"Ten rząd i wolność to jest, że tak powiem, tak jakby powiedzieć, że pingwiny żyją w Afryce" - takim żartobliwym porównaniem poseł Michał Kamiński chciał skrytykować PiS. Zamiast tego wykazał się jednak brakami w wiedzy zoologicznej. Choć są gatunkiem zagrożonym, pingwiny przylądkowe wciąż na południu kontynentu afrykańskiego żyją i to w dużej liczbie.
Porównanie posła Kamińskiego spotkało się z szybką i celną repliką warszawskiego radnego Jacka Ozdoby. "Jest taka odmiana, panie pośle, niech pan nie wprowadza w błąd", mówił. I choć Ozdoba posłużył się raczej nieużywanym już w zoologii pojęciem "odmiany", które zresztą miało inne znaczenie niż "gatunek", miał on rację w tym, że istnieje taki gatunek pingwina, który żyje w Afryce.
Pingwiny
to ptaki rzędu - Sphenisciformes i zarazem jego jedyna rodzina - Spheniscidae. Wyróżnia się ich sześć rodzajów, z czego kojarzonym najbardziej ze słowem "pingwin" jest rodzaj Aptenodytes. Należą do niego gatunki pingwina cesarskiego i królewskiego. Cesarskie są pingwinami największymi, o charakterystycznych barwach i dużej wadze, zamieszkują one linię brzegową Antarktydy i to właśnie z jej krajobrazem zestawia się te ptaki najczęściej w wyobraźni.
Razem z maskowymi i białookimi to właśnie pingwiny cesarskie i królewskie służyły najprawdopodobniej za inspirację większości maskotek czy postaci z bajek.
Jednak gatunków pingwinów jest więcej: między 17 a 19. I choć wszystkie są ciekawskimi, grubymi, ale świetnymi pływakami wyposażonymi w napędowe skrzydła, sterujące ogony, błony pławne między palcami o monogamicznym nastawieniu, potrafią się między sobą bardzo różnić.
Najdrobniejsze pingwiny małe ważą średnio kilogram, kiedy cesarskie do 45. Obydwa te gatunki nie mają jednak na przykład tzw. "czubów", które zdobią głowy pingwinów rodzaju Eudyptes. To do niego należał najprawdopodobniej Nicpoń - przyjaciel Pik-Poka, bajkowego bohatera książki Adama Bahdaja.
Pingwiny żyją w różnych miejscach świata. Zatem
nie tylko na Antarktydzie.
Poza pewnym ich gatunkiem, który żyje na Galapagos, pingwiny zamieszkują rzeczywiście głównie południową półkulę Ziemi. Jednak nie tylko jej najmroźniejszą część. Ptaki te żyją również w Nowej Zelandii, w Australii, na południu Ameryki Południowej oraz... wbrew temu, co uważał poseł Kamiński - również na południowym czubku Afryki.
Pingwiny przylądkowe
bo o nich mowa, to inaczej pingwiny tońce. Gatunek ten należy do rodzaju pingwinów Spheniscus. Są niewielkimi białymi ptakami o czarnych: łapkach, dziobie i jego okolicach, skrzydłach, plecach i pasku takiego koloru piór na piersi. Zamieszkują wybrzeże od Przylądka Dobrej Nadziei do Namibii, a czasem nawet Angoli.
Czym się tam zajmują? Otóż przede wszystkim młodymi oraz jedzeniem kalmarów, mątw i ryb. Tych w owej okolicy było zawsze bardzo dużo, bowiem są tam wyjątkowo żyzne wody. A to dzięki spotkaniu zimnego i ciepłego prądu, jak opowiadał "Faktom" TVN dyrektor wrocławskiego ZOO, Radosław Ratajszczak. Nie są jednak pingwinami oceanicznymi, antarktycznymi, a strefy umiarkowanej, mającymi więcej wspólnego z tymi z Peru, Chile czy Ziemi Ognistej niż bardziej medialnymi, większymi kolegami z południa.
Ważą między dwa a trzy i pół, a nawet do czterech kilogramów i mierzą niewiele ponad pół metra wzrostu. Nad oczami mają trochę różowego koloru z uwagi na brak piór w tamtym miejscu, dzióbek czasem w białych kropkach, natomiast brzuch w czarnych. W naturze żyją około 10-12 lat.
Są znane z niezwykłych dźwięków, które wydają. Wysyłane przez nie komunikaty doczekały się naukowych prac. Wyróżniono już co najmniej sześć odgłosów, które stosują w różnych sytuacjach z ich życia, a sprawa domaga się dalszych badań. Można ich próbki wraz z wideo obejrzeć w opublikowanej w 2014 r. pracy naukowej na temat afrykańskich pingwinów.
Nie mając naturalnego zagrożenia na lądzie, nie boją się ludzi, a wręcz bywają bardzo pewne siebie w ich środowisku. Potrafią się przechadzać po ruchliwym mieście, co uchwycił film BBC Earth z Kapsztadu. Samochody nie są jednak dla nich największym zagrożeniem.
Są gatunkiem uznanym przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody za zagrożony, na co największy wpływ ma przełowienie ryb oraz zanieczyszczenie wód. Ich liczba się zmniejsza. W RPA i okolicach żyje ich jeszcze 75-80 000. W ich ratowaniu pomaga fundacja SANCOP, którą wspiera m.in. wrocławskie ZOO.
Gdy akurat nie odchowują młodych i nie poszukują jedzenia, spędzają czas na pływaniu w czystych, lazurowych wodach afrykańskiego wybrzeża, by następnie oddawać się relaksowi na plaży. Najbardziej lubią wygrzewać się w słońcu rozchylając skrzydełka i wyciągając tylne płetewki.
Pingwiny tońce we Wrocławiu
By przyjrzeć się ich codziennym sprawom, nie trzeba jednak jechać aż na południowoafrykańskie plaże, czy też do Akwarium Dwóch Oceanów w stolicy RPA. Pingwiny afrykańskie zagościły bowiem już wiele lat temu we wrocławskim ZOO, a konkretnie jego Afrykarium.
Choć te, które w nim się aktualnie znajdują nigdy nie widziały Afryki, jak opowiedział "Faktom" TVN dyrektor wrocławskiego ZOO, gdy liczba ryb na wybrzeżu RPA się zwiększy, scenariusz przywrócenia ich środowisku naturalnemu będzie rozważany. W tym momencie wszyscy nielotni lokatorzy wrocławskiego Afrykarium wykluli się albo w ogrodach europejskich, albo na miejscu. W liczbie w sumie 50 osobników.
Autor: Oskar Breymeyer-Darski / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Joel Herzog, www.goodfreephotos.com
Źródło zdjęcia głównego: https://www.goodfreephotos.com | Joel Herzog