W politycznych atakach na Platformę Obywatelską politycy PiS odgrzali narrację o tym, że PO chciała sprywatyzować lasy. Jednak rząd PO-PSL chciał konstytucyjnej ochrony państwowej własności lasów - a PiS był przeciw. Przypominamy historię batalii o Lasy Państwowe.
Dyskusja o wykorzystywaniu zasobów leśnych przez obecny rząd i reakcja obozu PiS na nią - czyli narracja o "prywatyzowaniu lasów przez PO" - to efekt dwóch decyzji instytucji unijnych. W styczniu 2023 roku Komisja Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego wydała pozytywną opinię w sprawie zmiany traktatów, która przenosi leśnictwo z kompetencji krajowych do kompetencji dzielonych między UE a państwa członkowskie. Do zmiany traktatów konieczna jest zgoda wszystkich państw wspólnoty. Natomiast 2 marca Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej - rozpatrując skargę Komisji Europejskiej na Polskę - stwierdził, że społeczeństwo w Polsce pozbawione jest skutecznej ochrony sądowej w sprawach dotyczących środowiska. Trybunał orzekł, że podczas prowadzenia gospodarki leśnej w naszym kraju nie są przestrzegane wymogi ścisłej ochrony gatunkowej roślin i zwierząt.
Przekaz PiS o lasach: "Tusk z Platformą chcieli je sprywatyzować"
Na obie te decyzje odpowiedzieli najpierw politycy Solidarnej Polski. Na konferencji prasowej w Sejmie 16 marca, zorganizowanej wspólnie z kierownictwem Lasów Państwowych, zapowiedzieli powołanie komitetu inicjatywy ustawodawczej w celu obrony polskich lasów. Zbigniew Ziobro tłumaczył, że projektowana ustawa ma zapobiec temu, by polskie kompetencje w zakresie leśnictwa były zawłaszczane przez UE; na każde takie działanie będzie wymagana zgoda Sejmu. 21 marca rząd - z inicjatywy minister klimatu i środowiska Anny Moskwy - przyjął uchwałę, w której uznaje, że "leśnictwo i gospodarka leśna powinny pozostać w wyłącznej gestii poszczególnych krajów członkowskich Unii Europejskiej".
Przy tej okazji w mediach społecznościowych pojawiły się wpisy atakujące PO i Donalda Tuska w kwestii lasów. "W sprawie debaty na temat Lasów Państwowych musimy pamiętać, że Tusk z Platformą chcieli je sprywatyzować już w 2014 roku. Wtedy w nocy, po cichu, próbowali zmienić konstytucję RP. Nie udało im się. Jeżeli wróciliby do władzy z LP nie pozostałby kamień na kamieniu" - napisał 22 marca na Twitterze poseł PiS Kazimierz Smoliński.
Gdy 31 marca o kwestię lasów zapytano w "Sygnałach dnia" radiowej Jedynki minister Annę Moskwę, ta odpowiedziała: "Leśnicy ciągle pamiętają ten 2014 [rok] i próby prywatyzacji lasów - i opowiadają o tych lękach, które wtedy mieli. Tylko to były lęki, które wynikały z pomysłów polskich polityków. Dzisiaj te pomysły są po stronie Unii Europejskiej".
W niedawnym wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" przewodnicząca Partii Zieloni, posłanka Koalicji Obywatelskiej Urszula Zielińska nazwała postępowanie PiS w sprawie Lasów Państwowych "kłamliwą kampanią". Na uwagę dziennikarki, że "PO i PSL chciały w 2014 r. wpisać do konstytucji zakaz prywatyzacji Lasów Państwowych, ale posłowie PiS się nie zgodzili", odpowiedziała: "I zrobiono kłamliwą kampanię odwrotną - że to Platforma chce sprywatyzować lasy. A teraz Solidarna Polska i PiS wycinają polskich lasów więcej i sprzedają je albo do elektrowni na spalenie, albo za granicę. To kolejna forma okradania nas z naszego dobra narodowego".
Lęki leśników w 2010 i 2014 roku
Gdyby przyjąć retorykę minister Moskwy, można by pomyśleć, że po raz trzeci obserwujemy "lęki leśników" wobec rzekomej prywatyzacji lasów. Poprzednio wyrazicielem takich obaw był (nieżyjący już) prof. Jan Szyszko, minister środowiska w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego (2005-2007) oraz w rządach Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego (2015-2018).
