Opozycja oskarża rząd Donalda Tuska o fatalną politykę gospodarczą, której skutkiem ma być to, że wielkie międzynarodowe firmy wycofują się z planów dotyczących Polski. Jako przykłady podawane są najczęściej koncerny: Intel, Ford, Maersk, Beko. Tylko że ich decyzje mają inne podłoże. Wyjaśniamy.
Przy okazji oskarżeń pod adresem obecnego rządu, którego decyzje mają rzekomo powodować wycofywanie się obcego kapitału z Polski, politycy Prawa i Sprawiedliwości wymieniają najczęściej nazwy czterech koncernów: Intela, Forda, Maerska i Beko. Tak np. poseł PiS Sebastian Łukaszewicz zamieścił 31 października na profilu w serwisie X post treści: "1. Ford się wynosi: Produkcja spod Wrocławia przeniesiona do Michigan w USA. To stracone miejsca pracy i inwestycje. 2. Maersk odchodzi: Gdańsk przegrał z Hamburgiem. Transportowy potentat wybiera niemieckie warunki. 3. Beko zamyka fabryki: Łódź i Wrocław tracą inwestorów, a mieszkańcy pracę. #DziuraTuska to też polityka gospodarcza pełna zaniedbań, braku wsparcia dla kluczowych inwestycji. Polska traci przez nieudolność tego rządu" (pisownia wszystkich postów oryginalna).
4 listopada podobny komentarz opublikował klubowy kolega Łukaszewicza z ław sejmowych Jacek Sasin, były wicepremier i minister aktywów państwowych: "Rządzi PiS: Intel planuje budowę fabryki za 4,6 mld dolarów i tysiące miejsc pracy. Rządzi Koalicja: ta sama firma w dotychczasowej siedzibie zapowiada zwolnienia grupowe kilkuset osób. Tylko nie piszcie po roku od waszego dotknięcia czarodziejską różdżką, że to wina PiS-u".
Post posła Łukaszewicza ma ponad 260 tys. wyświetleń, ponad tysiąc użytkowników podało go dalej; post posła Sasina wyświetlono ponad 100 tys. razy, ma kilkaset podań dalej. Oba wywołały wiele komentarzy. Oprócz krytyki rządu Donalda Tuska były też komentarze internautów, którzy zwracali uwagę: "Panie Sebastianie, czy mógłby Pan pokusić się o jakąś analizę? Jakie działania Tuska spowodowały tak drastyczne reakcje Forda i Beko?". Komentujący też ironizowali: "Dokładnie panie Jacku. Tusk zaprojektował procesory z wadami fabrycznymi i położył całą firmę, a jak Kaczyński projektował procesory to byli top". Niektórzy radzili sięgnąć do przeszłości, czyli sprawdzić, co pisano o tych czterech firmach jeszcze za rządów Zjednoczonej Prawicy.
Przypominamy więc, jakie decyzje podjęły wskazane koncerny i kiedy. Niezupełnie są one skutkiem polityki obecnego rządu, jak przekonuje opozycja.
Intel. 40 miliardów dolarów utraty wartości w jeden dzień
Intel z siedzibą w miejscowości Santa Clara w kalifornijskiej Dolinie Krzemowej w USA to koncern z branży nowych technologii; jest jednym z największych producentów półprzewodników na świecie. Amerykańska firma notowana na giełdzie NASDAQ wytwarza m.in. procesory do komputerów osobistych, a także rozwiązania informatyczne i sprzętowe na potrzeby centrów danych, sztucznej inteligencji oraz pojazdów autonomicznych.
W czerwcu 2023 roku ogłoszono rozpoczęcie budowy fabryk półprzewodników Intela w Niemczech i Polsce. Firma planowała zainwestować 4,6 mld dolarów w nowy zakład integracji i testowania półprzewodników w Miękinie koło Wrocławia. Inwestycja na terenie Legnickiej Strefy Ekonomicznej miała pozwolić na utworzenie 2 tys. miejsc pracy. Intel podał wtedy, że nowa fabryka w połączeniu z istniejącym zakładem produkcji tzw. wafli krzemowych w Irlandii i drugim planowanym zakładem produkcji wafli krzemowych w Magdeburgu (Niemcy) pomoże stworzyć pierwszy tego typu w Europie, kompleksowy i najbardziej zaawansowany technologicznie łańcuch dostaw w dziedzinie produkcji półprzewodnikowych układów scalonych.
