w życie 28 lipca.
Już wtedy było wiadomo, że ta ustawa nie zadziała. Na etapie prac w Sejmie prawnicy wskazywali, że pełna jest haczyków. "Za paliwo sprzedane we wrześniu, przedsiębiorca dotację otrzyma do końca grudnia, o ile złoży wniosek między 15 a 31 października. Sprzedaż z października, listopada i grudnia rozliczy dopiero do końca marca 2023 roku, gdy wniosek złoży do między 1 a 20 stycznia 2023 roku. Przez kilka miesięcy będzie więc kredytować państwo, bo węgiel od importera zakupi po wyższej cenie" – napisano w analizie portalu Prawo.pl. Dziennik "Fakt" cytował właściciela składu z opałem w Długołęce pod Wrocławiem: "Wychodzi na to, że kupując tonę węgla po obecnej cenie, dostanę od klienta niespełna tysiąc złotych, na niewiele ponad drugie tyle od państwa będę musiał poczekać blisko rok. W sumie wychodzi na to, że tysiąc złotych wyłożę z własnej kieszeni".
Zamiast rekompensaty – dodatek węglowy
Rząd sam przyznał, że ustawa z 23 czerwca nie wypaliła, bo 19 lipca - czyli jeszcze przed wejściem w życie owej ustawy (przypomnijmy: 28 lipca) - skierował do Sejmu projekt ustawy o dodatku węglowym. Wprowadzał on jednorazowy dodatek w wysokości 3 tys. zł na zakup węgla kamiennego i jednocześnie kasował wszystkie przepisy ustawy z 23 czerwca odnoszące się do możliwości zakupu węgla za 996,60 zł brutto za tonę oraz udzielenia sprzedającemu ten węgiel rekompensaty.
Uchylenie przepisów o cenie 996,60 zł jest w art. 13 projektu – a w uchwalonej ustawie jest to art. 23. Zapisano w nim, że uchyla się art. od 1 do 12 ustawy z 23 czerwca – a więc te przepisy, w których określono cenę węgla na poziomie 996,60 zł brutto za tonę (art. 2), jak i kolejne artykuły opisujące sposób wypłaty rekompensaty przedsiębiorcom, którzy zdecydowali się sprzedawać węgiel po cenie gwarantowanej przez rząd. Nowa ustawa o dodatku węglowym została uchwalona 22 lipca głosami posłów PiS i Koalicji Polskiej; wtrzymali się posłowie Koalicji Obywatelskiej i mniejszych klubów parlamentarnych. 5 sierpnia Sejm rozpatrzył poprawki Senatu, a 11 sierpnia ustawę o dodatku węglowym podpisał prezydent. Weszła w życie 12 sierpnia.
Tak więc 12 sierpnia przestały obowiązywać przepisy pozwalające na zakup węgla po cenie 996,60 zł za tonę. Zarówno Marcin Kierwiński, jak też Marek Sawicki i Włodzimierz Czarzasty byli 22 lipca obecni na głosowaniu, w którym decydowano o ustawie o dodatku węglowym uchylającym przepisy o węglu za 996,60 zł.
Warto wiedzieć, że ustawa z 5 sierpnia o dodatku węglowym też ma pewien haczyk - zawarty jest w art. 2 ust. 5:
Dodatek węglowy nie przysługuje osobie w gospodarstwie domowym, na potrzeby którego zostało zakupione paliwo stałe, po cenie i od przedsiębiorcy, o których mowa w art. 2 ust. 1 ustawy z dnia 23 czerwca 2022 r. o szczególnych rozwiązaniach służących ochronie odbiorców niektórych paliw stałych w związku z sytuacją na rynku tych paliw
To oznacza, że dodatku węglowego (3 tys. zł) nie otrzymają ci, którym udało się kupić węgiel po 996,60 zł brutto w okresie od 28 lipca do 12 sierpnia.
Źródło: Konkret24