Lecz czy narracja PiS o tym, że "PO chciała sprywatyzować lasy", jest prawdziwa? Wyjaśniamy, jakie zmiany dotyczące polskich lasów wprowadził i proponował rząd PO-PSL, jak PiS opacznie używa określenia "prywatyzacja" oraz jak, już będąc u władzy, partia Kaczyńskiego zmianę PO "poprawiła", a w dodatku wprowadziła ustawę pozwalającą na wycinanie lasów pod inwestycje.
2010 rok: propozycja zmiany w ustawie o finansach publicznych
Jesienią 2010 roku rząd PO-PSL przyjął projekt zmian w ustawie o finansach publicznych, według których jednostki sektora finansów publicznych miały lokować swoje pieniądze na kontach resortu finansów. Chodziło o to, aby instytucje, urzędy państwowe, samorządy, jednostki służby zdrowia, NFZ czy PAN swoje wolne środki lokowały nie w bankach, tylko na rachunku Ministerstwa Finansów. Dzięki czemu dług publiczny w 2011 roku miał się zmniejszyć o prawie 20 mld zł.
Do tego sektora miało zostać włączone Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe. Profesor Szyszko, który był wówczas posłem PiS, stwierdził, że to jest wstęp do prywatyzacji lasów, choć w proponowanych przepisach trudno znaleźć wskazania, że ich konsekwencją miała być prywatyzacja rozumiana jako zbywanie przez Skarb Państwa udziałów lub akcji w państwowych spółkach lub jako sprzedaż przedsiębiorstwa. Lasy Państwowe nie były i nie są przedsiębiorstwem państwowym.
Ale od tego czasu politycy PiS każdą formę regulacji finansów Lasów Państwowych podejmowanych przez rząd PO-PSL nazywali "próbą destabilizacji" Lasów Państwowych, która była "wstępem do prywatyzacji". PiS zorganizował od listopada 2010 roku akcję zbierania podpisów "przeciwko prywatyzacji Lasów Państwowych" - a formalnie: pod wnioskiem o referendum w tej sprawie. W grudniu 2010 roku rząd PO-PSL - bardziej pod naciskiem koalicjantów z PSL - wycofał się z wcześniejszych zapisów.
2014 rok: zmiana ustawy o lasach
Kolejną akcję zbierania podpisów leśników "przeciwko prywatyzacji lasów" Jan Szyszko zorganizował w styczniu 2014 roku - po tym, gdy rząd Donalda Tuska 7 stycznia 2014 roku przesłał do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o lasach. Pojawił się w nim zapis, że Lasy Państwowe - oprócz stałego finansowania swojej działalności w zakresie gospodarki leśnej - będą co roku odprowadzać do budżetu państwa 2 proc. swoich przychodów, a w latach 2014 i 2015 te wpłaty wyniosą łącznie 1,6 mld zł. Pieniądze miały być przeznaczone na remonty najczęściej dewastowanych przez Lasy Państwowe dróg gminnych, w dalszej kolejności dróg powiatowych. W nowelizacji proponowano:
1. Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych dokonuje wpłaty na rachunek ministra właściwego do spraw środowiska w wysokości stanowiącej równowartość 2 proc. przychodów uzyskanych przez Lasy Państwowe ze sprzedaży drewna, zwanej dalej "wpłatą". (...)
Komentując te rządowe zapowiedzi, prezes PiS Jarosław Kaczyński stwierdził, że obawia się sytuacji, w której Lasy Państwowe "będą wprowadzone w stan zadłużenia, a później zostanie uruchomiony mechanizm taki jak w stosunku do szpitali", co skończy się prywatyzowaniem lasów. "Celem tego jest, żeby zdestabilizować te polskie Lasy Państwowe" – mówił 23 stycznia 2014 roku Jan Szyszko na posiedzeniu sejmowych komisji rozpatrujących rządowy projekt. "Jest to rozpoczęcie procesu destabilizacji i doprowadzenia do prywatyzacji Lasów Państwowych" - wtórowała mu Beata Szydło. W debacie plenarnej, jak wyliczał wtedy poseł PO Dariusz Rosati, posłowie PiS używali takich określeń jak: skandal, grabież, drenaż, kradzież, rabunek, haracz, domiar.