Jednak już rok później okazało się, że firma ma potężne kłopoty. W sierpniu 2024 cyfrowy gigant poinformował o konieczności zwolnienia 15 tys. osób, by obniżyć koszty i poprawić konkurencyjność firmy. "Potrzebuję mniej ludzi w centrali, więcej ludzi w terenie, wspierających klientów" - mówił wówczas prezes firmy Pat Gelsinger w wywiadzie dla Reutersa. Miało to przynieść do 2025 roku 10 mln dolarów oszczędności. W notatce do pracowników Gelsinger pisał: "Nasze koszty są zbyt wysokie, nasze marże są zbyt niskie". Dodatkowo firma zdecydowała wówczas zawiesić wypłacane od 1992 roku dywidendy. Problemy Intela wynikają m.in. z awaryjności produkowanych procesorów. Intel też przegapił rozwój urządzeń mobilnych i nie wprowadził w porę odpowiednich procesorów dla smartfonów. Podobnie Intel zaniedbał rozwój sektora sztucznej inteligencji.
1 sierpnia 2024 roku Intel poinformował o fatalnych wynikach finansowych. Sprzedaż półprzewodników spadła o 1 proc. rok do roku, firma ogłosiła stratę netto w wysokości 1,6 mld dolarów w porównaniu do 1,5 mld dolarów zysku w tym samym okresie w 2023 roku. Wówczas w ciągu jednego dnia Intel stracił 40 mld dolarów wartości rynkowej. Prognozowane przychody za trzeci kwartał były również poniżej oczekiwań analityków - przewidują, że firma dalej będzie na minusie.
W połowie września wicepremier i minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski przekazał, że Pat Gelsinger poinformował go, iż z uwagi na globalne problemy finansowe Intel wstrzymuje na dwa lata swoje kluczowe inwestycje w Europie – w tym budowę fabryki w Polsce. A zaledwie kilka dni wcześniej minister chwalił się, że polski rząd dostał od Komisji Europejskiej zielone światło na złożenie wniosku o pomoc publiczną dla Intela.
Intel ma w Gdańsku centrum badawczo-rozwojowe. Jest ono drugim - po tym w Stanach Zjednoczonych - największym tego typu ośrodkiem firmy na świecie. Pod koniec października firma zgłosiła do Gdańskiego Urzędu Pracy zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych. W oświadczeniu przesłanym biznesowej redakcji tvn24.pl technologiczny gigant przekazał: "zmiany te mają na celu budowę prostszej, lepiej dostosowanej i zoptymalizowanej organizacji".
Ford. Notuje straty globalnie, w USA są lepsze zachęty podatkowe
Ford jest drugim co do wielkości producentem samochodów w USA i piątym pod względem wielkości na świecie. W podwrocławskich Biskupicach Podgórnych, w zakładzie południowoamerykańskiej spółki LG Energy Solution były dotychczas produkowane baterie do pojazdów elektrycznych Forda: Mustanga Mach-E i E-Transita. To największa fabryka produkująca baterie do aut elektrycznych w Europie. Zatrudnia blisko 10 tys. osób. Produkuje 700 tys. baterii rocznie. Współpraca między LG Energy Solution a Fordem rozpoczęła się w 2011 roku, kiedy to wyprodukowane w Korei baterie trafiły do elektrycznego Forda Focusa. Jednak w sierpniu 2024 roku Ford poinformował, że przeniesie część produkcji akumulatorów z podwrocławskiej miejscowości do zakładu w Holland w stanie Michigan w Stanach Zjednoczonych. Chodzi o baterie wytwarzane wraz z południowokoreańskim partnerem do samochodów Mustang Mach-E. Spółka tłumaczyła to zachętami podatkowymi zawartymi w amerykańskiej ustawie o redukcji inflacji (IRA). Ponadto obniżanie kosztów jest priorytetem dyrektora generalnego Forda Jima Farleya. "Przystępny cenowo pojazd elektryczny zaczyna się od niedrogiej baterii" – zaznaczył w wydanym oświadczeniu. Podobnie argumentowała w październiku w swoim oświadczeniu spółka LG Energy Solution. Pisała o "konkurencyjnych warunkach rynkowych", co w praktyce oznacza większe ulgi podatkowe w USA.
