Antoni Macierewicz nie zrezygnował z zakupu samolotów tankujących w powietrzu, a Polska miała płacić za to, że będą one stacjonować w Holandii - twierdzi Jacek Sasin i broni decyzji rządu Zjednoczonej Prawicy. Jednak poprzedni szef MON wycofał się z programu międzynarodowego, w ramach którego latające cysterny miały stacjonować w Polsce. W rezultacie Wojsko Polskie wciąż ich nie ma.
Komisja ds. badania wpływów rosyjskich i białoruskich - powołana w maju 2024 roku przez rząd Donalda Tuska - przedstawiła 30 października 2024 roku pierwszy raport z dotychczasowych prac. Przewodniczący komisji gen. Jarosław Stróżyk na konferencji prasowej przekazał, że główne ustalenia dotyczą podejrzeń o zdradę dyplomatyczną Antoniego Macierewicza, celowego osłabiania polskich służb specjalnych, zaniechania przygotowań Polski na agresję Rosji na Ukrainę oraz finansowania rosyjskich wpływów w USA przez polskie podmioty.
Jako jeden z głównych przykładów "działania wbrew interesom Polski" gen. Stróżyk wymienił decyzję Antoniego Macierewicza, ówczesnego szefa MON, o rezygnacji z udziału Polski w międzynarodowym programie zakupu samolotów do tankowania w powietrzu i ogłoszeniu zamiast tego programu "Karkonosze". W ramach tego drugiego samoloty miały zostać zakupione "w trybie narodowym". "To była arbitralna, bezpodstawna, bezrefleksyjna, krótkowzroczna, nieuzasadniona i nieprzemyślana decyzja, zaskakująca dla Sztabu Generalnego i innych komórek, podyktowana zapewne w dużej mierze osobistą niechęcią do partnerów z Unii Europejskiej" - mówił Stróżyk. Zapowiedział, że komisja zarekomenduje złożenie do prokuratury zawiadomienia o możliwości popełnienia przez Macierewicza zdrady dyplomatycznej.
O te zarzuty 31 października pytany był w radiowej Trójce były wicepremier, a obecnie poseł PiS Jacek Sasin. Na pytanie, dlaczego zrezygnowaliśmy z zakupu samolotów do tankowania, odpowiedział: "Po pierwsze - i to jest główne przekłamanie - nie zrezygnowaliśmy. Bo zapis o tym, że taki system ma być w Polsce stworzony, funkcjonował i funkcjonuje cały czas w programie modernizacji sił zbrojnych i ten program jest realizowany sukcesywnie". Na sugestię prowadzącej rozmowę, że taki system mógł już być, polityk PiS odparł: "Nie, jeśli pani mówi, że mogła ta flota samolotów tankujących stacjonować w Polsce, to ja odpowiadam: nie mogła, ponieważ nigdy nie było takiego zamiaru, że ona będzie w Polsce stacjonować. Właśnie w tym programie, który dzisiaj jest przedmiotem dyskusji, ona miała stacjonować w Holandii. Właśnie dokładnie ten model miał tak wyglądać: my mieliśmy wyłożyć pieniądze na to, aby samoloty tankujące stacjonowały w Holandii".
Przypominamy więc, jakie decyzje w sprawie tych samolotów podjął Antoni Macierewicz i dlaczego twierdzenia, że flota "nie mogła stacjonować w Polsce", są nieprawdziwe.
Polska współtworzy program, Macierewicz rezygnuje
Historia zakupu tzw. latających cystern, czyli samolotów zdolnych do tankowania w powietrzu, sięga 2012 roku. Polska armia miała już wtedy na wyposażeniu nowoczesne myśliwce, w tym F-16, więc dowódcy wojskowi wskazywali, że dzięki tankowaniu w powietrzu ich praca stałaby się jeszcze efektywniejsza. Brak konieczności wracania do bazy po zapas paliwa sprawia m.in., że myśliwce mogą wykonywać dłuższe, bardziej złożone operacje, a w sytuacji wojennej ich działalność jest trudniejsza do rozpracowania przez przeciwnika.
Problemem w zakupie podniebnych tankowców jest jednak m.in. ich bardzo wysoka cena. Ówczesne kierownictwo ministerstwa obrony, na którego czele stał Tomasz Siemoniak z PO, doszło więc do wniosku, by spróbować kupić samoloty Airbus A330 MRTT (Multi Role Tanker Transport) wraz z kilkoma innymi krajami europejskimi, uczynić je własnością NATO i wykorzystywać je wspólnie. Na podobnej zasadzie państwa sojuszu korzystają m.in. z latających centrów dowodzenia E-2 AWACS. W ten sposób, m.in. z inicjatywy Polski, w 2012 roku uruchomiono program Multinational Multi-Role Tanker Transport Fleet (MMF).
Gdy w 2015 roku w Polsce zmieniła się władza, a nowym ministrem obrony w rządzie Zjednoczonej Prawicy został Antoni Macierewicz, szczególną chęć wzięcia udziału w programie MMF poza naszym krajem wyrażały Holandia, Norwegia i Luksemburg. Lecz gdy w lipcu 2016 roku doszło do podpisania umowy w ramach programu, do stołu usiedli tylko przedstawiciele Holandii i Luksemburga, którzy umówili się wstępnie na zakup samolotów. Nie wiemy, w jaki dokładnie sposób Polska wycofała się z tego porozumienia, ale gen. Jarosław Stróżyk w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 przedstawił taką relację: "Wie pan, jak przekazano informację Holandii, że odstępujemy (od programu - red.)? Pan Macierewicz przekazał informację holenderskiej minister obrony na korytarzu. Podchodząc, powiedział dwa zdania i odszedł".
Jeszcze w sierpniu 2016 roku MON w wiadomości przesłanej "Dziennikowi Zbrojnemu" utrzymywał, że rozważa dołączenie do inicjatywy wspólnego zakupu, która wciąż była otwarta na nowe państwa. Tłumaczono jednak, że decyzja zależy od analizy skutków finansowych, czyli potencjalnie dużego obciążenia dla budżetu i ostatecznego wyniku negocjacji z firmą Airbus (producentem samolotów) dotyczących offsetu. Tak samo w październiku 2016 roku wiceminister obrony Bartosz Kownacki zapewniał, że Polska "bierze udział" w europejskim programie, choć Warszawa wycofała się z roli kraju wiodącego.
Program "Karkonosze"? Żadnych decyzji nie podjęto
Wszystko stało się jasne w lutym 2017 roku, gdy podległy MON Inspektorat Uzbrojenia zlecił analizę rynku w celu pozyskania zdolności m.in. do tankowania w powietrzu "w trybie narodowym". Wtedy pojawiła się nazwa programu "Karkonosze" - de facto oznaczał poszukiwania zakupu "latającej cysterny" na własną rękę, poza międzynarodowymi inicjatywami.
Jak zauważył Juliusz Sabak w artykule na ten temat opublikowanym 31 października 2024 roku w Portalu Obronnym: "Programowi nadano kryptonim Karkonosze… i to wszystko, co w tej sprawie działo się przez kolejne osiem lat".
Podobnie ocenia dr Michał Piekarski z Zakładu Studiów nad Bezpieczeństwem Uniwersytetu Wrocławskiego, który w komentarzu dla Konkret24 pisze, że rzeczywiście "formalnie zamiar pozyskania samolotów tankowania powietrznego nie został porzucony", ale w ramach programu "Karkonosze" "nie zostały jednak podjęte żadne decyzje".
Wracając do wypowiedzi Jacka Sasina: stwierdził on, że poprzedni rząd "nie zrezygnował" z zakupu tzw. latających cystern, bo "zapis o tym, że taki system ma być w Polsce stworzony, funkcjonował i funkcjonuje cały czas w programie modernizacji sił zbrojnych i ten program jest realizowany". Tylko że w programie "Karkonosze" nie tylko nie podjęto żadnych wiążących decyzji, a wiadomo już, że plany zakupu zostały odłożone w czasie tak bardzo, jak tylko się dało.
Prawdą jest, że zakup samolotów zdolnych do tankowania w powietrzu znalazł się w Planie Modernizacji Technicznej na lata 2021-2035, ale Inspektor Sił Powietrznych w Dowództwie Generalnym RSZ gen. Ireneusz Nowak w marcu 2024 roku przekazał, że realizacja tego punktu została przesunięta... na 2035 rok. W tym samym wywiadzie na kanale "Wolski o wojnie" w serwisie YouTube gen. Nowak przyznał: "Polska mogła mieć tą zdolność (tankowania w powietrzu - red.) już w roku 2016", ale "niestety na skutek różnych decyzji myśmy do tego programu (MMF - red.) nie przystąpili".
Baza miała być w Polsce, ale w wyniku decyzji Macierewicza jest w Niemczech
Tłumacząc wystąpienie z międzynarodowego programu zakupu, Jacek Sasin stwierdził, że "mieliśmy wyłożyć pieniądze na to, aby samoloty tankujące stacjonowały w Holandii". To nieprawda. W drodze negocjacji ustalono bowiem, że główna baza miała się znajdować w holenderskim Eindhoven, ale tę operacyjną planowano zlokalizować w 33. Bazie Lotnictwa Transportowego w Powidzu. "Można więc powiedzieć, że Holandia miała zapewniać bezpieczne zaplecze dla samolotów operujących z Polski" - wyjaśnia w artykule Juliusz Sabak. Po wycofaniu się Polski do inicjatywy wspólnych zakupów dołączyły m.in. Niemcy i w rezultacie baza operacyjna znajduje się obecnie w Kolonii, gdzie stacjonują trzy samoloty do tankowania w powietrzu.
Doktor Michał Piekarski komentuje: "Nawet gdyby stałe bazy - tak jak teraz - znajdowały się w Niemczech i Holandii, to maszyny byłyby do naszej dyspozycji w granicach limitu godzin do wykorzystania w danym roku".
Tak bowiem funkcjonuje obecnie program MMF. Uczestniczące w nim Belgia, Czechy, Holandia, Luksemburg, Niemcy i Norwegia dzielą się kosztami zakupu i utrzymania samolotów, a w zamian mogą wykorzystywać je określoną liczbę godzin zależną od wkładu. Zdaniem Michała Piekarskiego taki system pozwala na większą elastyczność i jest bardziej efektywny niż zakupy we własnym zakresie, które zakłada polski program "Karkonosze". "Gdy mowa o flocie liczącej 10 maszyn, a tyle ma ostatecznie liczyć flota MMF, można łatwo zaakceptować, że w danym momencie jedna czy dwie maszyny będą na przykład przechodzić okresowe przeglądy. Natomiast flota, na jaką będzie nas stać, to będą maksymalnie trzy, cztery maszyny, a więc zarządzanie flotą będzie mniej efektywne" - ocenia ekspert. "Także wszystkie koszty i szkolenie personelu spada na nasze barki w stu procentach" - dodaje.
I podsumowuje: "Gdyby Polska weszła do programu MMF, mielibyśmy już od dawna zdolność do tankowania w powietrzu. Na przykład łatwiej byłoby zarządzać patrolowaniem naszej przestrzeni powietrznej przez myśliwce. Obecnie wciąż jesteśmy zależni od pomocy sojuszniczej w tym zakresie, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych".
Źródło: Konkret24
Źródło zdjęcia głównego: Albert Zawada/PAP, Shutterstock