Rząd pisał w uzasadnieniu nowelizacji, że "z uwagi na fakt, iż Lasy Państwowe zarządzają i gospodarują mieniem Skarbu Państwa, zasadnym jest, aby część zysku odprowadzały do budżetu państwa". Ówczesny minister finansów Mateusz Szczurek 23 stycznia 2014 roku mówił: "Dochody, które Lasy Państwowe generują, nie są własnością leśników, nie są własnością jakiegokolwiek przedsiębiorstwa ani rządu. Dlatego też polskie społeczeństwo ma prawo z tych pieniędzy, z tych zysków korzystać". A posłanka Krystyna Skowrońska z PO informowała, że podobnie postępują inne państwa europejskie - w Austrii wpłata do budżetu to 5 proc. przychodów, w Szwecji - 15 proc. , w Finlandii - 98 proc. zysku przekazywane jest do budżetu. Zmianę ustawy o lasach - przy sprzeciwie PiS, Twojego Ruchu, SLD i Solidarnej Polski - uchwalono 24 stycznia 2014 roku.
2014 rok: próba zmiany konstytucji - lasy są "dobrem wspólnym i podlegają szczególnej ochronie"
Już kiedy debatowano i uchwalano przepisy o wpłacie Lasów Państwowych do budżetu, posłowie znali deklarację premiera Donalda Tuska z 8 stycznia 2014 roku o tym, by do Konstytucji RP wprowadzić zapis gwarantujący "trwałość rozwiązania, jakim są Lasy Państwowe z wolnym wstępem i korzystaniem z lasów przez wszystkich obywateli". Projekt zmiany w konstytucji - podpisany przez posłów Twojego Ruchu, Lewicy, PSL i PO - trafił do Sejmu 13 marca 2014 roku. Zmiana polegała na dodaniu art. 74a:
1. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są dobrem wspólnym i podlegają szczególnej ochronie. 2. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie. 3. Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa są udostępniane dla ludności na równych zasadach. Zasady udostępniania i gospodarowania lasami określa ustawa.
Nad tym projektem - wbrew temu, co napisał na Twitterze poseł Smoliński - debatowano jawnie i za dnia. Bo dyskusje odbyły się: 29 maja od godziny 13.29; 11 lipca od godziny 14.45; 7 listopada od godziny 10.30. Choć głosowanie nad całością projektu ustawy odbyło się 46 minut po północy 18 grudnia 2014 roku.
Posłom PiS tym razem nie podobał się zapis, że Lasy Państwowe nie podlegają przekształceniom własnościowym z "wyjątkiem przypadków określonych w ustawie". Jak mówiła 29 maja 2014 roku w dyskusji ówczesna posłanka PiS Krystyna Pawłowicz: "Projekt PO–PSL po raz pierwszy w ogóle wprowadza te przekształcenia na drogę konstytucyjną i pozwala przeprowadzić je aktualnej większości sejmowej. Projekt PO–PSL szeroko otwiera, a nie zamyka, dopuszcza w przyszłości możliwość prywatyzacji lasów".
Z kolei poseł PO Robert Kropiwnicki przypominał, że w przeszłości "Lasy Państwowe wymieniały się terytorium z osobami prywatnymi dla polepszenia gospodarowania, tak aby wyrównać granice, aby była możliwość bardziej efektywnego gospodarowania terenem". "Błędem byłoby całkowite zakazanie jakichkolwiek przekształceń. One muszą być możliwe w wyjątkowych sytuacjach, bo nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich możliwych sytuacji, z jakimi możemy mieć do czynienia w rzeczywistości – właśnie wyrównanie granic, nabycie jakiegoś obszaru, może przekazanie w celu innego funkcjonowania" - dodał.
Głosowanie odbyło się 18 grudnia 2014 roku. PiS i Solidarna Polska były przeciw proponowanej zmianie konstytucji. Do uzyskania potrzebnej większości 296 głosów zabrakło pięciu.
2015 rok: kolejna nowelizacja ustawy o lasach, weto prezydenta Dudy
PO jednak nie zrezygnowała. W czasie kampanii wyborczej 28 sierpnia 2015 roku do Sejmu wpłynął kolejny projekt nowelizacji ustawy o lasach autorstwa PO, w którym zapisano: "Lasy stanowiące własność Skarbu Państwa mogą być zbywane wyłącznie w przypadkach określonych w ustawie w celu zachowania trwale zrównoważonej gospodarki leśnej lub realizacji celu publicznego". Niejako więc powtórzono sformułowania z projektu zmiany konstytucji, ograniczając sprzedaż lasów dla celów publicznych – czyli np. budowy dróg, wodociągów, sieci energetycznych itp.
Kolejny raz ze strony PiS i ówczesnego klubu Zjednoczonej Prawicy pojawiły się argumenty o "destabilizacji", "destrukcji" Lasów Państwowych, co według nich miało doprowadzić do prywatyzacji lasów. Ustawę uchwalono cztery dni przed wyborami - 9 października 2015 roku. Posłowie PiS i ówczesnego klubu Zjednoczonej Prawicy byli przeciw, ale ostateczny głos w tej sprawie miał prezydent Andrzej Duda. 26 października 2015 roku zgłosił do tej ustawy weto, bo jego zdaniem przepisy niedostatecznie zapewniały ochronę lasów przed zmianą ich statusu właścicielskiego. Weto nie zostało rozpatrzone, bo skończyła się kadencja Sejmu, ustawa więc nie mogła wejść w życie.
PiS dochodzi do władzy i... utrzymuje "haracz". Próbuje forsować swój pomysł na zamianę gruntów leśnych
Najciekawszy w historii narracji PiS o chęci prywatyzacji lasów przez PO jest fakt, że po dojściu do władzy PiS nie wycofał jednak niektórych rozwiązań poprzedników. Przepis o "haraczu" Lasów Państwowych dla budżetu – czyli opisywany artykuł 58a ustawy o lasach – PiS uchylił w październiku 2018 roku, tylko że dodał nowy art. 58b:
Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych dokonuje corocznie wpłat na rzecz Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg z przychodów uzyskanych przez Lasy Państwowe ze sprzedaży drewna.
Czyli "haracz" pozostał, tylko część przychodów Lasów Państwowych rząd Zjednoczonej Prawicy przeznaczył już konkretnie na niezwiązane z leśnictwem cele.
Co więcej, 18 maja 2021 roku do Sejmu trafił nowy projekt nowelizacji ustawy o lasach - tym razem autorstwa posłów PiS. Przewidywał on to, o czym w 2014 roku mówił w Sejmie poseł PO Robert Kropiwnicki: możliwość zamiany gruntów Lasów Państwowych z właścicielami innych gruntów. Tę możliwość uwzględniono w sytuacjach związanych "ze wspieraniem rozwoju i wdrażaniem projektów dotyczących energii lub transportu służących upowszechnianiu nowych technologii oraz poprawie jakości powietrza", a wymiana gruntów następowałaby jedynie z firmami z udziałem Skarbu Państwa i samorządami.
Tym razem protestowali posłowie Koalicji Obywatelskiej i PSL. To oni 20 maja 2021 roku na posiedzeniu sejmowych komisji gospodarki i rozwoju oraz ochrony środowiska, zasobów naturalnych i leśnictwa mówili, że ten projekt zmierza do cichej prywatyzacji Lasów Państwowych. "Tak naprawdę, na podstawie tych zapisów będzie można najcenniejsze tereny przekształcić na tereny komercyjne za przysłowiowe grosze bądź za przysłowiową złotówkę, bądź zamienić na tereny zdegradowane. Tak naprawdę to pierwszy krok do prywatyzacji" – mówiła posłanka KO Marta Wcisło. Ostatecznie posłowie obu komisji głosami 28 do 26 odrzucili pisowski projekt.
2021 rok: PiS przegłosowuje lex Izera
Ale został uchwalony inny projekt (rządowy) pozwalający czerpać z zasobów Lasów Państwowych. To tzw. lex Izera - ustawa z 23 lipca 2021 roku o szczególnych rozwiązaniach związanych ze specjalnym przeznaczeniem gruntów leśnych pozwalająca na zamianę 25 działek lasów w Jaworznie na Śląsku położonych na terenie Nadleśnictwa Chrzanów na inne w związku z planowaną budową samochodów elektrycznych. Siedem lat temu premier Mateusz Morawiecki obiecał bowiem milion aut elektrycznych w Polsce, a część miała wyjechać z polskiej fabryki.
Produkcja polskiego samochodu elektrycznego w nowej fabryce ma ruszyć w grudniu 2025 roku. Wycinkę drzew rozpoczęto w lutym - jak informował na początku marca "Dziennik Zachodni", wyrębem objęto 300 hektarów lasu.
Źródło: Konkret24