Jednak w tym roku Ford przeżywa problemy o skali globalnej. Wiosną 2024 roku dział pojazdów elektrycznych spółki poinformował, że straty w pierwszym kwartale wzrosły do 1,3 mld dolarów, co oznacza 132 tys. dolarów straty na każdym z 10 tys. pojazdów sprzedanych w tym czasie - to przyczyniło się do spadku zysków firmy. Kilka miesięcy później Reuters pisał, że wyniki finansowe Forda rozczarowują, a firmę dręczą problemy z jakością samochodów. Po trzecim kwartale 2024 roku Ford poinformował, że spodziewa się dolnego pułapu prognozowanego uprzednio zysku operacyjnego, czyli 10 mld dolarów. Firma ponadto musi się liczyć ze stratą 5 mld dolarów na pojazdach elektrycznych, mimo wprowadzonych obniżek kosztów.
Maersk. Firma zwalnia na świecie, zmienia globalną strategię
Maersk - czyli: A.P. Møller-Mærsk A/S - to jeden z największych operatorów kontenerowych na świecie. Na początku 2024 roku duńska firma poinformowała o nawiązaniu od 2025 roku współpracy z niemieckim gigantem Hapag-Lloyd. Pod nazwą Gemini Cooperation, tworzą teraz wspólną flotę 290 statków.
Kontenerowce Maersk przypływały z Azji do Europy m.in. do gdańskiego portu Baltic Hub. To się jednak zmieni, bo na początku 2024 roku firma ogłosiła reorganizację siatki dostaw. Od przyszłego roku trasy głównych linii z Azji do Europy mają zatrzymywać się w mniejszej liczbie portów i kończyć się w największych portach Morza Północnego, takich jak niemieckie Bremerhaven, Wilhelmshaven, Hamburg, holenderski Rotterdam i brytyjski Felixstowe. Zmieni to zatem sytuację gdańskiego portu - ale też terminali w Goteborgu w Szwecji oraz w Aarhus w Danii. Nowa strategia ma pozwolić na racjonalizację kosztów, skrócenie czasu dostaw, zwiększenie ich elastyczności oraz obniżyć emisję CO2. Maersk uważa, że taka organizacja pozwoli skrócić czas dostaw z Azji nawet o dwa dni.
Firma zapewnia jednak, że Gdańsk pozostanie dla niej "ważną bramą dla Europy". Stanie się bowiem (obok Goteborga i Aarhus) portem feederowym, czyli odbierającym dostawy uprzednio przeładowane na mniejsze jednostki w głównym porcie. Do polskiego portu będzie trafiał towar wcześniej przeładowany w niemieckich Wilhelmshaven i Bremerhaven. W odróżnieniu jednak od standardowych feederów, między niemieckim hubem a polskim portem będą pływać duże i szybkie statki wahadłowe, a na ich trasie nie będzie innych portów.
"Również port w Göteborgu ma własny dedykowany, bardzo szybki i niezawodny serwis wahadłowy, podobnie jak port w Aarhus. Te trzy porty (Gdańsk, Göteborg, Aarhus - przyp. red.) pozostaną dla nas bardzo ważnymi bramami w krajach bałtyckich. Dlatego są one obsługiwane przez te specjalne i szybkie statki wahadłowe. Inne porty na Bałtyku będą nadal połączone normalnymi usługami dowozowymi (tak jak obecnie), na przykład mniejsze porty w Szwecji, Finlandii, Danii itp." - zapewniał w rozmowie z portal Money.pl Rainer Horn, przedstawiciel Maersk na Europę. Według niego nowy system sprawi, że kontenery będą trafiać do polskiego portu szybciej i z mniejszym ryzykiem opóźnień, co jest kluczowe dla utrzymania konkurencyjności na globalnym rynku logistycznym.
