Hashtag #Anikrokuwtył, stosowany na Twitterze często przez zwolenników reformy wymiaru sprawiedliwości prowadzonej przez Zbigniewa Ziobrę, słusznie kojarzy się niektórym z historyczną frazą. Jej autorem jest Stalin.
Wiceminister aktywów państwowych, poseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Kowalski w środę 15 lipca, gdy Sejm rozpatrywał wniosek opozycji o wotum nieufności wobec ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, napisał tweeta zakończonego hashtagiem #Anikrokuwtył.
"Minister @ZiobroPLskutecznie rozprawił się z mafiami vatowskimi, lekowymi, lichwiarskimi i dopalaczowymi, które za rządów PO-PSL żerowały na budżecie! #Anikrokuwtył" – napisał na Twitterze poseł Kowalski, dodając grafikę z hasłem "Stoję murem za ministrem Ziobro".
Jego wpis polubiły 404 osoby, 151 skomentowało lub podało dalej. Według jednego z internetowych narzędzi do analizy popularności wpisów hashtag #Anikrokuwtył osiągnął tego dnia zasięg 995 użytkowników mediów społecznościowych i wywołał 460 interakcji.
#Anikrokuwtył i #Kastawon
Zaawansowane przeszukiwanie Twittera pokazuje, że hashtag #Anikrokuwtył pojawiał się w postach już wcześniej, zwłaszcza w kontekście wprowadzanej przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę reformy wymiaru sprawiedliwości. Często w tweetach łączono tę frazę z hashtagiem #Kastawon, który był wyrazem poparcia dla działań ministra Ziobry wobec środowiska sędziów usiłujących zachować niezawisłość.
I tak np. 23 stycznia internauta ArturPLwN napisał na Twitterze: "Sąd Najwyższy łamiąc Konstytucję, postawił się ponad prawem! pisorgpl dość cackania się z anarchistami, SUWEREN oczekuje ukarania winnych oraz przeprowadzenia szybkiej i dogłębnej reformy sądownictwa! #KastaWon #AniKrokuWTył".
Ten komentarz odnosił się do uchwały trzech izb Sądu Najwyższego o tym, że nie może orzekać sędzia powołany na mocy uchwał nowej Krajowej Rady Sądownictwa.
Hashtag #Anikrokuwtył pojawił się na Twitterze także w relacjach z manifestacji Klubów "Gazety Polskiej", która odbyła się 8 lutego przed siedzibą Trybunału Konstytucyjnego. Był to wiec poparcia dla reformy wymiaru sprawiedliwości. Jak relacjonował portal Telewizji Republika, do zgromadzonych mówił działacz opozycji czasów PRL Adam Borowski: "My daliśmy w wyborach mandat, żeby dokończyć reformę wymiaru sprawiedliwości. Dziękuję wam za inspirację, że powiedzieliście: wesprzyjmy rządzących! Ani kroku w tył!".
Fraza jak u Stalina
Na twitterowy wpis wiceministra Kowalskiego zareagował dziennikarz tygodnika "Newsweek Polska" Dariusz Ćwiklak. "Może jakby pan poseł zapoznał się z historią rozkazu 'Ani kroku w tył" to może byłoby mu choć trochę głupio? Wkrótce nawet rocznica jego wydania" – napisał w komentarzu, załączając link odsyłający do krótkiego opisu rozkazu Stalina z 1942 roku.
28 lipca 1942 roku Józef Stalin, jako ludowy komisarz obrony, wydał rozkaz 227. Była to jego reakcja na załamanie się na przełomie wiosny i lata sowieckiej obrony strategicznej, na ponoszone przez Armię Czerwoną klęski zmuszające do odwrotu, a także na dezercje. "Czas skończyć z odwrotem. Ani kroku w tył! Takie musi być obecnie nasze główne hasło. Należy uporczywie, do ostatniej krwi bronić każdej pozycji, każdego metra terytorium radzieckiego, czepiać się każdego skrawka ziemi radzieckiej i bronić go do ostatka" (cytat za "Utopia u władzy. Historia Związku Sowieckiego", M. Heller, A. Niekricz).
Fraza "ani kroku w tył" w cytowanym rozkazie Stalina pojawia się też drugi raz: "Ani kroku w tył bez rozkazu wyższego dowództwa. Jedyną przyczyną opuszczenia pozycji może być tylko śmierć" - pisał Stalin. W niektórych opracowaniach tłumaczenie tej frazy brzmi: "ani kroku wstecz".
"Wytępić tchórzy i panikarzy"
W swoim rozkazie Stalin pisał ponadto: "Musimy ustanowić w naszej armii najściślejszy porządek i żelazną dyscyplinę (…). Panikarze i tchórze powinni być likwidowani na miejscu". Nakazywał utworzenie batalionów karnych, do których kierowano żołnierzy winnych naruszenia dyscypliny z powodu tchórzostwa, a które miały walczyć na najtrudniejszych odcinkach frontu. Oprócz tych jednostek, na mocy tego rozkazu powstawały dobrze uzbrojone tzw. oddziały zaporowe, których zadaniem było - jak napisano w rozkazie - "w przypadku paniki i chaotycznej ucieczki jednostek dywizji rozstrzeliwać na miejscu panikarzy i tchórzy".
Rosyjscy historycy (np. Władimir Dajnes w pracy "Bataliony karne i oddziały zaporowe Armii Czerwonej") przypominają, że takie oddziały tworzono wcześniej – z inicjatywy Lwa Trockiego w czasie wojny domowej po rewolucji bolszewickiej, w trakcie starć sowiecko-japońskich w Chinach w 1938 roku, w trakcie wojny sowiecko-fińskiej 1939-1940, a także w początkowym stadium wojny z Niemcami w 1941 roku. Nie ma dokładnych informacji, ile oddziałów zaporowych powstało na mocy rozkazu 227. Dajnes szacuje, że np. w 1943 roku działało do 325 takich oddziałów, w których było ok. 65 tys. żołnierzy.
Nie ma też danych o skutkach działalności "zagragotriadów" (czyli oddziałów zaporowych). Dajnes cytuje np. taki meldunek: "16 października 1942 roku podczas kontrataku wroga, grupa 30 czerwonoarmistów 781. i 124. Dywizji strzeleckich stchórzyła i w panice zaczęła uciekać z pola walki, pociągając za sobą innych żołnierzy. Znajdujący się na tym odcinku armijny oddział zaporowy 21. Armii przy pomocy broni stłumił panikę".
Z kolei historyk Bogdan Musiał podaje, że "w okresie od 5 sierpnia do 15 października 1942 roku oddziały zaporowe schwytały 140 755 żołnierzy i oficerów, którzy opuścili swoje pozycje. 3980 z nich aresztowano, 1189 rozstrzelano, 2276 skierowano do kompanii karnych (dla żołnierzy szeregowych), a 185 do batalionów karnych (dla oficerów). 131 004 żołnierzy zostało odesłanych do oddziałów lub miejsc zbiórki Armii Czerwonej".
700 tys. ofiar
Według danych z byłego Centralnego Państwowego Archiwum Armii Czerwonej, które przytacza Tomasz Wesołowski w pracy "'Sztrafniki' - jednostki karne Armii Czerwonej w latach 1940-1945", od czerwca 1941 roku do sierpnia 1945 roku sowieckie trybunały wojskowe osądziły 994 300 żołnierzy. Około 400 tys. z nich wykonanie kary odroczono do zakończenia działań wojennych, kierując ich na front do oddziałów karnych.
Według Wesołowskiego należy przyjąć, że straty w oddziałach karnych sięgały nawet 80-90 proc.; za dezercję trybunały wojskowe skazały 376 300 żołnierzy. W niemal wszystkich przypadkach skazani otrzymali wyroki śmierci, które niezwłocznie wykonano. "Utrzymanie porządku w tej najbardziej niezdyscyplinowanej armii ówczesnego świata kosztowało więc około 700 000 istnień ludzkich" - podsumowuje Tomasz Wesołowski.
Autor: Piotr Jaźwiński / Źródło: Konkret24; zdjęcie: Rafał Guz/PAP/Twitter