Marek Tarczyński, przewodniczący rady Polskiej Izby Spedycji i Logistyki, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" wskazywał, że na decyzję Maerska mogły mieć wpływ także kłopoty, z jakimi w ubiegłym roku borykał się Baltic Hub. W październiku 2023 roku, a więc jeszcze przed zaprzysiężeniem rządu Donalda Tuska, w gdańskim porcie trwał bowiem strajk włoski pracowników. "Problemy terminalu spowodowały kongestię, czyli długie wyczekiwanie statków na redzie, co było bolesnym uderzeniem w armatorów. Maersk już w drugiej połowie 2023 roku przekierował część połączeń do Gdyni. Po zapowiadanych zmianach armator będzie miał jeszcze większą elastyczność zmiany portu w przypadku pogorszenia się warunków obsługi, bo statki, które będą pływać do Gdańska, równie dobrze będą mogły być obsłużone w Gdyni. Teraz takich możliwości nie ma, ponieważ największe oceaniczne kontenerowce nie mieszczą się w terminalu BCT" - tłumaczył Tarczyński. A "Gazeta Wyborcza" przewidywała: "Decyzje morskich potentatów - Maerska i Hapag Lloyda - nie powinny wpłynąć na obniżenie dochodów państwa z tytułu cła. Kontenery i tak będą odprawiane w Polsce, a nie w Bremerhaven czy Wilhelmshafen".
Pod koniec 2023 roku Maersk poinformował, że likwiduje łącznie 10 tys. miejsc pracy z powodu słabnącego globalnego handlu.
Beko. Nierentowna produkcja
We wrześniu 2024 roku producent sprzętu z tureckim kapitałem Beko Europe ogłosił zamknięcie w Polsce dwóch fabryk: w Łodzi i Wrocławiu. W pierwszym mieście produkowane są kuchenki, suszarki i komponenty plastikowe, w drugim - lodówki. We Wrocławiu Beko ma też drugi zakład, który produkuje piekarniki, oraz Centrum Badań i Rozwoju (R&D).
"Firma planuje skonsolidować swoje operacje przemysłowe i inwestycje strategiczne w Polsce, aby zapewnić długoterminową rentowność w obliczu wyzwań rynkowych" - informował komunikat spółki. "Plan obejmuje konsolidację produkcji w strategicznie zlokalizowanych, zmodernizowanych zakładach we Wrocławiu Radomsku, co wzmocni obecność Beko w Polsce oraz zakończenie działalności przemysłowej w Łodzi i wrocławskiej fabryce lodówek" - podano. Podkreślono, że "firma potwierdza swoje zobowiązanie do wsparcia pracowników dotkniętych zmianami w czasie przejściowym i współpracy z lokalnymi władzami w celu znalezienia pomocy dla osób dotkniętych zmianami".
Firma w komunikacie tłumaczyła, że "zmieniający się rynek oraz słaby popyt na produkty wytwarzane w Polsce wpłynęły na rentowność operacji Beko Europe". "Polskie zakłady produkcyjne, szczególnie w Łodzi i we Wrocławiu, od kilku lat notują znaczne straty finansowe. Sytuacja stała się widoczna po szczegółowym przeglądzie strategicznym, rozpoczętym w kwietniu tego roku i wymaga podjęcia zdecydowanych działań, aby zapewnić długoterminową rentowność działalności firmy" - napisała.
Pod koniec września pracownicy Beko z Łodzi i Wrocławia protestowali przed ambasadą Turcji w Warszawie. "Chcemy pracy, a nie zwolnień" i "Turcja kupuje, Polska bieduje!" - skandowali obecni na pikiecie pracownicy. W proteście uczestniczyło ok. 100 osób. Domagali się wstrzymania zwolnień oraz reakcji polskiego rządu i strony tureckiej. Ostatecznie po negocjacjach ze związkami zawodowymi ustalono, że zwolnienia obejmą 1,8 tys. osób, z czego 1,1 tys. pracuje w Łodzi.
Pozostała działalność Beko Europe w Polsce: w Radomsku, wrocławskiej fabryce kuchenek i łódzkiego Shared Service Center (SSC) ma pozostać bez zmian. Firma przeprowadza teraz restrukturyzację, która ma przywrócić "rentowności polskich operacji produkcyjnych i zapewnienie ich długoterminowej trwałości".
Podsumowując: nie wygląda więc na to, by cztery wskazywane przez opozycję międzynarodowe koncerny wycofały się z biznesu w Polsce na skutek decyzji obecnego rządu. Ich problemy ciągną się co najmniej od 2023 roku, a próby rozwiązań wynikają z decyzji o charakterze globalnym lub chęci likwidacji nierentownej produkcji.
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock